25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślałem, że Aubrey zawsze była ze mną szczera, ale po tym, czego dowiedziałem się przed chwilą, zacząłem w to wątpić. Przecież rozmawialiśmy wczoraj. Dlaczego nic nie powiedziała mi wcześniej? Przecież bym na nią nie krzyczał. Oczywiście byłem zły, ale nie dlatego, że Abi była na tyle nieodpowiedzialna, żeby zajść w nieplanowaną ciążę, a dlatego, że mi o tym nie powiedziała od razu. Wyleciała sobie do Paryża, myśląc, że co? Została w obcym kraju. Sama. Co, gdyby coś działo się z nią albo dzieckiem? Nie mogła liczyć na niczyją pomoc. Cholera! Byłem wściekły, że dowiadywałem się takich rzeczy od swojej dziewczyny. Nie mogłem uwierzyć, że Aubrey zaufała bardziej jej niż mnie. Widocznie nasza wieloletnia przyjaźń nic dla niej nie znaczyła.

– Skąd o tym wiesz? - Spojrzałem na Emmę.

Gdyby to była prawda Aubrey na pewno by mi coś powiedziała. To niemożliwe. Moja kuzynka nie była aż tak nieodpowiedzialna. Przez chwilę wydawało mi się, że dziewczyny próbowały robić sobie ze mnie żarty. Jeśli tak, udało im się. Świetnie. Nabrałem się. Hurra. Jednak Emma wyglądała zbyt poważnie. Poza tym rozmawiała z Aubrey długo przed moim przyjściem. Dziewczyna mogła powiedzieć jej wszystko. Przysięgam, że w tym momencie straciłem całą cierpliwość do swojej kuzynki. Nie wyprowadziła mnie z równowagi do takiego stopnia nigdy. Brawo, Abi. Kolejny życiowy sukces. Szkoda, że moim kosztem. Podejrzewałem, że wujostwo również nie wiedziało o tym, że wkrótce zostaną dziadkami. Ciekawe jak na tę informację zareagował tatuś dziecka. Nie sądziłem, że Aaron nie zadba o ich antykoncepcję. Do tej pory wydawał mi się odpowiedzialnym gościem, ale przecież Abi też wiedziała, co robić, żeby nie było, niechcianej ciąży. Jej, ten dzieciak miał przerąbane z takimi rodzicami, a jeszcze się nawet nie urodził. Ktoś będzie ich musiał w końcu ustawić do pionu.

– Powiedziała mi wczoraj. Landen, zastanawiała się jak ci to powiedzieć. Dlatego padło na mnie. - Patrzyła na mnie.

Co? Tego było dla mnie za wiele. Aubrey wyręczyła się moją dziewczyną. Nie daruję jej tego. Powinna powiedzieć mi to w twarz, jeszcze zanim wyjechała na ten cholerny kurs. Nieźle to sobie wymyśliła. Jeśli myślała, że łatwiej będzie powiedzieć mi o ciąży, gdy będzie z dala ode mnie, była w błędzie. Myślałem, że sobie ufaliśmy, ale jak widać, myliłem się. Ok, może i bym się na nią wkurzył, ale zaakceptowałbym fakt, że wkrótce zostanie matką i pomógł jej, gdyby zaszła taka potrzeba. Wspierałbym ją przez całą ciążę i w chwili, gdy urodziłoby się dziecko. Teraz nie byłem ani trochę tego pewny. Na ten moment nie chciałem nawet rozmawiać z Aubrey, a musiałem. Jednak postanowiłem, że dam sobie chwilę na ochłonięcie, zanim pożałuję swoich słów, które miałem ochotę jej wykrzyczeć przez FaceTime.

– Niemożliwe. - Kręciłem głową. – Niby czemu nie powiedziała mi od razu? Co ona wymyśliła?

– Bała się twojej reakcji. - Spojrzała na mnie. – I chyba słusznie, co?

Akurat. Byłem zły na Aubrey, ale przecież nic bym jej nie zrobił. Może krzyczałbym chwilę, ale by mi przeszło. Pomógłbym jej. Nie musiała zostać sama w ciąży. Czułem się zraniony, bo do tej pory starałem się robić wszystko, żeby dziewczyna zawsze mogła mi zaufać. Widocznie nie miała takiego zamiaru, a szkoda, bo ja ufałem Abi i mówiłem jej wszystko. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek będę umiał jej się jeszcze zwierzyć.

– Niby czemu?

– Jesteś wściekły.

– Owszem. - Krążyłem po salonie. – Czyje to dziecko? Aarona? Zabiję go!

Pierdolony idiota! Nie potrafił zrobić prostej rzeczy i zadbać o antykoncepcję. To przez niego moja kuzynka wyjechała. Kurs był tylko słabą wymówką. Uciekła, bo zaszła w ciążę, a Aaron pewnie nie chciał tego dziecka. Jeśli tak było, Hall był u mnie spalony. Lepiej, żeby nie pokazywał mi się na oczy. Zamierzałem go unikać najdłużej, jak się dało. Nie miałem z nim, o czym rozmawiać. Byłem wściekły nie tylko na swoją kuzynkę, ale również na Aarona, że zostawił ją samą. Pewnie dlatego powiedziała, że między nimi definitywnie koniec. Nie rozumiałem tylko, czemu Aubrey nic nie powiedziała mi od razu. Chroniła tego idiotę!

– Nie powiedziała mi, kto jest ojcem. Nie wiem.

Przecież to oczywiste. Głupi by uwierzył w to, że ktoś inny mógł być ojcem dziecka mojej kuzynki. Aubrey nie spotykała się z żadnym innym chłopakiem, a nie była dziewczyną, która sypiała, z kim popadnie. Była wierna Hallowi. Prędzej uwierzyłbym, że to ten dupek ją zdradził, dlatego od dawna się między nimi nie układało. Dlatego nic nie powiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, że zrobię mu awanturę.

– Na pewno jest jego! – wrzasnąłem.

– Landen, porozmawiaj z nią. - Dziewczyna położyła mi dłoń na ramieniu.

Nie zamierzałem. Na pewno nie teraz, bo powiedziałbym Aubrey coś, czego bardzo bym później żałował. Już nie wiedziałem, na kogo byłem wściekły bardziej. Na Halla, że zachował się nieodpowiedzialnie i zapłodnił moją kuzynkę, a później pozwolił jej samej wyjechać do Francji, czy na Aubrey, która mi nie zaufała i nie powiedziała o ciąży od razu. Przez to wszystko oberwało się nawet Emmie, bo na nią też byłem zły, tylko nie rozumiałem dlaczego. Przecież od razu przekazała mi wszystko, czego dowiedziała się od Abi.

– Teraz? - Spojrzałem na swoją dziewczynę. – Nie ma mowy. Jestem na nią wściekły.

– Ona cię potrzebuje.

Nieprawda. Wcale mnie nie potrzebowała. Skoro uznała, że lepiej będzie wyjechać i nie wspomnieć mi nic o dziecku, dobrze. Uszanuję jej decyzję. Widocznie bardziej zależało jej na kontakcie z Emmą niż ze mną, a przecież to ja byłem jej przyjacielem. Nie potrafiłem w tej chwili w żadnej sposób wytłumaczyć głupiego zachowania swojej kuzynki. Nawet nie chciałem jej tłumaczyć. Sama to zrobi, gdy w końcu do niej zadzwonię. Zasłużyłem na wyjaśnienia.

– Nie, wcale nie.

– Nie bądź taki.

– Nie chciała, żebym wiedział. - Zakryłem twarz w dłoniach.

– Landen, czujesz się zraniony.

Oczywiście, że tak. Właśnie dowiedziałem się, że moja przyjaciółka mi nie ufała, chociaż nigdy nie dałem jej powodów, żeby we mnie wątpić. Cokolwiek robiła Aubrey, zawsze stałem po jej stronie. Naprawdę byłem wiele dla niej poświęcić. Okazało się, że nie było warto. Dla niej nasza przyjaźń widocznie nie była ważna. Właśnie o to miałem największy żal do Abi. Nie o to, że uciekła jak tchórz i wyręczyła się moją dziewczyną, żeby powiedziała mi o swojej ciąży. Z tą wiadomością bym sobie jakoś poradził. Tak samo, jak z tym, że Aaron okazał się dupkiem i nie miał zamiaru wychowywać swojego dziecka. Spokojnie. Rodzina mojej kuzynki oraz ja z Emmą zrobimy wszystko, żeby ten maluch nie odczuł, że czegoś mu brakowało. Będzie miał świetną rodzinę nawet bez ojca. Oczywiście, gdy już przejdzie mi złość na Aubrey.

– I to bardzo. - Spojrzałem na nią.

– Rozumiem cię.

Chyba nie bardzo. Jakoś jej Abi nie miała problemu zaufać. Chociaż i tak minęło sporo czasu, zanim się wygadała. Przez chwilę chciałem tłumaczyć swoją kuzynkę, że może dowiedziała się o dziecku dopiero po przyjeździe do Francji, ale to nieprawda. Już wcześniej było z nią coś nie tak. Pamiętałem, jak rozpłakała się w moich ramionach, gdy zostałem z nią w Bostonie. Nie była wtedy w stanie nic powiedzieć. Odpuściłem, ale może nie powinienem. Może bym się dowiedział o jej ciąży, ale co bym zrobił?

Wcześniej Aubrey nie miała dobrego kontaktu z moją byłą żoną, więc pewnie dlatego założyłem, że teraz nie będzie się zwierzać mojej dziewczynie. Myliłem się. Ciekawe, ile jeszcze rzeczy przede mną zataiła. Od jak dawna nie była ze mną szczera? Wiedziałem, że nie mówiła mi o wszystkim, co działo się w jej związku. Robiła to, żeby chronić Halla i pewnie, żebym nie wtrącał się w ich sprawy.

– Nie sądzę. Ty wiedziałaś – powiedziałem oskarżycielskim tonem.

– Przecież powiedziałam ci od razu! – podniosła głos. – Myślisz, że miałam zamiar to przed tobą ukrywać?

Gdyby Abi ją o to poprosiła, na pewno nic by mi nie powiedziała. Nie powinienem wątpić w lojalność Emmy, ale kobiety bywały różne. Jedne by wydrapały sobie oczy, a drugie kryły się nawzajem. One na pewno należały do tej drugiej grupy. Byłem tylko facetem, który nie zrozumiałby ich babskich spraw. Może i tak, ale byłem przyjacielem Aubrey, i miałem prawo o jej ciąży dowiedzieć się pierwszy!

– Nie wiem. - Przetarłem twarz dłonią. – Jestem zły na Aubrey, nie na ciebie.

Nie chciałem, żeby moja dziewczyna myślała, że zrzucę całą winę na nią. Była tylko pośrednikiem pomiędzy mną a moją kuzynką i obrywała tylko z tego powodu. Dzięki, Abi. Jeśli chciałaś mnie skłócić z Emmą, prawie ci się to udało. Do tej pory było między nami dobrze. Sprzeczaliśmy się, ale nigdy nie na poważnie. Zazwyczaj chodziło o głupoty, które tak naprawdę nie miały znaczenia.

– Może i masz rację. Ochłoń, zanim z nią porozmawiasz. - Patrzyła na mnie. – Nie powinna się teraz denerwować. Jest w ciąży.

– Zamierzasz mi to przypominać za każdym razem?

Nie wiedziałem, dlaczego myśl o Aubrey w ciąży sprawiła, że aż tak się zdenerwowałem. Powinniśmy się cieszyć, że w naszej rodzinie wkrótce pojawi się maluch, którego będziemy widywać częściej niż dzieci mojej siostry. Tyle że dziecko Abi było nieplanowane. Nawet nie miałem pewności, czy Hall zamierzał podejść odpowiedzialnie do swojego rodzicielstwa i nie wypnie się na dziewczynę oraz ich dziecko. Ten maluch nie był niczemu winny, a na pewno nie temu, że miał nieodpowiedzialnych rodziców.

– Za miesiąc nie będę musiała. Zauważysz po jej brzuchu. - Wyszła do kuchni.

Jasne. Nie tylko ja to zauważę. Ciekawe jak wytłumaczy się rodzicom. Chociaż nie sądziłem, że będą dopytywać o tatusia. Dla Sophie ważne będzie, tylko żeby chłopak odpowiedzialny za zrobienie dziecka jej córce, wziął odpowiedzialność za swoje czyny, a najlepiej uczestniczył w życiu ich dwójki. Też bym chciał, żeby Aubrey zapewniła swojemu dziecku szczęśliwą rodzinę. Może za kilka miesięcy Hall pójdzie po rozum do głowy i porozmawia z nią. Niech ustalą, chociaż kwestie wychowania dziecka, zanim przyjdzie ono na świat. Ułatwi im to wiele spraw.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro