• Bohater •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otaczała mnie ciemność. Jedyne co czułem to okropny zapach wodorostów i soli morskiej. Mimo ciepłych ubrań, okropnie się trzęsłem. Nie wiedziałam czy ze strachu czy z zimna. 

Nie miałem pewności co jest silniejsze. Wiedziałem tylko, że jestem sam, zagubiony, zdruzgotany i obarczony zbyt dużą odpowiedzialnością.

Nie wiedziałem gdzie jest Stworek, kazałem mu, aby szedł za mną, ale straciłem go z pola widzenia. Nie mogłem się wrócić, bo bym się całkowicie wycofał.

Podszedłem do ściany jaskini, unosząc różdżkę i oświetlając nią skałę. Według uzyskanych informacji to właśnie tu znajdowało się przejście, za które nie mogłem przejść za darmo.

Wyjąłem z kieszeni niewielki scyzoryk i przejechałem nim po swojej prawne dłoni. Po chwili z rany zaczęła sączyć się krew, przez która poczułem, że robi mi się niedobrze. Byłem zmęczony, nie miałem siły. Przez ostatnie dni, przygotowywałem się do tego zadania, i jednoczenie grałem oddanego sługę, praktycznie nie odpoczywając nawet przez chwile.

— Ogarnij się — wyszeptałem sam do siebie i wziąłem pare głębokich oddechów.

Przełykając ślinę, przejechałem zranioną ręką po skale. Po chwili przed moimi oczami ukazał się zarys drzwi. Rozejrzawszy się wokół, pospiesznie przeszedłem na drugą stronę. W jaskini panował mrok. Ciemność była dla mnie zawsze czymś niesamowitym i przerażającym. Jednak nie mogłem się bać, jeszcze nie teraz.

Na środku jaskini znajdowało się ogromne jezioro, które było tak samo mroczne jak całe wokół niego otoczenie. Tafla wody wydała się być czarna, poza znajdującą się na środku jeziora, zielonkawej poświecie.

Miałem wrażenie, że ciemność która mnie otacza, cały cza sobie kontroluje. Obserwuje jak intruza, które chce wykraść cenny skarb.

Musiałem się pospieszyć.

Ruszyłem powoli w stronę zielonego światła, stałe oświetlając drogę różdżką. Zastanowiłem się jak do niego dotrzeć. Miałem się zanurzyć w wodzie? To byłby za łatwe, czułem, że coś jest nie tak. Czarny Pan musiał zastawić tu pułapkę, tylko nie wiedziałem jaką.

Przepłynięcie nie mogło wchodzić w grę. Od wody było czuć aurę prastarej czarnej magii. Miałem wrażenie, że coś się w niej znajduje, coś co służy tylko Jemu.

Zacząłem się rozglądać, za czymś na czym mógłbym podpłynąć do wyznaczonego celu. Wątpiłem, aby Czarny Pan sam miał ochotę przepłynąć całe jezioro.
Po chwili ujrzałem czarny łańcuch. Stuknąłem w niego różdżką, a chwile później odkryłem, że prowadzi on do podwodnej łódki. Dotknąłem go ponownie, dzięki czemu łódka wypłynęła na powierzchnie jeziora, nie naruszając spokojnej tafli wody.

Obejrzałem się za siebie, obawiając się, że w każdej chwili mogę ujrzeć Jego. Mógł czegoś zapomnieć, wrócić po coś, dokończyć swoją pracę. Chociażby sprawdzić, czy nikogo tu nie ma.

Nie mogłem się dłużej zastanawiać, miałem zbyt mało czasu. Ostrożnie wszedłem do łódki, rozglądając się za wiosłem. Wkrótce przekonałam się, że nie jest ono potrzebne, ponieważ łódka, zaczęła sama płynąć w stronę zielonej poświaty.

Gdy byłem już prawie u celu, poczułem jak napełnia mnie fala strachu. Zaczęło robić mi się gorąco, a serce przyspieszyło rytm. W głowie miałem te same pytania — Na ile części Czarny Pan rozszczepił swą duszę? Jak daleko się posunął? Czy odnajdę wszystkie horkruksy?

Nie powinno mnie tu być. Gdybym miał więcej rozumu, to zwróciłbym uwagę na ostrzeżenia, wysłuchałbym Syriusza...

Odrzuciłem od siebie te okropne myśli. Spojrzałem w wodę i poczułem kolejną, jeszcze silniejsza fale przerażenia. W wodzie pływały liczne topielce, co jakiś czas obijając się o boki łódki.

— Nie bój się. To tylko martwe ciała, nic ci nie zrobią— powtarzałem te słowa jak mantrę, póki nie poczułem jak łódka uderza o brzeg, małej wysepki.

Wyszedłem z łódeczki i ostrożnie wspiąłem się na małą skalę. Ujrzałem przed sobą postument na którym znajdowała się kamienna misa. To właśnie od niej biło tajemnicze, szmaragdowe światło. Wewnątrz znajdował się płyn o przezroczystej barwie. Powoli spróbowałem zanurzyć w nim dłoń, chcąc wyjąć z niego horkruksa, jednak okazało się to niemożliwe. Jakaś tajemnicza bariera, uniemożliwiała mi dotknąć chociażby taflę płynu.

Obok znajdował się niewielka misa. Patrzyłem na eliksir, zastanawiając się czym może być i co ze mną zrobi. Czy odrazu mnie zatruje i zabije? Wypali mi wnętrzności? Chciałem stąd uciec, wrócić do domu i o wszystkim zapomnieć. Jednak nie mogłem, byłem za daleko.

Czy moje działanie ma sens? Może informacje, które przekaże Dumbledorowi, wcale nikomu nie pomogą. Mogę zaraz tu umrzeć i na nic się nie zdać. Jednak jeśli mi się uda i dostarczę wiadomość to i tak trafie do Azkabanu...

Krzyknąłem. Byłem zdruzgotany, tak bardzo cierpiałem. Zacząłem szarpać, długie czarne włosy, których nie miałem odwagi ściąć. Tylko one przypomniały mi, że mam brata, który nadal był dla mnie wzorem.

Nie możesz Regulus, nie teraz. Musisz działać.

Chwyciłem nie zranioną dłonią misę i napełniłem ją tajemniczym eliksirem. Czułem jak drżą mi wargi. Wziąłem pierwszy łyk bezsmakowej trucizny. Po chwili wypiłem całą zawartość małej miski. Jak w transie zacząłem szybko pić pozostałość. Druga misa, trzecia, czwarta... nie mogę oddychać. Czemu nagle czuje ogromną nienawiść?

Po piątym kielichu, poczułem jak wiotczeją mi nogi. Nagle zacząłem mieć wizje wydarzeń z przeszłości.
Ujrzałem swojego ojca i matkę, którzy
tulą do sobie dziecko. Patrzyli na nie jak na największy skarb. Potem znalazłem się w salonie na Grimmulad Place 12 i zobaczyłem uciekającego z domu Syriusza. Próbowałem za nim biec, jednak moje nogi, przy każdej próbie ruchu zatrzymywały się.

Zdrajca, zdrajca, zdrajca. Drań który mnie zostawił, ten który szydził z rodziny.

Nagle ujrzałem małego chłopca który próbował złapać matkę za rękę, jednak ta była wobec niego oziębła. Potem ojciec podniósł na niego rękę.

Który to ja?

Który to Syriusz?

Czy to ja jestem zdrajcą, którego kochali, a Syriusz bohaterem, z którego szydzili?

— Nie... Nie dam się — słyszałem głosy w głowie, widziałem martwych rodziców, krzyczącego Syriusza.

— Nie... nie

— Jesteś taki słaby — usłyszałem za sobą znajomy głos. — Mały nic nie znaczący sługa, który chce zostać bohaterem.

Ujrzałem Syriusza. Nie to nie był on — miał czerwone oczy, które groźnie połyskiwały.

— Nie jesteś prawdziwy!

— A może to ty nie jesteś prawdziwy?

Martwi rodzice.

Martwi przyjaciele.

Martwy Syriusz.

— DOSYĆ !!!

Upadłem na kolana. Zapanowała ciemność. Ledwo żywy wyszeptałem Lumos, aby rozświetlić przerażająca mnie pustkę. Miałem wrażenie, że coś znajduje się w wodzie, jednak było to tylko moje złudzenie. Nad sobą ujrzałem Stworka.

— Stworek pana przeprasza! Stworek się zgubił i nie mógł pana znaleść! — usłyszał szloch domowego skrzat. — Stworek usłyszał krzyk i przybiegł!

— To nic... to nic — wstałem chwiejąc się na nogach.

Na dnie misy ujrzałem medalion. Chciałem płakać ze szczęścia. Sięgnąłem do kiszeniu po replikę medalionu i zamieniłem go z prawdziwym. Na dnie naczynia umieściłem, także wiadomość do samego Voldemorta.

Do Czarnego Pana.
Wiem, że zanim to odczytasz, będę już dawno martwy, ale chcę, byś wiedział, że to ja odkryłem twoją tajemnicę. To ja wykradłem twojego prawdziwego horkruksa i postanowiłem go zniszczyć. Zmierzę się ze śmiercią w nadziei, że trafisz na godnego siebie przeciwnika i będziesz znów śmiertelny.
R.A.B

Przeczytałem pare razy swoje słowa i odwróciłem się do wystraszonego Stworka.

— Muszę znaleść Syriusza.

— P- pana Syriusza?

— Tak, a ty weź to — wręczyłem skrzatowi czarny medalion. — Nikomu o tym nie mów. Zanieś to do domu i zniszcz.

— A- a pan?

— Muszę odpocząć nie mam siły na teleportację.

— Panie...

— Idź! Już Stworku nie ma czasu!

— Oczywiście! Stworek zrobi co pan kazał!

Po chwili mogłem usłyszeć cichy trzask. Poczułem okropne pragnienie. Jakaś siła kierowała mnie w stronę wody.

Wziąłem miskę i skierowałem się do brzegu wysepki.

Dlaczego nie ruszyłem ze Stworkiem?

Czemu nie powiedziałem mu, aby znalazł Syriusza?

Dlaczego wciąż tu jestem?

Nie rozumiałem, połowy swoich postępowań. Powinienem stąd zniknąć, ale coś mi nie pozwalało. Zanurzyłem miskę w wodzie i wypiłem jej całą zawartość.

Co ja robię?

Czy oszalałem?

Poczułem ucisk na ręce. Spojrzałem w dół i ujrzałem przerażająca postać, która wyglądała jak żywy trup. Zanim zdążyłem złapać różdżkę, wciągnęła mnie do wody.

Zacząłem się wyrywać i szarpać. Po chwili udało mi się wynurzyć na powierzenie wody, jednak nie na długo. Kolejne trzy potwory ciągnęły mnie na dno jeziora.

Bałem się, wiedziałem, że to koniec. Wiedziałem, że umrę. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem. Woda zalewała mi płuca powodując duszenie.

To był koniec.

Chciałem zostać bohaterem, zrobić coś dobrego dla świata. Teraz każdy zapomni o Regulusie Blacku. Nikt nie będzie wiedział co osiągnąłem.

Dlaczego nie posłuchałem tych wszystkich ostrzeżeń?

Dlaczego nie posłuchałem Syriusza?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro