|| 7. | Operacja Kailor musi się udać ||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⭒ 5 maja, sobota⭒

Rudowłosa usłyszała kłótnie, a wśród niej znajomy głos należący do osoby, której poszukiwała. Otworzyła szeroko oczy i gwałtownie wstała, rozglądając się za źródłem kłótni.

Skylor zdziwiła się kiedy zauważyła Annabeth idącą obok ochroniarza centrum. Mężczyzna wyglądał na zmęczonego i zirytowanego. W ręce trzymał aparat fotograficzny, który należał do brunetki. Chen zmarszczyła brwi i podeszła do zadowolonej z siebie kobiety, która wykłócała się o aparat. Sky zaczęła się zastanawiać co właśnie zrobiła mama Eddiego skoro została zatrzymana przez ochroniarza.

Szybkim krokiem podeszła do zadowolonego mężczyzny. Wyglądał na czterdzieści parę lat i na głowie miał siwe włosy. Dziewczyna mogła przysiąść, że kogoś jej przypominał. Najbardziej znane były zielone oczy, jednak nie mogła sobie ich z niczym skojarzyć. Potrząsnęła głową na boki i przybrała złą minę, układając w głowie plan przemowy.

— Annabeth? Co się stało? — zapytała, gdy znalazła się obok kobiety. Skylor była zła i ciekawa jednocześnie. Wciąż nie rozgryzła, dlaczego Smith opuściła sklep w tak ekspresowym tempie.

— Uh... Skylor, moja kochana, wracajmy już do domu. Pewnie wszyscy się zamartwiają gdzie jesteśmy, a przecież... — brunetka zacięła się, nie wiedząc co powiedzieć. Prawda była taka, że sama dokładnie nie znała odpowiedzi na pytanie. Spojrzała na młodszą i podrapała się po głowie.

— Może pan mi coś powie? — Skylor z rezygnacją zwróciła się do ochroniarza. Mężczyzna stał i przypatrywał się całej sytuacji, myśląc. Nastolatka zaczęła tupać nogą, podirytowana całą sytuacją. Ochroniarz wciąż milczał i wyglądał na pogrążonego w swoim świecie. — Halooo? Dowiem się czegoś czy powinnam pójść do szefostwa i poinformować, że mają beznadziejnego podwładnego?

— Skylor! — krzyknęła, Anna, będąc zdziwiona postawą dziewczyny. Nigdy wcześniej nie słyszała, aby nastolatka tak się odzywała. Oczywiście była bardzo zadowolona z odwagi młodszej.

Skylor przewróciła oczyma i odwróciła się na pięcie. Stała przez chwilę plecami do starszych, uśmiechając się pod nosem. Mogła odejść i zapomnieć o całej sytuacji, jednak ciekawość była silniejsza i wygrała. Z powrotem stanęła przodem i zapytała ochroniarza o całą sytuację. Mężczyzna zagryzł wargę i kątem oka spojrzał na Smith, która nie bardzo wiedziała co zrobić. Powinna powiedzieć prawdę i nie mieszać Skylor w swoje sprawy, jednak była dla niej jak rodzina, a przed rodziną nie ma się sekretów.

— Skylor, otóż... Gdy byłyśmy w sklepie to zauważyłam Kaia, który szedł z jakąś obcą mi dziewczyną. Chciałam bardziej przyjrzeć się sprawie, bo ty i on to taka idealna pa... Para ludzi mieszkających ze sobą, że nie mogę pozwolić, aby jakaś jędza wszystko zepsuła. — wyjaśniła, energicznie machając rękoma we wszystkich kierunkach. Chen stała jak słup i próbowała zebrać wszystkie informacje do kupy.

Przenosiła wzrok na ochroniarza i zmierzyła go zabójczym wzrokiem, aby wyjawił swoją wersję. Siwowłosy stanął na baczność i ze strachem spoglądał na nastolatkę. Była przerażająca. Mężczyzna ścisnął w ręce aparat i podał go dziewczynie. Skylor zmarszczyła brwi, przyglądając się uważnie zdjęciom. Przeglądała każde zdjęcie po kolei i zastanawiała się co mają znaczyć. Na zdjęciach widoczne były tylko rozmazane plamy i nic więcej. Postanowiła nie komentować i przeglądać dalej. W pewnym momencie wstrzymała oddech i upuściła aparat. Dobrze znała twarz widoczną na zdjęciu. Aż za dobrze.

— Muszę już iść. Zobaczymy się na kolacji, Annabeth. — oznajmiła beznamiętnym tonem i skierowała się w stronę wyjścia ze spuszczoną głową. Zacisnęła zęby i wstrzymywała łzy napływające do oczu. Zawsze musiało coś być nie tak.

Annabeth odetchnęła z ulgą, kiedy nastolatka odeszła. Uśmiechnęła się szeroko i powoli skierowała wzrok na podłogę, gdzie leżał upuszczony aparat. Krzyknęła i przerażona, podbiegła do urządzenia, schylając się po niego. Dokładnie obejrzała aparat z każdej strony i wypuściła powietrze, wiedząc, że jedynie obiektyw był do wymiany. Wyprostowała się i wróciła na swoje miejsce obok ochroniarza, który śmiał się z całej sytuacji.

— I jak sobie poradziłem? — zapytał, przeczesując włosy palcami. Wyglądał naprawdę na zadowolonego z siebie. — Nie spodziewałem się jednak, że zareaguje aż tak. Bardzo emocjonalna z niej dziewczyna.

— Wiesz, mówiłam, że to cudowna osoba! Martwiła się o mnie. — Annabeth mruknęła, chowając uszkodzony aparat do torby. Będzie musiała się tłumaczyć mężowi, ponieważ urządzenie należało do niego. — Poza tym spisałeś się na medal. Nie wiedziałam, że taki dobry z ciebie aktor.

— Przyjemność po mojej stronie. — mężczyzna ukłonił się, szczerząc białe zęby. Przez chwilę złapał zawiechę i zastanawiał się po co w ogóle to robił. — Tak właściwie to po co była cała ta szopka? Do tego wciągnęliśmy do tego jedną z moich uczennic.

— Widać po kim Freya ma talent. — pochwaliła młodą dziewczynę, która akurat zmierzała w ich kierunku. Brunetka zaczęła energicznie machać w stronę młodszej, sprawiając, że większość osób w centrum handlowym dziwnie patrzyło się na kobietę.

Nastolatka podeszła do starszych i została od razu pochwalona przez swojego nauczyciela. Z dumnie wypiętą piersią, przyjmowała każde miłe słowo płynące z ust kobiety. Zdawała sobie jednak sprawę, że cała sytuacja mogła w jakiś sposób urazić uczucia Skylor i zniszczyć ich dawne kontakty, które w sumie i tak nie istniały. Momentalnie posmutniała, przypominając sobie ostatnią rozmowę z rudowłosą, która nie należała do najprzyjemniejszych. Zamknęła oczy i zacisnęła pieści.

— Czy nie uważa pani to za dość brutalne posunięcie? Przecież Skylor nie jest głupia, a w dodatku teraz może wewnętrznie cierpieć. — wyjaśniła spokojnie, otwierając oczy i kierując wzrok na Smith.

— Wiem, że byłyście przyjaciółkami, a wasze relacje nie są najlepsze, ale nie mieliśmy wyjścia! Operacja Kailor musi się udać. Skoro Kai ani Sky nie zrobią pierwszego ruchu, my musimy to zrobić. Skylor na pewno poczuła tą chęć walki o swoją miłość! Przecież to przeznaczenie, żeby byli razem! Nie mogę się już doczekać aż będę mogła im powiedzieć o całej sytuacji, gdy już będą razem! O! Obiecuję wam, że wyślę wam zaproszenia na ich ślub! — kobieta praktycznie skakała w miejscu na myśl o Skylor i Kaiu jako małżeństwie. Od dawna wiedziała, że młodzi pasują do siebie i chciała, aby byli razem, ale nic na to nie wskazywało, więc musiała sama zadziałać. Wiedziała, że prędzej czy później ship stanie się prawdą, jednak przed nimi długa droga. Z szerokim uśmiechem zwróciła się do pozostałych. — Jesteśmy w tym razem czy nie?

↪❤️↩

Rudowłosa weszła do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Była zła i zdruzgotana. Rzuciła się na łóżko, chcąc zapomnieć o całej sytuacji. Znała się z Freyą od przedszkola, ale w ciągu ostatnich lat ich kontakt uległ pogorszeniu przez zmianę szkoły, której dokonała blondynka. Skylor powiedziała o kilka słów za dużo i rozstały się jako wrogowie. Westchnęła i położyła głowę na miękka poduszkę. Chen sięgnęła do kieszeni po telefon, aby sprawdzić, która godzina. Za oknem niebo robiło się powoli pomarańczowe, więc musiał nadchodzić wieczór. Zastukała dwa razy w ekran, który wyświetlił godzinę. Było kilkanaście minut po osiemnastej.

Nastolatka rozluźniła wszystkie mięśnie i wstała z łóżka. Postanowiła zająć się czymś co zajmie jej myśli, bo bezczynne leżenie nic nie da, a jedynie pogorszy całą sprawę. Spojrzała na białe biurko, gdzie leżały nienaruszone zeszyty z zadaniami domowymi. Wywróciła oczyma i podeszła do mebla, siadając na fotelu na kółkach. Skylor otworzyła pierwszy lepszy zeszyt i zdziwiła się, gdy zobaczyła w nim coś co powinno już dawno nie istnieć.

Powoli wyciągnęła białą kopertę, wciśniętą pomiędzy kartki zeszytu. Dłonie brązowookiej zaczęły się trząść ze stresu, nie będąc gotową na taki szok i napływ stresu. Przyjrzała się dokładnie kopercie i mogła stwierdzić, że nie została za mocno uszkodzona przez pożar. Koperta była w nienagannym stanie, a w dodatku adresat listu był wciąż widoczny. Skylor wzięła głęboki oddech i spojrzała na imię i nazwisko zapisane w lewym dolnym rogu koperty. Kai Smith. Powoli zaczęła wypuszczać powietrze, otwierając przy tym kopertę.

Zacisnęła dłonie na białym papierze, mogąc już zauważyć zawartość koperty. Chciała wyciągnąć list i przeczytać ostatni raz, a potem pozbyć się go raz na zawsze, ale usłyszała głośne pukanie, a raczej walenie w drzwi. Zirytowana rzuciła list na łóżko i podeszła szybkim krokiem do zamkniętych drzwi, wiedząc, że był to mały bezmózgi domownik. Gwałtownie otworzyła drzwi i otworzyła buzię, aby zacząć krzyczeć na chłopaka, jednak zamiast niego zastała Kaia, który wyglądał na znudzonego.

Dziewczyna szybko cofnęła się do tyłu, prawie uciekając w głąb pokoju. Puściła przez to drzwi, więc chłopak sam sobie musiał je potrzymać, ponieważ same z siebie się zamykały. Przewrócił oczyma i wszedł do pokoju nastolatki, nie pytając o zgodę. Skylor wyglądała jakby zobaczyła ducha albo kosmitę, który właśnie przyleciał wyssać jej mózg. Skrępowana stała i wpatrywała się w Kaia, nie zdając sobie sprawy z kontaktu wzrokowego jaki z nim złapała. Za bardzo była oczarowana osobą Smitha, żeby zwrócić uwagę na wszystko dookoła.

— Skylor, tak? — brunet przerwał niezręczną ciszę jaka zapanowała, upewniając się, że dobrze wypowiedział imię dziewczyny. W ciągu ostatniego tygodnia nie rozmawiał z nią za dużo, a raczej tylko życzyli sobie smacznego na obiad. Oparł ciało o framugę drzwi i westchnął, nie widząc żadnej reakcji u rudowłosej. — Wychodzę z domu, a jako, że jesteś jedyną osobą w domu, poza mną oczywiście, to pomyślałem, że poinformuję cię o moim wypadzie, bo Anna będzie znowu fantazjować, że nikomu nic nie mówię. Poza tym nie miałaś z nią dzisiaj być na zakupach?

Chen pokręciła jedynie głową na boki. Zrobiła wielkie oczy kiedy ponownie zobaczyła w wyobraźni zdjęcie, które widziała w aparacie Annabeth. Zacisnęła pięści i oparła się o biurko, spuszczając głowę. Na chwilę zapomniała o obecności nastolatka i skupiła się na własnych potrzebach. Musiała w końcu zapomnieć o głupim zdjęciu i o głupim Kaiu, który przysparzał jedynie kłopotów.

— Chciałeś coś jeszcze? — powiedziała opanowanym głosem, wiercąc dziurę w podłodze. Usłyszała odgłos kroków, a zaraz po nim czerwone buty. Uniosła powoli głowę i zauważyła Smitha, który stał przed nią, ale wpatrywał się w rzecz na łóżku. Przeraziła się, gdy zobaczyła, że chłopak intensywnie wpatruje się w otwartą kopertę. Szybko zareagowała i rzuciła się na łóżko, siadając na liście. Skylor posłała brunetowi głupi uśmieszek, nie wiedząc, że tym samym wzbudziła zainteresowanie starszego odnośnie listu. — Mógłbyś sobie już pójść?

Kai przez chwilę się zawahał, ale uległ prośbie dziewczyny i w milczeniu opuścił jej pokój. Zamknął za sobą drzwi i oparł biodro o ścianę na korytarzu. Na jego usta wpłynął podstępny uśmiech, oznaczający tylko jedno - musiał dowiedzieć się co tak ważnego było w tym liście, że rudowłosa broniła go jak lwica. Był przekonany, że to jakiś sekret, a chłopak uwielbiał odkrywać nowe sekrety. Zadowolony odbił się od ściany i ruszył w stronę schodów prowadzących na parter. Właśnie postanowił zagrać razem z Chen w grę na własnych zasadach.

__________________________

Korekta by Monilovata
Dwunasta to dla mnie dwudziesta, Pozdro.
Miłego dnia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro