Radość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Suguru podciągnął spodnie, w biegając po schodach na klatce w szkole. Jego włosy zafalowały na zakręcie, co przyciągnęło uwagę innych uczniów. On nie zamierzał zwracać uwagi na nikogo dopóki nie znajdzie się przy swojej klasie. I przy Satoru.
Znów ubrał się seksownie. Odsłonił część brzucha krótką koszulką, a szare spodnie zdobione złotymi łańcuszkami podkreślały jego pośladki i szczupłą talię. Biegł z uśmiechem na ustach i z każdym krokiem uśmiechał się tylko bardziej. Widząc wysokiego mężczyznę w czarnym dresie i okularach, przygryzł mocno dolną wargę i przyspieszył. W przeciągu sekundy wpadł w ramiona Satoru i mocno wtulił się w niego.

- Hej... - szepnął i schował twarz w jego bluzie.

Czuł takie motylki w brzuchu, że jedna z jego nóg nieco się zgięła, kiedy ciepłe dłonie spoczęły na jego talii.

- Suguru, w końcu jesteś. Prawie wystygły nam bułeczki cynamonowe. - przywitał go radosny głos jego mężczyzny.

- Straciłem rachubę czasu, kiedy robiłem pielęgnację skóry po kąpieli.

- Cokolwiek to znaczy, wybaczam ci. - zaśmiał się i wplątał dłoń w jego włosy. - Gotowy na zajęcia?

- Jak nigdy wcześniej. Dzisiejszy dzień jest nasz. - uniósł głowę, aby spojrzeć na niego. Przesunął okulary na jego czoło i spojrzał mu w oczy. Przygryzł dolną wargę. Był naprawdę przystojny.

- Pięknie wyglądasz. Robię się zazdrosny, kiedy inni na ciebie patrzą.

- Zawsze się patrzą... Przez ciebie i kosza jesteśmy popularni.

- Nie. Po prostu jesteś przepiękny. - odgarnął kosmyk jego włosów za ucho i wlepił w niego swoje błękitne spojrzenie.

Satoru patrzył na niego, jak na ósmy cud świata. Kochał go. Kochał. Kochał. Czuł, jak serce wali mu jak oszalałe. Czy to było możliwe czuć do kogoś tak silne uczucia? Czuł, że dla niego mógłby nawet zabić, wystarczyło jego jedno słowo. Delikatnie pogładził jego policzek, a czas jakby zatrzymał się. Był przepiękny. Seksowne oczy i słodki uśmiech były w jego przypadku mieszanką wybuchową. Nie potrafił przestać na niego patrzeć, jakby wokół nie istniało nic innego. Nikt inny.
Do czasu...
Po chwili zorientowali się, że stał przy nich wysoki chłopak. Patrzył w dół, a zwrócony był ku Suguru. Geto uniósł brwi i zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy nieznajomy wcisnął mu do rąk pudełeczko czekoladek i odszedł bez słowa. Na środku była przyklejona karteczka z napisem 'przepraszam'. Gojo w pierwszej sekundzie był zaskoczony, a w drugiej chciał dorwać tego chłopaka i po męsku wytłumaczyć mu gdzie jego miejsce i do kogo należy Suguru. Dopiero po chwili zrozumiał, że ta cała sytuacja miała miejsce przez film, który wrzucił do sieci na Instagram.

- Miłe... - skomentował Suguru, parząc na opakowanie. - Lubisz belgijskie czekoladki.

- Są twoje.

- Nadal będą moje jeżeli cię nimi nakarmię? - zażartował i oparł się o ramię ukochanego.

- Cóż... Czy to podchwytliwe pytanie?

Suguru zaczął się śmiać. Po chwili przygryzł dolną wargę i spojrzał w jego oczy. - Myślisz, że to on rzucił w nas tą karteczką?

- Na to wygląda. Łatwiej by było gdyby dodał za co przeprasza. - parsknął.

- Wydarzyło się sporo rzeczy, za które mógłby mnie przeprosić...

- Od teraz ludzie nie będą mieli cię za co przepraszać... A jeżeli zdadzą się wyjątki bardzo tego pożałują.

- Chyba nie będziesz chciał ich pobić?

- Gorzej. Publicznie ich ośmieszę.

Suguru znów zaczął się śmiać i oparł czoło o klatkę Satoru. On uśmiechnął się i pogłaskał ukochanego po plecach. Pocałował go w czoło i westchnął, napawając się jego bliskością. Był szczęśliwy, że Suguru znów stał się spokojniejszy, a uśmiech nie opuszczał jego pięknej buzi.

Po chwili weszli do sali lekcyjnej i przywitali się z klasą. Nauczyciela nie było jeszcze w środku. Zajęli swoje miejsca, a na ławce położyli książki, przygotowując się do zajęć. Satoru z dumą obejmował Suguru, jakby chciał pokazać, jak idealnego ma chłopaka. Wszyscy ich zagadywali z wyjątkiem najbliższych przyjaciół. Nie wiedząc czemu Shoko i Nanami byli w dziwnych nastrojach. Zamyśleni nie zwrócili nawet na nich uwagi, ani na to co działo się wokół. Nie umknęło to ich uwadze i mimo że oboje byli zajęci rozmowa z pozostałymi znajomymi, przez ich myśli przebiegło zmartwienie. Coś musiało się wydarzyć.
Nie dane im było zacząć lekcji. Przez radiowęzeł dostali informację, że oboje są proszeni do gabinetu dyrektora. Ostatnio zachowywali się jak porządni uczniowie, nie licząc kilku opuszczonych zajęć i nie wiedzieli o co mogło chodzić. Trzymając się za dłonie powoli wyszli z sali i udali się na parter do gabinetu dyrektora, a zarazem ich trenera. Pukając weszli powoli do środka i stanęli przed biurkiem Yagi, dalej trzymając się za dłonie.

- Co tam, trenerze? - uśmiechnął się Satoru. - Dzisiaj trener prowadzi trening?

Yaga spojrzał na nich i westchnął, ignorując jego pytania. - Usiądźcie.

Suguru z niepokojem spojrzał w stronę Gojo. Ton dyrektora wskazywał na poważną rozmowę. Coś musiało się stać i bał się usłyszeć w jakim celu zostali do niego wezwani. Usiedli na krzesłach po drugiej stronie biurka i spojrzeli na niego. On ułożył dłonie na blacie i westchnął. Przez chwilę zastanawiał się, jak rozpocząć rozmowę. Było po nim widać, że jej temat nie był zbyt przyjemny.

- Satoru, Suguru... Mam do was dwie sprawy. - zaczął spokojnym tonem. - Chodzi o wasz związek i o waszą przyszłość. Zacznę może od filmiku, który nagrałeś i wrzuciłeś do internetu, Satoru. Nie wiem jakim cudem, ale w Europie zrobiło się o nim bardzo głośno. Media społecznościowe huczą, a ludzie są wściekli, że spotkało was coś takiego. Bardzo poruszyłeś wiele serc, ale... Nie możesz robić więcej takich rzeczy. Jeżeli chcesz dostać stypendium i iść na dobrą uczelnie, powinieneś zająć się koszykówką.

- Trenerze, nie pozwolę na to, aby Suguru przestał się uśmiechać przez zazdrosnych kretynów. - przerwał mu Gojo, ściskając mocniej dłoń Geto. - Nie muszę dostać stypendium. Stać mnie na opłacenie studiów.

- Satoru... - westchnął i potarł skronie. - Wiedziałem, że to nie będzie łatwa rozmowa. Powiem to, jako wasz przyszywany wujek, nie dyrektor. Chodzi o twoją przyszłość. Wiem, jaką masz rodzinę i jeżeli chcesz się od niej uniezależnić powinieneś skupić się na swojej karierze. Masz talent, więc go wykorzystaj i nie zaprzepaść swojej szansy. Nie rób więcej takich rzeczy. Film był wzruszający, jeżeli chodzi o wasz związek. Pokazujesz w nim swoją wrażliwość, ale też brak szacunku do innych osób. Uczelnie patrzą na całokształt ucznia, zanim zaproponują mu naukę na uczelni. Musisz się uspokoić. Nie mówię, że macie ze sobą zrywać, po prostu nie wywołuj więcej kontrowersji.

- Trenerze... Nie chcę przyszłości, w której Suguru będzie nieszczęśliwy.

- Szkoła zajmie się nękaniem. Zgłaszajcie mi takie sprawy. Nic nie wyjdzie poza mury tego budynku. Jesteś świetnym chłopakiem, masz ogromny potencjał i nie pozwolę ci go zmarnować. Proszę cię tylko, abyś się wyciszył. - powiedział stanowczo i spojrzał na Geto. - Suguru, jeżeli chodzi o ciebie... Dzięki olimpiadzie językowej, którą ostatnio wygrałeś firma w Japonii wyszła z propozycją dwuletniego stażu dla ciebie. Jeżeli się zgodzisz wszystkie uczelnie będą chciały, abyś został ich studentem. To dla ciebie idealna szansa zważywszy na twoją sytuację życiową. To byłby świetny start dorosłego życia.

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. Muszę to przemyśleć. To... Ciężka decyzja.

- Ciężka, ale prawdopodobnie jedyna słuszna. Zastanów się. W przeciągu miesiąca muszę odpowiedzieć na tę propozycję. - mówił spokojnie. - Ah i jeszcze jedno, Satoru. Poprowadź dzisiejszy trening. Niestety mam dużo papierkowej roboty i masę maili do przejrzenia.

- Jasne, trenerze... - mruknął automatycznie. W jego głowie jednak krążyły myśli o całkiem innej sprawie, niż wieczorny trening.

Wyjazd Suguru. Mieliby się rozstać na dwa lata? To była dla niego abstrakcyjna myśl. Nawet nie dopuszczał do siebie, że była to jedna z opcji Geto. Chciał, aby wyszli z gabinetu dyrektora i żeby już zawsze było między nimi tak, jak przed tą rozmową.
Oboje wyszli na korytarz i w milczeniu zaczęli kierować się do sali lekcyjnej.

- Bułeczki na pewno już nam wystygły. - rzucił luźno Satoru i mocniej ścisnął dłoń ukochanego. - Zjemy je na lekcji, co?

- Satoru... Nie udawaj, że przed chwilą nic się nie wydarzyło. - Suguru zatrzymał się nagle, tuż obok męskiej toalety. Gojo stanął na przeciwko niego i posłał mu niewinny uśmiech.

- O co ci chodzi? Nie jadłeś śniadania. Martwię się.

- Pieprzyć śniadanie. Właśnie dowiedzieliśmy się, że mamy się rozstać na dwa pieprzone lata, a ty mi mówisz o śniadaniu? - uniósł ton. Jego policzki zrobiły się czerwone ze zdenerwowania, a oczy zaszły mu łzami.

- Przecież i tak nie przyjmiesz tej propozycji... Przyjmiesz?

- Satoru... - westchnął i przetarł twarz dłońmi. - Jak mogę jej nie przyjąć? Mieszkam w domu dziecka. Gdyby nie ty  dalej musiałbym pracować po szkole, żeby móc pozwolić sobie na cokolwiek. Dzięki tej ofercie mógłbym w końcu się usamodzielnić.

- Ty naprawdę chcesz jechać... - mruknął cicho, nie dowierzając temu, co właśnie słyszy. Bez przerwy patrzył na Geto, jednak jego spojrzenie wyrażało coraz więcej żalu. - Zostawisz mnie?

- Nie chcę cię zostawiać. Jesteś moją jedyną rodziną i... Pierwszą osobą, która mnie pokochała.

- Pojadę z tobą.

- Twoja przyszłość to koszykówka. Nie możesz jechać.

- Jak mam wytrzymać bez ciebie dwa lata? Tęsknię, kiedy śpisz jedną noc w akademiku. To nie... Nie dam rady bez ciebie.

- Ja... Wróćmy na lekcję. - zmienił temat. - Musimy porozmawiać o tym w domu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro