1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Więc let's go! Kurde, strasznie się stresuję, że zepsuję Marka lol.

***

Pov. Mark

— Chcesz żebym zrobił co dokładnie? — spytałem jeszcze raz, nie dowierzając w to, co słyszę.

Kiedy Ella poprosiła mnie, bym ją odwiedził, nie spodziewałem się niczego niepokojącego. Gdyby dodała coś w stylu „Musimy porozmawiać", przynajmniej przeczuwałbym, że nie spodoba mi się to, co ma do powiedzenia.

Spojrzałem na nią, a ona odwróciła wzrok, śmiejąc się z zakłopotaniem. Półleżała na kanapie naprzeciwko mnie. Słyszałem Jake'a, który zmywał w kuchni naczynia.

Opadłem ciężko na oparcie fotela.

— Dlaczego w ogóle spełniasz jej prośbę?

— Chcę w końcu zamknąć ten rozdział. — Poprawiła się na kanapie i pogładziła ręką brzuch. — Dla niej.

Zasłoniłem rękami twarz.

— Dobrze wiesz, że nie mam teraz warunków na taką podróż — dodała.

— Wiem, wiem. — Spojrzałem na nią przez palce. — Ale Francja? Serio?

Wzruszyła ramionami.

— Co nie? Jakby, dalej się nie dało? — Opadła na poduszkę i przekrzywiła głowę, by na mnie spojrzeć. — Zrobiłbyś to dla mnie?

Zasunąłem palce, nie patrząc już na nią.

— Nie mam nikogo, kto zajął by się teatrem. — Podjąłem ostatnią próbę wymigania się od podróży. Absolutnie nie chciałem tam jechać, ale wiedziałem, że jestem zdecydowanie za miły, by odmówić Elli. — A poza tym w Katowicach odbywa się konwent. Zeszłoroczny przegapiłem.

— Ja mogę zająć się teatrem — stwierdziła. — Udało mi się przesunąć rozpoczęcie nauki w Akademii na przyszły rok, wtedy Jake zajmie się dzieckiem. A ten konwent... to ten marvelowy, prawda? To przecież za jakiś miesiąc.

— Dwa tygodnie — poprawiłem ją.

— Przecież nie będziesz tam siedział tak długo. Zdążysz na spokojnie.

Powstrzymałem jęk, bo właśnie skończyły mi się wymówki.

— Zastanowię się — powiedziałem i usiadłem prosto w fotelu. — Okej? Zastanowię się.

Pokiwała energicznie głową.

— Jasne. Super. Dziękuję ci, Mark. — Uśmiechnęła się szeroko i to roztopiło moje serce. Kiedyś tak mało się uśmiechała. Teraz robiła to coraz częściej, a ja cieszyłem się jak głupi, widząc jak szczęśliwa jest z Jake'm.

— Jeszcze na nic się nie zgodziłem — zaznaczyłem żartobliwie.

— Przecież mi nie odmówisz. — Spojrzała na mnie oczami zbitego szczeniaczka.

— Przestań! Przestań! — Zasłoniłem oczy ze śmiechem. Jej wzrok miał jeszcze większą moc przez jej brzemienny stan. — Zastanowię się.

Zacząłem powoli zbierać się do wyjścia. Jake wyszedł z kuchni, wycierając ręce o materiałową ścierkę. Ukucnąłem, by zawiązać buty.

— To dla niej ważne — powiedział.

— Myślisz, że tego nie wiem? — westchnąłem. — Jakby ta siostra mieszkała w Katowicach, to nawet bym się nie wahał. Ale Francja jest jednak trochę daleko. — Wyprostowałem się.

— Jeżeli chodzi o pieniądze, to możemy ci pomóc. Da się złożyć...

— Nie, to nie to. — Przeciągnąłem rękami po twarzy. — Po prostu...

Uniósł brew.

— Nieważne. — Machnąłem ręką.

Jego brew powędrowała jeszcze wyżej.

— Mark, widziałeś dokąd to doprowadziło Ellę. Nie idź tą drogą.

Dopiero teraz zorientowałem się, jak to zabrzmiało.

— Nie, nie, czekaj! Nie o to mi... — Przekląłem w myślach, wiedząc, że teraz nie zdołam wymigać się od odpowiedzi.

Chyba że...

— Zrobię to — powiedziałem.

— Naprawdę? — krzyknęła Ella z salonu. — Dzięki ci!

— Nie każ mi tego żałować! — zaśmiałem się. — Podeślij mi adres na komórkę.

Pożegnałem się jeszcze z Jake'm i wyszedłem na zewnątrz, lekko pociągając w dół rękawy czarnego golfu. Trawnik i podjazd domu były dokładnie zasypane kolorowymi liśćmi, w których mogłem brodzić.

Ruszyłem chodnikiem, rozważając skutki swojej, dość spontanicznej, decyzji.

Wyjazd do Francji nie był problemem pod względem finansowym. Moja posada przynosiła wystarczająco dużo funduszy, bym mógł sobie na to pozwolić.

Teatr również był załatwiony — Ella zajmie się nim, gdy mnie nie będzie.

Problemem było coś innego.

***

Wyciągnąłem z szuflady dowód osobisty i przyjrzałem się swojemu zdjęciu zrobionemu jakieś cztery lata temu. Zerknąłem na datę. Poprawka. Ponad pięć lat.

Ciekawe czy moje obywatelstwo nadal się liczy? Może w ogóle przestać działać? Muszę to później sprawdzić.

Zapiąłem torbę podróżną i usiadłem na łóżku z laptopem, by zabukować lot. Trzeba jeszcze będzie zarezerwować jakiś nocleg, co najmniej na jedną noc, a jeżeli siostra okaże się uparta, pewnie na dwie, jakoś wrócić, rozmienić pieniądze...

I co to w ogóle za dziura? Calanuît?

Otwarłem nową kartę i wklepałem nazwę do wyszukiwarki.

Słodki Jezusie.

Czyli nie dość, że Francja, to jeszcze najbardziej wysunięty na zachód cypel, gdzie nigdy nie byłem. Wspaniale.

Chociaż z drugiej strony nawet lepiej, bo zminimalizuje to ryzyko...

Chwila.

Była dwa miasteczka o nazwie Calanuît. Jedno na zachodzie, w Morbihan, a drugie całkiem niedaleko Paryża. Wybrałem numer Elli.

— Tak? Nie potrafisz zabukować samolotu?

— Bardzo śmieszne.

— Najpierw wchodzisz na stronę Wizzaira...

— Ella, w którym Calanuît mieszka ta siostra? — spytałem, nie przejmując się, że zabrzmiałem nieco obcesowo.

— Jak to w którym? — zdziwiła się. — Tym we Francji.

— Są dwa.

— To... nie wiem, pojedź do tego bliżej?

Z frustracją opadłem plecami na łóżko.

— Nie możesz się jakoś skontaktować z Eleną?

— Nie wiem. Co innego, jak z więzienia dzwonią do ciebie. To chyba nie działa tak, że po prostu oddzwonię na ten numer.

— Czekaj, sprawdzę.

Przycisnąłem telefon ramieniem do ucha i podniosłem się, by dosięgnąć laptopa.

— Okej, nie możesz zadzwonić. Możesz napisać list.

— Ostatnio jak pisałam do tego więzienia list, to nie za bardzo mi odpisali — mruknęła.

— Ale teraz Elena chce, żebyś jej to załatwiła, prawda? Warto chociaż spróbować.

W słuchawce usłyszałem niezidentyfikowany jęk i połączenie się zakończyło. Już po chwili otrzymałem powiadomienie o rozpoczęciu nowego czatu grupowego

Ella utworzył/a grupę List do Eleny

Ella dodał/a Mark

Ella dodał/a Jake

Ella: Więc tak

Ella: Powtórka z rozgrywki

Mark: A po co tu Jake?

Ella: Ostatnio okazał się wcale niepomocny

Ella: Więc może tym razem mu się uda

Jake: Przepraszam?

Ella: Wybaczam

Mark: Kiedy ty niby wszedłeś online?

Ella: Ostatnio odkrył, że potrafi tak zrobić, cieszył się jak dziecko przez kilka godzin

Ella: Lepiej się przyzwyczaj, robi to bez przerwy

Mark: 🤦‍♂️

Mark: Okej, weźmy się do roboty.

Ella: Więc, droga Eleno czy raczej szanowna pani...

Ella: Jak ona ma na nazwisko?

Mark: Może nie ryzykujmy z nazwiskiem. Droga Eleno chyba będzie okej.

Ella: Teraz jakieś zdanie do zagajenia rozmowy?

Jake: Powinnaś się wstydzić, że strzeliłaś do mojego chłopaka.

Ella: Jake!

Mark: Teraz będę musiała pozbyć się go sama.

Uśmiech wykwitł na mojej twarzy, gdy wysłałem wiadomość.

Ella: Szczerze to zaraz to zrobię

Ella: Mamy jeszcze trutkę na szczury w piwnicy?

Jake: :0

Mark: Ludzie, skupcie się.

Mark: Chcę wiedzieć gdzie mam lecieć.

Ella: Okej, okej

Ella: Teraz wspominamy o naszym problemie

Ella: Czy możesz nam powiedzieć, w którym Calanuit mieszka twoja siostra?

Ella: Możesz też pozwolić nam strzelać, ale jeśli trafimy nie tam gdzie trzeba, to trudno

Mark: Calanuît.

Mark: Z akcentem nad i.

Ella: Gdzie to niby jest na klawiaturze?

Jake: Nad i, trzeci symbol od prawej.

Ella: î

Ella: 🤯

Jake: Więc teraz już tylko pożegnanie.

Mark: Nie pozdrawiam, Ella.

Jake: Ella? Nadążasz?

Ella: è

Ella: á

Ella: ß

Ella: Omg

Mark: ...

Mark: Okej, myślę, że musimy to wysłać sami.

Jake: Chyba tak.

Jake: Więc, podsumowując.

Ella: Stój!

Jake: ?

Ella: Podsumowanie to moja rola

Ella: Więc

Ella: Droga Eleno,

Ella: Powinnaś się wstydzić, że tylko postrzeliłaś mojego chłopaka. Teraz będę musiała pozbyć się go sama.

Mark: Nie, tego nie pisz.

Ella: Czy możesz nam powiedzieć, w którym Calanuît mieszka twoja siostra? Możesz też pozwolić nam strzelać, ale jeśli trafimy nie tam gdzie trzeba, to trudno.

Ella: Nie pozdrawiam, Ella Espinar

Ella: Ja myślę, że jest okej

Jake: Piszesz w liczbie mnogiej.

Ella: Co?

Jake: nam powiedzieć, nam strzelać.

Ella: Ups

Jake: A sama wypominałaś to Lilly.

Ella: Dobra, to się zmieni, ale tak jest chyba okej?

Westchnąłem.

Mark: Tak, przepisz to i zanieś na pocztę.

Ella: Ja? Co ty

Ella: Jake, wkładaj buty, idziesz na pocztę

*Jake jest offline*

Ella: Spokojnie, nie obraził się, tylko poszedł poszukać bluzy

Ella: Którą mam ja, tak nawiasem mówiąc

Ella: 😈

Mark: Zachowujecie się jak stare małżeństwo.

Ella: Co ci poradzę?

Ella: Napiszę do ciebie, gdy czegoś się dowiem

*Ella jest offline*

Odłożyłem telefon i ponownie opadłem na łóżko. Wyglądało na to, że mój wyjazd do Francji może się nieco opóźnić.

Nie żeby jakoś specjalnie mi to przeszkadzało.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro