4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedziałem, jakim cudem wstałem dużo wcześniej niż normalnie. Zegar w moim dawnym pokoju pokazywał pięć po czwartej. Za dużo wrażeń. Nie należałem do ludzi, którzy przeczekiwali bezsenność w łóżku. Wolałem poświęcić ten czas na inne zajęcia, szczególnie gdy miałem wtedy obok swoją kobietę, która nie musiała rano wstać do pracy. Niestety dziś musiałem wstać i zaparzyć sobie kawę, żeby jakoś przetrwać najważniejszy dzień w swoim życiu.

Do domu wróciłem grubo po północy, a nadal nie byłem pewny, czy przespałem więcej niż godzinę. Mocna dawka kofeiny powinna szybko postawić mnie na nogi. Musiałem wyglądać dziś porządnie, żeby moja narzeczona nie zostawiła mnie przed ołtarzem.

Mój przyjaciel zorganizował wieczór kawalerski, na którym oczywiście pojawiły się półnagie panienki. Jakżeby inaczej. Gayle nie byłby sobą, gdyby nie otoczył się na imprezie ładnymi kobietami. Robił to, odkąd moja starsza siostra dała mu kosza. Lubiłem gościa, ale niestety nie miałem wspływu na uczucia Ibe. Oczywiście próbowałem ją przekonać, że mój przyjaciel był odpowiednim kandydatem na faceta, ale problem polegał na tym, że nie kręcili ją młodsi. W końcu odpuścił i zaczął korzystać z życia. Tyle że mógłby się w końcu ustatkować. Nie chciałem co chwile poznawać jego nowych panienek, z którymi czasami byłem zmuszony spędzać czas.

Podczas imprezy tylko oglądałem występ uroczych Pań, które bardzo starały się nas zadowolić. Niektóre aż za bardzo. Na ich niekorzyść byłem zbyt świadomy, żeby zdradzić swoją narzeczoną. Piłem, ale starałem się nie przesadzić. Nie chciałem, żeby ten wieczór przekreślił moje wspólne lata życia z Madison. Byłem w niej zakochany i nie po to zamierzałem wziąć ślub, żeby dać się omamić innej kobiecie. Nie byłem tym typem faceta. Ale nikt nie powiedział, że patrzenie to zdrada, więc napawałem się widokiem nagich piersi innych panienek. Ten ostatni raz mogłem sobie na to pozwolić.

Przed ceremonią musiałem podjechać jeszcze do siostry sprawdzić, czy wszystkiego dopilnowała. Czekałem na ten dzień od chwili, gdy się oświadczyłem i nie mogłem pozwolić, żeby Ibe o czymś zapomniała.

Madison była idealnym wyborem dla mnie. Ładna, mądra i inteligentna, a do tego ją kochałem, co było najważniejsze. Rodzice nie rozumieli mojego zachwytu tą dziewczyną, ale akurat ich zdanie najmniej mnie obchodziło. Szczególne ojca, który od pewnego czasu nie miał już prawa mieszać się w moje życie. Nie był wzorem do naśladowania ani kimś, kto powinien udzielać mi dobrych rad. Szczególnie w kwestii małżeństwa.

Moja siostra leżała jeszcze na kanapie, a powinna się szykować. Potrzebowała więcej czasu na przygotowanie się, niż miała. Nie mogła się spóźnić, bo była moim świadkiem. Stan mojej siostry oznaczał, że dziewczyny zaszalały wczoraj bardziej, niż się spodziewałem. Cholera, miałem nadzieję, że Abi nie będzie miała przerąbane. Powinienem jej pilnować, a zostawiłem pod opieką nierozsądnej siostry. Ciotka się wścieknie i ciężko będzie ją udobruchać.

– Ibe, co z Aubrey? - Usiadłem obok skacowanej siostry.

Kuzynka musiała zjawić się u moich rodziców w ciągu godziny inaczej jej nieobecność będzie podejrzana. Nie powinienem się dzisiaj niczym martwić, ale jak widać, na kobietach nie zawsze można było polegać. Dobrze, że wstałem wcześniej.

– Żyje. - Zaśmiała się.

Miło mi to słyszeć.

– Powinna się szykować. W sumie ty też.

Ibe była moim świadkiem i to ona miała wszystkiego dopilnować. Na własną rodzinę zawsze można było liczyć. Nie ma co. Dobrze, że nie było ze mną Madison, bo zrobiłaby awanturę, a tego chciałem uniknąć. Nie zamierzałem wkurzać przyszłej żony, bo mogłaby się jeszcze rozmyślić i żadnego ślubu by nie było. Do tego nie mogłem dopuścić!

– Ona ci pomoże. - Wstała. – I jest prawie gotowa.

– Po wczorajszej imprezie myślałem, że nie zwlecze się z łóżka.

Może przesadzałem, przecież Aubrey była w wieku, w którym ludzie znali już smak prawie każdego alkoholu i zazwyczaj mogli zmieścić w siebie więcej niż niejeden dorosły. Jednak wolałem nie wiedzieć, że moja kuzynka lubiła upijać się ze swoimi rówieśnikami. Cały czas uważałem ją za porządną dziewczynę.

– No co ty? - Spojrzała na mnie. – Nie wypiła aż tyle. Miałam ochotę ją stamtąd wywalić, bo ciągle przypominała mi, że się żenisz.

Wydawało mi się, że Aubrey nie przepadała za moją narzeczoną, odkąd ją poznała. Jednak starała się nie okazywać swojej niechęci do niej. Madison czasami bywała specyficzna i faktycznie, nie każdy ją lubił, ale przecież nie oczekiwałem, że dziewczyny w mojej rodzinie zaprzyjaźnią się z moją żoną. Będą spotykały się tylko na imprezach rodzinnych. Poza tym nie było obowiązku, żeby spędzały ze sobą razem czas.

– Naprawdę?

– Landen – westchnęła – jesteś dla niej naprawdę ważny.

Abi też była dla mnie ważna. Nie wiedziałem, kiedy wytworzyła się między nami silna więź. Od dawna traktowałem ją jak przyjaciółkę. W końcu ona zaczęła mówić mi o swoich wszystkich problemach. Nawet o tym, że w szkole nie miała koleżanek, chociaż nie rozumiałem dlaczego. W wielu kwestiach mieliśmy takie samo zdanie. Nie wyobrażałem sobie, że się zaprzyjaźnimy, ale tak właśnie było. Wyznaczyłem sobie za cel chronić ją i wspierać zawsze. Być osobą, na której mogła polegać, gdy inni zawiodą. Sam potrzebowałem takiej osoby, mimo że miałem Gayla. Przyjaźń z dziewczyną była czymś innym. Pozwalała spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy.

– Ona dla mnie też – odpowiedziałem po chwili.

– Czasami wam zazdroszczę tej przyjaźni. Między nami tak nie było.

Ibe była moją siostrą i nieważne, co by się działo w naszych życiach, zawsze będzie dla mnie ważna. Ta relacja była inna niż z Abi.

– Jesteś moją siostrą. - Przytuliłem ją. – I nie musimy się przyjaźnić, żebyś była dla mnie ważna.

– Wiem. Dobra. Idę doglądnąć twoją przyszłą żonę. - Wyswobodziła się z mojego uścisku.

Czas najwyższy wrócić do mieszkania i zabrać się za przygotowanie. Nie chciałbym się spóźnić na swój własny ślub. Madison by mi tego nie wybaczyła. Sam bym sobie nie wybaczył, że moja przyszła żona mogłabym pomyśleć, że rozmyśliłem się w ostatniej chwili.

– Nie przepłosz jej.

Madison miała przy sobie swoją rodzinę, która ją teraz wspierała. Nie byłem pewny czy potrzebowała kogoś z mojej rodziny.

– Coś ty. - Zaśmiała się. – To ona robi interes życia nie ty.

– Co? - Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, co miała na myśli.

Czyżby kolejna babska paplanina, której nie rozumiałem? Nie miałem czasu zagłębiać się w słowa siostry. Nie było zresztą na to czasu.

– Nic. - Machnęła ręką. – Nie możesz się rozmyślić.

– Chcę tego ślubu – odpowiedziałem pewnie.

Nawet przez chwilę nie zwątpiłem. Miałem kilka lat, żeby podjąć decyzję. Mimo że to Madison podsunęła pomysł z zaręczynami, gdybym nie chciał, nie oświadczyłbym się. Byliśmy razem przez całe studia, więc dlaczego mielibyśmy nie zacząć dorosłego życia jako małżeństwo? Przecież nic się nie zmieni. Na początek skupimy się na wspólnym mieszkaniu, pracy i podróżach. Nikt nie oczekiwał, chyba że od razu zrobimy sobie dziecko i będziemy udawać szczęśliwą rodzinę. Nie zamierzałem popełniać błędów swoich rodziców. Ibe urodziła się dziewięć miesięcy po ich ślubie i co z tego? Małżeństwo moich rodziców nie była idealne, a nie miałem pewności, czy dzieci nie pogorszyły relacji między nimi.

– To dobrze.

Moja siostra to wariatka. Często jej nie rozumiałem, ale nie przejmowałem się tym. Zastanawiałem się, jak odnajdywała się wśród ludzi. Bywała zwariowana, a nie każdemu podobały się jej szalone pomysły. Gdy byłem młodszy, musiałem popierać siostrę w jej głupocie. Nie wierzyłem, że jakiś facet mógłby z nią wytrzymać, ale mąż Ibe jakoś dawał radę. Znosił ją już kilka lat, więc chyba nie było tak źle.

– Landen? - Matka stanęła przede mną zdziwiona. – Co ty tutaj jeszcze robisz?

Była już ubrana w swoją kreację i chyba kończyła robić makijaż, bo w ręku trzymała szczoteczkę od tuszu do rzęs. Dobrze, że siostra była jeszcze w rozsypce, nie musiałem się przejmować, że jako jedyny byłem nieprzygotowany. Poza tym wydawało mi się, że mieliśmy jeszcze sporo czasu. Przynajmniej ja, bo kobietom zawsze schodziło go więcej na przygotowania do wyjścia z domu. Zwłaszcza na imprezę.

– Rozmawiałem z Ibe.

– Przecież napisałam ci SMS, że kuzynka ci dziś pomoże. Twoja siostra nie da rady. - Zerknęła na nią. – Ibe, zaraz widzę cię w sukience i zajmiemy się twoim makijażem.

Nasza matka musiała mieć wszystko pod kontrolą, jeżeli chodziło o ważne wydarzenia w naszej rodzinie. Tym bardzo przypominała swoją siostrę, tyle że ciotka musiała mieć kontrolę nad większością rzeczy w swoim życiu. Dobrze, że nie przesadzała i nie przekładała tego na dzieci. Po prostu wymagała od Aubrey, więcej niż ta by chciała od siebie dać, ale chodziło o jej przyszłość. Młoda podziękuje kiedyś swojej matce, że zadbała o jej edukację.

– Naprawdę potrafię wyrobić się w godzinę – odpowiedziała spokojnie.

Poważnie? Chciałbym to zobaczyć. Chociaż może być w tym trochę prawdy. Ibe zostawiała przeważnie wszystko na ostatnią chwilę, a nigdy nie była spóźniona. Do tego nie widziałem też, żeby się czymś stresowała. Moja siostra idealnie nad sobą panowała.

– Wiem, mamo. - Westchnąłem. – Właśnie zamierzam wrócić do swojego mieszkania i mam nadzieję, że Aubrey już tam na mnie czeka.

Inaczej się wkurzę, że wystawiły mnie dwie najważniejsze dziewczyny w rodzinie, zaraz po mojej przyszłej żonie.

– Na pewno jest. Gdzie niby miałaby być? - Spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Dostała klucze od twojego mieszkania, bo dziewczyny miały bliżej z klubu.

Niezła ściema. W dodatku prawie wkopałem Abi, dlatego że siostra mnie nie uprzedziła. Powinny od razu powiedzieć co miały w planach. Podjechałbym tam od razu i sprawdził, czy z moją kuzynką wszystko w porządku. Zamierzałem zaraz do niej zadzwonić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro