Lepiej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Satoru?

- Co znowu, kurwa?!

- Trener kazał ci przekazać, że pod koniec miesiąca zaczyna się liga. Masz spisać listę zawodników i ich dane, oraz przekazać wszystkim skierowania na badanie sportowe. - Nanami wcisnął do ręki Gojo teczkę z dokumentami i kontynuował, nie przejmując się obecnym stanem przyjaciela. - Wszyscy mają oddać podpisane zaświadczenia w dniu pierwszego meczu. Sędzia będzie dokładnie sprawdzał wszystkich.

- Co jeszcze?!

- Tak. Każdy zawodnik ma mieć podstęplowaną legitymację. Na meczu będziemy gospodarzami. Gramy z przeciętną drużyną, więc powinniśmy wygrać bez problemu, ale że to pierwszy mecz najlepiej, jak każdy popisze się swoimi umiejętnościami. Mamy grać prosto i nie używać żadnych zagrywek. Na trybunach będą inni zawodnicy i będą obserwować każdy nasz ruch. Najlepiej jeżeli wyjdziemy w nie standardowym składzie. Jeżeli nas przejrzą nasze szanse na wygraną z nimi będą marne.

- Nanami... - Satoru jęknął przeciągle i zdjął okulary przeciwsłoneczne z nosa. - Możesz powiedzieć mi o tym za godzinę? Właśnie mam poważną rozmowę z Suguru.

- Jak bardzo poważną?

- Bardzo. - dodał Geto. - Ale nie martw się. Wszystko zapamiętałem. Przekażę mu później. - zaśmiał się z lekkim uśmiechem.

- Dzięki.

- Kocham cię, Suguru.

- Wiem.

Nanami przeszedł przez przeszklone drzwi, wychodząc z terenu hali. Ominął grupkę dziewczyn, która w miarę możliwości od jakiegoś czasu podsłuchiwała rozmowę Satoru i Suguru.
Oboje stali na przeciwko siebie w sportowych strojach i nieprzerwanie patrzyli sobie w oczy. Tuż obok znajdowały się trybuny, na których usiadł Suguru. Satoru stał między jego nogami i trzymał go mocno za biodra, jakby bal się, że jego chłopak zaraz mu ucieknie.

- Suguru, jebać ten akademik. - Satoru kontynuował ich rozmowe, znów przyjmując waleczną postawę. - Zamieszkasz u mnie. - twardo stawiał na swoim. Jego spojrzenie byle wypełnione determinacją. Czuł, że to idealna okazja, aby jego małe pragnienie właśnie się spełniło i miał zamiar zrobić wszystko, aby do tego doprowadzić.

- Mówiłem Ci już, że właścicielka akademika dzwoniła do domu dziecka. Muszę nocować u siebie. Chociaż przez jakiś czas. - złapał go za policzek i pogłaskał go, delikatnie się uśmiechając. Był rozbawiony, bo Satoru wyglądał zupełnie jak duże dziecko.

- Chuj im na łeb. To ja będę nocować u ciebie.

- Uprawialiśmy seks cały weekend. Ledwo się dzisiaj ruszam. Ciągle ci mało?

- Nie chodzi o seks, Suguru... Znaczy o seks też. Nie lubię spać bez ciebie.

- Musisz zacząć się przyzwyczajać.

- Nic nie muszę. - burknął i na chwilę odwrócił spojrzenie. - Nie mam zamiaru.

- Wiesz, że obcy nie mogą nocować w akademiku.

- Nie jestem obcy. Jestem twoim chłopakiem. Prawie narzeczonym.

- Satoru... Proszę cię. Odpuść.

- Zadzwoń do domu dziecka i powiedz, że mieszkasz ze swoją drugą połówką. Może inny dzieciak skorzysta z hajsu, który płacą za wynajem. To lepsza opcja. Wszyscy będą szczęśliwi.

- Kotku...

- Proszę. Chociaż spróbuj.

Suguru westchnął ciężko. Argument ze środkami, które mogłyby zostać przeznaczone na inne dziecko zaczął go przekonywać. Dzięki Satoru nie potrzebował pokoju w akademiku. Prawie w ogóle tam nie przebywał, nawet większość rzeczy miał u Gojo w mieszkaniu. Sam też bardzo chciał uszczęśliwiać Satoru. To było urocze, że zależało mu na ich bliskości każdego dnia tak bardzo, że szukał nawet irracjonalnych i zwyczajne głupich rozwiązań.

Ale to miało sens i coraz bardziej był gotowy zrobić to co powiedział jego słodki mężczyzna.

- Dobrze, skarbie... - uległ i głęboko westchnął. - Spróbuję ich przekonać. Ale na nic się nie nastawiaj. Wątpię, że się zgodzą.

- Kocham cię! - krzyknął i wpadł w jego ramiona, jak mały szczeniak. Wtulił głowę w jego ramię, a Geto zaśmiał się i zaczął gładzić jego włosy.

- Satoru... - mruknął cicho i pocałował go w skroń. - Chyba musimy już iść na lekcje, wiesz?

- A może.... Zerwiemy się?

- Z chemii?

- Tak. Zerwijmy się. Ukradnę klucz od woźnej na dach i zjemy drugie śniadanie z ładnym widokiem.

- Zachowujesz się jakbyś miał dwanaście lat.

- To cię pociąga.

- Może.... - przygryzł dolną wargę. - Czyli za dwadzieścia minut na dachu, tak?

- Tak. Weźmiesz z mojego auta torbę ze śniadaniem i gumki ze schowka?

- Satoru, jestem wyczerpany po weekendzie. Nie dam rady uprawiać seksu. Na pewno nie w szkole.

- Tylko się droczę. - zaśmiał się i pocałował go w czoło. - Kocham cię.

Suguru wywrócił oczami i uderzył go lekko w ramię. Odgarnął włosy do tyłu i lekko się uśmiechnął. Jego chłopak naprawdę był dużym dzieckiem.

*

Satoru chciał już spędzać tak każdy poranek. Wspólne śniadanie ze swoją miłością życia, a potem wzajemne czułości. To Suguru tym razem zainicjował ich pocałunek. Serię, namiętnych i francuskich pocałunków. Po prostu usiadł na nim okrakiem i nie miał zamiaru zejść dopóki nie poczuł się mocno kochanym. Po ostatnich wydarzeniach bardziej cenił sobie czułości i pozwalał Satoru na znacznie więcej, jeżeli chodziło o dominację i jego ciało. Potrzebował jego bliskości, jak nigdy dotąd i sam przyłapał się na nadmiernym przytulaniu do swojego mężczyzny. Chciał być dla niego seksowny, starał się aby tak było. Ubierał bieliznę jaką tylko Gojo sobie zażyczył. Włosy wiązał tylko na treningach, w końcu Satoru uwielbiał kiedy je rozpuszczał. Wysyłał mu masę kuszących zdjęć, kiedy musiał wrócić do siebie na noc, a czasem bardzo erotyczne kiedy mieli kilkudniową przerwę od pieszczot. Satoru miał coraz więcej obowiązków przez zbliżające się rozgrywki ligowe, bo Yaga zepchnął na niego wszystkie formalności i prowadzenie dodatkowych treningów. Mimo to układało się między nimi dobrze. Świetnie. Geto był bardzo zadowolony, bo Satoru bez ustanku o niego zabiegał. Masa prezentów bez okazji, komplementy, chwile namiętności, drobna zazdrość i codzienne kłótnie zakończone gorącym seksem na zgodę... Dzięki temu był naprawdę usatysfakcjonowany.

Ciągle myślał o swoim wyjeździe. Z Satoru miał życie, jak z bajki i miał je zostawić. Nie na długo, ale perspektywa rozłąki i samotności go przerażała. Gdyby tylko miał pewność, że do końca życia będzie z Satoru i na pewno nigdy nie skrzywdzi ukochanego, nie musiałby nawet pracować. Porzuciłby ambicje o pracy gdyby Gojo tego chciał, jednak nie znał przyszłości, a samo zaufanie nie wystarczało. Los był przekorny, a on wiedział to aż za dobrze.

Suguru dalej namiętnie całował Satoru. Jego usta były już spuchnięte od namiętnej pieszczoty, jednak nawet na chwilę nie przestawał. Oboje czuli się podnieceni i mieli ochotę wyjść z lekcji do domu, aby spędzić więcej namiętnych chwil tylko we dwoje. Nie mogli jednak opuszczać zajęć, mieli zbyt dużo nieobecności aby pozwolić sobie na jeszcze więcej. Wystarczyło, że urwali się z chemii, a nauczycielka już wystarczająco ich nie lubiła.

- Jesteś dzisiaj zachłanny... - zamruczał Gojo, przeczesując długie włosy ukochanego. - W domu chyba mnie zjesz...

- Albo ty mnie. - zaśmiał się cicho. - Chociaż dalej boli mnie tyłek. Może być ciężko.

- Seks to nie jedyna forma przyjemności.

- Ah, tak?

- Wystarczy spędzanie czasu z tobą. To dla mnie czysta rozkosz.

- Nie podlizuj się. Nie zamoczysz dopóki mój tyłek nie wydobrzeje.

- Nie śmiałbym, kochanie.

Suguru parsknął śmiechem i położył głowę na jego ramieniu. Wtulił się w niego i westchnął. Czuł się spokojnie, jakby żadne problemy nie istniały, choć ich sama obecność na dachu szkoły to już był problem. Nie mogli opuszczać zajęć, a mimo to nie mogli się powstrzymać przed ucieczką, aby pobyć tylko we dwoje.

- Chcę żebyś już się do mnie wprowadził. Oby nasz plan wypalił. - Satoru pocałował Geto w policzek i zaczął gładzić jego włosy.

- Nie nastawiaj się. Raczej nic z tego nie będzie. A jeżeli wypali będzie się to wiązać z nowymi problemami.

- Na przykład?

- Denerwuje mnie, że zostawiasz brudne ubrania na podłodze. Będziemy się kłócić o pierdoły.

- Twoje krzyki mnie podniecają, Suguru.

- Idiota. - znów się zaśmiał i pogłaskał wygoloną cześć jego włosów.

- Megumi i Yuuji ze sobą mieszkają i w ogóle się nie kłócą .

- Bo Megumi uwielbia każdą głupotę Yuujiego, a Yuuji jest głupkiem.

- Coś w tym jest.

- A ty jesteś obrażalską dziecinką.

- Nieprawda!

- Owszem. Będziemy się kłócić co najmniej kilka razy dziennie.

- Cóż... Przeżyje jeżeli to oznacza więcej seksu na zgodę. - zamruczał seksownie.

- Wiedziałem, że to wasza sprawka.

Usłyszeli nieznajomy głos. W zasadzie znajomy. Spojrzeli w bok. Z założonymi rękami trener Yaga mierzył ich srogim spojrzeniem. Suguru zszedł szybko z kolan Satoru, a Gojo uśmiechnął się nerwowo.

- Trenerze...

- Cóż za zbieg okoliczności. Znikacie w środku lekcji i nagle znika klucz na stary taras szkoły.

- To nie dach?

- Nie, Satoru.

Wiedzieli, że nie powinni wagarować, a już szczególnie na chemii. Srogi wzrok dyrektora wcale ich nie pocieszał - wiedzieli, że ich sytuacja nie jest za ciekawa. Geto nerwowo poprawił bluzkę, którą nieco zsunął z niego Gojo i spojrzał w dół, układając włosy na jeden bok.

- Tak wiemy, trenerze. Może nam trener oszczędzić kazań. - burknął Satoru i spojrzał przed siebie.

- Satoru... Nie chodzi o klucz i wagary. W zasadzie o to też. - potarł swoje skronie i wziął głęboki oddech. - Mieliście nie odnosić się ze swoim związkiem.

- Przecież nikogo tu nie ma oprócz nas.

- Tak się składa, że wasza nauczycielka od chemii wykrzyczała na korytarzu przy dwóch klasach, że znowu uciekliście z lekcji, żeby świntuszyć w biały dzień. - westchnął. - Nie wiem co mam z wami zrobić. Jak z wami rozmawiać... Wiem, że w waszym wieku hormony nieznośnie buzują i macie ochotę tylko na jedno, ale musicie to kontrolować. Zaraz będziecie dorosłymi ludźmi. Z pracy też będziecie uciekać, żeby spędzać ze sobą czas?

- To nie tak... - mruknął Geto i podniósł się z ziemii, zarzucając torbę na ramię. - Po prostu... Mój wyjazd jest coraz bliżej. Chcemy się sobą nacieszyć.

- No właśnie. A nauczycielka od chemii to stara rura.

- Satoru, wyrażaj się. - spojrzał na niego ostrzegawczo.

- To prawda!

- Zachowaj to dla siebie.

- Nawet trener nie zaprzeczył!

- Chłopcy... Posłuchajcie. To ostatni rok. Musicie wziąć się w garść i wziąć na klatę to czego wymaga wasza przyszłość.

- Inni mogą się lizać na korytarzach.

- Inni nie mają przed sobą takiej kariery, jak wy, Satoru. No i inni nie wrzucili filmu do internetu, który stał się popularny nie tylko w Ameryce, ale też w Europie.

- I co z tego?!

- Satoru... Mówiłem to już. Internauci dobrze odebrali ten film, ale dla instytucji takich, jak szkoła, czy dla uczelni to wulgarny wybryk i brak szacunku do innych. Masz się ogarnąć, a ty Suguru masz mu w tym pomóc. Za bardzo buzują w nim hormony.

- Dobrze, trenerze. - westchnął. - Ale nie zrobiliśmy nic złego.

- Wytłumaczę was przed nauczycielką od chemii, abyście nie ponieśli konsekwencji. Szanuję was i wasz związek, ale wiem też jaką macie sytuację rodzinną. Dorosły musi wprowadzić nastolatka w dorosłe życie i tylko ja mogę się tym zająć. Obiecajcie, że się poprawicie.

- Obiecujemy... i przepraszamy. - mruknął Geto i kiwnął głową, łapiąc się za ramię. - Ale proszę powiedzieć tej starej rurze od chemii, że ma zacząć szanować uczniów i odpuścić Satoru.

- Suguru! Wyrażaj się! - Yaga upomniał go o słownictwo, widocznie zaskoczony słowami Geto. - Ale w porządku. Porozmawiam z panią od chemii.

- Dziękujemy. - Satoru wstał z ziemii i objął Geto w pasie. - To był mój pomysł. Nie chce, aby Suguru miał przeze mnie problemy. - uśmiechnął się lekko, patrząc na ukochanego. - Ale ta zołza tylko czeka, żeby wstawić mi lachę. Wszystkich upokarza.

- Upokarza?

- Nie bez powodu jej nie lubimy. Niech trener porozmawia z naszą klasą. Dziewczyny potrafią płakać na jej lekcjach, bo się jej boją.

- Nikt mi tego nie zgłaszał...

- Każdy się boi, że będzie tylko gorzej. Potrafi się mścić. Satoru powinien dostać najwyższą ocenę z poprzedniego sprawdzianu. Stwierdziła, że nie może rozczytać jego pisma i ledwo zaliczył.

- Pisałem praktycznie drukowanymi literami.

- Niepokojące. - stwierdził Yaga. Był widocznie zmartwiony słowami pary. - Zorganizuję spotkanie z waszą klasą. Potrzebuję dowodów.

- Nagram sukę.

- Satoru... - znów upomniał go o słownictwo. - Czy wobec innych klas zachowuje się podobnie?

- Czasem nawet gorzej. - westchnął Suguru. - Raz pocieszałem jedną dziewczynę, która wyszła z jej lekcji i schowała się w szatni na hali. Wjechała jej na ambicje i to w podły sposób.

- Zawsze ośmiesza osoby, które nie zaliczyły sprawdzianów... Żaden normalny człowiek nie poniża drugiego człowieka. Może o niej też powinienem nagrać film i wrzucić na Instagram.

- Jestem za. - poparł go Geto.

- Nawet nie próbuj. Musimy dbać o reputację naszej szkoły. - powiedział surowo Yaga i spojrzał na niego ostrzegawczo. - Załatwię tę sprawę, a wy weźcie się w garść. I pamiętajcie o dodatkowym treningu. Liczę na ciebie, Satoru.

- Jasne, trenerze...

*

Suguru nawet nie miał siły się umyć, ale ostatkiem sił wszedł pod prysznic na parę minut. Zajęcia w szkole i trening dały mu w kość. Położył się w łóżku i westchnął ciężko, ustawiając budzik na rano. Był tak zmęczony, że ekran w telefonie wydawał mu się rozmazany.
Satoru z kolei wręcz lśnił i w międzyczasie zrobił kolację. Wszedł do sypialni z dwoma talerzami z sałatką i z czułym uśmiechem podał jeden z nich Geto. Gojo odnajdywał się w swoich obowiązkach. Był dobry we wszystkim, a szczególnie w roli trenera i w nauce. Potrafił rozłożyć siłę na cały dzień, a może po prostu miał jej nieskończony zapas... W zasadzie to było możliwe skoro nawet w łóżku potrafił pokazać Suguru swoją wspaniałą kondycję. Geto nie potrafił ukryć przed sobą, jak bardzo pociągała go odpowiedzialna postawa Satoru. Wyglądał cholernie seksownie, kiedy był taki poważny i angażował się we wszystko co robił. Szczerze uwielbiał tę część Gojo.

- Zmęczony? - zapytał Satoru z uśmiechem i pogłaskał Suguru po włosach, po czym wziął się za jedzenie.

- Padnięty. - uśmiechnął się lekko. - Zazdroszczę Ci, że masz tyle siły.

- Nie mam... Po prostu dałem Ci popalić w weekend.

- Przecież razem uprawialiśmy seks.

- Tak, ale... Wiem, że mój rozmiar jest kłopotliwy. - parsknął śmiechem. - No i ty... To musi być ciężkie być na dole. Boli cię i w ogóle...

- Trochę. Co nie zmienia faktu, że było warto. Nawet gdyby miało boleć tysiąc razy mocniej nie zrezygnowałbym z bliskości z tobą.

- Ah, tak? - przygryzł dolną wargę.

- Tak. - posłał mu figlarny uśmiech. - To dla mnie bardzo ważne i nie chodzi tylko o przyjemność.

- Cóż... Chyba czujemy się tak samo.

Oboje zaśmiali się i leniwie się pocałowali.

- Poza tym... Byłeś dzisiaj taki seksowny w roli trenera, że miałem ochotę się na ciebie rzucić i puścić się z tobą na środku boiska.

- Oh, przy wszystkich?

- Mhm... Niech mi zazdroszczą. Co mi tam.

- Słodki jesteś. Teraz mam ochotę cię zrobić.

- Mimo że seks z tobą jest świetny, obawiam się że usnął bym w trakcie.

- Wiem, skarbie. - uśmiechnął się seksownie. - Zjedz i śpij. - pocałował go w czoło. - Jutro mamy kolejny ciężki dzień i nie możemy jechać na cheat'ach.

- No tak... Yaga chyba by nas zabił.

- Ciebie może nie... Jesteś zbyt piękny, aby skończyć z rąk Yagi.

- Romantyk. - wywrócił oczami.

Satoru uśmiechnął się i zjadł kolejny widelec sałatki. - Schudłeś. - stwierdził i pogładził jego udo.

- Zmęczenie. - wzruszył ramionami. - Wiesz jak jest...

- I stres. Powinienem zorganizować ci dzień lenistwa i relaksu.

- Nie ma na to czasu.

- Załatwię Ci zwolnienie ze szkoły. Co powiesz na dzień w spa?

- Satoru, nic mi nie jest. - zaśmiał się. - Teraz musisz myśleć o drużynie. Liga już niedługo. Zebrałeś już od drużyny numery koszulek i badania sportowe?

- Nie...

- No właśnie! Zajmij się tym!

- Ty jesteś dla mnie priorytetem!

- Satoru!

Suguru westchnął ciężko. Satoru był naprawdę uparty i ciężko było go przekonać do czegokolwiek, ale... Był też bardzo kochany. Serce Geto biło szybciej za każdym razem, kiedy Gojo pokazywał mu jak bardzo jest dla niego ważny. Każdego dnia zakochiwał się w nim coraz bardziej, ale za tym szedł strach przed wyjazdem na staż. Nie wyobrażał sobie ich rozłąki. Coraz bardziej nie chciał wyjeżdżać. Liczył na cud - może dostałby inną ofertę stażu gdzieś w ich mieście, chociażby w tym samym państwie. Może powinien poszukać na własną rękę... Nie wiedział co robić. Podjął decyzję i wiedział, że ich rozłąka jest nieunikniona, ale dalej łudził się, że nie będzie musiał tego robić.
Oboje dokończyli jedzenie i w końcu położyli się do łóżka. Geto od razu wtulił się w swojego mężczyznę, robiąc sobie poduszkę z jego ramienia. Założył na niego nogę, przysuwając się bliżej. Zamknął oczy i westchnął, czując jak ukochany gładzi jego udo pod kołdrą. Jego bliskość była taka przyjemna. Poczuł jak całe jego ciało się rozluźnia. Właśnie tego potrzebował, nie spa.

Satoru miał już wyłączać lampkę, kiedy nagle zedzwonil jego telefon. Uniósł brew i sięgnął po niego, a widząc imię przyjaciółki na ekranie od razu odebrał połączenie.

- Shoko? Co tam, kochanie?

- Satoru, proszę przyjedź po mnie. - płakała. Jej głos drżał, była zrozpaczona.

- Co się stało?

- Pokłóciłam się z Haibarą. Coś sobie przypomniał... Nie wiem. Wspomnienia mu się pomieszały. Wpadł w furię. Nie wiem o co chodzi. - mówiła przez łzy. - Nie mogę wrócić do domu. Tata dzisiaj jest na noc. Nie wiem co robić.

- Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.

- Jestem na skraju miasta w kawiarni 'Mufasa' . Byliśmy z Haibarą na randce nad jeziorem. Uciekłam.

- Będę za trzydzieści minut. Zamów sobie gorącą czekoladę. Dzwoń jeżeli by się coś działo.

- Dobrze. Dziękuję, Satoru.

- Już jadę. Kocham cię, skarbie.

- Ja ciebie też.

Odłożył telefon i spojrzał na Suguru, który był na tyle blisko, że słyszał całą rozmowę. Zaczął się ubierać. Założył pierwsze lepsze ubrania i związał włosy. - Jadę z tobą.

- Dobrze. Shoko nas potrzebuje. - kiwnął głową.

- W drodze zadzwonię do niej. Będę z nią na telefonie przez cały ten czas. Jest wystraszona.

- Nie sądziłem, że Haibara może odpierdolić coś takiego. - mruknął i też zaczął szybko się ubierać. - Nawet po wypadku... Coś mu odjebało.

- Może to związane z nerwami... Nie wiem. To nie podobne do niego.

- Zajmijmy się teraz Shoko. Jutro opierdolimy Haibarę.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro