56. Ufam ci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


><><Louis><><


- Pospieszcie się chłopaki! - krzyknął Niall, niecierpliwiąc się.

- Zaraz! - mruknął Harry.

Właśnie pakował nasze ręczniki do torby. Dziś planowaliśmy popływać. Pogoda była naprawdę ładna. Od rana prażyło słońce i szkoda było nie skorzystać z kąpieli w rzece. Rano wykonałem swoje obowiązki, abyśmy mogli szybciej pojechać. Nie musiałem pracować, jak to kiedyś powiedział zielonooki. Nie byłem zwykłym pracownikiem i nie musiałem się bać, że jeśli nie będę się przykładać, to mnie wyrzucą. Zostałem członkiem rodziny. Od miesiąca też oficjalnie chłopakiem Harry'ego. Bez względu na to nie porzuciłem pracy na ranczu.

- Niall zajmie się jedzeniem i możemy ruszać. - oznajmił loczek.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł powierzać mu to zadanie? Ostatnio w drodze nad rzekę zjadł wszystko sam.

- Dlatego później zamienimy się torbami. - puścił mi oczko i zasunął torbę.

Przewiesił ją sobie przez ramię i do mnie podszedł. Schylił się i pocałował. Naprawdę czasami denerwowało mnie to, że byłem niższy od Harry'ego. Czułem się przy nim jak dziecko. Zielonooki jednak uważał, że to urocze i przesadzam. Byłem niższy zaledwie o kilka centymetrów, a nie kilkadziesiąt jak czasami sądziłem.

- Chcesz jeszcze coś ze sobą zabrać? - zapytał. - Czy możemy ruszać?

- Mam ciebie, więc to mi wystarczy. - uśmiechnąłem się szeroko. - Ruszamy.

Skinął głową i poszedł pierwszy, otwierając drzwi. Wyszedłem przez nie, by mógł je potem zamknąć. Zeszliśmy po schodach na dół, kierując się do kuchni. Tam siedziała moja mama, która szykowała dla nas kanapki. Gdy nas zauważyła, uśmiechnęła się promiennie.

- Tylko bez szaleństw, chłopcy. - powiedziała. - Pilnujcie też Nialla, ponieważ opchał się babeczkami. Powinien przeczekać trochę zanim wejdzie do wody.

- Nie zjadłem wcale tak dużo. - nie zgodził się z nią blondyn. - Tylko pięć i to w dodatku małych.

- Gdy wrócicie, zrobię ich dla was więcej. - obiecała Anne. - Miłej zabawy!

- Dziękujemy. - uśmiechnąłem się, gdy zmierzwiła mi włosy.

- Mamo... - mruknął Harry zniecierpliwiony.

- Jesteś zazdrosny Hazz? - zaśmiała się jego rodzicielka i jemu również popsuła fryzurę.

Niall tylko się zaśmiał i gdy upewnił się, że nikt nie widzi, zabrał dwie babeczki do kieszeni. Wziął zapakowane kanapki i schował je do torby. Zeskoczył z krzesła i ruszył do wyjścia. Dołączyliśmy do niego po chwili. Wcześniej przyszykowaliśmy konie do jazdy. Stwierdziliśmy, że w taki upał wierzchem będzie szybciej i lepiej. Harry faktycznie zamienił się torbami z Horanem. Blondyn nie narzekał, ponieważ miał kieszenie wypchane słodyczami.

Nad rzekę dojechaliśmy po kilku minutach. Rozsiodłaliśmy konie i przywiązaliśmy je do drzewa. Sami udaliśmy się w stronę wody. Szybko pozbyłem się butów i jako pierwszy sprawdziłem jej temperaturę. Woda była idealna, przyjemnie chłodna. Chłopaki właśnie rozkładali koc, na którym położyli torby. Podszedłem do nich, by pozbyć się ubrań. Gdy zostałem w samych bokserkach, ruszyłem znów do wody.

Niall zrezygnował z pływania i chodził jedynie w wodzie, przy okazji nas chlapiąc. Ja wraz z Harrym wszedłem głębiej. Staliśmy już do pasa w niej i nie zamierzałem dalej się zanurzać. Nie potrafiłem pływać, bałem się głębokiej wody.

- W porządku? - zielonooki spojrzał na mnie uważnie, jakby wyczuwając moje obawy.

- Tak. - skłamałem.

Chłopak chwycił moją dłoń i pociągnął dalej. Po kilku krokach straciłem grunt pod nogami. Zacząłem panikować. Nie chciałem utonąć. Próbowałem utrzymać głowę nad poziomem wody, co było trudne. Przybliżyłem się do Stylesa i oplotłem go niczym ośmiornica. Poczułem jak złapał mnie za pośladki. Spojrzałem na jego rozbawioną twarz.

- Wiedziałem, że kłamiesz. - zaśmiał się. - Nie umiesz pływać, co?

Pokręciłem głową i pisnąłem, gdy chciał mnie od siebie odciągnąć. Zielonooki skierował się bliżej brzegu. Wciąż nie czułem gruntu pod nogami. Nie chciałem się go puszczać bo wiedziałem, że poszedłbym od razu na dno.

- Ośmiorniczka. - uśmiechnął się i pocałował delikatnie moje wargi.

Poczułem jego dłonie, gdy wkradł się nimi pod bokserki w których się kąpałem. Zsunął je nieco a ja zrobiłem się cały czerwony. Jak on może wykorzystywać tę sytuację?

- Niall patrzy. - upomniałem go.

Harry zerknął przez ramię na swojego przyjaciela. Blondyn nie znajdował się już w wodzie. Siedział na swoim ręczniku i dobierał się do kanapek, które przygotowała nam Anne. Był tym tak pochłonięty, że nie zwracał na nic więcej uwagi.

- Chyba ma randkę z kanapką z kurczaka. - zaśmiał się. - A my możemy zająć się sobą.

- Odstaw mnie na brzeg, proszę. - spojrzałem na niego błagalnie.

- Nie podoba ci się? - zerknął na mnie z przygryzioną dolną wargą.

Poczułem jego palce przy swoim wejściu. Po chwili znów powrócił do ugniatania moich pośladków. Jęknąłem trochę głośniej, gdy uszczypał mnie w jeden z nich. Szybko zatkał mi usta pocałunkiem.

- Po prostu nie chcę, aby jakaś pijawka przyssała mi się do tyłka. - powiedziałem spokojnie. - Nie ma tu pijawek, prawda?

- Oprócz mnie żadnej. - ponownie wpił się w moje usta, tym razem dołączając język.

Niespiesznie badał moje wnętrze, zahaczając nim o rząd zębów. Próbowałem się z nim podroczyć, ale szybko poniosłem klęskę. Nie narzekałem, było mi bardzo przyjemnie.

- Syrenki! - zawołał Horan. - Nie będziecie jedli tych kanapek, prawda?

- Są całe twoje! - odkrzyknął zielonooki, śmiejąc się głośno.

Jedną dłonią sięgnął do mojego policzka, by usunąć z niego spływające kropelki wody, które musiały się tam wcześniej znaleźć, gdy ,,walczyłem o przetrwanie''. Następnie wplótł dłoń w mokre kosmyki karmelowych włosów. Przymknąłem oczy, chłonąc jego dotyk. Czułem przechodzący prąd po kręgosłupie. Gdy delikatnie drapał skórę mojej głowy, chyba za głośno jęknąłem, ponieważ to go rozbawiło.

- To jeszcze nie czas na takie odgłosy, Loueh. - szepnął, trącając wargami płatek mojego ucha. - Jak wrócimy pokażę ci coś przyjemniejszego niż ostatnio.

Zacząłem myśleć o tym, co może mieć na myśli. W końcu się domyśliłem. Nie byłem dzieckiem i znałem się na tych sprawach. Dan mnie ich nauczył. Czy seks mógłby być przyjemny? Czy w ogóle tego chciałem? Czy to nie było dla mnie za szybko? A może nie spodobam się Harry'emu? Może nie będę wystarczająco dobry?

- Kocham cię. - te słowa wyrwały mnie z rozmyślań.

Uśmiechnął się delikatnie. Nie miałem już wątpliwości. Przecież to Harry, mój Harry. Nie było odpowiedniejszej osoby z którą bym chciał się kochać. Widząc jego zmartwioną minę, uśmiechnąłem się.

- Też cię kocham, Harry. - tym razem to ja zainicjowałem pocałunek. - Ufam ci.

- W takim razie nauczę cię pływać, syrenko. - powiedział, próbując ponownie mnie od siebie odczepić.

- Nie, nie, nie! - zawołałem gorączkowo. - Harry, nie!

- Tak, tak, tak, Loueh. Nie puszczę cię, tak? - spojrzałem w jego oczy i pozwoliłem mu się odsunąć.

Wciąż trzymał mnie w pasie. Sam trzymałem się jego ramion, ani na chwilę nie odwracając od niego wzroku. Najwyżej i jego pociągnę na dno.


><><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Jak mija wam dzień, robaczki?

Jakieś szalone plany na weekend?

Powoli publikuję rozdziały PUD ^.^

Dziękuję za gwiazdki i komentarze! ♥

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><><

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro