Cherik

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla Miss-Madness

- Cześć wszystkim, jestem Erik i bardzo skrzywdziłem osobę, którą kocham.

- Witaj Eriku. Trafiłeś w dobre miejsce, ta grupa ma na celu pomoc takim ludziom jak Ty. Opowiedz nam o swoim problemie i razem spróbujemy to rozwiązać, dobrze? - wysoka blondynka z uśmiechem na ustach poklepała mężczyznę po ramieniu i usiadła na swoim miejscu.

Erik stał na mównicy, a przed nim rozciągały się rzędy krzeseł. Wszystkie były zajęte, około czterdziestu osób przyszło na dzisiejsze zajęcia. On zaczął na nie chodzić na prośbę Charlesa, a dzisiaj musiał rozmawiać właśnie o nim. Nie wiedział, czy powinien to robić czy nie, czuł, że rozmowa z obcymi ludźmi nic mu nie pomoże. W tym momencie chwytał się jednak każdego sposobu, który mógł mu pomóc w odzyskaniu najlepszego przyjaciela. Rozejrzał się po zebranych i wciągnął powietrze.

- Eriku, nie denerwuj się. Jesteśmy tutaj wszyscy po to, aby Ci pomóc. Jeśli potrzebujesz jeszcze chwili...

- Ah nie, wszystko jest w porządku. Już mogę zaczynać Lindo.

Za oknami zachodziło już słońce. Charles był pewnie w pracy, może zdąży znaleźć jakieś wyjście zanim on wróci do domu.

- Emmm...Tak, jak już mówiłem jestem Erik i bardzo kogoś skrzywdziłem. To mój najlepszy przyjaciel. Jestem ludzką gnidą, która...

- Eriku! Nie oceniaj siebie, tylko swoje zachowania i proszę o chociaż odrobinę kultury języka. - nieco zgorszona kobieta rzuciła mu znaczące spojrzenie.

- Jasne, przepraszam. Po prostu jest mi bardzo, bardzo źle z tym co zrobiłem. Oszukiwałem go przez dłuższy czas, nakrył mnie i zamiast się przyznać, zacząłem kłótnię. To był ogromny błąd. Ze względu na pracę, mieszkamy razem, ponieważ obaj wykładamy na uniwersytecie i wiecie, na dwie osoby to zawsze taniej. - tłum zgodnie pokiwał głowami - Pewnego dnia dostałem wiadomość, że moja przyjaciółka, której dawno nie widziałem, a której mój współlokator nie lubi. Co ja mówię "nie lubi" - oni się nienawidzą. Nie chciałem żeby o niej wiedział więc nie mu nie mówiłem. Wychodziłem na spotkania, tłumacząc się pracą, ale ponieważ pracujemy razem, cholera ale ja jestem głupi, tak Lindo, wiem przepraszam! Co ja tu....a tak, ponieważ pracujemy razem kłamstwo szybko wyszło na jaw. Uznał, że go zdradzam, a na domiar złego, zaczęły znikać nasze wspólne pieniądze i pierwsze podejrzenie padło na moją przyjaciółkę. Mam dosyć wybuchowy charakter więc powstał kolejny konflikt.

- Przepraszam, ale powiedział Pan, że to Pana przyjaciel więc jak mógłby go Pan zdradzić ze swoją przyjaciółką? - jedna z kobiet obecnych na sali spojrzała na niego pytająco.

- A tak, być może pominąłem ważny szczegół, że jesteśmy parą, ale to chyba nie jest istotne. - Erik nerwowo bawił się palcami pod deskami mównicy.

Po słuchaczach przebiegł szum, dało się słyszeć szepty pełne współczucia i może nawet odrobina zachwytu nad odmiennością.

- Proszę państwa o spokój, dajmy dokończyć. Nie znamy całej historii. - Linda uciszała pomruki tłumu.

- Skrzywdziłeś swojego chłopaka tylko przez okłamanie go? - jakaś młoda dziewczyna podniosła rękę.

- Nie, zrobiłem coś o wiele gorszego. Okłamałem go, nie przyznałem się do tego, a kiedy okazało się, że to ona zabiera pieniądze, stanąłem po jej stronie i...

- Ona?

- Moja przyjaciółka.

- Czyli wciąż jest twoją przyjaciółką, mimo że was okradła?

- Nie, myślę, że już nie.

- Pytania proszę zadawać PO wysłuchaniu całej historii - Linda ponownie musiała interweniować.

- Co było dalej? - młody chłopak zarobił karcące spojrzenie kobiety.

- Dalej? Tylko gorzej - Erik uśmiechnął się smutno - Zrobiłem awanturę o nic i powiedziałem masę okropnych rzeczy, czego teraz bardzo żałuję. Oczywiście będę jeszcze musiał o wszystkim porozmawiać z nim, o ile jeszcze kiedykolwiek się do mnie odezwie.

- Ile już jesteście razem?

- Sześć lat, a ja wciąż jestem tak samo...

- Eriku starczy, miałeś nie oceniać siebie - blondynka zaczynała być coraz bardziej nerwowa.

- Sześć lat? No to nieźle stary, a kochacie się, czy to tak dla buntu czy coś? - nastolatka z kolczykiem w nosie poprawiła się na krześle.

- Ja myślę, znaczy, ja...

- Drodzy państwo, nie możemy w ten sposób zmuszać Erika do jakiegoś głębokiego wyznania, wszystko powinno odbywać się stopniowo....

- Siedź cicho, paniusiu. - syknął mężczyzna siedzący w pierwszym rzędzie.

- To jak, no kochasz go czy nie?

Erik wlepił wzrok w swoje ręce. Właśnie zaczął się mocno denerwować, nie przywykł do rozmów o uczuciach, a co dopiero przed takim tłumem. Czy te grupy nie powinny być mniejsze? Może wtedy byłoby łatwiej.

- No dalej, jesteś facetem czy nie? - zgrabna brunetka uniosła brwi.

- Nie stresujcie go tak, widzicie przecież, że to dla niego trudne - siwa staruszka zakaszlała.

- Ale jeśli naprawdę by go kochał to powinien....

- A skąd Pan niby wie, co on powinien, hm?

- To nie wasze życie, mieliście słuchać!

- Zamknąć się wszyscy, cholera jasna!

- Jak Ty się odezwałeś? Chodź tu, ja Ci pokaże cholerę jasną.

- TAK, KOCHAM GO.

W całej sali zaległa cisza, a Erik nieco się zmieszał.

- To znaczy, myślę...wydaje mi się, że to...

- Ja uważam, że on też Cię bardzo kocha. - rozległ się głos na samym końcu sali. Charles siedział i jak gdyby nigdy nic uśmiechał się do niego.

- Em, mówisz? Jeśli masz rację, to pewnie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

- Ooooooo - tłum wydał z siebie dźwięk zachwytu.

- Uważam jednak - kontynuował Charles - Że powinieneś go przeprosić. To będzie fair.

- A jeśli mi nie wybaczy? W końcu powiedziałem mnóstwo strasznych rzeczy i nie jestem pewien...

- Jeśli bardzo Cię kocha, a jestem pewien, że tak jest, to będzie wiedział, że nie mówiłeś tego szczerze. To był nagły przypływ złości. Zrozumie.

Po twarzy Erika przemknął cień uśmiechu.

- A w razie czego, to zawsze jest jeszcze seks na zgodę, no nie? - kolejny nastolatek wyszczerzył się do Erika.

- O tak, jestem pewnien, że to by zadziałało.

Charles próbował ukryć czerwoną twarz pod kapturem bluzy.

- Wystarczy na dzisiaj - Linda stanęła obok Erika. - Mam nadzieję, że chociaż trochę udało się nam ci pomóc.

***
Ludzie powoli wychodzili z sali. Erik wyszedł przed budynek i czekał na Charlesa. Spojrzenie miał utkwione w czubkach swoich butów. Zastanawiał się, jak mu wszystko wytłumaczyć.

- Eriku, cieszę się, że zdążyłem na twoje piękne wystąpienie... - Charles podszedł do niego z uśmiechem na twarzy.

- Bardzo Cię kocham i bardzo Cię przepraszam nie chciałem być taki okropny to nie było naprawdę i ja tak naprawdę to bardzo Cię przepraszam czy mi wybaczysz? - wyrzucił z siebie Erik na jednym wydechu.

Charles przez moment stał nieruchomo, jednak po chwili namysłu przesunął swoją twarz bliżej tej Erika i powoli go pocałował.

Jakieś dzieciaki zaczęły gwizdać, a Erik pokazał im środkowy palec.

- Eriku!

- Okej, już. - chwycił swojego chłopaka za rękę. - Nadal nie wyglądasz na przekonanego.

- Ten chłopiec miał dobry pomysł.

Erik rzucił mu pytające spojrzenie.

- Seks na zgodę?

- A tak, niesamowicie pasjonująca opcja, Charles.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro