13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

KINSLEY









Myślałam, że będzie lepiej. Przecież wydawało mi się, że potencjalni pracodawcy dobrze mnie ocenili. Sprawiałam wrażenie ambitnej. Nawet Larsson nie zamierzał mi niczego utrudniać i zapewnił świetne referencje, czego się nie spodziewałam. Chociaż to akurat mogła być zasługa Blake. Wiedziałam, że nie pozwoli byłemu szefowi wypowiadać się źle na mój temat. Niestety po dwóch rozmowach kwalifikacyjnych byłam coraz bardziej zniechęcona. Czemu nikt nie chciał dać mi szansy? Miałam doświadczenie w ubezpieczeniach. Nie podobało mi się, że pracodawcy woleli wziąć do siebie ludzi, którzy nic nie wiedzieli o pracy, tylko, dlatego że byli rodziną albo znajomymi. Zaczynałam żałować swojej decyzji o odejściu z firmy, ale nie przyznałam się do tego Blakowi ani nikomu innemu. Chłopak znowu znalazłby powód, żeby udowodnić mi, że miał rację. Nienawidziłam przyznawać się przed nim do porażki. Czasami miałam wrażenie, że tylko czekał, żeby wytknąć mi błąd.

– Co z tobą?

Postanowiłam zajrzeć do mamy. Liczyłam na to, że chwilę porozmawiamy. Przynajmniej nie było jej faceta. Wolałam z nim nie gadać. Zresztą z nim nie było rozmowy. Zazwyczaj się na mnie wydzierał. Wkurzał mnie. Nie zamierzałam przy nim siedzieć cicho i dziękować. Niby za co? Nie zrobił dla mnie nic. Jednak on uważał, że zastąpił mi ojca. Największe kłamstwo. Zrobiłby to, gdyby od nas odszedł. Raz mu to wykrzyczałam. Nie panował nad sobą. Wtedy po raz pierwszy przestraszyłam się, że mnie uderzy. Pewnie by to zrobił, gdybyśmy byli wtedy w domu sami. Chociaż bardziej byłam zła na to, że matka pozwalała mu na mnie wrzeszczeć. Nigdy nie stanęła w mojej obronie. Za to miałam do niej największy żal. Jakby uznała, że zasłużyłam na takie traktowanie. Przecież sama też się często na mnie wyżywała. Nawet, jeszcze zanim ojciec od nas odszedł. Nie przeprowadziłam się do chłopaka na stałe, ale miałam tam sporo swoich rzeczy i zostawałam prawie codziennie. Jednak nie mogłam siedzieć mu na głowie, nie dokładając się do rachunków. Dla mnie to było nie fair, nawet jeśli jemu to nie przeszkadzało. Kiedyś na pewno by mi to wypomniał. Dlatego lepiej było zostać w domu rodzinnym.

– Nic – burknęłam.

– Zazwyczaj przychodzisz tutaj w lepszym humorze. - Mama przyglądała mi się dokładnie.

Nieprawda. Przecież kiedyś nawet żaliłam jej się na Larssona. To była moja chwila słabości, której żałowałam do dziś. Nie wytrzymałam i wyrzuciłam wszystko, co myślałam na jego temat swojej mamie. Jedyne, co wtedy usłyszałam to, że znajomi ojca nie mogli być dobrymi ludźmi i powinnam się tego spodziewać. Od tamtej pory nie mówiłam już nic o swojej pracy. Nawet o niemoralnych propozycjach, które nie powinny mieć miejsca. Przez większość czasu ze sobą nie rozmawiałyśmy. Ona była skupiona na swoim facecie, który kazała nazywać mi się ojcem. Idiota. Nigdy nie usłyszy tego słowa z moich ust. Mógł sobie spłodzić własne dziecko. Aż dziwne, że nie namówił na to mojej zakochanej matki. Przecież zrobiłaby dla niego wszystko. Tak mi się wydawało. Prawie wszyscy uważali ich za moich rodziców, mimo że facet był mi obcy. Nigdy nie będę traktowała go jak ojca. Tym bardziej że bywały momenty, kiedy się go bałam. Nie bez powodu. Kilka razy odnosiłam wrażenie, że miał ochotę się na mnie rzucić. Pilnowałam się, żeby nie zostawać z nim sam na sam. Pewnie powstrzymywał się tylko ze względu na moją matkę. Wolałam nie przekonać się, że miałam co do niego rację. Chodziło przecież o moje bezpieczeństwo.

– Mieszkam tutaj.

– Poważnie? – spytała rozbawiona. – Ostatnio siedziałaś tylko w swoim pokoju. Nie widziałam cię, odkąd ostatnio byłaś szczęśliwa, bo poinformowałaś mnie, że masz chłopaka. Kiedy to było?

– Dawno.

Mój związek z Blakiem trwał prawie cztery lata. Niesamowite, że tyle razem wytrzymaliśmy. Chociaż na co dzień byliśmy szczęśliwi. Lubiłam spędzać czas ze swoim chłopakiem. Bywały jednak momenty, kiedy oboje mieliśmy siebie dość nawzajem. Kłótnie mnie wykańczały. W ciągu trwania naszego związku rozeszliśmy się i zeszliśmy pięć razy. Naprawdę to liczyłam. Chociaż nie wiedziałam po co. Przecież to bez znaczenia. Za każdym razem myślałam, że między nami już koniec. Może lepiej byłoby, gdybyśmy ułożyli sobie życie z kimś innym. Jednak oboje nie chcieliśmy się rozstać na dobre. Kochałam Blake. Wierzyłam, że z czasem będzie lepiej. Po prostu musieliśmy się lepiej poznać. Przecież nie byliśmy jedyną parą, która się kłóciła. Poza tym ludzie spędzali ze sobą lata i jakoś potrafili się dogadać, mimo że na początku w ogóle im to nie szło. Z nami mogło być tak samo. Nie chciałam odejść od Blake ani myśleć o tym, że mógł zastąpić mnie inną dziewczyną i w ogóle tego nie żałować.

– Właśnie.

– Przychodziłam częściej.

Na pewno były momenty, kiedy przychodziłam do mamy porozmawiać. Szkoda, że ona tego nie pamiętała. Wiele osób w moim przypadku szukałoby tylko powodu, żeby wyprowadzić się od rodziców. Tym bardziej że miałoby gdzie pójść. Niestety ze mną było inaczej. Bałam się, że gdy opuszczę dom rodzinny, nie będę mogła już do niego wrócić. Nie mogłam w pełni polegać na swoim chłopaku. Co, jeśli za jakiś czas okaże się, że naprawdę do siebie nie pasowaliśmy? Zostanę wtedy z niczym, a facet matki nie pozwoli mi się do nich wprowadzić. Poważnie uważałam, że był do tego zdolny. Zmanipulował swoją partnerkę w wielu kwestiach. Bywały dnie, kiedy w ogóle nie poznawała swojej matki. Przecież to on polegał na niej. Aż dziwne, że nie rzucił pracy i nie oczekiwał, że zacznie go utrzymywać, ale to jeszcze przed nimi. Czasami miałam go za gorszego, niż był. Pielęgnowałam w sobie tę nienawiść. Może przerzuciłam ją na mężczyznę po śmierci ojca, którego o nic już nie mogłam obwiniać. Z wieloma rzeczami sobie nie radziłam. Wtedy zazwyczaj pomagały rozmowy z Blake. Akurat w kwestiach rodzinnych rozumiał mnie doskonale. Nic mi wtedy nie wytykał ani nie żartował z moich problemów. Chociaż w takich sytuacjach mogłam na niego liczyć jak na nikogo innym. Może, dlatego że chłopak też nie miał zbyt dobrych kontaktów z ojcem, ale jakoś się dogadywali.

– Od tamtej pory przychodziłaś pogadać tylko, gdy było dobrze. Nie wiedziałam cię od miesiąca.

Nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu, ale żadnej z nas nie zależało, żeby go naprawić. Szkoda. Może, dlatego że rodzicielka nie pomagała mi, gdy miałam problemy. Nie dostrzegała ich. Udawała, że nic złego się nie działo. Tak jakbym wymyślała je sobie, żeby zwrócić na siebie uwagę matki. O to miałam do niej największy żal. Czułam się niechciana. Czasami miałam wrażenie, że lepiej byłby, gdybym zniknęła. Jednak bardziej obwiniałam mamę, że nie mogłam jej się zwierzyć niż o to, że jej facet wtrącał się do mojego życia i że wydawało mu się, że miał prawo na mnie krzyczeć oraz czegoś mi zabraniać. Nie miał. Był dla mnie nikim, ale nie potrafił tego zrozumieć. Mógł zrobić sobie własnego dzieciaka, a nie brać się za wychowywanie cudzego. Nie potrzebowałam tatusia. Poza tym, dopóki mój ojciec nie umarł, nie odczuwałam jego braku. Czasami próbował się ze mną kontaktować. Niestety, gdy dorastałam, dostrzegałam wiele rzeczy. Zazdrościłam ludziom, którzy wychowywali się w normalnych rodzinach. W rodzinach, w których rozmowa o uczuciach nie była wstydem. Przecież rodzina powinna się wspierać, a nie podkładać sobie kłody pod nogi.

– Trzeba było nie robić osobnego wejścia dla mnie.

Kiedyś uznała, że to dobry pomysł, żeby zminimalizować kłótnie w domu. Spodobało mi się. Miałam więcej swobody i prywatności. Czułam się, jakbym mieszkała sama. Tym bardziej że nikt nie naruszał mojej przestrzeni. Rozwiązanie idealne. Chociaż z czasem zrozumiałam, że wcale nie chodziło o moje dobro, a o to, żeby oddzielić mnie od faceta rodzicielki. Jednak przez to nie widywałyśmy się przez większość czasu. Chociaż akurat w przypadku Ralpha to działało na moją korzyść. Chętnie go unikałam. Nie miałam z nim, o czym rozmawiać. Wcale nie zależało mi, żebyśmy się dogadali. Odkąd pojawił się w naszym życiu, było dziwnie. Nie czułam się dobrze w jego towarzystwie. Za to moja rodzicielka oszalała na puncie tego faceta. Pozwoliła mu z nami zamieszkać po miesiącu znajomości, chociaż protestowałam. Myślałam, że miałam coś do powiedzenia w tej kwestii. Odnosiłam wrażenie, że chciał wykorzystać moją matkę. Nawet zastanawiałam się, kiedy rzuci pracę i będzie oczekiwał, że ona na nas zarobi. Niestety nic takiego się nie stało. Może to lepiej, że się myliłam. Jednak odnosiłam wrażenie, że rodzicielka się go bała. Sama czułam strach, bo nie byłam pewna, czego się po nim spodziewać. Mimo to prowokowałam go.

– Tak, to był błąd. - Zaśmiała się.

– Gdzieś idziesz?

Była wystrojona. Na co dzień się nie malowała i raczej zostawiała sukienki na specjalne okazje. Sama tak robiłam, dopóki nie poznałam Blake. Dla niego zaczęłam nosić kiecki i wkładałam buty na obcasie. Czułam się wtedy lepiej. Atrakcyjna. Widziałam, że podobało mu się to, że czasami sukienki opinały moje ciało. Chociaż chłopak wolał mnie w płaskim obuwiu, bo wtedy nie byłam od niego wyższa. Jednak to nie sprawiło, że zrezygnowałam ze szpilek. Czyżby moja matka gdzieś wychodziła? Ze swoim facetem? Wydawało mi się, że był typem domownika i zalegali całymi dniami na kanapie. W sumie nie znałam znajomych matki. Nie zapraszała ich do domu. Kiedyś przychodzili, ale to byli ludzie z pracy ojca. Ich odwiedziny skończyły się z momentem, gdy od nas odszedł. Rodzicielka często gdzieś wychodziła. Byłam rozczarowana, że nie wiedziałam wcześniej o jej planach. Chyba naiwnie wierzyłam, że spędzimy dzisiaj trochę czasu razem, że porozmawiamy. Ona miała swoje życie i nie przejmowała się dorosłą już córką. Nie potrzebowała mnie. Przecież powinnam radzić sobie sama i siedzieć u chłopaka. Na niego spadł obowiązek radzenia sobie z moimi problemami. Chociaż nie chciałam obarczać go tym, co czułam. Nie, jeśli chodziło o pracę.

– Na kolację. - Uśmiechnęła się.

Nie podobała mi się jej radość. Wkurzałam się, że była szczęśliwa po śmierci ojca. Powinna go opłakiwać razem ze mną. Przecież to miało na mnie cholerny wpływ. Przez pewien czas nie potrafiłam poradzić sobie z własnymi uczuciami. Chyba nadal miałam z nimi problem. Rozumiałam, że mąż ją zostawił, ale później zmarł. Jego błędy i złe decyzje już nie miały żadnego znaczenia. Powinna chociaż udawać, że ją to ruszyło. Ze względu na mnie. Jednak ona wolała znaleźć sobie faceta i udawać z nim świetną rodzinę. Nie byliśmy rodziną. Nigdy nią nie będziemy bez względu na to, co wymyślała moja matka. Mogła sobie gadać, co chciała, ale to nic nie zmieni. Mężczyzna był dla mnie obcy. Poza tym wydawało mi się, że wydzierał się nie tylko na mnie. Jednak matka nigdy się do tego nie przyzna. Będzie udawała, że facet był ideałem. Przecież nic mu nie zawdzięczała. Nie wniósł do naszego życia nic wartościowego. Po prostu był. Nie dawałam sobie wmówić, że mogłam się mylić w ocenie go. Nie, gdy czułam się źle w jego towarzystwie.

– Z mężem? – spytałam zaskoczona.

Chociaż nie znałam nikogo, z kim mogła wyjść. W porównaniu do mnie nie miała koleżanek. Odcięła się od nich po rozwodzie. Głównie, dlatego że ciągle dopytywały o mojego ojca i o to, jak się czuła, z tym że ją zdradził. Poza tym podejrzewała o romans ze swoim mężem jedną z kobiet, z którymi się przyjaźniła. Uznałam to za wariactwo. Przecież znały się od lat. Jednak przekonałam się, że nikogo nie można było być pewnym. Faceci zdradzali nawet po dwudziestu latach idealnego związku. Przyjaciółki udawały zatroskane, a tak naprawdę rozgadywały plotki po tym, jak znikaliśmy im z oczy. Sama nie doświadczyłam tego, ale obserwowałam takie zachowania wśród swoich znajomych. Dlatego nie dziwiłam się matce, że odcięła się od dawnych koleżanek. Jednak to nie znaczyło, że miała zamykać się na innych ludzi. Mogła poznać inne koleżanki. To byłoby lepsze niż spędzanie każdej wolnej chwili ze swoim facetem. Czemu nie wydawało jej się to dziwne? Przecież Ralph na pewno miał kumpli, z którymi pijał piwsko. Akurat nie wierzyłam, że w pełni poświęcił się swojej żonie. Nie byłby do tego zdolny. Znowu przyłapałam się na tym, że go demoralizowałam, ale nie czułam się źle.

– Co w tym dziwnego?

Nic. Po prostu chciałam wiedzieć. Chyba nie uraziłam jej swoim pytaniem. Czasami nie wiedziałam już jak rozmawiać ze swoją mamą. Opowiadanie o swoich uczuciach nie wchodziło w grę. To nic nie znaczyło. Przez ignorowanie rodzicielki często czułam się niechciana, ale ona tego nie rozumiała. Wydawało jej się, że była idealną mamą. Nigdy nic takiego jej nie powiedziałam. I nie powiem. Niestety. Chociaż chciałabym, żeby było inaczej. Przynajmniej miałam pewność, że Ralpha nie będzie w domu. Nigdy nie lubiłam zostawać z nim sama. Szczególnie gdy już dorosłam. Bałam się wtedy odezwać. Siedziałam w swoim pokoju do powrotu matki. Chociaż facet nigdy nie zrobił mi krzywdy fizycznej. Akurat o to bym go nie oskarżyła. Jednak dla dziewczyny, która wcześnie straciła ojca i to dwa razy, sytuacja nie była komfortowa. Czemu nikt nie potrafił mnie zrozumieć?

– Nic.

– Kinsley, wychodzimy razem. - Patrzyła na mnie, marszcząc brwi. – Nigdy ci niczego nie brakowało.

Oczywiście, że nie. Chociaż wcale nie chodziło o pieniądze. Akurat mama zadbała, żebym miała dobre wykształcenie. Kilka razy upewniała się, czy wybrałam dobry kierunek studiów. Nie narzucała mi, jaką uczelnie powinnam wybrać. Dała mi w tej kwestii wolną rękę. Uznała, że dzięki temu chętniej skończę szkołę. Miała rację. Opłaciła moje studia i akademik. Z niczego nie musiałam rezygnować. Mimo braku ojca miałam wszystko, co moje rówieśniczki. Rodzicielka zapewniła mi dach nad głową i wcale nie kazała mi się wyprowadzić, ale zawiniła w wielu innych kwestiach. Czy był sens akurat teraz jej to wypominać? Przecież w ogóle się nie przejmie moimi słowami.

– Przecież nie o to mam do ciebie pretensje.

– Nie zaczynaj akurat teraz. - Zerknęła na zegarek. – Nie mam już czasu.

Jak zawsze, gdy miałam jej do powiedzenia coś ważnego. Brak czasu to jeden z wielu problemów między nami. Czasami odnosiłam wrażenie, że to ja byłam tą odpowiedzialną. Chociaż wtedy mama sprowadzała mnie na ziemię, dając do zrozumienia, że nadal byłam dzieciakiem, który niewiele wiedział o życiu i problemach dorosłych. Chciałabym, żeby to była prawda. Zastanawiałam się przez chwilę, jak by zareagowała, gdybym chciała jej powiedzieć, że byłam w ciąży. Wyszłaby? Udawałaby, że nic się nie stało? Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że by ze mną została. Nawet jeśli bym tego potrzebowała. Właśnie dlatego w najbliższym czasie nie chciałam być matką. Bałam się, że nie będę mogła liczyć na niczyje wsparcie przy dziecku. Zostałabym sama jak zawsze w gorszych chwilach. Chociaż miałam Blake.

– Wcale cię nie zatrzymuję.

Jednak wcale nie miałam zamiaru życzyć jej dobrej zabawy. Na pewno nie. Nie, gdy sama czułam się źle. Szkoda, że nie przejęła się mną nawet na chwilę i nie zapytała, jak się czułam. Ale to było pytanie, które nigdy między nami nie padało. Matka wcale nie potrzebowała moich życzeń, żeby się świetnie bawić. Wystarczyło, że spędzi czas ze swoim facetem, który był ważniejszy niż córka. Zawsze takie odnosiłam wrażenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro