Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Tatusiu, jeśli miałbyś super moc, co by to było? - Pyta Louis, leżąc nago na swoim łóżku, kiedy czeka aż Harry się rozbierze.

- Chciałbym latać. - Harry uśmiecha się, ciesząc się, że ma rozmowę taką jak ta ze swoim chłopcem.

- Gdybyś latał, gdzie byś poleciał?

Harry zastanawia się nad tym, kiedy szuka specyficznego tematu, którego Louisa wymaga i mruczy.

- Gdybym potrafił latać... nie wiem, chciałbym być obok ciebie. Chciałbym zabrać cię daleko na jakieś miłe wakacje. Więc może poleciałbym gdzieś gdzie jest słonecznie i miło.

- To kochane, tatusiu. - Louis uśmiecha się, zadowolony z odpowiedzi swojego tatusia.

- A jaką super moc ty byś miał? - Pyta Harry.

- Chciałbym być niewidzialny.

- Dlaczego?

- Mógłbym cię szpiegować, kiedy byłbyś nagi. - Louis chichocze, a jego policzki stają się różowe.

- Zawsze szczęśliwie jestem nagi, jeśli chcesz żebym taki był. - Harry uśmiecha się.

- Możesz zrobić dzień nagości pewnego dnia?

- Tak, możemy, Lou. Sądzę, że to brzmi jak wspaniały pomysł.

- O której godzinie wychodzimy? - Pyta Louis, przeciągając koszulkę przez swoją głowę i wygładzając ją na swoim torsie.

- Idziemy na garncarstwo o pierwszej, więc przed tym możemy iść na lunch, a po tym wszystkim pójdziemy na obiad i będziemy mieć cudowny dzień na zewnątrz.

- Dobrze. Dziękuję za wyciąganie mnie.

Harry uśmiecha się i całuje go delikatnie, dwukrotnie w usta.

- Dziękuję za pozwolenie mi na to. Powinno być zabawnie i jestem podekscytowany możliwością spędzenia z tobą czasu, kiedy możesz już prawidłowo chodzić. - Harry uśmiech się.

- Czy jest dzisiaj zimno na zewnątrz? - Pyta Louis.

- Troszeczkę tak.

- Mogę wziąć moje kule tylko na wszelki wypadek - decyduje Louis.

Jedzą lunch w małej restauracji, zamawiając jedynie coś lekkiego, więc mogą wziąć coś bardziej napełniającego w porze obiadu.

Louis jest zdumiony, kiedy wchodzą do sklepu garncarskiego. Jest tak wiele rzeczy do wyboru. Harry znajduje coś prostego, decydując się na duży kubek. Wybiera kolory, których chce użyć do pokolorowania kubka, a następnie idzie odebrać fartuchy dla siebie i Louisa.

- Proszę bardzo, Lou - mówi delikatnie Harry i wiąże go z tyłu, kiedy Louis prześlizguje swój przez głowę.

- Dzięki. Wybrałeś kubek?

- Tak. Pomożesz mi z tym, w porządku? - Harry uśmiecha się.

- W porządku.

- Po prostu rób co ci mówię - mruczy, kładąc ręce na biodrach Louisa.

- Zawsze tak robię, tatusiu - mówi słodko Louis, uśmiechając się do Harry'ego przez swoje ramię.

- Jasne - chichocze Harry. - Co zamierzasz wybrać?

- Myślałem o zrobieniu świecznika.

Louis w końcu dostaje to czego chce, kopułę do której można włożyć świeczki, aby dziury w obsadzie płomieni oświetlały pomieszczenie. Myśli, że będzie do wyglądać wspaniale w jego salonie, na stoliku do kawy. Lub na stoliczku nocnym Harry'ego.

Harry ściąga farby z wysokiej póki, kiedy Louis decyduje się na konkretne kolory. Siadają obok siebie i zaczynają malować. Obydwoje wybiera całkowicie inne podejścia: Louis bierze duża miskę pełną wody i wyciska razem turkusowy i fioletowy, nim nie nakłada ich na swój świecznik.

To tworzy piękny marmurowy efekt, kolory pięknie się ze sobą łączą. Odwraca się do Harry'ego, aby poczekać aż to wyschnie, nim zacznie dodawać detale. Harry uśmiecha się i całuję jego szczękę, powracając do zadania, na którym był skoncentrowany.

Ma pomalowaną dłoń na czarno i trzyma jedną część kubka, aby zostawić tam swój odcisk. Po wyczyszczeniu swojej lewej ręki, robi to samo z prawą ręką po prawej stronie.

- Kiedy to wyschnie, chcę abyś pomalował swoje na biało, aby zetknęły się z moimi w taki sposób - wyjaśnia Harry, biorąc dłoń Louisa i trzymając ją w swojej, wysokości wewnętrznej strony ich dłoni są wyrównane, więc możesz zobaczyć różnicę.

- Dobrze, mogę to zrobić.

- Twoja praca jest bardzo ładna. Musimy kupić trochę miłych świeczek, by je tutaj dodać.

~*~

Asystentka przychodzi i odstawia ich prace na bok oraz zaprasza ich do stworzenia swojej własnej rzeźby. Louis siada na stołku, Harry podchodzi i staje za nim, kiedy zaczyna kręcić, ręce ma schowane pomiędzy rękami i torsem Louisa. Louis śmieje się i przewraca oczami, ale wciąż się uśmiecha, kiedy Harry całuje jego szyje i przykrywa jego dłonie swoimi własnymi, więc mogą to robić razem.

Jest bałagan i pełno śmiechu oraz oryginalnie miała być to waza, ale odrażająco zniekształcona gdzieś w połowie, kiedy Harry ściska dłonie Louisa, a to odbija się na wazie.

Kończą z miską na owoce, którą planują razem udekorować. Więc kontynuują swój własne dekoracyjne projekty, podczas gdy asystentka szykuje do dekorowania miskę.

Louis odciska swoje dłonie na kubku Harry'ego, a potem dodaje kilka czarnych zakrętasów do swojego świecznika.

Harry daje je asystentce, więc może je przygotować do zabrania do domu, a ona im daje do udekorowania miskę na owoce.

- Myślałem, że użyjemy różowego, zielonego, niebieskiego, żółtego i pomarańczowego i pomoczymy ją trochę od spodu. Następnie zrobimy kółka na misce, nasuniemy kilka ich i to będzie wyglądało jak barwiona szklanka albo jak mozaika. Masz jakieś pomysły? - Wyjaśnia Harry.

- Nie, ale zdecydowanie zgadzam się z twoim. Idź po farby, a ja wezmę wodę? - Zakłada Louis.

- Stoi. - Harry uśmiecha się.

~*~

Miska robi się lepsza, niż ich dwójka mogła to przewidzieć. Louis całuje Harry'ego, kiedy dziękuje ma za cholernie wspaniały dzień.

Myją się trochę i płacą za swoje rzeźby, nim Harry zawozi ich do włoskiej knajpki blisko domu Louisa.

Kiedy usiedli i złożyli zamówienie, Harry uśmiecha się głupkowato ponad stołem do Louisa, który oddaje uśmiech.

- W porządku?

- Tak. Jest świetnie. - Harry rozpromienia się. - Chociaż nie podoba mi się to krążenie pomiędzy domami. To byłoby wystarczająco sprawiedliwe skoro duża ilość ludzie mieszka we dwoje w swoich własnych domach, więc wciąż są w użytku, podczas gdy my jesteśmy daleko, a oni nie.

- Co próbujesz powiedzieć?

- Przeprowadzisz się ze mną? - Mamrocze Harry, nerwowo zerkając zza obrusa.

- Louis?! - Słyszy czyjeś sapnięcie odwraca się szybko, aby zobaczyć kto to jest. Młoda dziewczyna, która wydaje się być nastolatką. Ma długie blond włosy i wygląda na bardzo zszokowaną.

- Lottie. Co, co ty tutaj robisz? - Louis zacina się, próbując zrozumieć pytanie, które właśnie zadał Harry i pojawienie się swojej siostry.

- Zatrzymałam się w domu kolegów. O mój Boże, nie widziałam cię od tak dawna.

Louis kiwa głową oraz wstaje, aby ją przytulić, Harry wstaje, by być za nim z ręką na jego biodrze. Wtedy Lottie zerka na Harry'ego, wyciągając do niego rękę.

- Jestem Lottie, siostra Louis. A ty?

- Jestem Harry - odpowiada prosto, potrząsając uprzejmie jej dłonią. - Chłopak Louisa.

- Oh, myślałam, że to był Zayn?

Harry odwraca się do Louisa, ściskając delikatnie jego biodro w ramach komfortu.

- Nie. On już od dawna nie jest moim chłopakiem - mamrocze Louis, kładąc swoją dłoń na tej Harry'ego.

- Oh. Cóż, miło mi cię poznać Harry. Jak długo wasza dwójka jest razem?

- Prawie pięć miesięcy - odpowiada Louis, pochylając się do boku Harry'ego. - Kiedy jedziesz do domu?

- Za kilka dni, minęła dopiero połowa. - Lottie uśmiecha się. Następnie wydaje się być smutna. - Chciałabym, żebyś przyjeżdżał do domu i zobaczył nas czasem.

- Obydwoje wiemy, że to się nie stanie, Lot - mówi smutno Louis.

- Muszę iść, ale możemy wymienić numerami, więc pozostaniemy w kontakcie?

Więc wymieniają się numerami i Lottie wychodzi. Louis całuje podbródek Harry'ego i wraca na swoje siedzenie. Harry pociera swoje oczy i przebiega ręką przez swoje włosy, nim siada na przeciwko Louisa.

- Więc... - wzdycha Louis, trzymając swoją głowę w swoich rękach. - Przepraszam za to. To nie jest najbardziej idealny sposób na poznanie rodziny.

- Bardziej się martwię tym co chciałeś powiedzieć, nim nam przerwano - mamrocze nerwowo Harry. Pstryk swoimi palcami przygryza swoją wargę.

- Chciałbym. I Niall z Liamem szukają dla siebie nowego domu. To po prostu duży krok.

- Wiem, że tak, ale jeśli przeniesiesz się ze mną, Liam i Niall będą mogli się wprowadzić do twojego domu i zawsze będziesz mógł tam wrócić gdybyś chciał.

- W porządku - mówi nerwowo Louis. - Tak, wprowadzę się z tobą - powtarza bardziej pewnie.

Harry uśmiecha się tak szeroko, że jego twarzy grozi załamanie i pochyla się nad stołem, by wygłodniale pocałować Louisa. Ściska jego rękę i nie ściera uśmiechu ze swojej twarzy.

- Kocham cię. - Louis uśmiecha się, całkowicie nucąc.

- Ja ciebie też kocham, słoneczko.

~*~

Następnego dnia Louis powiadamia o tym Liama, leżąc na swojej stronie łóżka, kiedy pozwala powietrzu wysuszyć go po prysznicu. Harry wchodzi, siada obok niego i całuje mały fragment skóry na jego plecach, po tym robi mu kubek herbaty.

Louis uśmiecha się ponad swoim ramieniem do Harry'ego i wzdycha cicho, kiedy Harry zaczyna masować jego plecy. Harry podziwia jego tyłek, pocierając go i chwytając go swoimi dłońmi oraz ogląda jak Louis boryka się z utrzymaniem spokojnego głosu przez wzgląd na Liama.

Louis skamle, kiedy czuje jak Harry rozdziela jego pośladki i wbija swój język powoli w jego dziurkę. Odwraca się, aby posłać Harry'emu ostrzegawcze spojrzenie, ale Harry tylko się szczerzy, ściskając mocniej tyłek Louisa, nim zakopuje swoją twarz pomiędzy jego pośladkami.

Louis kaszle, mówiąc Liamowi, że właśnie uderzył się w palec. Jego głos jest chwiejny i wyżej rozbity, niż był wcześniej.

Skręca się, ale Harry przytrzymuje go w miejscu, kontynuując ruchy swoim językiem. Zakłopotanie na twarzy Louisa sprawia go twardszym, razem z językiem w jego tyłku. Harry pociera swoimi kłykciami o jądra Louisa, naciskając na nie lekko, tylko po to, aby zobaczyć czy może wydobyć z niego jakąś reakcję. Jego nogi ściskają się, a tyłek wypina się, dysząc.

- Nie dochodź. Nie dojdziesz, póki nie skończysz połączenia telefonicznego. I nie zakończ go szybko.

Harry mógł to łatwo powiedzieć, jedząc teraz Louisa co jest jedną z jego ulubionych rzeczy do robienia w tym momencie, wkłada w to wszystko co ma. Przelotne dotyki sprawiają Louis fantastycznie potrzebującego, próbując wbić się w jego usta. Ale bezpośrednie, szybkie i szorstkie ruchy, sprawiają że skręca się, ponieważ łzy dochodzą mu do oczu.

- W porządku, Lou, ja i Ni przyjdziemy później i zobaczymy się z waszą dwójką.

- Pa, Li - skomle i czeka, aż Liam się rozłączy.

Kiedy połączenie się kończy, Louis szlocha w swoją poduszkę.

- Tatusiu? Mogę dojść? Proszę pozwól mi dojść! Proszę, tatusiu.

- Nie wiem, księżniczko, możesz? - Harry mruczy, sprawiając że Louis płacze nawet głośniej. - Jaki jest twój kolor?

- Zielony, tatusiu. Mogę dojść?

- Od jak dawna to robię? - Pyta Harry.

- Godzina i siedemnaście minut - skomle Louis.

- Za trzynaście minut będzie koniec.

Te trzynaście minut jest torturą dla Louisa i kiedy jego czas mija i ponownie pyta o zgodę, Harry łatwo się odsuwa i klapie go w tyłek.

- Nie dzisiaj, księżniczko.

Louis kuli się, utrzymując swoje ręce z dala od niedotkniętego kutasa. Jest wygięty przy jego brzuchu, prawie fioletowy i bolesny. Harry kładzie się przy jego plecach, całując jego ramię i szepcząc pochwały do jego ucha.

- Jestem z ciebie taki dumny, dziecinko, taki dobry dla swojego tatusia. Będziesz dobry i utrzymasz swoje ręce z daleka?

- Tal, tatusiu. - Louis pociąga nosem.

- Dobry chłopiec.

Louis leniwie kiwa głową i odwraca się, by leżeć na klatce piersiowej Harry'ego. Ale to przyciska jego kutasa do biodra Harry'ego, stwarzając tarcie, bez którego naprawdę mógłby żyć. Harry gładzie jego włosy i uspokaja go, całując go, nim jest wystarczająco zrelaksowany, aby przestać się wiercić.

- Teraz tatuś będzie się masturbował, kochanie. Dobrze?

- Mogę popatrzeć? - Pyta Louis.

- Tak. Idź i usiądź na krześle, nogi rozchylone, a ręce za oparciem.

Louisa siada tak jak mu poinstruowano i ogląda desperacko jak Harry pociera swojego kutasa, jak jego tatuś dochodzi, kiedy mu nikt na to nie pozwolił.

Harry gasi światło i otwiera okno, nim zgarnia Louisa w swoje ramiona.

- Wiem, że to bolało, ale byłeś taki dobry! Absolutnie wspaniały, kochanie. Tatuś jest z ciebie dumny. Tatuś bardzo cię kocha.

- Kocham cię tatusiu - mamrocze Louis, po pocałowaniu lekko Harry'ego.

Liam znajduje ich tak, kiedy się pokazuje, nagich i splątanych razem ze sobą w pościeli jak śpią i decyduje, że z całą pewnością coś musiało się dziać, kiedy był na telefonie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro