30 - Oliwia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pojawienie się Oliwii w szkole okazało się nie byle jakim wydarzeniem. Nowa osoba w środku roku szkolnego już sama w sobie wzbudza niemałe zainteresowanie. A jeśli do tego dochodziła taka osobowość, jaką obdarzona była moja kuzynka, to nosiło już znamiona prawdziwej sensacji.

Pierwszy dzień po feriach świątecznym był koszmarny z kilku powodów. Przede wszystkim miałam teraz Tombaka na oczach niemal cały czas. Byli z Oliwią nierozłączni, a że ja musiałam jej towarzyszyć przynajmniej na początku jej kariery w naszym liceum, zmuszona byłam również do znoszenia obecności tego psychopaty. Dopiero na długiej przerwie schowałam się w radiowęźle i uznałam, że to była bardzo dobra kryjówka przed flirtującą parką.

Moja kuzynka podbiła też serca niemal wszystkich z mojej klasy – z chlubnym wyjątkiem w postaci Emilii. Trochę zabolało mnie, kiedy usłyszałam komentarz Krzyśka Adamskiego, który w pierwszej klasie nadał mi przezwisko Świeżynka. Jakoś teraz się nie wyrywał do przezywania Oliwii. Wręcz przeciwnie, zdążył jej powiedzieć coś w stylu:

– Serio jesteście rodziną? Jak to się dzieje, że jesteście takie różne?

Zrozumiałam, że po jednym dniu moja kuzynka była uwielbiana przez tłumy, zaś mnie nie pomogło to, że znaliśmy się w klasie prawie półtora roku. Zrobiło mi się przykro, choć przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że byłam inna niż moi rówieśnicy. Inna, więc przez to trudniejsza do polubienia. Może należało trzymać się mojego hermetycznego grona przyjaciół i nie upierać się przy powszechnym uwielbieniu? Nie zmieniało to faktu, że nie było to przyjemne doświadczenie.

– Nie jesteś zazdrosna? – zapytała mnie Emilia na długiej przerwie, kiedy ukrywałyśmy się w radiowęźle.

– Niby o co? – Zdziwiłam się.

– O wszystko! Oliwia zabiera ci niemal tlen do oddychania!

– Nie przesadzaj!

– Ja nie przesadzam, Elka! – odpowiedziała poważnie. – Słyszałam, co powiedział Krzysiek. Zaś Robert kręci się koło twojej kuzynki jak drapieżnik przy swoim świeżo upolowanym obiedzie...

– Nie można jej przegadać do rozumu... – odparłam. – Ostrzegałam ją, ale jak widać z miernym skutkiem.

– A nie jesteś zazdrosna o te względy?

Następna! Już mi mój Robert zrobił o to awanturę w Nowy Rok. To była nasza pierwsza kłótnia i przez chwilę naprawdę spodziewałam się, że to będzie nasz koniec. On wreszcie wyraził wszystkie obawy związane z Tombakiem, ja – w moim mniemaniu słusznie – miałam do niego żal o brak zaufania. A jednak kryzys udało nam się zażegnać. Po tym, jak mnie rozbawił swoją obserwacją mojej zazdrości, pogawędziliśmy sobie już spokojnie i mogłam pójść spać względnie pogodnie nastawiona do życia. Niemniej, nie miałam pewności czy Tombak nie będzie na wieki trzecią osobą w naszym związku. Chyba że Robert upora się z tym chwastem, który sama niechcący w nim zasiałam.

– Bynajmniej! – Zapewniłam Emilię. – Po prostu się martwię. Znasz mnie, jestem ostrożna, jeśli chodzi o zawieranie znajomości. A Oliwia od razu władowała się w ramiona chłopaka, który... no cóż... trochę mi dokuczał.

– Wow... Doceniam, że użyłaś czasu przeszłego.

– Najchętniej Past Simple, a nie Present Perfect.

– Haha... Ależ jesteś zabawna... – skomentowała ironicznie. – No nie wiem, Elka. Straszna z ciebie samarytanka. Ja to bym nie zniosła takiego panoszenia się własnej kuzynki. A twoja trochę nie bardzo daje się lubić. Jak sobie przypomnę, jak popatrzyła na Rafała w sylwestra, to cud, że jej nie przywaliłam.

– Obstawialiśmy z Rafałem, że ją zamordujesz przed północą! – Zaśmiałam się.

– Gdyby nie była twoją krewną, to niewykluczone... – mruknęła Emilia, ale uciszyłam ją gestem, bo musiałam się odezwać przez radiowęzeł.

– Czy wy też cieszycie się z nadejścia Nowego Roku? – powiedziałam do mikrofonu. – Wszystkiego najlepszego! Do wakacji już tylko sześć miesięcy...

I puściłam piosenkę.

– Mogłabym słuchać twojego głosu godzinami... – oznajmiła Emilia. – Serio odliczasz te miesiące do wakacji?

– A dziwisz mi się? – odpowiedziałam pytaniem. – Najchętniej liczyłabym dniami, ale to strasznie dołujące. A pół roku brzmi lepiej niż rok. Choć to wciąż nie półmetek... – Zacisnęłam zęby. – Minęło pięć, zostało sześć...

– Dajesz radę?

– Jak widzisz... Nie sądziłam, że to kiedyś powiem, ale dobrze, że mamy tyle nauki...

– O Boże! Z tobą naprawdę jest bardzo źle! – Zaśmiała się Emilia.

– Jakoś muszę dotrwać do ferii, a potem już będzie z górki.

– Przed feriami będzie jeszcze studniówka... Już się nie mogę doczekać! Opowiadałam ci o mojej kiecce?

– Wspominałaś o tym już we wrześniu – mruknęłam pod nosem, zastanawiając się mimochodem, czy Tombak w ramach zemsty posunie się do zaproszenia Oliwii na studniówkę.

– A nie. Już mam inną! Normalnie nie do opisania! Ewka mi sprezentowała na święta. Przywiozła z Krakowa. Cudna, mówię ci!

Jak dobrze, że ludzie mają swoje małe radości! Czasami zapominałam, że można się cieszyć nawet drobiazgami... Emilia miała swoją studniówkę, ja – wakacyjne hobby ogrodnicze, które z przyczyn obiektywnych czekało na wiosnę... Na szczęście jeszcze jesienią udało się zagospodarować teren wokół domu, więc ogród nabrał jako-takiego kształtu. Póki trwała zima, zostawało mi czytanie, by wypełnić czymś pożytecznym ten czas. To byłoby straszne, gdyby cały rok przeleciał mi tylko na czekaniu...

Przerwa nieuchronnie zbliżała się ku końcowi. Po cichu liczyłam na to, że kiedy już zamkniemy radiowęzeł, Tombak zdąży się ulotnić z pola widzenia. Dlatego przeciągnęłam zbieranie się po dzwonku do maksimum, a mimo to i tak natknęłam się na niego, jak żegnał się czule z Oliwią.

– Widzimy się po lekcjach! – rzucił na odchodnym, a potem uśmiechnął się do mnie szeroko.

Spojrzałam pytająco na moją kuzynkę. Odrzuciła swoje ogniste loki do tyłu i powiedziała:

– Wracam z Robertem. Nie czekaj na mnie!

– OK. – Wzruszyłam ramionami.

Klamka najwyraźniej zapadła, a im więcej obojętności okażę, tym szybciej Tombak znudzi się zabawą we wzbudzanie we mnie zazdrości. Jak inaczej miałabym tłumaczyć jego triumfalny uśmieszek przed chwilą? Poza tym Oliwia była na tyle rozgarnięta, że lazła w tę relację z otwartymi oczami. Nie zamierzałam się w to mieszać. Miałam dość.

– Ten głos w radiowęźle to byłaś ty? – spytała mnie niby od niechcenia, zanim weszłyśmy do klasy.

– Tak – odparłam zaskoczona. – Powiedzmy, że mam tam robotę.

– Aha.

– A co?

– Nie, nic... – mruknęła niechętnie i poszła usiąść w swojej ławce.

Wymieniłyśmy zdumione spojrzenia z Emilią. Nie miałam pojęcia, o co mogło chodzić Oliwii, a moja przyjaciółka wydawała się być równie zdziwiona, jak ja. Gdzieś na dnie duszy odezwało się maleńkie Przeczucie, że kiedyś się dowiem, o co chodziło. Nie byłby to pierwszy raz, więc uspokojona co do perspektywy rozwiązania zagadki mogłam się skupić na francuskim. „Cierpliwość jest towarzyszką mądrości" powiedziała nam kiedyś Torpeda. A ja tę lekcję wzięłam sobie mocno do serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro