JEDEN

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Bronimy Paryża przez cztery lata, a nic o Tobie nie wiem. - zagadnął blondyn w czarnym, lateksowym stroju kota.

-Skąd mam pewność, że jeśli wyjawię Ci jakieś informacje o sobie to nie zaczniesz poszukiwać mojej prawdziwej tożsamości? - zaśmiała się dziewczyna.

-Mogę Ci obiecać, że nie będę szukał kim tak naprawdę jest ta sławna Biedronka. - zachichotał chłopak, a za plecami trzymał skrzyżowane palce.

-Dobra, więc jako postać cywilna różnię się od Biedronki w wielu aspektach, interesuję się modą i mam 19 lat.

-Okeeej, też mam 19 lat. - zaczął i mrugnął do ciemnowłosej. - Jako cywil mam związek z modą i oprócz szkoły, chodzę na mnóstwo zajęć dodatkowych.

-To już dowiedziałeś się czego chciałeś? - zapytała i wstała z belki.

-Niezupełnie. - posłała mu zdziwione spojrzenie. - Podasz mi pierwszą literę Twojego imienia?

-Zapomnij kotku. - zarzuciła jojem i poleciała w sobie znaną stronę.

-I tak się dowiem kim jesteś Biedronsiu. - uśmiechnął się i odbił kocim kijem do domu. Wpadł przez okno do pokoju, a przemiana dobiegła końca. Mały koto-stworek wylądował na dłoni zielonookiego. Chłopak ściągnął z siebie ubrania i w samych bokserkach, rzucił się na łózko. Pogrążony we śnie, nie widział, jak jego mały przyjaciel wylatuje przez okno i z uśmiechem wita się z innym kwami.

+++

-Marinette! Błagam Cię, wyjdź! - krzyczała mulatka  w okularach. 

-Nie! Wyglądam okropnie! -odpowiedziała dziewczyna z toalety dla dziewcząt, gdzie się ukrywała. Temu wszystkiemu z pewnej odległości przyglądali się dwóch chłopców- Adrien i Nino.

-Chodź jej pomożemy. - powiedział mulat w czapce. Agreste kiwnął tylko głową

-O co jej chodzi? - zapytał blondyn.

-Zapomniała związać włosów i twierdzi, że wygląda koszmarnie. - wytłumaczyła dziewczyna.

-Daj, ja spróbuję. - zaproponował zielonooki. Podszedł do drzwi. - Marinette, nie może być, aż tak źle.

-Masz rację! Jest koszmarnie! - krzyknęła bliska płaczu.

-Mari, otwórz proszę. - kontynuował Adrien Drzwi ustąpiły, a zza nich wyjrzała fiołkowooka. Włosy sięgały jej za ramiona.  Chłopka nie odzywał się, chwilę stał zapatrzony w dziewczynę. Woow - przemknęło mu przez myśl. - Jest piękna. - stał z otwartymi ustami i lustrował wzrokiem ciało ciemnowłosej.

-Jest, aż tak źle? - jęknęła

- Nie, nie, nie. - zaczął zaprzeczać. - Wyglądasz ślicznie, serio. Jeśli bym mógł, a nie mogę, ale gdybym jednak mógł t-to kazałbym C-ci tak chodzić w rozpuszczonych włosach. Nie mogę, bo w sumie nie mogę. Więc masz chodzić w rozpuszczonych włosach, bo tak, bo tak wyglądasz pięknie. - język zaczął się mu plątać. Dwa razy się mu tak przytrafiło. Teraz i w tedy gdy Biedronka miała urodziny. Wracając. Ciemnowłosa stała cała czerwona, a rumieńce dodawały jej tylko uroku. Chłopka znowu się w nią zapatrzył.

-Ale ty jesteś piękna. - westchnął. Nagle jego słowa dotarły do jego mózgu. Źrenice się zwęziły i chłopak krzyknął. - Boże, co ja gadam? - przybił facepalma. - Na muszę iść na lekcje. - powiedział.

-Na lekcje? -zapytał Nino, który stał wraz z Alyą.

-Yyy, do toalety! - krzyknął i pobiegł w stronę biblioteki.

-Ej! Toalety są w drugą stronę! - krzyknęła roześmiana Alya. Agerste zaczerwienił się tylko i przyśpieszył kroku. Dopiero gdy znalazł się pod schodami, uspokoił oddech. Ściągnął z ramienia torbę z której wyleciał Plagg.

-No, no młody. Widzę, że się porobiło. - zachichotał czarny stworek. 

-Zamknij się, serożerco! - burknął model. - Zrobiłem z siebie pośmiewisko, ciekawe co o mnie Marinette myśli.

-Pewnie jest szczęśliwa, bo zwróciłeś na nią uwagę. - wymamrotał pod nosem Plagg.

-Co? - zapytał.

-Jajco. - odpowiedział kwami. - Weź się nie zachowuj jak baba i chodź na lekcje, bo się spóźnisz. - poradził Plagg. Agreste kiwnął głową i zarzucił torbę na ramię. Do środka wleciał czarny stworek. Adrien ruszył do klasy.

Dzwonek zabrzmiał, gdy on wchodził po schodach, a klasa jest po drugiej stronie szkoły! Przyśpieszył tempo, szybki chód zamienił się w trucht, a potem w sprint po korytarzach. Dopadł klamkę i wpadł zdyszany do klasy.

-Przepraszam za spóźnienie! - krzyknął na całe pomieszczenie i zajął szybko miejsce w ławce. Rozpakował się i dopiero w tedy zauważył, że oczy wszystkich obecnych w klasie były skierowane na niego.

-Adrien co ty tu robisz? - zapytał się nauczyciel fizyki, pan Marc. Chwila, przecież ja mam historię!- przypomniał sobie w myślach. Rozejrzał się po pomieszczeniu i stwierdził, że znajduje się wśród uczniów z klasy 3b, a nie 4a! Poderwał się z ławki i chwycił w ręce książki.

-Przepraszam! Pomyliłem klasy. - uczniowie z nauczycielem zaśmiali się, a on szybko wyszedł z klasy. Wpadł do drzwi obok. - Przepraszam za spóźnienie. - wysapał i opadł na krzesło obok Nino. Znowu wzrok całej klasy spoczął na nim. Rozejrzał się i zauważył brak nauczycielki, strzelił mentalnego facepalma i opadł głową na ławkę. - Zabijcie mnie. - jęknął model. Mulat zaśmiał się i poklepał go po plecach.

-Tirex'a nie ma. Oglądamy coś na Youtubie? - zapytał. 

-Nie mam ochoty. - wyjęczał blondyn i odwrócił się do dziewczyn z tyłu. Jego wzrok padł na ciemnowłosą. Znowu się zapatrzył, a ze 'ściny' wyrwało go szturchnięcie.

-Gapisz się na nią już jakieś 6 minut. - oznajmił mulat.

-O mój Boże.- wyjęczał Adrien i usiadł prosto na krześle. - Nie jestem dziś sobą.

-To miłość. - wyszeptał mu do ucha młody DJ. Agreste odskoczył, jak poparzony od chłopaka i spadł z krzesła. 

-Co?! Nie, nie, nie! - zaczął szybko zaprzeczać. Cała klasa roześmiała się z widoku blondyna, siedzącego na Ziemi.  On natomiast twierdził, że to nie jego dzień. Zdecydowanie nie był sobą. Zachowuję się jak Marinette trzy lata temu. Co było tego powodem? Może Dupain-Cheng? Może co innego? Wstał z podłogi i usiadł na krześle. Czekał zniecierpliwiony na koniec lekcji, aby po dzwonku ulotnić się gdzieś w głąb szkoły. 

+++

Szedł na piechotę do domu. Odkąd skończył 18 lat, chodził do szkoły na piechotę. Beż szofera, bez guwernantki ojca, bez nadzoru. Po ukończeniu szkoły, w planach miał wyprowadzkę i zerwanie kontaktów z zimną rodziną.  Miał trochę oszczędzonych pieniędzy, które starczyłoby na dobry start. 

Przekroczył bramę posiadłości i mozolnym krokiem wszedł do 'domu'. Przekroczył próg, a jego ciało przeszło uczucie lodowatości, którą ten budynek funduje. Dom bez miłości, to nie dom. Także tej willi nie mógł nazwać domem. Jakby była tu mama. - przemknęło mu przez myśl. Nathalie - asystentka ojca, 'opiekunka' Adriena - chciała coś powiedzieć, ale młody Agreste zbył ją tekstem o tym, że jest zmęczony po dniu w szkole. Co było prawdą. 

Zatrzasnął za sobą drzwi pokoju i rzucił torbę na ziemię.

-Auu! - doszedł do niego krzyk czarnego stworka wnętrza torby. - Delikatniej! - wyleciał z przedmiotu i zaczął energicznie wymachiwać łapkami, tłumacząc coś o swoim serze, o jakimś Mistrzu Fu, nawet o Biedronce, ale blondyn go nie słuchał. Opadł na dywan i walił pięścią o podłogę. 

-Ej młody, wszystko gra? - zagadnął kwami.

-Tak, jest zajebiście. - odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie. 

-Może poszukamy Biedronki? - zaproponował. Adrien zaprzeczył głową.

-Ma swoje życie i problemy, po co interesowałby się swoim partnerem w walce, przed nieistniejącym zagrożeniem, przecież pokonaliśmy Władcę Ciem dwa lata temu. - Adrien przywołał te wspomnienie, gdzie antagonista zniszczył prawie cały Paryż, ale bohaterom udało się go powstrzymać. 

-To może Marinette? -  podsunął pomysł Plagg. No właśnie, mógłby to zrobić, ale...

-Marinette nie interesują sprawy prywatne niepotrzebnego bohatera. - oznajmił.

-Przyznaj, że po prostu boisz się tam iść, bo tak naprawdę ją kochasz! - zarechotał stworek.

-Marinette to tylko przyjaciółka. - usiadł i obrzucił spojrzeniem kwami Czarnego Kota.

- A ja jestem Weji, kwami żółwia. Miło mi. - powiedział ironicznie.

-Plagg, daj spokój. - jęknął z bezsilności Agreste.

-No, ale... - nie dokończył, bo blondyn narzucił przemianę i w stroju Czarnego Kota wyleciał przez okno. Odbijając się na swoim kiju, wylądował na przeciwko domu Marinette. Widział ją przez okno. Siedziała przy biurku i pisała coś w zeszytach. Zadanie domowe. - przeszło mu przez myśl. Ale ona słodko wygląda, jak się skupia. Bardzo pociągająco. - oczy mu się zaświeciły i lustrował jej ciało. Co się dziwić? Był nastolatkiem, a dziewczyna ubrana  była w krótkie spodenki i t-shirt, więc było na czym, oko zawiesić. Marinette jakby wyczuła palący wzrok na sobie i spojrzała w stronę Agreste'a w kostiumie, który swoją drogą, wyglądał jak typowy pedofil czy zboczeniec. Przewidział jej czyny i schował się za kominem za nim go zauważyła. Ciemnowłosa pokręciła głową i wróciła do zadań. Serio. Czuł się teraz jak pedofil. Ale miał na to wytłumaczenie. Lecz chwilę. Władcy Ciem debilu nie ma. - pomyślał. Przyglądał się dziewczynie i postanowił, że będzie obserwować ją codziennie. Wrócił do domu. Zdjął przemianę i rzucił się na łóżko.

-Marinette to tylko przyjaciółka? - zaczął znowu Plagg.

-Weź, daj spokój. - zbył go model. Wstał, wziął torbę i w zaczął robić pracę domową. Z chemią nie miał żadnych problemów, owy przedmiot był dla niego prostszy niż jazda na rowerze.  Zadanie z francuskiego i z matematyki wpisał w wyszukiwarkę. Przepisał większość, przy okazji zmieniając kilka faktów, bądź pisząc to samo, ale swoimi słowami. Spakował się na drugi dzień i położył na łóżku. Sen przyszedł łatwo. Śnił o tym, jak to Marinette była jego żoną i projektowała mu ubrania, które on pokazywał na wybiegu. Oprócz tego mieli jeszcze trójkę dzieci! Przez całą noc na jego twarzy błądził cień uśmiechu. Plagg westchnął i przeniknął przez szybę, na kolejne spotkanie z Tikki . 

+++

Przez cały tydzień dokładnie o 18.00, blondyn przez godzinę , może dwie, obserwował Marinette. Plagg dokuczał mu przez to, ale on skutecznie i zawzięcie się bronił, twierdząc, że Dupain-Cheng to TYLKO przyjaciółka. Czarne kwami siadało wtedy na półce i z załamanymi łapkami, mamrotał pod nosem, jak bardzo oni są ślepi. 

Agreste zwierzył się Biedronce ze swojego problemu. Oczywiście nie zdradzał tożsamości dziewczyny. Jego partnerka powiedziała mu, aby słuchał się serca. Tak i zrobił. Posłuchał i właśnie stał na dachu na przeciwko domu Marinette. Zapatrzył się w nią tak, że nie spostrzegł jak dziewczyna zauważyła chłopaka. Fiołkowo-oka wstała, narzuciła na siebie koc i wyszła na balkon.

-Jeśli chcesz to chodź na herbatę! - krzyknęła do chłopaka dziewczyna. Adrien w czarnym lateksie zamarł. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Kiwnął lekko głową. Odbił się na kiju i wylądował tuż obok Dupain-Cheng.

Serce przyśpieszyło, gdy dziewczyna obdarzyła go zniewalającym uśmiechem.

-F-fajny k-koc. - zagadnął, a gdy zdał sobie sprawę co powiedział zażenował się samym sobą. - A-ale wtopa. - ciemnowłosa tylko zachichotała. 

-To może wejdziemy do środka? - zapytała.

-J-jasne. - zająknął się. Dziewczyna działała na niego w ogromny sposób, lecz nie była tego świadoma. W jej towarzystwie stawał się cały czerwony, a z ust wydobywały się pojedyncze sylaby, jak udało mu się trochę więcej powiedzieć zwykle bredził coś głupiego. 

Otworzyła klapę i po chwili znajdowali się w ciepłym i przytulnym pomieszczeniu.

-Usiądź, a ja zrobię tę herbatę. - oznajmiła i wyszła z pokoju. Kot rozejrzał się po pomieszczeniu, a zauważywszy przywieszone na biurkiem zdjęcia i plakaty pewnego blondyna. O kurde. To ja.- pomyślał. Wstał z różowej pufy. Podszedł do jednego zdjęcia. Dotknął go koniuszkami palców, ale cofnął rękę. 

-Pieprzony model. - warknął cicho pod nosem. Chciał zerwać plakat, ale co by sobie pomyślała Marinette? Wymyślał w duchu scenariusze.

'Marinette wchodzi do pokoju i widzi Kota, który zerwał jeden plakat. 

-Czemu to zrobiłeś? - pyta.

-Bo, j-ja ten... no... - próbuje się wytłumaczyć, ale mu to nie idzie. Do tego ciemnowłosa zarechotała.

-Jesteś zazdrosny?! - zaśmiała się głośniej. Nagle spoważniała, a blondyna przeszył zimny wzrok tęczówek dziewczyny. - Masz o co, on jest sto razy  bardziej przystojniejszy, milszy i w ogóle lepszy! - rechotała głośniej. Adrienowi, na małe kawałki, pokruszyło się serce'

Potrząsnął głową i wyrzucił z umysłu nieprzyjemne scenariusze. Do głowy wpadła mu jeszcze jedna historia, gdzie ciemnowłosa, płacząc wyrzuca go z domu, bo zerwał jej ulubiony plakat.

Chłopak rozejrzał się jeszcze po pokoju. Zauważył, że oprócz plakatów i zdjęć ADRIENA AGRESTE'A, na ścianach porozwieszane są fotografie Jaggeda Stone'a, jej przyjaciół, rysunki ciuchów, a na ostatnim elemencie się zdziwił. BARDZO. Stał wpatrzony w swoją własną podobiznę.  Woow. - pomyślał. Były naprawdę niesamowite. Zadziwiające było, jak dziewczyna na rysunku oddała każdy detal jego twarzy, jak i góry stroju. Jakby widziała mnie z bliska z milion razy. - zastanawiał się chwilę, gdy przerwały mu kroki. Postanowił jednak tam zostać. 

Dziewczyna otworzyła klapę jedną ręką, w drugiej trzymała zaś tacę z dwoma kubkami pełnych gorącego napoju i talerzyk z ciastkami z piekarni. 

-Eee, jestem? - odezwała się fiołkowo-oka.

-Masz talent. - powiedział, wskazując na rysunki. - Wielki talent.- potwierdził swoje słowa kiwnięciem głowy i odwrócił się do ciemnowłosej i uśmiechnął również do niej. Ta uśmiechnęła się nieśmiało. 

Postawiła tacę  na stoliku i usiadła na różowej pufie. Chłopak uczynił to samo.  Marinette wzięła do ręki kubek i upiła z niego kilka łyków herbaty. Blondyn powtórzył po niej czynności.

-To-o co tam? - zagadnął.

-Ummm... dobrze. - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko pod nosem.

-Ale niezręcznie. - roześmiał się Adrien w stroju Czarnego Kota. Dupain-Cheng zawtórował mu. Po niezręcznych rozpoczęła się rozmowa o wszystkim i o niczym. Trwała, aż do 22.00, gdzie blondyn zorientował się, że musi wracać. 

-Muszę już wracać. - wstał i cmoknął dziewczynę w policzek. Sam siebie zadziwił- Jutro też wpadnę, dobranoc. - wyskoczył przez okno i pobiegł w stronę swojego domu. 

+++

Wskoczył przez okno do swojego pokoju.

-Plagg, schowaj pazury. - powiedział. Czarny lateks ustąpił miejsca szarym dresom i białej koszulce. 

-Tylko przyjaciółka? - zadał pytanie koto-podobny stworek.

-Tak. - westchnął i położył się na łóżku.  Nie męczył się z odrabianiem pracy domowej, ani z przebieraniem. Po prostu oddał się w objęcia Morfeusza, a sen przyszedł łatwo.

Plagg, kręcąc głową z politowania, wyleciał z pokoju Agreste'a i poleciał na spotkanie z swoją małą przyjaciółką.

***

Rano, dokładnie o godzinie 6.45 zadzwonił budzik, który obudził blondyna i przypomniał mu o tym, że musi pójść do szkoły. No dobra, to Adrien tak myślał, a lecąca w koło, mocno wkurwiająca melodyjka podwiła jego zdenerwowanie. Wyłączył narzędzie tortur (budzik) i odwrócił w drugą stronę. 

-Nienawidzę szkoły. - burknął pod nosem, jeszcze trochę ospały. Wstał do pozycji siedzącej i zdał sobie sprawę, że siedzi we wczorajszych ubraniach. Ożywił się momentalnie. - Niech to szlag. - warknął. Wyskoczył z łóżka, biegnąc do rozbierał się z dresów i koszulki. Wpadł pod prysznic i puścił z kranu gorącą wodę. Nalał na rękę żel pod prysznic i zaczął się myć.

+++

Biegł do szkoły. Wpadł do klasy i zajął szybko miejsce.

-Adrienie Agreste! - po klasy rozszedł się głośny krzyk surowej nauczycielki chemii, pani Mendelejev, może też być Smoczyca, jak kto woli. - Kolejne spóźnienie na moją lekcje. Mimo tego, że jesteś najlepszy z chemii w klasie i twój ojciec jest bogaty, nie mogę tolerować spóźniania się na moje lekcje! - krzyknęła. Właśnie, bo ojciec jest bogaty. - wykrzyczał w duchu wszystkie przekleństwa. Przypomniał sobie o tym, że Smoczyca na niego patrzy.

-Przepraszam. - wymamrotał pod nosem.

-Słucham? - zapytała się nauczycielka. Widać było z daleka, że lubi mścić się i straszyć uczniów.

-Przepraszam. - warknął głośno.

-Jak jeszcze raz się spóźnisz, zostajesz po lekcjach. - oznajmiła z uśmiechem triumfu.

-Dobrze, pani profesor. - odpowiedział.

Lekcje toczyły się swoim mozolnym tempem. Blondyn co chwilę zerkał, albo na Marinette, albo na tarcze zegara zawieszonego tuż przed nim.  Gdy jednak dziewczyna uchwyciła  z nim kontakt wzrokowy, on peszył się i swoje oczy kierował na wszystko, oprócz niej.

+++

Znowu godzina 18.00. On stoi z bukietem róż przed jej oknem. Dlaczego ja w ogóle wziąłem te róże? - zadał pytanie w duchu. Lecz nie wycofał się zapukał w szybę. Tuż za oknem pojawiła się uśmiechnięta od ucha do ucha, twarz Marinette. Dziewczyna otworzyła mu okno, a on przez nie wszedł.

Niechcący zahaczył ręką o coś ostrego, co przedziurawiło mu kostium i wbiło w skórę. Syknął z bólu. Delikatnie wyciągnął ten przedmiot z okiennicy i wsadził do kieszeni. 

Wszedł głębiej do pokoju ciemnowłosej, a niezranioną ręką dał jej kwiaty.

-Dziękuje. - powiedziała dziewczyna i powąchała bukiet, uśmiechając się przy tym słodko. - Pójdę po wazon. - oznajmiła. Chłopak zdrową ręką zatamował ciecz, co nie udało mu się zbyt dobrze. Marinette weszła do pokoju i zauważywszy krew na podłodze przestraszyła się. Skierowała wzrok na Czarnego Kota.

-O mój Boże. - zakryła dłonią usta. - Co Ci się stało? - zapytała i odłożyła wazon z kwiatami na półkę. Podeszła do blondyna.

-Emmm... zahaczyłem o coś. - odpowiedział zmieszany.

-Musze Ci to opatrzyć. - oznajmiła.

-Nie, nie trzeba. - szybko odpowiedział.

-Trzeba. - podbiegła do toaletki. Adrien nie mógł się powstrzymać i skierował wzrok na zgrabny tyłek Dupain-Cheng. Ogarnij się debilu. - skarcił w myślach samego siebie. Odwrócił spojrzenie i mocno się zaczerwienił. Marinette podeszła do niego i z bandażem i wodą utlenioną oraz gazą. Odkaziła ranę i zawinęła rękę w opatrunek.

-Usiądź. - powiedziała i wskazała na różową pufę obok. Chłopak zrobił to, co powiedziała Marinette. Ciemnowłosa odłożyła rzeczy do apteczki i usiadła na drugiej pufie obok bohatera. Znowu rozmowa o wszystkim i o niczym. 

+++

Gdy Adrien miał wyskakiwać przez okno. Zatrzymała go fiołkowo-oka.

-Przyjdziesz jutro? - zapytała z wyczuwalną prośbą w głosie.

-Jasne. - odwrócił się do niej i spojrzał w oczy. Założył za ucho niesforny kosmyk ciemnych włosów i uśmiechnął się czule. Patrząc w jej oczy zapomniał o świecie. Nie panował nad sobą. Robił to, co podpowiadało mu serce. 

Zmniejszył dystans między nimi i złożył na jej malinowych wargach całusa. Pierwszego, drugiego. Złapał ją w talii, a ona zawiesiła ręce na jego szyi. Adrien przejechał językiem po dolnej wardze ciemnowłosej. Wtargnął nim do jej jamy ustnej. Języki chłopaka i dziewczyny  toczyły walkę.

Po kilku minutach, może i więcej? Odsunęli się od siebie. 

-Ummm... - ja już pójdę! - wyskoczył przez okno i pędził do swojego domu. Wpadł do pokoju i zdjął przemianę. Plagg patrzył na mocno czerwonego blondyna.

-I ty Adrien...- zaczął koto-podobny stworek, ale blondyn mu przerwał nagłym wybuchem emocji.

-Dobra masz rację! Marinette to nie przyjaciółka! - ściszył głos. - Kocham ją. 


_____________________

Rozdział przed dniem 24.12 (Wigilia), w ogóle nie związany ze świętami. Powiem wam niesamowitą wiadomość! Ten one-shot będzie miał kontynuację (kolejny pojawi się może w ferie, trzeci w Walentynki, czwarty przed wakacjami i DAM DAM DAM w wakacje do końca 2018 czy coś w tym stylu będzie normalna, nowa opowieść, która będzie kontynuacją tych one-shot'ów!)

PS. Życzę wam Wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, oczywiście pełnych miłości i ciepła rodzinnego oraz szczęśliwego Nowego Roku!!! <3 :)

Macie też ładny wierszyk:

Dzisiaj jest ten rodzaj ciszy, 

Że każdy wszystko usłyszy: I sanie w obłokach mknące, I gwiazdy na dach spadające, A wszędzie to ufne czekanie ? Czekajmy - dziś cud się stanie.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro