14- Tajemnice i sekrety

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marinette, popijała swój sorbet truskawkowy. Przeglądała reklamę kawiarni, która stała na ich stoliku. Nagle, ni stąd, ni zowąd, poczuła dłoń na swoim ramieniu. Była pewna, że to Adrien, który wrócił z toalety, także nie przejęła się tym i dalej czytała zawartość ulotki. Chłopak usiadł na krześle. Dziewczyna, kątem oka, zauważyła szary kolor. 'Dziwne, Adrien ma czarną koszulkę' pomyślała, po czym spojrzała przed siebie. Na miejscu jej blond kolegi, siedział nie kto inny jak.. Wild Wolf. Był on ostatnią osobą, którą Marinette by się tu spodziewała. Przyjrzała się jego twarzy. Po pobiciu nie było już prawie śladów. Gdzieniegdzie widniały małe zaczerwienienia. Ewentualnie limo i tak zakrywała maska, więc nie dałoby się go dostrzec. Po chwilowym przestudiowaniu całej sytuacji, odezwała się do niego:

-Co Ty tu robisz?

-Przyszedłem się czegoś napić - odpowiedział drwiąco - A co? Nie mogę? Zabronisz mi? - podniósł się z krzesła i nachylił nad czarnowłosą - A może ten Twój kocur przyjdzie się mną zająć co?

W tym momencie, Adrien wychodził z toalety. Jako, że lokal był dosyć mały i prawie pusty, słyszał każde słowo tego nieszczęsnego wilka. Zdenerwowany, czym prędzej podszedł do ich stolika i odepchnął, stojącego nad Mari, chłopaka.

-Dasz jej spokój czy mam Ci w tym pomóc? - zapytał, mierząc go wzrokiem

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Wild Wolf byłby już martwy, jednak nie było to takie proste. Wilk spojrzał na stojącego przed nim blondyna. W jego oczach dało się zauważyć pogardę. 'Co taki prostak może mi zrobić' pomyślał, po czym odezwał się:

-Spokojnie, bo jeszcze wybuchniesz. Przyszedłem porozmawiać sobie z Marinette. To wolny kraj, mogę robić co chcę.

-Nie wydaje mi się, żeby była do tego chętna.

-A mi się wydaje, że możesz już wracać do domu. - warknął Wild i skazał ręką drzwi lokalu

Blondyn jakby nigdy nic, przysunął sobie krzesło i usiadł na nim. Spojrzał na Mari, by dodać jej otuchy. Domyślał się, jakie to spotkanie musiało być dla niej trudne. Przecież ten człowiek próbował się do niej dobrać. Dobrze, że chłopak przyszedł jej wtedy na ratunek. Adrien nie chciał dać po sobie poznać, że jest aż tak źle nastawiony do człowieka w tym absurdalnym, szarym kostiumie. Teoretycznie, nie wie co między nimi zaszło. Nie zna tej historii. Pierwszy raz widzi tego pseudo bohatera na oczy. A chociażby na to miało wyglądać. Dziki Wilk nie zamierzał tak szybko dać sobie spokój. Uderzył otwartą ręką w stół i tym razem, nachylił się nad siedzącym przy nim chłopaku.

-Chyba mnie nie rozumiesz. To nie jest prośba, ani propozycja. To rozkaz - warknął

-Jak to powiedziałeś? Ah, już wiem. - przerwał blondyn. -To przecież wolny kraj, mogę robić co chcę. A teraz wracaj do schroniska psie.

-Psie? Ah, rozumiem. Gdzie moje maniery! Miło mi poznać, jestem Wild Wolf. -ukłonił się teatralnie - Superbohater jakich mało. A Ty jesteś Adrien Agrest. Nie przedstawiaj się. Znam Cie bardzo dobrze. -powiedział wzburzony wilk - Młody, bogaty, dzięki tatusiowi, model. Jeden z dwóch lalusiów tej dziewczyny. Ha!

Blondyn nie reagował na słowa Wilda. Był bliski przyłożenia mu, ale nie może po raz kolejny tego zrobić. Nie może uderzyć go teraz, na oczach Mari. To byłoby nie w jego stylu. Chociaż, jaki był jego styl? Przecież swoją prawdziwą naturę pokazywał, będąc Chatem. Czyżby było w nim naprawdę tyle brutalności, ile w jego kociej wersji? Marinette spojrzała na rozdrażnionego chłopaka w szarym lateksie. Dostrzegł on pusty wyraz twarzy, który nie pokazywał nic, oprócz czystej nienawiści. Zero smutku i zero bólu, którego tak pragnął zobaczyć w jej oczach. Czyżby przegrał? 'Nie. To nie może się tak skończyć!' krzyknął w duchu i złapał Adriena za kołnierz jego koszuli, podnosząc go z krzesła. Przybił go do najbliższej ściany. Chłopak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Przyjął uderzenie jak mężczyzna. 'To dzięki niemu czuje się tak pewnie.' pomyślał zbulwersowany Wild. Zirytował go brak jakiejkolwiek reakcji od zaatakowanego przez niego blondyna. Przybił go do ściany jeszcze raz, tylko mocniej, po czym podniósł głos:

-Nie rozumiesz jeszcze? Masz się stąd zmywać kochasiu!

-Jedyną osobą, która się stąd zmyje będziesz Ty - odpowiedział spokojnie Adrien

Mari patrzyła na tą całą scenkę z boku. Martwiła się o jej kolegę. Wild był zdolny do wszystkiego. Pragnął tylko cudzego nieszczęścia, bólu i cierpienia. Przekonała się tego na własnej skórze. Wstała z krzesła. 'Gdzie jest, w takich momentach, personel?' pomyślała, rozglądając się po sali. Ani jednej żywej duszy. Albo Wilk o wszystko zadbał, albo mieli coś ważnego do załatwienia. Stawiała na to pierwsze. Chciała podejść i rozdzielić chłopców, którzy stali ze sobą twarzą w twarz. Ujrzała wzrok Adriena. Był kamienny i opanowany. Tak jakby był pewny, że jest bezpieczny. Podniósł ku niej dłoń do góry, w geście uspokojenia.

-Usiadź Mari, nic mi się nie stanie - rzekł do niej

-O tym, to ja zdecyduję! - krzyknął mu w twarz Wild

-Polemizowałbym - powiedział blondyn z chytrym uśmiechem - na co dzień nie stosuje przemocy -przerwał by nabrać powietrza -ale sam mnie do tego zmuszasz

Po tych słowach, Adrien odtrącił, napierającego na niego chłopaka, swoimi dłońmi. Korzystając z jego nieuwagi, która go owładnęła, gdy stracił równowagę, blondyn zamachnął się i oddał jeden, mocny cios na twarzy Wild Wolfa. 'Powtórka z rozrywki?' pomyślał, widząc jak jego przeciwnik upada na pobliski stół. Nie podnosił się. Czyżby nokaut? 'Oby zdechł' przeszło mu przez myśl, po czym ruszył w stronę przestraszonej Marinette. Poczuł jak coś obejmuje jego nogę. Mimowolnie runął na ziemie, a zaraz po tym, został zablokowany ciałem wilka. To niesamowite. Ostatnio to on znajdował się na górze. To on miał przewagę. To on był zwycięzcą. A teraz? Leżał, przygnieciony ciężarem Dzikiego. Nie da rady się wyrwać. Chcąc, nie chcąc, Miraculum dawało posiadaczowi dużą siłę, a Adrien, wiedział to najlepiej ze wszystkich. Nim się obejrzał, został uderzony w twarz. Po całej kawiarni rozniósł się krzyk Mari. Ból był niemiłosierny. 'Cholera' zaklął chłopak. Dostał jeszcze dwa takie ciosy, po czym zawył z bólu. Poczuł, jak jego policzek pulsuje, na bank będzie ślad. Przed jego oczami pojawił się Wilk. Ten jego uśmiech. Oczy pełne nienawiści i pogardy. 'Skąd on się urwał?' pomyślał blondyn.

-I co kochasiu? Już masz dość? - powiedział Wild, nachylając się nad Adrienem

-Dość? - zamrugał -To dopiero początek.

To był idealny moment. Miał szanse, żeby uwolnić się z tego uścisku. Zamachnął się i uderzył w głowę, pochylonego nad nim, Wilka. Pomimo bólu, musiał wykorzystać tą okazję. Siła uderzenia spowodowała, że Dziki, przechylił się mimowolnie do tyłu. 'Teraz' pomyślał chłopak i kopnął przeciwnika w plecy swoimi kolanami. Przez ból w karku, Wild podniósł się lekko, zwalniając uścisk. To był wielki błąd, który poprowadził go do zguby. Adrien zepchnął go z siebie i podniósł się z ziemi szybkim skokiem. 'Niesamowite. Te ruchy. Wygląda jakby robił to codziennie' pomyślała Mari. Miała rację, chociaż może nie całkiem. Blondyn kopnął wilka w plecy, przez co ten upadł na podłogę, uderzając po drodze o przewrócone krzesło. To musiało boleć. Podszedł do niego i obrócił, by widzieć jego twarz. Spojrzał mu prosto w oczy i powiedział:

-To chyba na tyle. Czy chcesz więcej kundlu? - przerwał -Nie próbuj jej więcej dotknąć psie - podniósł go za kołnierz - Rozumiesz?!

To co powiedział, mogło go zgubić. Wspomniał o czymś, o czym nie powinien wiedzieć. Przecież dzisiaj, Wolf jej nawet nie tknął. 'Cholera, czy to zauważą? przeszło mu przez myśl. Miał nadzieję, że ani leżący chłopak w lateksie, ani jego koleżanka nie zwrócili szczególnej uwagi na jego słowa. Szczególnie ona. Po chwili, Adrien puścił Wilda i odszedł od niego. Obejmując Mari w talii, zostawił należyte pieniądze na stole. Gdy był pewien, że nie są w polu widzenia Dzikiego Wilka, zabrał ręce z dziewczyny i zawstydzony podrapał się za uchem. Ten dotyk był potrzebny. Był wyłącznie pokazówka, jednak blondyn tak bardzo pragnął poczuć ją bliżej. Pocałować ją, objąć. Nie wytrzyma tego dłużej. 

-Dziękuje - odezwała się cicho Mari

-Nie masz za co dziękować. Ten gość zachowywał się jak pajac - odparł 

Dziewczyna zatrzymała się, a jej towarzysz zrobił to samo. Stojąc naprzeciwko niej, poczuł ciepłą i drobną dłoń na jego policzku. 'Oh, Marinette' szepnął. Każde dotknięcie bolało. Pomimo, że dostał tylko trzy uderzenia, to bolało cholernie mocno. Wild musiał się wysilić. Czarnowłosa patrzyła na jego zaczerwienioną twarz z bolesnym uśmiechem. Była otwartą księgą. Dało się z niej wyczytać wszystko, a chociażby Adrien to potrafił. Wiedział, że ma teraz poczucie winy, że martwi się o jego rany. Widział jej ból w oczach. 'Jaka ona słodka, gdy się tak zamartwia z mojego powodu' pomyślał rozmarzony. Mari przejechała po raz ostatni po poliku chłopaka, po czym, ciągnąc go za rękaw koszuli, ruszyła w stronę swojej kamienicy.

-Gdzie idziemy? - zapytał blondyn

-Do mnie. Muszę Cie opatrzyć. Jeśli teraz nie zrobimy coś z tym policzkiem, to jutro obudzisz się z wielkim, fioletowym limem -odwróciła głowę w jego stronę -A przecież nie chcesz skazy na swojej przystojnej buźce, co? 

Ten uśmiech, który mu posłała, był chyba najszczerszym jaki dzisiaj widział. To przez tą dobroć, która się z niej, aż wylewała. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję kolegi, przyśpieszyła kroku, by szybko dojść do mieszkania. Poszli drogą na skróty. Dziewczyna tak ich manewrowała, jakby chodziła tędy już z milion razy. To nie jest droga, która prowadziła do szkoły, tak więc musiała mieć jakiś powód, żeby używać takich skomplikowanych i mało znanych uliczek. Czyżby skracała sobie nimi czas dojścia do domu Adriena? Czyżby tak bardzo go kochała, że nawet przychodziła pod jego posiadłość? Chłopak wyobraził sobie, jak Marinette pokonywała tę trasę wiele razy, by zapukać do jego drzwi i go gdzieś zaprosić. Jak stoi przed jego bramą.. Jak ucieka w pośpiechu, po użyciu dzwonka. Tak to musiało wyglądać. 'Ale to już niestety przeszłość' pomyślał, czując ból w klatce piersiowej. Poczuł się zazdrosny. Zazdrosny o samego siebie. Czemu zauważył ją, dopiero wtedy? Dopiero jako Chat? Czemu nie zrobił tego szybciej, gdy była w nim zakochana po uczy? Taki los był im właśnie pisany? Historia pełna kłamstw i niedomówień. To i tak się będzie musiało kiedyś skończyć. Po kilku minutach drogi, byli już przed piekarnią rodziców Mari. Nie chciała niepokoić rodziców, więc postanowiła wprowadzić chłopaka tylnym wejściem. Szybko wkradli się do schodów i weszli po nich do pokoju dziewczyny. Adrienowi wszystko wydawało się takie naturalne, zwyczajne. Widział ten pokój już kilkadziesiąt razy. Czuł się w nim tak przyjemnie. Patrząc na poszczególne elementy wystroju, widać było, ile serca i emocji włożyła Mari, by stworzyć tę panującą tu harmonie. 'Mógłbym tu zamieszkać' pomyślał. Czarnowłosa zdjęła porozrzucane po łóżku ubrania i wskazała blondynowi, że może usiąść. 

-Idę po coś na okład, a Ty czuj się jak u siebie - powiedziała i szybko opuściła pokój.

Adrien przetarł nos. Poczuł krew. Nic dziwnego. Po takich uderzeniach musiał w końcu zacząć krwawić, aż dziwne, że dopiero teraz. Wyciągnął mimowolnie rękę po mokre chusteczki Mari, które zawsze leżały na szafce przy jej łóżku. Tym razem ich nie było. 'Jeśli nie ma ich na widoku, to są w pierwszej szufladzie' pomyślał, przypominając sobie sytuację, kiedy to czarnowłosa ugościła go cała w farbie. Odświeżała trochę kolor ścian. Chciała się przetrzeć, więc sięgnęła do szufladki, napominając, że zwykle tam są jej chusteczki. Tak na wszelki wypadek. 'Nie, nie mogę jej tam grzebać' odpuścił sobie. Kilka sekund później, poczuł jak coraz więcej krwi ulatnia się z jego nosa. 'Cholera' zaklął. Nie miał innego wyboru. Musiał użyć tej głupiej chusteczki. Inaczej cały będzie w tej czerwonej, gorącej cieczy. Otworzył pierwszą szufladę i zobaczył swoją przyszłą zdobycz. Wyciągnął jedną paczkę i korzystając z wcześniejszej rady Mari, by czuł się jak u siebie, wziął jedna z chusteczek. Wytarł dokładnie swoją twarz, po czym włożył ją do nosa, zatykając go i uniemożliwiając dalsze krwawienie. Gdy skończył, przez drzwi weszła Mari. Trzymała w rękach pakowany groszku. Zapewne pochodziło ono z zamrażalnika i miało zostać użyte jako zimny okład. Adrien wystawił rękę, by przyjąć podarunek. Nie oszukując się, bardzo pragnął teraz poczuć coś tak lodowatego. Dziewczyna podała mu opakowanie i przyglądała się, jak jej blond kolega z klasy, z czerwoną od krwi, chustką w nosie, maca się po twarzy groszkiem spożywczym. 

-Zabawny widok - powiedziała z uśmiechem

Adrien puścił do niej oczko, a z jej twarzy powoli zniknął wcześniejszy uśmiech, a na jego miejscu pojawiło się lekkie zaskoczenie. Dziewczyna patrzyła na jej gościa z niedowierzaniem. Spojrzała na szafkę. Zauważyła na niej paczkę chusteczek. 'Ale przecież.. to niemożliwe.' pomyślała. Bez namysłu podeszła do chłopaka i wyciągnęła mu papier z nosa, jednym pociągnięciem. 

-Skąd to masz? - zapytała z lekko podniesionym głosem

-Z nosa - odpowiedział beznamiętnie Adrien

-Głupku! - krzyknęła poddenerwowana -Chodzi mi o tą chusteczkę!

-A to - przerwał i zebrał na szybko wszystkie pomysły - Leżały na szafce, więc jedną sobie wziąłem. Jeśli nie chcesz mogę oddać. - spojrzał na nią z błogim uśmiechem -Aczkolwiek, wydaje mi się, że nie chcesz jej z powrotem

-To niemożliwe. To niemożliwe. One nie były na szafce. 

-Były - trzymał się swojej wersji

-Nie! Dokładnie pamiętam, że stara paczką się skończyła, a nowej jeszcze nie wyciągnęłam! - krzyknęła

-Mari. - spojrzał na nią i zapytał przekonywająco - Po co miałbym kłamać z powodu głupiej chusteczki? 

Dziewczyna zgłupiała. Tu ją zagiął. Po co miałby ją oszukiwać? Co by się z tym wiązało? Postanowiła sobie to odpuścić. Nie chciała na niego naskakiwać. Przecież dwa razy jej dzisiaj pomógł. Co ona najlepszego wyprawia.. Adrien martwił się, że bedzie zadawać więcej pytań. Co miałby jej powiedzieć? 

-J..Ja - jąkała się - Przepraszam

-Nic nie szkodzi. To ja przepraszam, że ruszam Twoje rzeczy - powiedział, wzdychając z ulgą

Czarnowłosa usiadła obok jej gościa i rozpoczęła z nim normalną rozmowę. Chciała z nim troszkę porozmawiać. Wyczuć, co w nim jest nie tak. Słuchając, jednym uchem, opowieści Adriena o jakimś zeszłorocznym, szkolnym festynie, studiowała cały dzisiejszy dzień. Blondyn okazał się wielką odwagą i refleksem, ratując ją w szkole przed spadającą lampką. Później, opowiedział jej swoją historie o matce, w kawiarni, która miała dla niego ogromne znaczenie. Następnie, obronił przed Wild Wolfem, który znowu wpadł w szał. Pokazał jej swoją dziką naturę, której by się po nim nie spodziewała. Te zachowanie. Ten szał w oczach bardzo przypominał jej Chat Noira. 'Nie, to głupie porównanie' pomyślała i wróciła do przypominania sobie, po kolei, całego dnia. Zapamiętała jedno, wyjątkowe zdanie Adriena, w którym to kazał Wild Wolfowi jej więcej nie dotykać. Przecież Wilk jej dziś nie tknął. Blondyn nie mógł wiedzieć o ostatnio zaistniałej sytuacji, więc jakim cudem, nasunęło mu sięna usta coś takiego? Wisienką na torcie były chusteczki. Mari była pewna, że ich nie wyjmowała, także albo grzebał w jej rzeczach, albo doskonale wiedział, gdzie one się znajdują. Tylko skąd? Nie przypomina sobie, żeby mu o tym kiedyś mówiła. To wszystko było bardzo podejrzane. Postanowiła, dowiedzieć się o co tu chodziło.


DAM DAM DAM! KONIEC ROZDZIAŁU 14!! MAM NADZIEJE, ZE WAM SIĘ PODOBAŁ ♥

CHCECIE WIĘCEJ?

115 GWIAZDEK +40 KOMENTARZY =NEXT

**PS. Chciałabym zrobić małe Q&A(pytania i odpowiedzi), żebyście mogli mnie trochę poznać, dowiedzieć się czegoś szczególnego o mnie lub o fanfiku. Może czy mam jakieś inne w planach lub skąd się wziął jakiś wątek w tym? Jeśli tak to zadawajcie pytania w komentarzach!!**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro