★0★
Alois leniwie otworzył oczy.
Wstał z łoża, rozglądając się wokoło.
- CLAUDE, GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ? - wykrzyczał, lecz odpowiedziała mu cisza.
Postanowił wyjść z pokoju w celu znalezienia kamerdynera.
W końcu spojrzał przez okno.
Jego kamerdyner tańczył w ogrodzie.
Z kwiatkiem we włosach.
I w sukni.
Co on robi? - pomyślał blondyn.
Pokierował się w stronę swojego pokoju.
- Jak wróci, to sobie z nim porozmawiam. - uśmiechnął się szarmancko i położył na łożu.
Po jakiejś godzinie Claude wszedł do pokoju hrabii, ale był już ubrany w normalny garnitur i nie miał kwiatka we włosach.
- Claude, co to miało znaczyć? - zapytał obojętnie Alois.
- Ale co, paniczu? - spytał Claude, udając, że nie wie o co chodzi.
- To w ogrodzie. Widziałem, jak tańczysz w jakiejś sukni.
- Paniczu, najmocniej przepraszam, ale nie mogę udzielić ci odpowiedzi na to pytanie. - oznajmił kamerdyner, wyciągając z komody jakieś ubrania dla swojego panicza.
- W takim razie - uśmiechnął się Alois - To rozkaz, mów.
Claude stanął prosto i zaczął wpatrywać się w ścianę, unikając odpowiadania paniczowi.
- Od dawna z tobą jest coś nie tak! - podkreślił Alois. - Claude, powiedz, albo cię ukażę!
- Yes, your highness.
- Zamieniam się w słuch.
Claude wziął głęboki oddech.
- Jestem księżniczką, paniczu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro