5. Karaluch

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



-Przestań wierzgać Conie albo odstrzelę ci łeb - zasyczał patrząc Cade'owi we wszystkie cztery optyki.

-Ha! Możesz próbować... I tak wszystkie Autobockie ścierwa skończą w rozdrabniarce! Nie zostanie nawet nic na części zamienne...

Mirage warknął tylko i podszedł do Side'a zostawiając Cona bez opieki. Podał rękę młodemu, a ten przyjął ją bez zastanowienia.

-Wszystko w porządku?- Młodszy wstał i potarł głowę dłonią.

- Tak... Ale musiałem chyba mocno przydzwonić łbem bo przez chwilę miałem przed oczami te piękne szczupłe femm z Akademii...

- Aż tak? - Dino udał zdumienie i tylko przewrócił oczami, śmiejąc się w duchu.

Zza pleców usłyszeli dźwięk pękających kabli, odwrócili się. Barricade pędził w ich stronę z miną kompletnego seryjnego mordercy.

Boty w ostatniej chwili odskoczyły na boki, a zbyt rozpędzony nieprzyjaciel fiknął nogami do przodu, lądując twarzą w stercie rdzewiejących śmieci. Zanim zdążył się podnieść kilka z nich spadło mu na głowę, tylko podrzegając jego płomień gniewu.

- Idę po dziewczynę, kto wie gdzie jest... - zaczął, odwracając się.

Ale Barricade był zbyt przebiegły by tak łatwo oddać się w ręce wroga.
Gdy ci byli zaaferowani rozmową B otworzył optyki, które zabłysły krwistą czerwienią błyszczącą od nienawiści i chęci mordu.
Szybko poderwał się z ziemi skacząc w stronę Dino. Powalił Autobota i zaczął go okładać pięściami. Poczuł jak Sideswipe próbuje go ściągnąć więc uderzył z całej siły łokciem w twarz srebrnego.
Chwilę później zamroczone ferrari odrzucił na parę dobrych metrów od siebie.

Dino wylądował w piachu stekając głośno, a nagły ruch obok jego głowy kazał mu tam spojrzeć. Węglowiec patrzyła na niego wielkimi ze strachu oczami i po chwili wystrzeliła, chowając za starą zamrażarką.

- Mała, musimy stąd uciekać - podniósł się chwiejnie i wyciągnął do niej rękę, na widok, której uciekła jeszcze dalej.
Po chwili udało mu się ją złapać w pięść, a ona zamilkła przerażona - Chodź, odstawię cię, a ty... Wsiądziesz do auta...

Położył ją delikatnie, ale zanim skończył się transformować dziewczyny już nie było, na speedzie uciekała na skrzyżowanie między stertami. Dogonił ją z rykiem silnika i wyjechał przed nią gwałtownie.

W tym samym czasie Barricade ruszył wściekły w stronę Side'a, który zaczął się zacięcie bronić.
Po wymianie ciosów wślizgnął się pod wroga i rozciął głęboko rękę od ramienia aż po wnętrze dłoni.
Con krzyknął spoglądając na swoją zranioną dłoń i padł na kolana krzycząc w bólu.
Zwracając tym uwagę dziewczyny.

Sideswipe odsunął się i przygotował blaster, już miał strzelić prosto w jego łeb, gdy con odwrócił się nagle na jednym kolanie. Skoczył z przewrotem w stronę Autobota i szybkim ruchem wbił w jego podbrzusze swoje ostrze.
Hattie krzyknęła przerażona cofając się od czerwonego ferrari.

Side zatrząsł się, upadając na ramię Decepticona. Zakwilił z bólu, gdy Con szarpnął ostrzem i już miał upaść, kiedy wróg złapał go mocnym uściskiem za szyję i uniósł do góry. Cade uśmiechnął się zwycięzko.

- I co teraz, Autobocki złomie? Masz jakąś durną ripostę, która mnie zniszczy?

Zaśmiał się okrutnie z charczącego jeńca.

- Zostaw go!

Ciemnoskóra stanęła krzywo na nogi i rzuciła jemu wyzwanie!
Czerwone ferrari stało obok z otwartymi drzwami. I gębą.

- OSZALAŁAŚ?! - wrzasnął ferrari buksując kołami w miejscu. Miała tylko wsiąść, durna baba!

Decepticon puścił srebnego na ziemię i oblizując się rzucił się na dziewczynę.
Rzeczywiście, gonienie jej zaczęło mu sprawiać ogromną frajdę!
Mirage wycofał się nie wiadomo dokąd, a ludzkie szczenię znów schowało się.
Już miał uderzyć łapą w jej kryjówke kiedy ciężarówka lidera zatrąbiła głośno.
Zderzyła się z Decepticonem odrzucając go.

- Prime! - krzyknął Dino.

- Pilnuj dziewczyny! - krzyknął lider przyjmując wyzwanie Barricade.

Złączyli się w tańcu, wymieniając ciosy i kopnięcia.
W pewnej chwili udało im się znaleźć tuż obok leżącego Sideswipe, który postawił Decepticony nogę.
Czarno-biały poleciał na plecy i Prime zaczął go okładać.
Con nie został dłużny, oddał cios w twarz i w brzuch... Za co Prime chwycił go za bark i zadał takiego sierpowego, że Mustang wylądował na kupie śmieci.
Z której z piskiem wydostała się dziewczyna.

- Pomocy! - wydarła się. Optimus spojrzał zszokowany na nią i na rannego przyjaciela, Mirage ogłupiały bo ciągle szukał tego robaka obejrzał się na nią i na lidera, a Barricade...

- Zabije! - wrzasnął Decept. Wstał i szykując pięść, zamierzył się na czołgającą dziewczynę.

- Nie! - wszyscy oprócz niego wrzasnęli.

Prime chwycił najbliższą ciężką rzecz i wymierzył we wroga.
Sekundę później żółty, bezużyteczny autobus szkolny zakręcił się, poleciał łukiem i trafił dokładnie w Decepticona, obaj poturlali się jeszcze kilka metrów dalej.

- Och, Prime! - ryknął Barricade, stając chwiejnie na nogi i odrzucając autobus jeszcze dalej, zostawiając w nim głębokie bruzdy po pazurach - Zapłacisz mi za to!

Po czym transformował się i z piskiem opon uciekł, a kurz po nim jeszcze długo unosił się w powietrzu.

- Wstawaj, Sideswipe - Lider podał młodemu Autobotowi dłoń i wsparł go - Mirage, gdzie dziewczyna?

- A bo ja wiem? - czerwony zakręcił się w miejscu z wściekłym wyrazem twarzy - Chowa się jak jakiś karaluch od dziesięciu minut!




***


- Wyglądasz jak Barricade - steknął ten srebrny, na co czerwony warknął groźnie - Jak robisz tą minę "zabije wszystko co funkcjonuje"...

Wycofała się głębiej w stalową rurę wodociągową... Dziękowała Bogu, że nie była brudna, mokra i nie śmierdziało.
Gigant jednak zrobił kilka kroków wstrząsając ziemią i... Litości!
Źle ustabilizowana rura potoczyła się wprost pod nogi srebrnego sprawiając, że poleciał do tyłu z wielkim hukiem.

Uderzyła głową o wnętrze rury, ale gdy tylko zobaczyła, że robot ze złością patrzy wprost na nią...

- Znalazłem ją!

Wypruła natychmiast drugą stroną, uciekając przed robotami.

- Primusie! Jak boli!

- Nie jojcz, Sajdsik, tylko łap ją!

- Sam ją łap, aua!

- Mirage, idź za nią. A ty pokaż, Side... No już, tylko spojrzę! Jak z dzieckiem...

Serce, wątrobę i kto wie co jeszcze zgubiła już dawno w tych śmieciach jednak wciąż nie była pokojowo nastawiona... Nawet pomimo cichnącej za jej plecami rozmowy.
Ten gigant, na przykład, poważnie zawsze jest zaprogramowany na stoicka z trybem "koks koks siłownia i koks. Ej, ty! A tobie wpierdole!", pomyślała.
Nigdy w życiu nie podniesie ręki na ciężarówkę, cholera! A jakby jej wtedy oddał? Marmolada na chodniku...
Zresztą niebiesko-czerwony rzucił autobusem!
Na co jeszcze się załapie, pokaz fajerwerek!?
Po jej trupie!
Chociaż... Bliżej niż dalej jednak wolałaby nie...

Usłyszała kolejny jęk srebrnego w momencie gdy chowała się znów za drzwiami od lodówki opartymi byle jak o postawioną na storc belkę. Wyjrzała się tylko troszkę żeby zobaczyć jak gigant tknął rannego palcem pod żebra i zaczął (chyba) badać ranę.

- Auu... Aaauuu aaua! - zapiszczał ten srebrny - No co? Boli...

Odparł jakby niewinnie, czerwono-niebieski musiał mu chyba coś powiedzieć, albo posłać mu jakieś mordercze spojrzenie.

- Bella! Bella, gdzie jesteś? - znudzony głos czerwonego nie wystraszył jej tak jak głuchy łomot kiedy postawił stopę obok jej kryjówki.

Pisnęła jak poparzona i wybiegła, szukając lepszego schronienia. Sekundę po tym drzwi upadły.
Cholerny śmietnik! Cholerny złom! Cholerne roboty!

- Bella...

- Odejdź potworze! - wrzasnęła - I nie jestem żadna bel! W żółtym mi nie do twarzy!

Usłyszała głośne westchnięcie i dla pewności skryła się bardziej - rozwalona szmata między przewróconymi belkami z żeliwa i wolna przestrzeń w przechylonej, otwartej szafie... Cudowna kryjówka! Dziesięć na dziesięć!

- A co z Cadem? Nie gonimy dupka? - usłyszała srebrnego z daleka.

- Najpierw trzeba jej pomóc - odpowiedział gigant - Lennox? Gdzie jesteś?

Kogo wzywał? Posiłki? Jeszcze jedno Lamborghini czy Formuła jeden?

- Raczej Dino potrzebuje pomocy. Hej, Dino! Ręki do dzieci to ty nie masz!

- A ty za chwilę nie będziesz miał własnej ręki!

- Dziewczynko! - krzyknął, o dziwo, spokojnie (absurd! Jak?!) ten największy i po chwili ziemia zatrzęsła się. Wracaj do kolegi, wracaj tam... Zaczęła go błagać w myślach.

Pisnęła tak głośno, że jej samej włosy stanęły dęba ponieważ szafa, w której się skryła przechyliła się gwałtownie.
Ach tak. I u wejścia jej zajebjstej nory pojawiły się dwa ogromne metalowe palce!

- No idźcie że sobie! Co będę mogła wrócić do domu!

- Wyjdź, dziewczynko - zaczął gigant - Chcemy tylko porozmawiać.

Skuliła się jeszcze bardziej. O nie nie, tamten też tak mówił!

- Nikomu o was nie mówiłam! Ja was nie znam w ogóle!

- Ale pamiętasz mnie? Byłem tą ciężarówką na parkingu. Tą, którą biłaś pięściami... - Czerwony chyba naprawdę parsknął śmiechem... A ona dostała dreszczy - Nazywam się Optimus Prime.

Robot gigant musiał kucnąć i teraz zaczął ostrożnie wpychać łapę do jej kryjówki.

- Jak masz na imię? - usłyszała jego głos zgłaszający sprzeczkę pomiędzy tamtą dwójką - Mam na ciebie mówić Brave? Czy może Snow White?

Śnieżka? A może odrazu Królewna? Stwierdziła, że to nawet trochę obraźliwe ze względu na jej ciemną karnacje i to, że ma przodków w Meksyku. A Cioteczka była praktycznie czarnoskóra...

- Snowball, chyba - Warknął czerwony - Bo jest zimną i niewdzięczną suk... Arg! Zabije cię!

- To dziecko jeszcze! Nie wyzywaj jej!

Srebrny zapiszczał, a zaraz potem Hattie usłyszała huk, brzdęk i "ahr łaskotało!", po chwlili coś spadło z hukiem i jeszcze większym coś wybuchło.
Przyczym ziemia drżała jak przy trzęsieniu albo tsunami!
Albo jednym i drugim jednocześnie...

- Dosyć! - ryknął gigant. Dziewczyna z ulgą stwierdziła, że wstał i dał jej możliwość wyjścia z dotychczasowego schronienia. Chyba się wkurzył. Nie zazdrościła tamtej dwójce... - Zachowujecie się jakby to było przedszkole! Trochę powagi! I pomyślunku. Straszycie ją jeszcze bardziej.

Wyczołgała się na powierzchnie i dopóki roboty stały do niej tyłem... Wymsknęła się tak cicho i szybko jak pozwalało jej na to samopoczucie.
Była pewna, że niedaleko widziała bramę wyjazdową, a dalej się coś wymyśli.

- Wcale nie - dałaby swój stary zardzewiały rower, że czerwony wzruszył ramionami - Ona ucieka.

O nie! Nie lubiła go! Nie nie nie!
Wredny arogancki mroczny... Gniewny zmechanizowany dupek!

- Mirage...

- No idę, do cholery! Idę za tą małolatą!

Nie myliła się co do bramy, owszem wybiegła ze złomowiska, ale wprost na nadbrzeże, nad rzekę.
Obejrzała się i oceniła, że dostanie się na drugi koniec złomowiska do drogi nie miało by żadnych szans na wygraną.

- Bella!

Usłyszała pisk opon na żwirze więc odwróciła się gwałtownie.
Ferrari zatrzymało się tylko parę metrów od niej.

- Nie zbliżaj się do mnie!

- Już dobrze... - zaczął się zmieniać... Po chwili ten nieprzyjemniaczek zbliżył do niej dłoń.

- Nie! Zostaw, proszę...

Jakiś kamyk obsunął jej się spod stopy, a lewa noga nie utrzymała ciężaru. Dziewczyna upadła i sturlała się w dół.

- Nie, Hattie! Hanrietta!

Ostatnie co zobaczyła to parkujący niebieski samochód i zielona, brudna wodna zamknęła nad jej głową kurtyne.





























Mordeczki!
Jutro zalatany dzień, w piątek wyjazd i nie będzie mnie aż do poniedziałku!
Prosiliście i wyprosilcie - najdłuższy dotąd rozdziałek 😘😘😘
Pamiętajcie o komentarzach, nie wstydzcie się! 😊

Widzimy się za parę dni 😻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro