*Rozdział 1*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No nie... - wyszeptała Larissa, podchodząc do ciała. - To Piter... Kurna, wiedziałam, że coś jest z nim nie tak! - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. Przeniosła swój wzrok na przerażoną kobietę, po czym westchnęła. Niepewnie zamieniła z nią kilka zdań, po czym obie ruszyły w stronę straży, by ją powiadomić o owym incydencie.

Olfix za to bardziej się przyjrzała martwemu ciału. Ofiarą był rudowłosy rówieśnik jej siostry, jednak nie zawracała sobie głowy kim był nieznajomy.

Miał kilka ran kłótych na klatce piersiowej, obie były na tyle głębokie, by zabić człowieka. Dziewczyna przykucnęła przy ciele, odsłaniając rąbek koszuli chłopaka. Kryła się za nim i trzecia rana od noża.

Odwróciła wzrok, po czym westchnęła. Stali obok niej dwaj strażnicy wioski z bronią w ręku. Nakazali jej odsunąć się od ciała, najlepiej udać się do swojego domu. A więc jak powiedzieli, tak zrobiła, nie czekając na nadejście Larissy.

***

Po kilkunastu minutach drzwi od domku otworzyły się. Białooka spojrzała z pod byka na siostrę stojącą w progu drzwi.

- Gdzieś ty była? - zapytała przyglądając się jej. Rudowłosa podeszła do Oli, po czym usiadła obok niej na łóżku.

- Zadali mi parę pytań, i takie tam. Matko... - złapała się za głowę. - To był on. Piter. Nie był mi bliski, ale... Szkoda mi go, bardzo. - westchnęła cicho. - To dlatego się przez ten czas nie odzywał za bardzo...

Olfix przytuliła się do siostry, by chociaż trochę ją pocieszyć. Udało jej się to, bez najmniejszego problemu. To nie był pierwszy raz, kiedy widziały martwych ludzi. W końcu były Boss'ami.

- Tak swoją drogą... - wyszeptała, a jej oczy co raz to mocniej zaczęły się jarzyć. - Zaraz nam braknie jedzenia, wiesz o tym?

- Serio? - przybiła sobie piątką z czołem. - Na śmierć zapomniałam... Musimy jeszcze dzisiaj udać się na polowanie! - ogłosiła, wstając nagle z łóżka. Zajrzała do swojego ekwipunku by móc wyciągnąć swój miecz, jednak... Nie miała go przy sobie. - Kurna... - spojrzała na swoją siostrę. - Masz swoją Kosę?

- No mam. - przytaknęła. - Ale nie można nią zabijać zwierząt, bardziej się wtedy psuje. - wzruszyła ramionami. - Równie dobrze możemy pozbierać jabłka...

Spojrzały po sobie. Dobrze wiedziały, że na pustynnym biomie nie było żadnych drzew, a im doskwierało nie lekkie zmęczenie. Jednak wkońcu kiwnęły twierdząco głowami, zbierając się do wyjścia. Kiedy opuszczały wioskę, zapłaciły jeszcze po jeden szmaragd na głowę za zostanie w niej do połowy dnia. Z tego co wiedziały to najbliżej pustyni znajdowała się puszcza, a zaraz obok - Leśny Dwór. Postanowiły więc zajrzeć do niego w celu uzupełnienia zapasów.

***

Minęło kilka godzin, a siostry stanowczo zmieniły kierunek. Spowodowane to było paroma nieznanymi im postaciami, przemierzającymi las...

Czwórce graczy - w której przeważała liczba mężczyzn - zdawało się wyzwaniem zrobieniu paru kroków. Dla Olfix i Larissy byli bardzo podejrzani. Jeden z nich Był wysokości podobnej do Ender Man'a, drugi natomiast nie mierzył nawet dwóch kratek... Pozostała dwójka - chłopak i dziewczyna - zdawali się być normalni co do wzrostu. Jednak oboje z ubrań byli... Czarno biali.

Dziewczyny kompletnie zapomniały o głodzie, ruszyły od razu w przeszpiegi za „zgrają dziwaków".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro