Rozdział 2 (Clever)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weekend minął dość szybko, w niedziele spędziłam czas jako wolontariuszka, zazwyczaj w niedziele chodziłam, wtedy miałam najwięcej czasu. Jak zawsze zaczynałam standardową rutynę. Wstawałam przed szóstą. Szłam do łazienki przemyć twarzy, pomalować się lekko oraz rozczesać włosy. Nałożyłam na siebie tusz do rzęs, dodałam różu na policzki i dałam błyszczyk na usta. Potem wyjęłam z szafy czarne jeansy i czarną koszulkę na długi rękawy. Gdy już ubrałam się, zeszłam na dół, by jeszcze wypić herbatę i zjeść jogurta przed wyjściem do szkoły. Całe ogarnięcie trwało z godzinę. Na samym końcu spakowałam się do szkoły i dałam jedzenia i picie Melii. Po skończeniu wszystkie szłam do szkoły, była akurat 7:30. Szłam spokojnym ruchem do szkoły na pierwszą lekcję. Kiedy dotarłam na miejsca pokierowałam się w stronę sali od biologii. Po około czterech godzinach nastała przerwa, około trzydziestominutowa. Był to jedyny czas na jedzenie w stołówce. W tym czasie, kiedy inni jedli wyszłam na zewnątrz szkoły i usiadłam przy pierwszej lepszej ławce. Następnie nałożyłam na siebie słuchawki i zamykając oczy, nucąc melodie. Wiedziałam dobrze, że setki ludzi chodzących po szkole kieruje swój wzrok na mnie. Jednak nie przejmowałam się tym. Po chwili poczułam, że ktoś usiadł obok mnie, lekko się wystraszyłam i ucichłam, mimo to dalej słuchałam muzyki.

– Hej – ciągły głos, mówienia Hej nie dawał mi spokój. – Cholera! Odpowiedz wreszcie. – lekko mnie szturchnął. 

 – Nie witam się z ludźmi, których nie znam – odparłam krótko, dalej mając zamknięte oczy i słuchając melodii.

– Nie wymagam wiele, przyszedłem się przywitać. Dla twojego zainteresowania, to ja. Ten typ co w sobotę się wprowadził obok ciebie. Pierwsze spotkanie nie minęło nam dobrze. – odparł, uśmiechając się, jednak dalej nalegając mnie, na odpowiedź z moich ust. 

 Wtedy otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Po chwili kontaktu wzrokowego, odwróciłam głowę przed siebie, zamilkłam i wpatrywałam się zamyślona w jeden punkt. Czułam, że go znam, ale totalnie nie wiedziałam skąd. Mimo to ignorowałam to.

 – Czego słuchasz? – spytał po kilku sekundach, czarnowłosy nie dawał za wygraną.

– Nie interesuj się tym i tak ci nie odpowiem, mówiłam, że nie rozmawiam z obcymi. – za każdym razem, kiedy mnie pytał odpowiadałam tym samym tonem. Dając mu wyraźny znak, że nie jestem zainteresowana rozmową. 

 – No to wtedy inaczej to załatwimy – gwałtownie zabrał mi słuchawki z uszy. – Nie lubię, kiedy ktoś mi nie odpowiada – uśmiechnął się do mnie, przy tym, ukazując kącik ust. – Powinnaś o tym wiedzieć bardzo dobrze. 

 – Oddawaj to dupku! Do każdej laski tak podchodzisz! – wyciągałam ręce jak poparzona, by odebrać swoją własność.

– Nie, tylko do tych najpiękniejszych. A ty jesteś jedną z nich – odpowiedział, wpatrując się we mnie i robiąc swój chytry uśmieszek, nadal wywijając rękami, bym nie złapała słuchawek. 

 – Oddaj to! Nie pozwoliłam ci tego dotykać. Masz oddać w tej chwili idioto! – powiedziałam, czując, jak jednocześnie czuje w sobie furie, jak i zaraz miałabym się rozryczeć.

 – Dupku? Idioto? Nieźle ci idzie nazywanie mnie. Ale uwierz żadne z nich nie jest moim imieniem. Jak powiesz swoje czarnowłosa dziewczyno o pięknych niebieskich oczach imię. Wtedy i ja się przedstawię, byś nie musiała nazywać mnie dupkiem i idiotą – zaśmiał się ukazując swój kącik ust. 

 – Spieprzaj! W dupę sobie wsadź to imię! Oddawaj to więcej nie będę się powtarzać.

– Imienia raczej w dupę sobie nie wsadzę, ale co innego chętnie – odparł rozbawiony, po czym dodał – Widzę, że koleżanka agresywna – puścił do mnie oczko. 

 Czułam jak zaraz eksploduje niczym wulkan, wstałam nagle i z całej siły przywaliłam z pięści w jego szczękę. Przez co wypuścił słuchawki, a ja z satysfakcją patrzyłam jak złapał się za szczękę z bólu. Przy okazji podniosłam słuchawki, które opadły na ziemię. Lekko potrząsnęłam dłonią, aby rozluźnić od uderzenia.

– Moje słowa znaczą dużo, lepiej nie zadzieraj ze mną. Clever Blackley – uśmiechnęłam się zadowolona i podałam rękę, na co chłopak jej nie przyjął i spojrzał morderczo na nią – No cóż-przychyliłam się do niego i szepnęłam mu do ucha – Następnym razem bądź posłuszny i słuchaj mnie. Jak mówię oddaj, to oddajesz. Inaczej źle się to skończy dla ciebie. – wyprostowałam się i spojrzałam z satysfakcją w oczach na niego. Jak chowa szczękę z bólu. Odwróciłam się i kawałek poszłam, gdy dodał:

– Pieprz się Blackley! – warknął z furią w głosie do mnie.

Pokazałam mu na to środkowego palca i szłam dumie ze swojej wygranej. Byłam z siebie dumna, że tym razem pokazałam co potrafię i żaden frajer nie będzie mówił co mam robić. Nie popłakałam się, jednak czułam jak moja zewnętrza maska w domu opadnie i nie będzie dla mnie, aż tak kolorowo. I będę katować się własnym myślami. Coś mi nie pasowało w tym chłopaku, w drodze do domu rozmyślałam o tym, czułam, że go znam, ale nie mogłam tego przypomnieć sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro