4. Jesteś oznakowany jak bydło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


><><Harry><><


Minęło już kilka miesięcy odkąd Louis zamieszkał u nas na ranczu. Często rozmawiał z Niallem i blondyn nie poświęcał mi już tyle czasu ile kiedyś. Byłem zły na szatyna. Ukradł mojego przyjaciela. Dzisiaj na śniadanie wpadł Horan. Zajął miejsce obok mnie, lecz ciągle zagadywał Tomlinsona. Opowiadał mu różne ciekawe historie. Przez czas trwania posiłku milczałem, nie chciałem włączać się do rozmowy. Dorośli rozmawiali o swoich sprawach i nie zwracali na nas swojej uwagi. Przyjrzałem się szatynowi. Ciągle się uśmiechał i śmiał. To było strasznie denerwujące. Zjadłem szybko śniadanie i odszedłem od stołu.

Wyszedłem na zewnątrz. Śnieg już stopniał i z dnia na dzień zaczynało robić się cieplej. Poprawiłem swój kapelusz i skierowałem się do stajni. Osiodłałem konia i wyprowadziłem z budynku. Wierzchowiec nazywał się Black i był moim ulubionym koniem. Zajmowałem się nim od źrebaka. Wraz z wujem układaliśmy i trenowaliśmy  go. Okazał się bardzo pojęty. Zacząłem nawet zastanawiać się nad udziałem w zawodach Barrel racing. Kiedyś z Niallem ćwiczyliśmy to i byliśmy całkiem nieźli.

Zanim zdążyłem wsiąść na konia, zauważyłem blondyna. Wyszedł z domu i z uśmiechem na twarzy podszedł do mnie bliżej. Za nim szedł szatyn. Gdy mnie zobaczył, zawrócił w inną stronę. Udał się w kierunku dużej zagrody. Po chwili dołączył do niego Zayn i Jack.

- Gdzie się wybierasz? - zapytał Horan.

- Przejechać się. - odparłem. - Jedziesz ze mną?

- Nie chcesz popatrzeć jak będą znakować byki? - spytał. - To będzie śmieszne. Pamiętasz jak rok temu Thomas nadział się na rogi jednego z nich?

- Nie ma w tym nic ciekawego... - westchnąłem.

- Zayn będzie tego uczył  Louisa. Może być fajnie. Mam nadzieję, że nie zrobi sobie krzywdy.

- A później będziesz chciał ze mną pojechać?

- Jasne, Harry. - uśmiechnął się.

Podprowadziłem Blacka pod ogrodzenie i przywiązałem do słupka. Odpuściłem mu popręg i ruszyłem za blondynem, który wdrapał się na płot. Dwóch mężczyzn zarzuciło lasso i młody byczek runął na ziemię. Szybko go złapali i czekali aż szatyn przyłoży rozgrzane żelazo do skóry zwierzęcia. Po chwili było po wszystkim. Zapędzili oznakowanego byka do innej zagrody.

- Szybko się uczysz. - uśmiechnął się Zayn i go pochwalił.

Nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego. Każdy może znakować bydło, nie było to nic trudnego. Zostało jeszcze ponad dwanaście sztuk do oznakowania. Przy jednym z byków szatyn się rozproszył, potknął się  i przyłożył sobie rozgrzany pręt do ręki. Syknął głośno z bólu i upuścił żelazo na ziemię. Zaśmiałem się cicho, ale szatynowi nie było do śmiechu. Przecież powinien mieć rękawice. Zayn złapał jego rękę i powiedział, aby poszedł to schłodzić i opatrzeć. Bawiło mnie to, że będzie miał na ręku wypalony znaczek naszego rancza. Teraz nikt go nie ukradnie. - pomyślałem. Odprowadziłem chłopaka wzrokiem aż pod sam dom. Szedł powoli i trzymał się za rękę. Niall chciał pójść za nim, ale go zatrzymałem.

- Moja mama mu pomoże, po co masz tam iść? - zapytałem.

- W sumie racja. - przyznał. - Potrzebujecie pomocy? - zapytał teraz pracowników.

- W sumie czemu nie.   - powiedział Zayn. - Widziałeś już jak się to robi. Musisz tylko uważać, abyś nie zrobił sobie krzywdy.

- Jak tamta oferma. - powiedziałem cicho pod nosem, aby nikt nie słyszał.

Niall dość szybko załapał i z uśmiechem na twarzy wykonał pracę. Pracownicy podziękowali mu i sami poszli do innej roboty. Blondyn wdrapał się na ogrodzenie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Chyba polubię pracę na ranczu. - przyznał. - Idę sprawdzić co z Louisem, idziesz?

- Nie ma potrzeby, już właśnie idzie. - wskazałem podbródkiem na zbliżającą się postać.

- Jak ręka? - zawołał blondyn, przybiegając do szatyna.

- W porządku, już nie szczypie. - przyznał, lekko się krzywiąc, gdy blondyn oglądał opatrunek.

- Zostanie ci niezła pamiątka. - zaśmiałem się. - Jesteś oznakowany jak bydło.

- To tylko podłużna kreska. - wyjaśnił. - Dotknąłem jedynie brzegiem żelaza, nie całą powierzchnią. Podobno już zostanie blizna.

- Mówię ci, dziewczyny będą za tobą szaleć. - zaśmiał się blondyn. - Możesz wcisnąć im kit, że walczyłeś z pumą i to ślad po jej kłach.

- Ale ty masz wyobraźnie. - parsknął szatyn, kręcąc rozbawiony głową.

Louis spojrzał niepewnie na mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i po chwili uciekł wzrokiem. Wbił go w ziemię i zamilkł. Blondyn opowiadał jeszcze jakąś historię swojego wuja, który zabił pumę i teraz ma z niej dywanik przed kominkiem. Gdy skończył, szatyn pożegnał się z nami i odszedł w stronę innych pomocników.

- Czemu jesteś dla niego taki niemiły? - blondyn spoważniał i nie było śladu po jego dobrym humorze.

- Dlaczego tak uważasz? - udałem zdziwienie. - Nic do niego nie mam. - odparłem.

- Często mówisz mu przykre rzeczy. Słyszałem jak raz wyśmiewałeś się z osób startujących na rodeo, że to totalni idioci, chociaż dobrze wiedziałeś, że tak zginął jego brat.

- Rodeo to niebezpieczne zajęcie, wiedział na co się pisze.

- Gdyby nie potrzebowali pieniędzy, nigdy by tam nie poszedł. - dokończył Niall. - Gdybyś posłuchał do końca jego historię, to wiedziałbyś, że bank przejął wszystko co mieli. Przez większość czasu chodzili głodni. Lou nie mógł nawet swojemu bratu wyprawić godnego pochówku, ponieważ nie miał pieniędzy. On ma tyle lat co my, może rok, czy dwa mniej, to jeszcze dzieciak. Przeżył o wiele więcej niż niejeden dorosły.

- Czemu mi to wszystko mówisz? - zapytałem.

- Bo nie chcę, abyś go ranił jeszcze bardziej. - odparł. - Nie chcesz być jego przyjacielem? Nie musisz, ale nie traktuj go jak zwykłego parobka.

Po tych słowach odszedł w stronę domu. Zostałem sam i przyglądałem się, jak mój przyjaciel odchodzi. Westchnąłem ciężko i skierowałem się do Blacka. Skoro nie chciał ze mną jechać, to pojadę sam.

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje!

Porucznik ma okropny dzień, mam nadzieję, że chociaż wasz jest lepszy :)

Jeśli podoba wam się ten ff, to byłoby mi miło, gdyby ktoś polecił go innym osobom. Coraz mniej osób tutaj jest, więc byłabym ogromnie wdzięczna! Na pewno ktoś zna inne osoby, które lubią Larry'ego i chociaż by tu zajrzały...

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><><><

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro