25- Zazdrość?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnie dni były ciężkie dla Marinette jak i zarówno dla Adriena. Chociaż ich czas w szkole wyglądał tak samo jak wcześniej, to jednak oboje czuli wielka pustkę. W trakcie zajęć i na przerwach nie odzywali się do siebie, co raczej nie było niczym nowym, ponieważ nigdy nie utrzymywali że sobą jakiś specjalnych kontaktów, będąc w normalnych postaciach... aczkolwiek trzeba przyznać, że dało się wyczuć między nimi jakąś złą aurę.

Smutek Marinette zmieniał się powoli w złość. Nie potrafiła pojąć, dlaczego chłopak tak ją unika. Wiele razy próbowała podejść do niego w wolnej chwili, jednak za każdym razem jej umykał. Nawet uciekał przed jej wzrokiem. Czuła się... strasznie. Przez jej głowę przechodziło wiele scenariuszy. Nie była pewna, czy ta sytuacja jest spowodowana jej osobą czy może trudnymi chwilami chłopaka. Tak czy tak, bardzo się to na niej odbijało. Podczas jednej z przerw, kiedy to Mari widocznie posmutniała, gdy blondyn zignorował jej wzrok, Alya w końcu zareagowała.

-Mari, czy między wami coś się stało? - zapytała zaniepokojona zachowaniem koleżanki

-N..Nic takiego - zaprotestowała czarnowłosa

-Przecież widzę, że coś tu nie gra. Adrien się zmienił. Jest oschły w stosunku do Ciebie. Możesz mi powiedzieć? - złapała ją za rękę

-Nic się nie stało Alya - powiedziała dosadnie Marinette, po czym podniosła głos - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!

Czarnowłosa odeszła od przyjaciółki i pognała w swoją stronę. 'Chyba trochę przesadziłam' pomyślała, jednak nie miała na tyle odwagi, by wrócić i przeprosić dziewczynę. Od tej rozmowy nie zamieniły się sobą ani słowa. Podczas lekcji były wyjątkowo cicho, aż nauczyciele zauważyli, że coś się stało. Przecież zawsze były takie rozgadane.. a teraz zachowywały się jak nieznajome. Marinette nie zamierzała tłumaczyć się żadnemu z pedagogów, przecież to była jej prywatna sprawa. Pogodziła się już z faktem, że wszystko straciła.
Adriena, który był jej prawdziwą miłością... dla którego mogłaby nawet poświęcić własne życie.
Alye, która próbowała jej tylko pomóc, jednak przez zdenerwowanie Mari, ich przyjaźń zwisła na włosku.

Czy zdoła to naprawić?

Podczas lekcji francuskiego, kiedy to czarnowłosa dobijała się faktem, że wszystko spieprzyła, dostrzegła jak drzwi sali się otwierają. Do ich klasy wszedł wysoki chłopak. Jego ciemne i gęste włosy opadały mu lekko na czoło. Miał na sobie zwykłą szarą koszulkę i czarne rurki. W pewnym momencie poczuła na sobie jego wzrok. Te prawie czarne oczy przypominały jej kogoś... Przystojny chłopak podszedł do nauczycielki, a zaraz potem uczniowie usłyszeli chrząkania pani Bustier.

-Kochani! To wasz nowy kolega. Jest troszkę starszy, ale nie zrażajcie się tym. Musiał zrezygnować na jakiś czas z nauki, jednak to bardzo porządny uczeń. - objęła chłopaka w talii i zwróciła się do niego - Panie Blanc zaraz znajdziemy dla pana kogoś do ławki, chociaż na jakiś czas.

-Naprawdę nie trzeba, poradzę sobie - powiedział zmieszany

Ten głos przypominał Marinette kogoś. Dziewczyna zastanawiała się, czy słyszała już gdzieś nazwisko Blanc. Była pewna, że tak. Kojarzyło jej się z jakąś popularną marką, jednak za żadne skarby nie mogła sobie dokładnie przypomnieć.

-No więc kochani! Czy ktoś chciałby na jakiś czas usiąść z naszym nowym uczniem w jednej ławce?

Mari spojrzała na chłopaka, który przyglądał jej się od dłuższego czasu. W jego oczach widziała prośbę. Czuła, że go zna, że jest to ktoś bliski. 'No tak!' krzyknęła w duchu i wstała z krzesła, podnosząc rękę.

-Ja mogę - zaproponowała ochoczo

-No dobrze, to usiądźcie na razie w ostatniej ławce - powiedziała pani Bustier

Czarnowłosa złapała za swój plecak i ruszyła w nowe miejsce. Prędko usiadła i gdy zauważyła, że nowy kolega także przysiadł na krześle obok, puknęła go w ramię i szepnęła:

-Co tu robisz Erick?

-Kontynuuję naukę. Nie widać? - uśmiechnął się

***

Kolejne dni mijały Marinette już nieco lepiej. Teraz miała przy swoim boku wiernego pieska. Nie reagowała już na spojrzenia Alyi czy ignorowanie przez Adriena. Czuła się silniejsza, ale czy może żyć tak już do końca szkoły? Była pewna, że Erick, który podróżował przez całe życie, prędzej czy później znudzi się Paryżem i opuści te miasto... Podczas ich wspólnie spędzonych przerw, dziewczyn zdążyła poznać całą historię chłopaka, jak i też jego plan zdobycia wszystkich Miraculum. Dowiedziała się także, że przez to wszystko zabił człowieka. Jednak kiedy to mówił, okazywał prawdziwą skruchę. W jego oczach, dało się dostrzec cierpienie i żal. 'Wcale nie jest taki straszny jak myślałam. Chociaż ma co nieco za uszami' przeszło jej na myśl, słysząc jego słowa. Można powiedzieć, że trochę go rozumiała. Sama doznała uczucia miłości. Potrafi ono zmienić człowieka nawet do takiego stopnia, że staje się kimś zupełnie innym. Poświęca się własne życie oraz osobowość. To straszne, ale prawdziwe.

Mari coraz częściej czuła na sobie wzrok Adriena. Miała nadzieję, że ich kontakt powróci, jednak za każdym razem, gdy próbowała złączyć ich spojrzenie, chłopak się odwracał. Czemu patrzył na nią z ukrycia? Czemu nie mogli zachowywać się jak dawniej? Marinette co noc czekała przy oknie na Czarnego Kota. Nie raz budziła się na dywanie, zakryta kocem.

Dlaczego nie przychodził?

Czy już o niej zapomniał?

***

Adrienowi było równie trudno, jak Marinette. Przecież nadal ją kochał. Tak bardzo pragnął przy niej być, jednak dla jej bezpieczeństwa, musiał odejść. Ten związek był dla Mari prawdziwą zgubą... Po tym co się wydarzyło podczas walki z Władcą Ciem, nie miał zamiaru ryzykować po raz kolejny. Tak było lepiej, tylko odrobinę boleśnie. Każde jej spojrzenie, wywoływało u niego ścisk w klatce piersiowej. Czy to poczucie winy? 

Blondyn nie radził sobie dobrze. Coraz częściej patrzył, jak jego ukochana przemierza szkolne korytarze. Starał się robić to tak, by tego nie zauważyła. Nie chciał, żeby zrobiła sobie zbyteczne nadzieje. Po prostu nie mogło mieć to miejsca...
Pewnego dnia usłyszał, jak Marinette kłóci się z Alyą. Czy poszło o niego? Czy to przez tą całą sytuację, Mari była taka nerwowa? Ścisk w klatce piersiowej się pogłębiał. Był pewien, że to poczucie winy... Tak bardzo pragnął wtedy podejść i objąć zdruzgotaną dziewczynę. Zapragnął ją przytulić, pocałować.. poczuć smak czekoladowych croissantów i pomarańczowego balsamu do ust. Niestety to nie było możliwe.
Kilka dni później do ich klasy doszedł nowy chłopak, Erick Blanc, który chował się jeszcze jakiś czas temu pod maską Wild Wolfa. Adrien rozpoznał go od razu. Nie wiedział, czy to przez te charakterystyczne oczy czy lekką bliznę nad okiem, która sam mu zafundował. Jego widok był dla niego bolesny. Przypomniał sobie te wszystkie chwile. Moment, w którym uratował Marinette przed tym chłopakiem i obił go prawie do nieprzytomności. Wszystko, aby chronić swoją ukochaną.

Był w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo.

Czy jednak mógł być przy jej boku?

Adrien nie chciał się tym zadręczać. Próbował przekonać siebie samego, że jego decyzja wpłynie dobrze na Marinette. Teraz była wolna, nie musiała się o niego martwić i pomagać mu w jego nadchodzących poszukiwaniach. Życie mogło być dla niej prostsze. Władca Ciem został pokonany, więc Paryżowi już nic nie zagrażało... co za tym idzie, wszyscy, wraz z Mari, byli bezpieczni. Blondyn nie zamierzał zmieniać zdania.. Nie miał w planach odkręcać swoich czynów... nawet pomimo tego, jaka stała się czarnowłosa. Widział, że jest w rozsypce... widział, że pragnie wsparcia i jego dotyku, jednak nie mógł jej tego zapewnić. Przybycie Wild Wolfa, a raczej Ericka, do ich szkoły, dało Adrienowi nadzieje, że Marinette stanie na nogi.

I tak się stało.

Dziewczyna miała wielkie serce i dar przebaczania, którego nie posiadał blondyn. Szybko wybaczyła swojemu staremu napastnikowi i zapomniała o tym, co jej zrobił. Adrien, z jednej strony cieszył się, że czarnowłosa będzie miała teraz z kim porozmawiać, jednak z drugiej.. czuł, że nie jest to odpowiednia do tego osoba. Obwiniał go nadal o każdą krzywdę, która wydarzyła się Marinette. Za każdym razem, gdy blondyn widział Mari w towarzystwie Ericka, czuł ścisk w klatce piersiowej.

Czy to zazdrość?

Powinien być szczęśliwy, że Marinette poczuła się w końcu lepiej i potrafi się uśmiechać w czyimś towarzystwie. Przecież tego pragnął... Dlaczego więc tak go to bolało? Chciał, żeby o nim zapomniała i zajęła się kimś innym, do tego dążył.

Dlaczego jego klatka piersiowa tak go bolała?

Dlaczego czuł wielką gulę w gardle na ich widok?

Już zupełnie nic nie rozumiał... Pomimo, że nie chciał, to zaczął częściej spoglądać na szczęśliwą Marinette. Widząc jej każdy uśmiech, czuł jak jego serce pęka na kawałki. To z nim powinna się tak uśmiechać... Chociaż prawda jest taka, że nie mógł narzekać. Sam skazał się na taki los. Nie mógł obwiniać Marinette czy nawet tego, jego zdaniem, zapchlonego kundla, że jest w końcu szczęśliwa... Musiał pogodzić się z taką wersją wydarzeń.

Podczas jednej z przerw, Erick zauważył, że Adrien mierzy ich wzrokiem. Jego spojrzenie było przepełnione zazdrością i smutkiem. Znał całą historię od Marinette. Opowiadała mu dokładnie co do słowa, także można powiedzieć, że wiedział wszystko. Także był chłopakiem i domyślał się, że blondyn nie zrobił tego przez znudzenie się dziewczyną. Znał chyba najlepiej konsekwencje miłości. Po skończonych zajęciach, blondyn poszedł do swojej szafki, by wyciągnąć z niej potrzebne mu książki do nauki. Nie trwało to długo, ponieważ już kilka miał w torbie. Zamknął drzwiczki, a wtedy ujrzał stojącego obok Ericka Blanca.

-Hej przystojniaczku - powiedział brunet.

-Część - odpowiedział Adrien i ruszył w stronę wyjścia.

-Hej, nie uciekaj. Mam do Ciebie małą sprawę - krzyknął Erick i złapał chłopaka za ramię.

Blondyn spojrzał na niego pytająco i szybko zdążył pożałować, że dał mu się zatrzymać.

-Widzę, że nie interesujesz się już Mari - powiedział Blanc i przybliżył się do niego. - Coś między wami zaszło?

-Nie Twój interes kundlu - wycedził przez zęby blondyn.

-Może na razie nie mój, ale Marinette jest naprawdę przygnębiona.

-Nie obchodzi mnie to już

-Rozumiem - przytaknął Erick, po czym poczuł jak Agreste próbuje się wyrwać z jego uścisku, przez co przybliżył się do niego jeszcze bardziej i nachylając się nad nim, szepnął mu do ucha. - Czyli nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli się nią zaopiekuję? Słodka jest... i taka niewinna.

Słowa bruneta długo huczały w głowie Adriena. Czy on zamierzał związać się z Mari? Czy zamierzał ją jakoś skrzywdzić? Nie, nie... Erick miał teraz dobre intencje. Blondyn słyszał to w jego zmartwionym głosie, kiedy mówił o stanie, w jakim jest teraz czarnowłosa. On dobrze się nią zajmie. Marinette będzie szczęśliwa... ale czy Adrien także?

-Nic a nic - odpowiedział oschle chłopak, wyrywając się w końcu z jego uścisku.

Blondyn nie zamierzał dłużej z nim rozmawiać. Jego słowa go bolały. Wierciły mu ogromną dziurę w brzuchu i powodowały pieczenie klatki piersiowej. Co to za uczucie?

Był zły? Zazdrosny? A może smutny?

Dlaczego ten świat był taki skomplikowany?

Dlaczego nie mogli poznać się jako normalni nastolatkowie?

Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze...


Dziękuje za przeczytanie już 25 rozdziału! Pamiętam jak w 15 chyba, pisałam że powoli kończymy tego ffka, a patrząc na moje plany, to raczej nie szybko go zakończę! Miło, że mnie wspieracie

CHCECIE WIĘCEJ?
GWIAZDKA? KOMENTARZ?

Powiem szczerze, że pod ostatnim rozdziałem było jakoś mało aktywności, że aż chyba znowu zacznę robić szantażyki:((..

PS. ZAPRASZAM WAS PONOWNIE NA SWOJE NOWE FF, O ZAPATRZONYM W SOBIE ADRIENIE I PYSKATEJ MARINETTE. GORĄCO POLECAM! (Opis fabuły we wcześniejszym rozdziale)

PS2. BĘDĄ TAM GORĄCE SCENY B))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro