23 - Przesłuchanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– No dobrze, sama mi powiesz, czy mam cię wypytywać? – Emilia była jak zwykle bezpośrednia i zmierzała po trupach do sedna sprawy.

Właśnie skończyłyśmy lekcje w piątek, dzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Podobnie jak poprzedniego dnia, Emilia wracała ze mną ze szkoły i postanowiła wykorzystać tę okazję do wypytania mnie o szczegóły wczorajszego spotkania. Nawet zdziwiłam się, że wytrzymała cały dzień w szkole. Zwykle nie była aż tak cierpliwa.

– To znaczy? – spytałam z miną niewiniątka.

– Od kiedy to jesteś taka przyklejona do telefonu? Znam cię już rok i nigdy nie byłaś uzależniona od elektroniki.

– I nadal nie jestem – odparłam chłodno.

– To czemu tak niecierpliwie sprawdzasz te SMSy?

– Nie wszystkie. Większość ignoruję.

– To tylko te specjalne SMSy sprawdzasz? – Podchwyciła jak pies, który zwęszył trop. – Czy mnie się tylko wydaje, czy nadawcą był niejaki Robert?

– Nie ten – mruknęłam, gasząc jej nadzieje.

– A który w takim razie? – zapytała natychmiast.

– Jesteś subtelna jak słoń w składzie porcelany. – Westchnęłam z rezygnacją. – Powiem ci, tylko siedź cicho.

– Widzisz?! – Uśmiechnęła się triumfalnie. – Słoń czy nie słoń, ale jestem skuteczna.

– Już się tak nie ciesz. I tak ci miałam powiedzieć – przyznałam się od razu, żeby sobie nie myślała, że jej techniki działały. Do tej pory raczej przynosiły skutki odwrotne do zamierzonych. Przynajmniej, jeśli chodziło o mnie.

– No to gadaj mi tu teraz jak na spowiedzi. Co to za jeden?

– Robert. Słusznie zgadłaś. A raczej podpatrzyłaś wczoraj. Bo to też nie było subtelne.

– Och, zapomniałam, że ty wszystko widzisz... – żachnęła się.

– W każdym razie... On nazywa się Robert Sokołowski. Nie Tombak.

– A to nie znam...

– Pewnie, że nie znasz... I w najbliższym czasie nie poznasz – mruknęłam. – Poznaliśmy się nad morzem. Teraz jest... ykhm... – Musiałam odchrząknąć, bo głos mnie zawodził, ilekroć przypominałam sobie o tym, jak daleko byliśmy od siebie. – ... jest w Stanach...

– Nie no, wkręcasz mnie! – Roześmiała się Emilia. – Nie spodziewałam się po tobie, że użyjesz takiej taniej historyjki, żeby się na mnie odegrać za Roberta!

– Bo nie mam nic lepszego do roboty, tylko odgrywać się na tobie za Tombaka!

– Przepraszam... – Spoważniała nagle. – Naprawdę szczerze. I tak w ogóle... Chciałabym cię przeprosić też za tamto. Wiesz, za to, co działo się na wiosnę... – wyznała nagle ze skruchą, a ja osłupiałam.

– Słucham?

– No, chciałam cię przeprosić. Dużo rozmawialiśmy z Rafałem po twoim wyjeździe i oboje stwierdziliśmy, że zrobiliśmy ci trochę świństwo.

„Trochę świństwo" to było ogromne niedopowiedzenie!

– Och, no dziękuję bardzo za to, że jednak doszliście do tego – odparłam lekko urażonym tonem, bo żal za tamte wygłupy gdzieś jeszcze tkwił w mojej duszy. – Trochę poniewczasie, ale doceniam, że lepiej późno niż wcale.

– Właściwie... – zająknęła się Emilia. – Właściwie... To tak jakby pokłóciliśmy się z Rafałem.

– Pokłóciliście się? – wykrztusiłam. Gdyby nie była taka skruszona, to pewnie bym się roześmiała.

– No... – przyznała niechętnie. – Bo jak wyjechałaś, to ja trochę byłam zła na ciebie, że tak niefajnie potraktowałaś Roberta... – Zaczęła opowiadać, a ja zgrzytnęłam zębami, jak zawsze, kiedy Emilia wspominała Tombaka. – I powtórzyłam Rafałowi, co tam mi opowiadałaś. A on... Wziął twoją stronę! Ja tego zupełnie nie skumałam, ale w końcu przyznałam mu rację. I zrozumiałam, że tak bardzo chciałam być tobą, że przedobrzyłam.

– Chciałaś być mną? – Zdziwiłam się.

– No też chciałam mieć te twoje Przeczucia przez duże „p" i zabawić się w dobrą wróżkę.

– Tego się nie da podpatrzeć ani naśladować! – oznajmiłam. – Ja w sumie też nie mam na to ani patentu, ani papierów! Po prostu się dzieje.

– Czasami sobie tak myślę, że pasowałabyś do Rafała... – Westchnęła.

– Emilia, czyś ty z byka spadła?! – wykrzyknęłam. – Już raz powiedziałaś mi tę bzdurę, ale myślałam, że po roku przeszła ci głupota.

– No, ale sama zobacz... Macie podobne charaktery, system wartości, w ogóle jesteście super. No i on zawsze mówi o tobie z sympatią. I...

– Trzasnąć cię? – spytałam życzliwie. – Chyba jest ci za dobrze i szukasz sobie problemów. A poza tym, jestem zajęta.

– No właśnie, właśnie! Powiesz mi coś więcej o tym swoim chłopaku?

– Sama nie wiem, co mogłabym ci powiedzieć.

– Wszystkie smakowite szczegóły proszę! – Uśmiechnęła się szelmowsko. – Dobrze całuje? Przystojny? Z pewnością tak! Chociaż przy tobie to nigdy nic nie wiadomo... Wzięłabyś się za brzydala, jeśli tylko uwiódłby twój wymagający umysł... Uwiódł? Powiedz, że uwiódł!

Rozbawiła mnie tym opisem. Zapamiętałam sobie, żeby powiedzieć Robertowi, jak został przedstawiony przez Emilię – przystojniak, który uwiódł mój umysł! Hasło roku!

– Uwiódł mój umysł. Możesz spać spokojnie.

– Ale tylko umysł? Powiedz, że uwiódł też ciało...

– Emilia, ja cię uprzejmie proszę, weź się opanuj!

– No dobrze, opowiedz mi swoją nudną wersję tego, co robiliście... – Westchnęła teatralnie i złożyła ramiona na piersiach.

– Czytaliśmy książki... – Parsknęłam śmiechem.

– W życiu nie słyszałam mniej romantycznej historii miłosnej!

– Jeszcze kopaliśmy u cioci w ogródku. Pieliliśmy chwasty i wykopywaliśmy stare cebulki.

– Nie no, błagam cię, Elka! Daj mi choćby ochłap... Choć namiastkę jakiegoś porywu romantyczności... Cokolwiek, kobieto!

– Świata poza mną nie widział.

– Więcej!

– Nie powiem więcej. Więcej jest moje.

– Proszę...

– Dał mi swój czytnik ebooków... – Drażniłam się z nią.

– To już będziecie razem do grobowej deski! – Podjęła z ironią.

– A kiedy nasze dłonie się zetknęły, to przeskoczyła iskra i... – Zaczęłam, a Emilia wstrzymała oddech.

– I? – Popędzała mnie.

– I spaliła baterię w ebooku. – Dokończyłam i wybuchnęłam śmiechem.

– Ej! Przestań się mścić i opowiedz coś wreszcie. Wasze dłonie się zetknęły i co?

– I świat się nagle zatrzymał...

– Tak! – Ucieszyła się. – I co?

– Więcej nie powiem. Moje!

– Pocałował cię?

– Emilia!

– Czyli pocałował. Dobrze całuje?

– Już pytałaś.

– Dobrze?

– Bez komentarza.

– Czyli jesteś zadowolona.

– Uwodził?

– Emilia! Bo sobie pójdę!

– Przystojny? Masz jakieś zdjęcia?

Zawahałam się. Tydzień temu w podobnej sytuacji nie miałam większych oporów, żeby pokazać Agnieszce i Markowi całkiem sporo zdjęć, które zrobiliśmy sobie z Robertem podczas wakacji. Przy Emilii czułam się trochę nieswojo, dzieląc się z nią tak intymnym kawałkiem siebie. Wiedziałam jednak, że ona dopiero jak zobaczy, to uwierzy. I to przeważyło szalę.

Wyjęłam telefon i otworzyłam galerię. Było tam jedno zdjęcie, które bardzo lubiłam: staliśmy na plaży podczas zachodu słońca, objęci, roześmiani, szczęśliwi... Emilia chrząknęła, chyba po raz pierwszy zakłopotana. Najwyraźniej też poczuła, że dopuściłam ją do bardzo osobistej sfery mojego życia, w której tak naprawdę jeszcze nigdy nie była. Zerknęła na mnie z ukosa. Uśmiechnęłam się do niej w odpowiedzi. Pokazałam jej jeszcze jedno zdjęcie. Zrobiłam je z ukrycia, kiedy Robert czytał Pratchetta. Zdążyłam już wtedy odkryć, że jak się zaczytał, to przygryzał jedną wargę, czasem jeszcze opierał głowę na podpartej ręce. Przypuszczałam, że nawet odgłos armaty by go nie oderwał od czytania. Lubiłam patrzeć na to zdjęcie. Przypominało mi o altanie...

– No to ja się nie dziwię, że tyle czytałaś w wakacje! – Podsumowała Emilia. – Wymarzony chłopak dla ciebie – mruknęła z przekąsem. – Już nigdy nie wyjdziesz z tych książek!

– A po co mam wychodzić, jak mi z nimi dobrze? Emilia, każdy z nas jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Po co mierzyć wszystkich tą samą miarą?

– Hmmm... Może masz rację... I chcesz mi powiedzieć, że on naprawdę był jak rycerz na białym koniu?

– Traktował mnie jak królową... – Uśmiechnęłam się do wspomnień, kiedy prawił mi komplementy o Arwenie.

– Wiesz, że oczy ci się teraz świecą?

„A w oczach światło Elfów i mądrość wielu lat"... Mój uśmiech się poszerzył, a w sercu zrobiło mi się jeszcze cieplej. Chyba mu to dzisiaj opowiem, jak spotkamy się na Hangouts.

– Elka? Co tam się działo przy tych książkach? – spytała podejrzliwie.

– Nawet nie umiałabym ci tego opowiedzieć – odparłam, wciąż uśmiechnięta do moich wspomnień.

Zbliżała się szesnasta, więc pożegnałam się wreszcie z Emilią, która tym razem pokiwała głową wyrozumiale i nie zatrzymywała mnie – jakże miła odmiana po jej dziwacznych wyskokach w zeszłym roku. Być może istniała jeszcze szansa dla naszej przyjaźni. Dzisiaj dowiedziałam się od niej wielu odkrywczych rzeczy. Ale najważniejszą było to, że zakończyła się historia swatania mnie z Tombakiem. I że Rafał był po mojej stronie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro