★13★

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciel wyszedł z powozu, po czym przytrzymał drzwi dla księcia Sebastiana.

Sebastian wyszedł w swojej zjawiskowej szacie z środku transportu.

Przy zamku Ciel otworzył Sebastianowi drzwi, i weszli.

Bal toczył się w najlepsze, a gdy Sebastian dołączył, było jeszcze huczniej.

Ogólnie tańczył z Kłodą, gdyż ta, była wręcz cudowna w tańcu.

Jednak, wolnego tańczył z Grellem.

Ciel, z powodu swojej astmy i problemów z oddychaniem wyszedł z sali balowej.

Po chwili dołączył do niego Alois.

- Co tu robisz? - spytał z szarmanckim uśmieszkiem.

- Mam astmę, a tam mam problemy z oddychaniem. - mruknął granatowowłosy. - Wiesz, za tłoczno tam.

- Ciel, a lubisz dobrą zabawę? - spytał Alois, niebezpiecznie zbliżając swoją twarz do twarzy Phantomhive'a.

- Zależy jaką.. - mruknął zirytowany Ciel, po chwili jednak przypomniał sobie słowa Sebastiana. - Tak, tak.

Alois popchnął Ciela do ściany.

- Co ty? - prawie krzyknął Ciel.

Blondyn przygwoździł Ciela do wspomnianej wcześniej ściany.

- Będzie dobrze. - szepnął Alois do Ciela, po czym go lekko pocałował. - Ufasz mi?

Ciel, zafrasowany sytuacją, nie wiedział, co odpowiedzieć.

Najchętniej by go odepchnął, jednak słowa jego panicza brzęczały mu w głowie.

- T-Tak, ufam ci, Aloisie Trancy. - jęknął Ciel.

Alois ściągnął z Ciela marynarkę, przy czym go całował.

Blondyn z samego siebie ściągnął koszulę, po czym zaczął rozpinać tę od granatowowłosego.

Gdy była rozpięta, Alois zaczął robić malinki na szyi chłopaka.

- A-Alois, z-zostaw m-mnie.. - jęczał Ciel, co coraz bardziej podniecało blondyna.

Alois już miał ściągać Cielowi spodnie, gdy nagle..

- Aloisie, pącz się skończył! Prosiłabym cię, aby.. - Kłoda przerwała, gdy zobaczyła, co się dzieje. - AHA, ZE MNĄ TO NIE CHCESZ, A KAMERDYNERA SEBASTIANA TO PODRYWASZ?

- Księżniczko, to nie tak! - krzyknął zrozpaczony Ciel, karcąc się w myślach za to, że zgodził się na takie traktowanie. - Alois, nalej ten cholerny pącz, i wróć tu, zaprzyjaźnimy się. - ostatnie dwa słowa Ciel wypowiedział z wielką niechęcią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro