5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nastał kolejny dzień obozu. Z samego rana obudził nas tym razem głos Snape'a, oznajmiający, że wkrótce śniadanie. Ja i Draco obudziliśmy się na ten komunikat i spojrzeliśmy w swoją stronę.

- Idziesz się ogarnąć pierwszy? - Zapytał.

- Jeśli pozwalasz. - Wzruszyłem ramionami lekko.

- Idź, ja się muszę rozbudzić trochę zanim wstanę.

Ruszyłem się więc z łóżka i zabrałem ze sobą rzeczy do przebrania. Wszedłem do łazienki, gdzie znów przygotowałem się do kolejnego dnia obozu. Zastanawiałem się, co dziś mnie czeka i przypomniałem sobie, że Remus ma przyjechać. 

A może to jemu opowiem o tym, co zdarzyło się między mną a Malfoyem?... 

Chyba nie było bardziej odpowiedniej osoby, żeby o tym porozmawiać. Fakt, był Syriusz, ale z jakiegoś powodu było mi trochę głupio zaczynać z nim ten temat. Od razu by się pewnie nastawił na to, że coś się dalej wydarzy, dopytywałby o wszystko, co się da. Remus natomiast, na pewno mnie wysłucha i powie mi coś mądrego. Potrzebuję teraz głosu rozsądku.

Wyszedłem z łazienki, gdy już byłem gotowy i zerknąłem na Draco, który właśnie ścielił swoje łóżko. On też na mnie spojrzał i stało się coś dziwnego. Uśmiechnął się.

- Poczekasz na mnie? To razem wyjdziemy i weźmiesz dziś klucz. - Powiedział.

- No dobra. - Kiwnąłem głową i usiadłem na łóżku. On poszedł do łazienki się przygotować. Pomyślałem, że chyba słońce go za mocno przygrzało, że nagle stał się taki miły. Nie wiedziałem, jak to interpretować.

Jak tylko obydwaj byliśmy gotowi, wyszliśmy z domku. On zamknął drzwi na klucz, a potem mi go wręczył, przypadkiem dotykając mojej dłoni. Spojrzałem na niego z lekkim zaskoczeniem, on znowu się uśmiechnął, gdy schowałem do kieszeni klucz i ruszyliśmy w drogę do stołówki. 

Moje serce biło jakoś szybciej, z tak głupiego powodu, jak zwykły dotyk jego dłoni. Nie mogłem też zapomnieć tego uśmiechu, który był zupełnie inny niż te wredne, cwaniackie, jakie zwykł mi posyłać przez te wszystkie lata. 

Na śniadaniu oczywiście się rozeszliśmy do naszych przyjaciół. Ron i Hermiona spojrzeli na mnie zdziwieni, że przyszedłem razem z nim, a nie sam, jak zwykle.

- Ale odmiana. - Odezwał się Ron. - Przyszliście razem.

- Tylko dlatego, że teraz moja kolej pilnowania klucza. - Wzruszyłem ramionami. - To nic nie znaczy. Nadal się nie lubimy.

- Nie sugerowaliśmy, że się lubicie. - Stwierdziła Hermiona, uśmiechając się lekko. - Ale chyba zaczynacie się dogadywać, co?

Pokręciłem głową i zacząłem jeść. Nie chciałem o tym rozmawiać, sam nie wiedziałem, jak w końcu nasza relacja wygląda. Po śniadaniu, pan Jones opowiadał nam o jednorożcach i nawet przyniósł ich włosy, żeby nam pokazać, jak wyglądają. Dzisiaj dostaliśmy zadanie, aby w naszych standardowych parach opisać jednorożca z jak największą liczbą szczegółów.

Usiedliśmy obok siebie z Draco, z dużo mniejszą niechęcią, niż dotychczas i zaczęliśmy na pergaminie zapisywać zdania, jeden przez drugiego. O dziwo, szło nam dobrze. Aż byłem zaskoczony, że tak dobrze nam idzie. 

Oddaliśmy nasz opis i czekaliśmy, aż pozostali też skończą. Siedział blisko mnie i znów czułem zapach jego perfum. Przymknąłem oczy na moment, biorąc kilka głębszych oddechów, a gdy znów je otworzyłem, Malfoy patrzył na mnie, przygryzając swoją dolną wargę. Odwrócił wzrok, gdy tylko zauważył, że moje oczy znów są otwarte.

- Dobrze, moi drodzy. Zapoznamy się z opisami do kolacji i wtedy przyznamy wam punkty. - Oznajmił pan Jones. Reszta dnia była na szczęście wolna. Syriusz kręcił się po dworze, oczekując na przybycie Remusa. Ja też na to czekałem, ale siedząc z Ronem na jednym z pni przy jeziorze.

Usłyszeliśmy nagle ten charakterystyczny trzask i pojawił się on pomiędzy drzewami. Ruszył od razu w stronę Syriusza, który rozpędził się, skoczył i uwiesił się na nim. Remus upuścił bagaże, objął go ramionami i obrócił go parę razy, po czym odstawił na ziemię, niemalże od razu obdarzając go pocałunkiem.

- Idę się przywitać. - Powiedziałem i wstałem, by ruszyć w ich stronę.

- Jak dobrze cię widzieć, już ledwo wytrzymuję tu ze smarkerusem... - Mówił do niego Syriusz. - Kretyn, żebyś wiedział, co zrobił z wazonem!

- Harry! - Zawołał Remus, gdy mnie zauważył. Uśmiechnąłem się i podszedłem, by go uściskać.

- Dobrze cię widzieć. - Powiedziałem do niego.

- Ciebie też. - Lekko poklepał mnie po ramieniu, a potem spojrzał na Syriusza. - Zaniósłbyś może moje rzeczy do pokoju? Chciałbym zamienić parę słów z Harrym.

- Oczywiście, skarbie. - Pocałował go w policzek, chwycił za bagaże i odszedł. 

Remus objął mnie lekko ramieniem i spacerem ruszyliśmy w stronę lasu. Na początku zapytał ogółem o obóz, a potem zadał pytanie, którego w sumie się nie spodziewałem.

- Harry, czy wziąłeś z mojej biblioteczki jakąś książkę?

- Tak. - Przyznałem się. - Wziąłem, żeby sobie czytać wieczorami. Są w niej wiersze.

- Tak sądziłem, że dostała się w twoje ręce. - Uśmiechnął się. - Jak zauważyłeś, to nie jest zwykła książka, tylko odręcznie pisane wiersze. To są wszystkie te, które napisał dla mnie Syriusz.

- Syriusz je napisał? - Zdziwiłem się. - Naprawdę?

- Tak, napisał je, gdy byliśmy razem w szkole, potem podczas wojny, no i ostatnio znów zaczął, gdy tylko wyjechał tutaj z tobą. - Powiedział.

- Nie wiedziałem, że potrafi pisać takie rzeczy... - Spojrzałem na niego, wciąż zdziwiony tą informacją.

- Zawsze miał żyłkę do rymów, to Harry musiałeś akurat zauważyć. - Remus posłał mi uśmiech.  - Przeczytałeś już wszystkie?

- Zostało mi kilka jeszcze. Ale mogę ci oddać tą książkę, jeśli nie chcesz, żebym to czytał. Nie powinienem chyba...

- Nic się nie stało, Harry. Przeczytaj do końca, jeśli masz ochotę, a potem możesz mi oddać. Mam kilka nowych do kolekcji, dlatego zauważyłem jej zniknięcie.

- Dobrze. - Pokiwałem głową i spojrzałem na niego, zastanawiając się, czy powinienem poruszyć temat, który mnie męczył od jakiegoś czasu. - Mogę ci o czymś powiedzieć? W tajemnicy?

- Oczywiście. - Odpowiedział. Zatrzymaliśmy się akurat na górce, z której było widać jezioro.

- Jak pewnie wiesz z listów, mieszkam w domku z Malfoyem. - Zacząłem, robiąc tutaj pauzę. On pokiwał głową. - I nie bardzo się dogadywaliśmy, w ogóle, wszystko było nie tak. Do czasu, aż zorganizował u nas w domku imprezę.

- Pod nosem Snape'a? - Zdziwił się Remus.

- Nie było go dwa dni, to było wtedy. - Kiwnąłem głową. - Piliśmy alkohol i dość szybko nam uderzył do głowy. Malfoy w ogóle patrzył się na mnie co chwila i sam nie wiem, czemu to robił. Ale właśnie gdy już wszyscy wyszli i zostaliśmy sami, wtedy... On... - Znów zapauzowałem, przygryzając usta i zastanawiając się jeszcze raz, czy na pewno chcę to powiedzieć.

- Co zrobił? - Zapytał spokojnie Remus, zerkając na mnie. - Pocałował cię?

- Tak. Skąd wiesz? - Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

- Zgadłem. I co zdarzyło się dalej?

- W sumie nic więcej. Następnego dnia tego nie pamiętał i pytał mnie, czy to działo się naprawdę.

- I co mu powiedziałeś?

- Skłamałem, że nic takiego nie miało miejsca. Ale w ogóle... Czuję się wobec niego jakoś inaczej. Nie rozumiem tego. - Westchnąłem.

- Czasami nasze uczucia są sprzeczne z tym, co chcielibyśmy odczuwać. No i istnieje też ta niepewność, że co jeśli ktoś nie odwzajemnia naszych uczuć, prawda? Ale jego zachowanie się ostatnio zmieniło, mam rację?

- Tak... Od tamtej chwili, tak. Stał się tak jakby... Milszy. - Stwierdziłem.

- Powiem ci tak, Harry. Musisz się zastanowić, jakie uczucia ci towarzyszą, gdy o nim myślisz. I gdy już to zrobisz, sam sobie będziesz musiał odpowiedzieć na pytanie, co będzie dalej. Jeśli on też coś do ciebie czuje, prędzej czy później wyjdzie to na jaw. Szczególnie, gdy będziecie przebywać razem. Nie da się tego wiecznie ukrywać i z tym walczyć. Wiem co mówię.

- A kiedy ty wiedziałeś, że Syriusz coś do ciebie czuje? - Zapytałem.

- Syriusz był chyba najbardziej oczywistą osobą na świecie. Posyłał mi uśmiechy, niby przypadkowo dotykał mojej dłoni lub ramienia, czasami mówił komplementy. No, ale najbardziej oczywisty to był po alkoholu. Wtedy był w stanie posunąć się dalej, a potem udawać, że niczego nie pamięta. - Remus uśmiechnął się i pokręcił głową. - Potem zaczął pisać dla mnie wiersze i mi je podrzucać, a ja udawałem, że nie mam pojęcia, od kogo są.

- Dlaczego udawałeś? - Zapytałem.

- Bo taki był jego plan, miałem nie wiedzieć, że to od niego. Nie chciałem od razu go demaskować, ale przecież znałem jego pismo na pamięć. Sam tego nie przemyślał, co przyznał, gdy już mu powiedziałem, że wiem. To była taka forma zabawy. On pisał wiersz, a ja, wraz z twoim ojcem, który oczywiście wszystko wiedział, zastanawialiśmy się, któż to mógł coś dla mnie napisać.

- Rozumiem. - Pokiwałem głową, uśmiechając się lekko.

- Jest jeszcze coś, co chciałbyś mi powiedzieć? - Zapytał, spoglądając na mnie. Pokręciłem głową w odpowiedzi. - Chodźmy z powrotem, w takim razie. 

I ruszyliśmy w drogę powrotną. Rozeszliśmy się przy domku, który Syriusz dzielił z pozostałymi i postanowiłem znaleźć Rona. Nie było go jednak na plaży, ani nigdzie w pobliżu. 

- Harry! - Zawołała mnie Hermiona, gdy miałem już iść zobaczyć, czy Rona przypadkiem nie ma w domku. Zatrzymałem się i spojrzałem na nią.

- Tak?

- Pan Jones już podał punktacje za opisy jednorożców. Ty i Malfoy dostaliście drugie miejsce.

- Serio? - Uniosłem brwi. - To super. A widziałaś gdzieś Rona?

- Nie, myślałam, że cały czas był z tobą.

- Był, dopóki nie pojawił się Remus. Poszedłem z nim porozmawiać i gdy wróciłem, nigdzie go nie znalazłem. Właśnie miałem iść sprawdzić czy wrócił do swojego domku. 

- Zaraz będzie obiad, pewnie się pojawi tak czy inaczej. - Stwierdziła. - Chodźmy do stołówki, pewnie już tam jest i czeka na swoją porcję. Wiesz jaki on jest.

Razem udaliśmy się więc do stołówki, po drodze rozmawiając ogółem o tym, jak minął nam dzień póki co. Syriusz i Remus już siedzieli przy jednym ze stolików, gdzie ten pierwszy opowiadał z zaangażowaniem jakąś historię, a drugi go słuchał z rozbawieniem.

Wraz z Hermioną usiedliśmy nieopodal. Coraz więcej osób zaczęło się pojawiać, Ron przyszedł w końcu razem z Blaisem i rozeszli się. Zaraz za nimi wszedł Malfoy i rzucił mi spojrzenie, po czym usiadł jak zwykle, przy swoich znajomych. 

- Gdzie byłeś? - Zapytała Hermiona, gdy Ron usiadł obok niej.

- W domku na chwilę. - Oznajmił. - A co? Tęskniłaś?

- Nie, Harry cię szukał.

- No i się znalazłem. - Stwierdził z uśmiechem.

Nagle do pomieszczenia wszedł Snape i rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę Remusa. Dałem znać Ronowi i Hermionie, aby zwrócili na niego uwagę. Obserwowaliśmy, jak podszedł do ich stolika, bo nauczyciele zazwyczaj siadali razem.

- Lupin. Co za... Miła... Niespodzianka. - Powiedział Snape i usiadł. Remus rzucił mu spojrzenie, lekko uśmiechając się pod nosem.

- Snape. Jak tam twój wazon? - Zapytał. Syriusz siedzący obok zaśmiał się głośno, a Snape spiorunował go spojrzeniem.

- To... Wcale... Nie było tak... - Wycedził, zaciskając pięści.

- Wyluzuj, Smarku. Nie musisz nam się tłumaczyć, każdy ma jakieś potrzeby. - Odezwał się Syriusz. Snape już miał mu coś odpowiedzieć, gdy dosiadł się do nich pan Jones. Przedstawił się Remusowi, który był nieco zaskoczony jego obecnością z jakiegoś powodu.

Ja w końcu odwróciłem swoją uwagę na stolik, na którym zostały postawione talerze z obiadem. Ron i Hermiona zaczęli już jeść, więc poszedłem w ich ślady. Znów poczułem na sobie czyjś wzrok i spojrzałem w stronę Malfoya, który akurat odwrócił głowę. Czyżby się na mnie patrzył? O co tutaj chodzi...

Jedząc obiad zastanawiałem się nad tym, co usłyszałem od Remusa. Co jeśli Malfoy rzeczywiście zaczął mnie lubić? Czy to w ogóle możliwe? Muszę przemyśleć swoje uczucia, bo właściwie sam nie wiem, co czuję. 

Po obiedzie znów poszliśmy całą grupą na plażę. Położyłem się na kocu i odpłynąłem myślami, zupełnie odcinając się od tego, o czym rozmawiali moi znajomi. Myślałem o Malfoyu. Powoli docierało do mnie, że przestał mnie denerwować i teraz chyba nawet go lubiłem. Nie był w sumie taki zły. Może czasami przesadzałem przy ocenianiu jego zachowania...

- Harry, słyszysz? - Hermiona szturchnęła mnie. - Idziemy na spacer, chcesz iść?

- Ach, pewnie. - Pokiwałem głową i podniosłem się z koca. Wszyscy razem wybraliśmy się na spacer po okolicy. Starałem się jakoś uczestniczyć w rozmowie, chociaż myślami wciąż byłem gdzie indziej.

Czas zleciał do kolacji, a po niej wszyscy rozeszliśmy się do domków. Ja miałem klucz, więc postanowiłem się pospieszyć, żeby Malfoy na mnie nie czekał, bo pewnie by się zdenerwował. Udało mi się go dogonić i razem weszliśmy do domku. Podszedłem do swojego łóżka, a on zatrzymał się przy drzwiach i wsunął dłonie do kieszeni.

- Potter. - Usłyszałem, więc odwróciłem się w jego stronę. - Dlaczego mnie okłamałeś?

- O czym mówisz, Malfoy? - Zapytałem. Czyżby chodziło o ten pocałunek? Na pewno o to chodzi...

- O tym, że mnie okłamałeś, gdy zapytałem, czy się całowaliśmy, czy to mi się śniło. - Powiedział, podchodząc bliżej mnie. - Słyszałem, jak opowiadałeś o tym Lupinowi. 

- Ja... Po prostu... Myślałem, że będzie ci bardziej na rękę, jeśli będziesz myślał, że to był tylko sen. - Patrzyłem na niego, czując się lekko nerwowo, bo on coraz bardziej się zbliżał.

- Dlaczego tak sądziłeś? Prawda i tak zawsze wychodzi na jaw. Zawsze.

- Wtedy, gdy mnie pytałeś, wyglądałeś jakbyś chciał, żeby do tego nie doszło. - Wyjaśniłem.

- Byłem na kacu, jak miałem wyglądać? - Zaśmiał się krótko i pokręcił głową.

- No... Tak... Ale do czego my zmierzamy z tą rozmową?

- Do tego, że nie musiałeś mnie wcale okłamywać, bo ja dobrze wiem, co zrobiłem. Pytałem cię, żeby sprawdzić, czy sam się przyznasz, że to się stało. - Oznajmił. 

- Po co mnie sprawdzałeś? - Zapytałem, patrząc mu w oczy. Nie do końca rozumiałem jego intencje.

- Chciałem wiedzieć, czy na ciebie też to całe mieszkanie razem wpływa w taki sposób, jak na mnie. - Powiedział i lekko odgarnął włosy z mojego czoła.

- To znaczy? - Wpatrywałem się w niego przez moment. On nic nie odpowiedział, ale przybliżył się do mnie i powoli złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który dzieliliśmy przez moment, a następnie spojrzeliśmy na siebie.

Nie spodziewałem się, że sprawy obrócą się w taki sposób. Teraz nagle wszystkie moje przemyślenia z całego dnia nabrały innego wymiaru i bardziej realnie wyglądała perspektywa tego, że między nami może być coś więcej. 

- W tym sensie się z tobą zgodzę. Wspólne mieszkanie zdecydowanie wpływa na mnie w ten sposób. - Powiedziałem po chwili. - Sporo o tobie myślę, odkąd dzielimy razem domek.

- Ja o tobie też. - Przyznał. - W ogóle, zdałem sobie sprawę z tego, że chyba cię lubię. Coraz trudniej było mi z tym walczyć. A po imprezie nawet nie próbowałem tego zatrzymać.

- Więc gdy mówiłeś, że mnie nie nienawidzisz, to była prawda? - Spojrzałem mu w oczy, on pokiwał głową.

- Tak. To była prawda.

- Więc... Te pozostałe dwa tygodnie obozu... Możemy je spędzić nie nienawidząc się nawzajem?

- Do tego zmierzam. - Posłał mi uśmiech. - Ale nikt nie może wiedzieć. Przy ludziach zachowujemy się tak, jakbyśmy się nienawidzili, jasne?

- Jasne... A tutaj? - Wpatrzyłem się w niego. On przygryzł usta i lekko przejechał dłonią po moim policzku.

- A tutaj możemy sobie pozwolić na więcej, jeśli tylko będziesz chciał. - Wyszeptał i znów złączył nasze usta w pocałunku.

Niedowierzałem zupełnie w tą sytuację, to, że Draco jednak mnie lubił całkowicie mnie zaskoczyło. Czułem się niepewnie, odwzajemniając pocałunek, co nie umknęło jego uwadze. Spojrzał na mnie i oparł swoje czoło o moje.

- Coś nie tak? - Zapytał.

- Nie, nie... Po prostu nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. - Przygryzłem lekko usta. - Powinniśmy chyba iść spać, nie sądzisz?

- Chyba tak. - Odsunął się, posyłając mi lekki uśmiech i wziął swoje rzeczy z łóżka. - Idę pod prysznic w takim razie. 

Pokiwałem głową, odprowadzając go wzrokiem, a potem po prostu usiadłem na łóżku i powoli docierało do mnie, co się stało. Poczułem przypływ szczęścia, jakby los się do mnie uśmiechnął. Pomyślałem sobie, że skoro Draco jest w łazience, ja przeczytam sobie kolejny wiersz. Miałem na to po prostu ochotę. Wyjąłem z kufra książkę i otworzyłem ją na kolejnym zapisanym utworze.

Walczyłem ze sobą, lecz bezskutecznie,
Tak bardzo chciałem się poczuć bezpiecznie,
Zostawić za sobą swoje problemy,
I poczuć miłość jak przypływ weny.

Ty jesteś księżycem na moim niebie,
Oświetlasz mi noc gdy jestem w potrzebie,
Dajesz mi siłę na nowy dzień,
Przy tobie nie jest mi straszny cień.

Twoja dłoń zawsze mi wskaże drogę,
Zaufam ci bardziej niż ufam sobie,
Ty wyznaczasz mi kierunek,
Twoje wskazówki to mój ratunek.

Uśmiechnąłem się lekko, czytając i jak tylko skończyłem, zamknąłem książkę i schowałem ją w swoich ubraniach. Dziwiło mnie, że Syriusz potrafił pisać takie rzeczy. Jakoś wciąż nie wierzyłem w to, że te wiersze są jego.

Draco wyszedł z łazienki i posyłając mi uśmiech usiadł na swoim łóżku. Ja od razu zabrałem swoje rzeczy i postanowiłem pójść pod prysznic. Tam jeszcze raz sobie przemyślałem całą sytuację, a w głowie wciąż odbijały mi się linijki wiersza, który przeczytałem przed chwilą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro