Levi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To nie tak, że nie mam marzeń. To nie tak, że straciłem cel w życiu. To nie tak, że już nie zależy mi na sobie. Ja po prostu znalazłem sens.

Sens życia.

Znalazłem ciebie, Levi.

Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem w tej cukierni, wydałeś mi się niezwykle zirytowany moją osobą. No cóż, kto nie byłby zirytowany siedemnastoletnim dzieciakiem, stojącym przy kasie, przez którego ta długa kolejka miała nigdy się nie skończyć. Ludzie stali za mną, a ja jak idiota wpatrywałem się w ciebie. Byłeś magiczny, Levi. Wydałeś mi się tak interesujący, że nie potrafiłem przestać na ciebie patrzeć i... I wręcz podziwiać cię. Dopiero twój nieprzyjemny komentarz sprowadził mnie na ziemię i szybko kupiłem, to co kupić miałem. Wyszedłem, ale nie mogłem przestać o tobie myśleć...

Bo mnie żeś ośmieszył przed jakąś pięćdziesiątką ludzi! Jak mogłeś nazwać mnie małym gównem?! I jak mogłeś powiedzieć, że... Ciastka mnie podniecają...

Fu, Levi, twoje odzywki są obrzydliwe, ty dupku! I tak, wracając do twojej kawiarni następnego dnia chciałem ci dokładnie to powiedzieć! Że jesteś dupkiem, bo jesteś! Ale... Ale się zakochałem.

Następnego dnia nie było już kolejki. Nie było ruchu. Tylko ty byłeś w pracy ze wszystkich pracowników, i tylko ja byłem klientem ze wszystkich możliwych klientów. Byliśmy tylko we dwoje w całym budynku. No prawie, bo ktoś siedział przy stolikach, ale to nieistotne, bo już ich obsłużyłeś i się nie liczyli.

Znów się zapatrzyłem na ciebie, Levi. Ale tym razem już mnie nie zwyzywałeś. Twoja twarz... Boże, twoja twarz miała taki cudowny wyraz. Złagodniała, ale jednak było coś w niej zadziornego. Patrzyłeś mi głęboko w oczy. Nic nie mówiłeś. Właściwie nie wiem czemu, ale kiedyś to z ciebie wyciągnę, bo to była zdecydowanie jedna z najlepszych chwil mojego życia i chcę znać jej każdy szczegół.

Poczułem się niezręcznie, bo twoje spojrzenie wręcz przeszło mnie na wylot. Nie potrafiłem powiedzieć do ciebie kompletnie nic, więc zamówiłem koktajl z mango. Miałem ochotę na ten koktajl i na ciebie. Na twoje usta.

I to, że mój koktajl mango wylądował na twoim fartuszku, wcale nie było przypadkiem. Zrobiłem to celowo, aby wziąć go do domu, wyprać i następnego dnia, oddając ci go czyściutkiego i pachnącego moimi perfumami, zapytać o twoje imię, wziąć twój numer, zakomunikować, że jesteś od dzisiaj mój, że pobrudzę ci fartuszek jeszcze z tysiąc razy, jeżeli będzie trzeba, i że nikt inny nie ma prawa nazywać cię, tak jak ja nazwałem ciebie - pan Ackerman. Wiedziałem, bo twoje nazwisko było na plakietce od twojego fartuszka. Specjalnie wypowiedziałem twoje nazwisko z przekąsem, i specjalnie zagryzłem wargę, kiedy na mnie spojrzałeś.

I twój wzrok mówił tylko jedno - zjem cię tak, jak szarlotkę, którą zjadłem na śniadanie,

Wiem. Spodobało ci się, Levi. Mi też spodobało się twoje zadowolone spojrzenie.

Powiedziałeś coś, co mnie zaskoczyło. Powiedziałeś, że mam wyprać twój fartuszek, ale mam przynieść go jeszcze wieczorem, tuż po zamknięciu kawiarni. Dałeś mi nowy koktajl, nazwałeś dzieciakiem, na odchodne puściłeś oczko.

A kiedy oddałem fartuszek, wziąłeś, ale nie go, tylko mnie, na zapleczu, na blacie.

To były jedne z najlepszych dni w moim życiu. I najprzyjemniejszych.

Levi, zakochałem się w tobie ot tak, a ty co.

Nie wiem, jak to wyszło, łączył nas niby tylko seks, a po roku oświadczyłeś się mi.

To wyszło tak naturalnie... Boże, jesteśmy rok w związku! Jak ten czas leci, Levi!

Ale... ale piszę to, żeby cię przeprosić, wiesz? Teraz pewnie nie chcesz mnie widzieć na oczy, ale... Ja naprawdę wystraszyłem się, kiedy wyskoczyłeś z tym pierścionkiem! Przepraszam, że uderzyłem cię w twarz, i że uciekłem z tej restauracji!

Kocham cię, Levi, i zależy mi na tobie najbardziej na świecie.

Proszę, oświadcz mi się jeszcze raz.



Eren Jaeger

---

Definitywnie kończę z Riren, ale takie je chcę zapamiętać, jak w tym shotcie - wulgarny, ale kochany Levi i głupiutki Eren <33

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro