45.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już miałem jeden wieczór kawalerski, drugiego nie chciałem. Nie zamierzałem się bawić jak wolny facet, ponieważ wcale nie czułem, żebym coś tracił przez małżeństwo z Emmą. Tyle że Aaron postanowił urządzić nasze wieczory kawalerskie razem. Nie miałem wyboru. Jakby nie wystarczyło, że będziemy dzielić ze sobą dzień ślubu. Musiałem przypilnować tego idiotę, żeby czegoś nie odwalił. On i Abi wyczerpali już limit kłótni w swoim związku, a Lily musiała mieć pełną i kochającą się rodzinę. Dzięki temu mogła czuć się bezpiecznie. Hall powinien pomyśleć o swojej córeczce, zanim postanowił wyrwać się z domu i zabalować, korzystając z ostatniego wieczoru wolności. I tak miał wystarczająco swobody w swoim związku. Nie powinien narzekać.

– Striptizerki? – spytał Gayle. – Prostytutki?

Oczywiście dla niego to był najlepszy model rozrywki. Uwielbiał bezkarnie gapić się na zgrabne kobiety. Ciekawe, co by powiedziała na to jego dziewczyna? Nie chciało mi się wierzyć, że nie miała nic przeciwko. Chociaż podczas mojego pierwszego wieczoru kawalerskiego też gapiłem się na półnagie panienki, które urządziły dla nas cudowny pokaz. Nie można mi było zarzucić, że zdradziłem swoją kobietę, bo nawet nie zamieniłem słowa z żadną ze striptizerek. Madison do tej pory się o tym nie dowiedziała. Jednak nie zamierzałem patrzeć, jak Aaron gapił się zadowolony na inne kobiety, ponieważ był w związku z moją kuzynką, która była również moją przyjaciółką i na pewno nie byłaby zadowolona z tego powodu.

– Zapomnij.

– Jakieś tancerki? – zaproponował Hall.

– Udam, że tego nie słyszałem. - Spojrzałem na niego.

Nie wiedziałem, czemu wkurzył mnie pomysł Aarona. Chyba nadal nie mogłem wybaczyć mu tego, że nie było go przy Lily, gdy przyszła na świat. Powinien dzielić ten dzień ze swoją kobietą. Zranił moją kuzynkę, jednak nie powinienem mieć do niego żalu, skoro mu wybaczyła. Próbowali stworzyć szczęśliwą rodzinę. Wkrótce będą małżeństwem. Musiałem się z tym pogodzić. Poza tym Lilka była przy nim wesoła. Starał się być dobrym ojcem. To, że zamierzał się dzisiaj dobrze bawić w towarzystwie innych kobiet, nie znaczyło przecież, że miał zamiar zdradzić swoją narzeczoną. Wiele razy wychodzili razem do klubów. Poza tym ja też nie zrezygnowałem z imprez, gdy związałem się z Emmą. Chociaż zdarzały się rzadziej.

– Kiedy zrobiłeś się taki nudny? - Szturchnął mnie Gayle.

Może od czasu, gdy zdałem sobie sprawę, że podobało mi się moje życie u boku Emmy i wyczekiwałem narodzin swojego pierwszego dziecka. Skupiłem się na tym. Dorosłem i zrozumiałem, co było dla mnie najważniejsze. On też w końcu powinien, skoro zdecydował się na związek z Chelsie. Miałem nadzieję, że traktował ją poważnie, bo dziewczyna zasłużyła na szacunek i szczęście. Tym bardziej że niedawno zakończyła swój długoletni toksyczny związek.

– Odkąd stracił jaja – odezwał się niepotrzebnie Aaron.

A zamierzałem mu dzisiaj odpuścić. Sam zaczął. Nie miałem zamiaru pozwolić, żeby mnie obrażał. Od pewnego czasu tolerowałem go tylko ze względu na swoją kuzynkę i ich córkę, z którymi cały czas chciałem mieć dobry kontakt. Zależało mi na tym. Może kiedyś będę umiał rozmawiać z Hallem normalnie, ale na pewno nie stanie się to dzisiaj. Szczególnie jeśli nie przymknie gęby. Powinien, a może uda nam się spędzić spokojnie wieczór.

– Zaraz stracisz swoje – burknąłem.

– Ej – Gayle nas uspokoił, gotowy nas rozdzielić, gdyby zaszła taka potrzeba – będziecie rodziną. Czas się zaprzyjaźnić.

Jasne. Tak byłoby najlepiej. Może inaczej traktowałbym Aarona, gdyby po rozstaniu z Aubrey dał mi do zrozumienia, że nadal mu na niej zależało. Mogli uniknąć długiej rozłąki. Jakoś przekonałbym swoją kuzynkę, że powinni porozmawiać. Może od razu przyznałaby mi się, że był ojcem jej dziecka, co oczywiście wiedziałem od samego początku, ale chciałem, żeby Abi się do tego przyznała. Jednak Hall robił wszystko, żebym myślał, że nie obchodziło go, co robiła moja kuzynka. Jakby czekał, aż to ona zacznie go prosić o rozmowę. Oboje byli siebie warci. Nie potrzebowali nikogo, żeby utrudniał im życie. Doskonale robili to sami.

– Zbyt wiele się wydarzyło.

– Słuchaj – spojrzał na mnie wkurzony – twoja kuzynka sporo namieszała, ale nie zamierzam całe życie obrywać za jej błędy.

– Gdyby cię nie poznała, nie popełniłaby ich – odpowiedziałem obojętnie.

Obwiniałem za to siebie, ponieważ nalegałem, żeby dała mu szansę. Wierzyłem, że był odpowiednim facetem dla Aubrey. Gdybym wiedział, że po lepszym poznaniu się, częściej zaczną się kłócić, to nigdy bym nie nalegał, żeby byli razem. Przecież w poprzednim związku Halla było dobrze. Chociaż powinno mnie zastanowić, czemu jego była dziewczyna z nim zerwała. To była głupia historia, bo wcale nie on zawinił. W sumie to nie wiedziałem, czy rzeczywiście tak było, ale Laura naprawdę wywinęła mu głupi numer.

– Może i tak, ale nie zmienisz tego. - Wzruszył ramionami. – Jestem ojcem jej dziecka, narzeczonym, a za kilka dni będę jej mężem. Nie możesz już trzymać Aubrey pod kloszem.

I musiałem się z tym pogodzić. Najważniejsze dla mnie w tym wszystkim, żeby była szczęśliwa. Odbyłem kilka rozmów z kuzynką, żeby upewnić się, że między nią a Aaronem naprawdę było dobrze. Miałem okazję obserwować, jak Lily zmieniała się pod jego obecność. Potrzebowała ojca na co dzień, to oczywiste. Nikt nie był w stanie go zastąpić. Doceniałem starania Halla. Jednak nie zamierzałem stracić czujności. Jeśli Lily albo Abi będą kiedykolwiek cierpiały z jego powodu, pożałuje. Niech lepiej uważa, bo jego córka mogła przyjść do mnie na skargę w każdej chwili. Nawet jeśli chodziło o jakąś głupotę.

– To nie znaczy, że przestanę cię mieć na oku. Spróbuj ją skrzywdzić, a tym razem ci nie daruję.

– Spoko. - Zaśmiał się.

Lepiej, żeby o tym pamiętał. Upiłem łyk piwa, zamierzając zakończyć tę rozmowę. Skoro Gayle miał zamiar zadbać o rozrywkę dzisiejszego wieczoru, powinienem mu na to pozwolić. Dziewczyny pewnie również będą siedzieć grzecznie w domu. Chociaż moja narzeczona nie mogła szaleć. Ograniczał ją duży ciążowy brzuszek i musiała zrezygnować z alkoholowych drinków. Zapewne będzie jedyną trzeźwą panną młodą podczas swojego wieczoru panieńskiego. Nie sądziłem jednak, żeby jej to przeszkadzało. Nigdy nie była typem imprezowiczki.

– Dobrze, że Emma nie ma braci. - Zaśmiał się Gayle. – Miałbyś przerąbane.

To na pewno. Moja narzeczona była jedynaczką i chyba często jej to przeszkadzało. Zauważyłem, że na początku miała problem z odnalezieniem się w gronie mojej rodziny i przyjaciół, z którymi spędzałem dużo czasu, ale z kolejnymi spotkaniami zaczęła się czuć między nami dobrze. Nie tylko Ibe i Abi oraz jej brat byli dla mnie rodziną. Mój przyjaciel również do niej należał. Teraz do tego grona dołączy Hall ze swoją rodziną i Ritchiem. Będziemy spędzać czas w jeszcze większym gronie niż do tej pory. Nie mogłem również zapomnieć o Chelsie, która, nawet gdyby nie była z Gaylem i tak należała już do naszej rodziny.

– Zamknij się. - Spojrzałem na niego. – Jesteś moim przyjacielem.

Powinien stanąć po mojej stronie. Tym bardziej że niedługo zjawi się Ritchie i na pewno będzie bronił Halla. Nie potrzebowałem, żeby w trójkę mi przygadywali. Poza tym chyba czas najwyższy, żebyśmy wykorzystali dobrze ten wieczór, skoro wyrwaliśmy się z domu bez swoich kobiet. Kolejna taka okazja, dopiero gdy Gayle albo Ritchie zdecydują się na śluby, ale znając ich, minie jeszcze kilka lat. W tym czasie Hall pewnie dorobi się już gromadki dzieci, chociaż nie byłem pewny, że moja kuzynka chciała mieć więcej niż jedno. Może Aaronowi uda się ją w końcu namówić na rodzeństwo dla córeczki. Lily na pewno byłaby zadowolona.

– To oczywiste. Zapomnij dziś o wszystkim i baw się na swoim wieczorze kawalerskim, zanim Emma weźmie cię pod pantofel i zmusi do zostawania z dzieckiem. - Zaśmiał się.

Na pewno będę zostawał częściej z synkiem w domu, ze względu na to, że prowadziłem własną firmę i mogłem pozwolić sobie na wolne albo na pracę z domu. Byłem przekonany, że Emma zechce wrócić do swojej pracy. Nie należała do kobiet, które po urodzeniu dziecka zamierzały zrezygnować z siebie. Nie oczekiwałem tego. Poradzimy sobie jak wielu innych rodziców. Przecież nie każdy mógł sobie pozwolić na siedzenie w domu z dzieckiem, dopóki maluch nie pójdzie do szkoły. A my mogliśmy liczyć na pomoc naszych rodziców, którzy zapewne z miłą chęcią zajmą się wnuczkiem przez kilka godzin.

– Zamierzasz zostać współczesną kurą domową? – spytał Aaron.

– Czy ty już nią nie jesteś?

Od kuzynki dowiedziałem się, że jej facet chętnie zostawał z Lily w domu. Zdarzało mu się nawet zabierać córkę do pracy, bo nie umiał zostawić jej płaczącej, gdy wychodził z domu. W ogóle niewielu rzeczy umiał jej odmówić. Nie dziwiłem mu się. Sam nie potrafiłem powiedzieć nie, gdy Lilka czegoś chciała. Tyle że nie byłem jej rodzicem i nie musiałem niczego jej odmawiać. Rozpieszczałem małą do woli.

– I bardzo mi się to podoba. - Uśmiechnął się szeroko.

– Dobra, skończcie. - Gayle przewrócił oczami. – Dziś jest wieczór bez gadania o babach, jesteście do tego zdolni?

– Siemanko. - Zjawił się rozweselony Ritchie. – Gdzie są striptizerki? Przyszły już czy były aż tak brzydkie, że się ich pozbyliście?

– Nie zamówiliśmy – odpowiedział mu mój przyjaciel.

– Żartujesz sobie? - Spojrzał na Halla. – Naprawdę boisz się Abi? Przecież nie urwie ci jaj, dopóki nie tkniesz żadnej panienki, a przecież tego nie zrobisz.

– Miej pretensje do niego. - Wskazał na mnie.

– Co ci do tego? - Przeniósł wzrok na mnie. – Twoja ciężarna kobieta nie będzie miała ochoty dotykać obcych facetów. - Zaśmiał się. – Ale jest seksowna.

– Zamilcz – burknąłem.

– No co? - Wzruszył ramionami.

– Landen, jest zazdrosny. - Zaśmiał się Hall.

To będzie ciężki wieczór.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro