47.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

KINSLEY








Miałam dużo czasu dla siebie. Zbyt dużo. Siedzenie w domu nie wychodziło mi na dobre. Musiała przestać, bo braknie mi oszczędności jeszcze przed porodem. Nie mogłam do tego dopuścić. Jednak, gdy siedziałam w mieszkaniu sama, mogłam spokojnie wybierać w sklepach ubranka dla dziewczynek. Było ich tysiące i wszystkie były śliczne. Przynajmniej Blake tego nie widział. Oszalałby. Już i tak dopytywał, czy przypadkiem rzeczy dla dzieci nie przybyło. Udawałam, że nie wiedziałam, o co mu chodziło. W końcu zamówiłam też wózek. A raczej dwa, co zaskoczyło Blake. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jaki to był ciężki wybór, a on nawet nie próbował mi pomóc. Uznał, że jako kobieta lepiej będę się na tym znała. Niby skąd, do cholery? Zwariowałam, gdy czytałam kolejne funkcje w wózkach. Nie wiedziałam, na co zwrócić największą uwagę, a opinie w Internecie wcale nie pomagały.

– Naprawdę dzieci potrzebują dwóch wózków? - Zmarszczył brwi.

Raczej nie, ale nie chciałam się do tego przyznać. Łatwiej było znaleźć wytłumaczenie na swój zakupoholizm. Wózki były różne. Myślałam, że wybór będzie po prostu. Jednak przeraziły mnie wszystkie opinie, które czytałam. Miałam kupić podwójny wózek, ale okazało się, że wcale nie musiałam decydować się na taki, gdzie dzieci leżały obok siebie, a był szeroki. Uznałam, że będzie zbyt ciężki, żeby znosić go za każdym razem. Chociaż w ogóle nie wyobrażałam sobie samotnych spacerów z dwójką niemowlaków. Przynajmniej na początku. Mogłam wybrać wózek z dwoma gondolami jedna za drugą. Wydawał się wygodniejszy. Przy składaniu zamówienia zastanawiałam się tak długo, że w końcu kupiłam oba. Na początku myślałam, żeby jeden odesłać. Tylko że już sama nie wiedziałam, który wózek powinien z nami zostać. Oczywiście spodziewałam się, że Blake nie będzie zadowolony.

– Nie mogłam się zdecydować. - Stanęłam przed nim. Przekonanie chłopaka będzie trudne. Zapewne uważał, że do porodu roztrwonię wszystkie swoje oszczędności. – Jeden jest większy, co pozwoli nam bez problemu zapakować wszystkie potrzebne rzeczy na spacer, a drugi jest lekki. Idealny w podróże. - Wzruszyłam ramionami.

O ile uda nam się gdziekolwiek pojechać, zanim dziewczynki skończą kilka lat. To wcale nie było nierealne. Większość ludzi wcale nie rezygnowała z podróżowania po narodzinach dzieci. Chociaż im było łatwiej, bo mieli jednego niemowlaka. Jednak z dwójką też powinno się to udać. Blake, przecież zamierzał kupić większy samochód. Przeglądał auta już wcześniej. Któregoś dnia uznał, że łatwiej będzie nam zmieścić dwa foteliki w SUV-a. Chociaż w jego osobówce nie byłoby problemu z ich zamontowaniem. Doszłam jednak do wniosku, że mój facet bardzo chciał zmienić samochód. Przynajmniej on mógł sobie na to pozwolić. Sama na razie będę jeździła autem, które jakiś czas temu dostałam od swojej matki. Nie potrzebowałam nic lepszego. Foteliki na pewno się zmieszczą, a jeśli nie będziemy wozić dzieci samochodem Blake. Nie powinien mieć z tym problemu.

– Planujesz wyjazdy? - Przyglądał mi się dokładnie.

– Oczywiście. Musimy pokazać dzieciom świat!

Sami niewiele podróżowaliśmy do tej pory. Głównie jakieś wypady na weekend za miasto, ale mogliśmy to zmienić i udać się na dalsze wycieczki. Blake musiał brać pod uwagę, że powinniśmy spędzać każde wakacje z dziećmi poza domem. Nie zamierzał chyba zostać w domu, tylko dlatego, że będziemy rodzicami. To nie powinno nas ograniczać. Było wiele miejsc, w które mogliśmy pojechać z dziećmi. Poza tym wielu rodziców podróżowało z kilkumiesięcznymi maluchami i jakoś nie narzekali. Wystarczyła dobra organizacja. Wierzyłam, że uda nam się to ogarnąć. Jednak to był jeszcze odległy temat. Mogliśmy z tym poczekać. Zdawałam sobie sprawę, że mieliśmy ważniejsze rzeczy na głowie. Jednak starałam się nie myśleć o wszystkim, co nas czekało, bo zaczęłabym panikować. Nie wspominałam o porodzie, żeby nie przestraszyć Blake, ale w końcu będziemy musieli porozmawiać. Chciałam wiedzieć, czy zechce mi towarzyszyć na porodówce. Chociaż jeszcze sama nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Wolałabym nie wystraszyć swojego faceta.

– Możemy skupić się na pierwszych tygodniach życia dziewczynek? - Patrzył na mnie.

– Możemy. - Wtuliłam się w niego.

Nie wiedziałam, jak będą wyglądać pierwsze dni po powrocie ze szpitala. Starałam się nie czytać żadnych porad od internetowych mamusiek. Te kobiety wypisywały wiele głupot. Poza tym raz trafiłam na forum dla matek, które mnie przeraziło. Uznałam, że do końca ciąży na nie nie zajrzę, a porad będę szukać u swojego lekarza. On przynajmniej wiedział, co mi nie zaszkodzi. I nie próbował mnie wystraszyć. Może ze względu na pierwszą i bliźniaczą ciążę. Nawet nie byłam pewna, czy mogłam liczyć na pomoc naszych rodziców. Bałam się, że matka wytknie mi każdy błąd popełniony przy dzieciach. Przecież zawsze tylko czekała, żeby się do mnie o coś przyczepić. Miałam dość jej ciągłych pretensji. Czy będę musiała to znosić przy dziewczynkach? Nie liczyłam, że moja relacja z matką się zmieni, gdy zostanie babcią. Poza tym Blake nie chciał o nic prosić naszych rodziców, ale bałam się, że sami nie damy sobie rady.

– Myślisz, że urodzą się w terminie? – spytał.

Miałam nadzieję, że tak. Mogłyby nawet przyjść na świat kilka dni wcześniej. Było mi już ciężko chodzić. Czułam, że się toczyłam, co wiele razy bawiło mojego faceta. Zauważyłam, jak powstrzymywał się przed śmiechem, gdy wstawałam z kanapy. Nie przytyłam zbyt dużo. Tak mi się przynajmniej ostatnio wydawało. Jednak mój brzuchy był wielki. Przerażał mnie, gdy spoglądałam w lustro. Wolałam na siebie nie patrzeć. Nie chciałam się dołować. Zwłaszcza że w Internecie widziałam zdjęcia ciążowe idealnych brzuchów i uśmiechniętych kobiet. Sama nawet nie miałam ochoty na sesję ciążową. Blake zrobił mi tylko kilka domowych zdjęć na pamiątkę. Zapewne nie będę do nich zaglądać, zanim nie wrócę do wagi sprzed ciąży, a to mogło potrwać. Obawiałam się, że straciłam swoją figurę bezpowrotnie. Przecież po porodzie nie zamierzałam biegać na siłownię i katować się dietami.

– Oby, bo dłużej nie będę w stanie ich dźwigać. - Pogłaskałam się po brzuchu.

Blake tego nie skomentował. Starał się nie mówić nic, co by mnie sprowokowało do kłótni. Czasami to mnie wkurzało najbardziej. Nie musiał wokół mnie chodzić na paluszkach. Jedno z dzieci czasami zadawało tak mocne kopniaki, że nie mogłam spać. Zaskakujące, że drugie wtedy było spokojne. Dawało o sobie znać, dopiero nad ranem. Może dziewczynki zrobiły sobie dyżury, kiedy nie dawać matce spać. Budziłam wtedy swojego chłopaka, który nie był z tego zadowolony. Zazwyczaj udawał, że spał, żebym dała mu spokój, ale to nic nie dawało. Jedyny plus, że mógł poczuć ruchy swojej zwariowanej córki. Wtedy się uśmiechał, mimo że rano narzekał, że się nie wyspał. Trochę mu współczułam. Znosił mnie, a do tego musiał chodzić do pracy. Miałam nadzieję, że gdy zacznę rodzić, chłopak akurat będzie w domu. Nie chciałabym zostać sama. Na pewno bym spanikowała.

Spędziliśmy spokojne popołudnie, rozmawiając o głupotach. Uznaliśmy, że na moment skupimy się na czymś innym niż dzieci. Mieliśmy coraz mniej czasu dla siebie, a za kilka miesięcy będzie jeszcze gorzej. Starałam się nie martwić, że Blake się ode mnie oddali. Oby tylko nie uciekał i nie zostawiał mnie samej z dziećmi, bo nie dam sobie rady. Udało mi się nawet zdrzemnąć. Bywały dnie, kiedy spałam bardzo dużo. Nie miałam ochoty na nic innego. Czułam się zbyt ciężka. Lekarz powiedział, że to normalne. Chyba dla niego. Czasami chciałam już mieć to z głowy, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że po narodzinach dzieci wcale nie będzie lepiej. Wtedy braknie mi czasu na odpoczynek. Przecież moje córki mogły nie przesypiać nocy, a w dzień również mogły być marudne. W porównaniu do mnie Blake będzie uciekał do pracy i przynajmniej na jakiś czas zazna spokoju. Chyba jednak zostaniemy zmuszeni skorzystać z pomocy rodziców.

Przebudziłam się akurat, gdy Blake szykował kolację. Nie spodziewałam się tego. Chociaż byłam głodna i chętnie zjadłabym coś dobrego. Miałam nawet kilka zachcianek. Chłopak ostatnio bardzo się starał. Raz tylko wspomniał, że specjalnie wymyślałam rzeczy, których akurat nie było w domu i musiał jechać wieczorem do sklepu. Zaprzeczałam. Na co dzień jednak rozumiał, że byłam zmęczona. Chociaż czasami zdarzyło mu się powiedzieć, że byłam zołzą. Nie mógł się powstrzymać, żeby w ogóle się ze mną nie sprzeczać. Tak samo, jak ja. Musiałam mu czasami coś przygadać. Na co dzień Blake starał się mnie nie denerwować. Nie znaczyło to jednak, że w ogóle się już nie kłóciliśmy. Nie, ale chłopak najczęściej odpuszczał.

– Wyspana?

– Nie.

Najchętniej przespałabym cały dzień. Przecież nic innego do roboty nie miałam. Lekarz zalecił mi leżenie jak najwięcej czasu, a Blake pilnował, żebym się do tego stosowała. Przeczytałam nawet kilka książek, na które wcześniej nie miałam czasu. W ostatnich dniach jednak na niczym nie mogłam się skupić na dłużej. Zasypiałam w połowie serialu. Nie miałam ochoty nawet wstawać do toalety. Jednak moje dzieci dbały, żebym to robiła, uciskając na mój pęcherz. Nie rozumiałam kobiet, które uważały ciążę za coś cudownego i wszystkim zachwalały ten stan. Czemu udawały, że niektóre objawy sprawiały, że nie czuły się źle? Że nie wyglądały okropnie? Owszem, miło był czuć ruchy swoich maluchów i nosić je pod sercem, ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby mogło to trwać nieco krócej niż dziewięć miesięcy albo być mniej wyczerpujące. Zwłaszcza że faceci nic nie tracili na oczekiwaniu dzieci. Nawet nie musieli rezygnować z alkoholu!

– Czyli dasz mi spać w nocy. - Zaśmiał się, siadając obok mnie.

Nieraz już budziłam go kilka razy w nocy, bo coś sobie przypomniałam albo nie mogłam spać. Byłam gotowa krzyczeć, byle tylko się obudził i ze mną porozmawiał. Wiedziałam, że Blake był wtedy wkurzony. Przecież musiał rano wstawać do pracy, a ja mogłam spokojnie odsypiać w dzień, bo miałam spokój. Zapewne chłopak miał już mnie dość, ale jeszcze się nie skarżył. Chyba że narzekał na mnie swoim kolegom albo w pracy, o czym nie wiedziałam. Przecież nie utrzymywałam kontaktu z nikim z firmy Larssona. Nawet z Sarah nie bardzo miałyśmy o czym rozmawiać. Czasami przyjaciółka zapytała, jak się czułam, ale wydawało mi się, że nie bardzo wiedziała, o co pytać. Żadna z moich koleżanek jeszcze nie miała dzieci. Nie sądziłam, że jako pierwsza zostanę matką. Chociaż w moim przypadku to dobrze. Przynajmniej dzieci pojawią się w momencie, gdy mniej więcej byłam gotowa i miałam faceta, który będzie je ze mną wychowywał.

– Wolałabym w inny sposób wykorzystać bezsenność.

Ostatnio nie miałam ochoty na seks. Czułam się źle nie tylko z powodu swojego wyglądu. Jak niby miałam myśleć o tym, żeby chłopak mnie dotykał? Poza tym bałam się, że zwymiotuję w trakcie. To skutecznie zniechęcało mnie do zbliżeń ze swoim facetem. Czasami miałam mdłości, gdy coś zjadłam. Nie byłam w stanie tolerować wszystkich ulubionych potraw, co było dla mnie męczące. Musiałam zrezygnować ze swojego ulubione chińskiego żarcia, dlatego obiecałam sobie, że po porodzie najem się za kilka miesięcy. Chociaż pozwalałam Blake dotykać swojego brzucha. Szczególnie gdy dziewczynki się ruszały. Chciałam, żeby też to poczuł. Zapewne przeszkadzało mu, że nie uprawialiśmy ostatnio seksu. Zwłaszcza że na początku ciąży sama chciałam się kochać dość często. Wtedy Blake był zadowolony. Lekarz uprzedzał, że to minie. Współczułam trochę swojemu facetowi. Chociaż miał nieco łatwiej. Nie musiał znosić tego, co ja. Jego ciało nie zmieniło się ani trochę. Gdyby przytył z kilka kilogramów, może poczułabym się lepiej.

– Kocham cię. - Pocałował mnie.

– Jak bardzo cię wkurzam? - Spojrzałam na niego.

– Co?

Naprawdę chciałam wiedzieć. Nie musiał się martwić, że mnie wkurzy. Przecież sama zapytałam. Powinniśmy szczerze porozmawiać. Blake tylko udawał zaskoczonego. W myślach pewnie wrzeszczał na mnie tysiące razy. Oby tylko nie żałował, że to akurat ja byłam matką jego dzieci. Doskonale wiedziałam, że w ciąży byłam jeszcze bardziej nieznośna niż na co dzień. Chłopak wcześniej ani razu nie miał problemu z tym, żeby wytykać mi błędy. Właśnie dlatego najczęściej się kłóciliśmy. Odnosiłam wrażenie, że Blake uważał, że byłam beznadziejna. Wcale nie musiał się ze mną męczyć. Tłumaczył mi się, że nie miał nic złego na myśli, a mi nie można było zwrócić uwagi o nic, bo od razu się obrażałam. Trudno było nie przyznać mu racji. Jednak udawałam, że było inaczej. Lepiej było obwiniać jego, że się mnie czepiał, niż przyznać, że czułam się gorsza. Przecież nie zdenerwuję się, gdy powie, że czasami go wkurzałam. Blake zawsze powinien być ze mną szczery. Chociaż rozumiałam go. Starał się mnie nie stresować ze względu na dziewczynki. Bardzo przejął się radami lekarza. Wierzyłam, że będzie dobrym ojcem.

– Słyszałeś.

– Nie wkurzasz mnie.

Kłamał! Nie musiał. Co jeszcze musiałam powiedzieć, żeby był szczery? Poza tym zdawał sobie sprawę z tego, że on też bywał wkurzający. I wcale nie miałam na myśli jego nadopiekuńczości. Blake żartował z wszystkiego i czasami nie wyczuwał, kiedy powinien się zamknąć. Zwracałam mu o to uwagę, ale działało tylko na jakiś czas. Zachowywał się czasami jak nieznośny dzieciak. Odnosiłam wrażenie, że próbował celowo wszystkich wkurzać. Zwłaszcza w pracy, bo w domu starał się być odpowiedzialnym facetem. Szło mu różnie. Tak samo, jak mnie. Naprawdę starałam się być lepszą dziewczyną. Wcale nie chciałam zganiać wszystkich swoich humorów na ciążę. Chociaż to był dobry pomysł. Przez ostatnie miesiące Blake był dla mnie największym wsparciem. Cieszyłam się, że go miałam. Nie prowokował mnie do kłótni i wcale nie czułam, żeby uważał mnie za gorszą z jakiegoś powodu. Czasami wypominałam mu, że się mnie czepiał, ale to było, zanim dowiedzieliśmy się o ciąży.

– Nieprawda.

– Poważnie chcesz się o to kłócić? - Uniósł brew.

W ogóle nie chciałam się kłócić. Przyzwyczaiłam się już, że potrafiliśmy się dogadać. Przy dzieciach powinniśmy się wspierać. Nie potrzebowaliśmy dodatkowych problemów niż te związane z wychowywaniem maluchów. Po prostu próbowałam z nim rozmawiać. Skupić się na czymś innym niż moja ciąża, o której przecież nie dało się zapomnieć. Wystarczyło na mnie spojrzeć. Nawet spod rozciągniętego swetra i dresu było widać mój duży brzuch. Wcale go nie ukrywałam. Po prostu najczęściej nie mogłam na siebie patrzeć. Zwykła rozmowa o mnie i Blake była łatwiejsza niż gadka o porodzie, który mnie przerażał. Miałam swoje obawy. Wiele obaw, o których jeszcze nie wspomniałam swojemu facetowi. Nie chciałam go przestraszyć. Jeśli on spanikuje, to sobie nie poradzę. Poza tym próbowałam nie myśleć o porodzie, ale zaczęłam zastanawiać się, czy to dobrze. Przecież lepiej byłoby, gdybym wiedziała, na co się przygotować. Miałam nadzieję, że obejdzie się bez żadnych komplikacji.

– Nie. - Uśmiechnęłam się, tuląc się do niego. – Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro