9- Niespodziewany gość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez dwa ostatnie tygodnie, Chat przychodził do Marinette wieczorami. Od ich pierwszego bliższego spotkania, nie było żadnego ataku Władcy Ciem, dzięki czemu mieli dużo czasu dla siebie. Spędzali ze sobą miłe chwile, rozmawiając, śmiejąc i czasem oddając się sobie nawzajem. Ich pocałunki zawsze były czułe i namiętne. Niekiedy leżeli w ciszy, przytuleni do siebie, bo niepotrzebne im były jakiekolwiek słowa. Oboje polubili swoje towarzystwo, a stosunki jakie między nimi były, cały czas się polepszały. Uczucia Marinette do Chata, zaczęły powoli przewyższać te, którymi darzyła Adriena. Bała się tego, ale nie chciała niczego kończyć.

Ostatnimi czasy, blond kolega, stał się dla niej wyjątkowo miły i rozmowny. Nie wiedziała, że stał za tym fakt, iż Czarny Kot i on to ta sama osoba. Chłopak dosłownie rozpłynął się dla tej dziewczyny. Całymi dniami myślał o niej i o ich nadchodzących, wieczornych spotkaniach. W końcu, zaczęło mu przeszkadzać, że może się z nią spotykać tylko jako Chat. Fakt, że pod innymi postaciami, łączy go z nią zupełnie inna relacja, powoli męczył Adriena. Postanowił to zmienić i przekonać ją do swojej prawdziwej osoby. Często do niej zagadywał, zaczynał rozmowy z błahych powodów. Niestety było to trudniejsze niż sobie wyobrażał, ponieważ dziewczyna starała się go ignorować, by jej stare uczucia nie wróciły. Nie chciała plątać sobie w głowie. Nie trudno było mu zauważyć, że jest w stosunku do niego oschła. Bolało go to, jednak z drugiej strony cieszył się, że jest tak oddana jego kociej wersji, chociaż teoretycznie nie byli razem. Można powiedzieć, że łączyły ich niezobowiązujące spotkania. Zwykle to kobiety chcą się wiązać, jednak w tym przypadku, to Adrien o tym marzył. Chciał z nią być, pragnął spędzać przy niej każdą sekundę, chciał móc ją chronić, jednak nie jako Czarny Kot. Obawiał się jednak, co dziewczyna pomyśli, gdy dowie się, że to on jest jej nocnym stróżem. Wolał to więc odłożyć i zaczekać do odpowiedniej chwili. Na razie wszystko szło po jego myśli. Martwił się jedynie, jego nadchodzącym spotkaniem z Biedronką. Nie wiedział, czy będą mogli zachowywać się jak dawniej, czy to co się ostatnio stało nie zaważy na ich współpracy oraz tego, czy jego uczucia są już na pewno przeszłością. Na dzień dzisiejszy był pewny, że to co do niej czuje, jest słabsze, jednak i tak bał się, czy uczucie nie wróci ze zdwojoną siłą. Nie chciał do tego dopuścić, nie chciał zranić Marinette. Im więcej czasu spędzali razem, tym więcej podobnych rzeczy widział w tych dwóch dziewczynach. Te same oczy, usta, kolor włosów, ten sam śmiech, nawet czasem te same odzywki. Gdyby nie fakt, że ich charaktery tak bardzo się różnią, podejrzewałby ją o prowadzenie podwójnego życia.

Dzisiejszego dnia postanowił zrobić jej niespodziankę i zabrać w wyjątkowe miejsce. Ciągłe siedzenie w domu, jest na dłuższą metę nudne. W domowym zaciszu, budziły się w nich zwierzęta, które pragnęły ujarzmienia, a przecież nie kontakty fizyczne są najważniejsze. Wiedział, że dziewczyna nie chce być z nim zauważona, aby jej przyjaciółka Alya się nie dowiedziała o ich znajomości, jednak dzisiaj chciał zaryzykować. Gdy tylko nastał wieczór, chłopak zapukał w okno czarnowłosej piękności. Dziewczyna podeszła prędko do okna i otworzyła je, zapraszając Chata do jej pokoju. Przywitali się długim i soczystym pocałunkiem, za którym tak obojgu było tęskno.

-Część piękna -powiedział blondyn odrywając się od Marinette

-Hej kotku -odpowiedziała i poczuła męskie dłonie na swoich plecach

Adrien zjeżdżał rękoma coraz niżej, aż dotarł do cudownych pośladków, stojącej przed nim piękności. Dziewczynka lekko jęknęła, czując jak coś ściska jej tyłek. 'Jak on mnie rozpala' pomyślała. Założyła swoje dłonie za szyję chłopaka i przybliżyła się do niego, dając mu jednego, delikatnego buziaka w lekko wystający, spod maski nosek. Chat przycisnął Marinette do siebie i szepnął jej powoli do ucha:

-Ubieraj się, wychodzimy

Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim rozczarowaniem w oczach. Była już dosyć nakręcona i chętnie, spędziłaby najbliższe chwile całując się z nim. Chat widząc jej spojrzenie dodał:

-Będzie fajnie, obiecuję Ci to. No już, ubieraj się

Chłopak obserwował powolne ruchy Mari. Domyślał się, że ostatnio zrobił się z niej leniwiec, który chciałby tylko leżeć w pościeli, ale czasem trzeba wyrwać się na świeże powietrze. Po kilku minutach dziewczyna była gotowa, więc Chat objął ją mocno w talii i po chwili byli już na dachu innego budynku.

-Czas na nowe przeżycie -rzekł blondyn

'Zdziwiłbyś się, ile o mnie nie wiesz' powiedziała w duchu Marinette. Przecież nie raz przemierzała tak drogi, jako Biedronka, ale niestety, nie mogła mu powiedzieć. Wie, że to by go załamało. Gdyby chłopak dowiedział się, że jest ona dziewczyną, która złamała mu serce, mógłby poczuć się okłamany. Z perspektywy osoby trzeciej, wyglądało to trochę niezrozumiale. Zakochana w swoim koledze z klasy dziewczyna, pod postacią superbohaterki, odrzuca miłość swojego towarzysza, po czym flirtuje z nim w swojej normalnej postaci, dając mu wielkie nadzieje. Tak, to było pokręcone, jednak nie mogła nic poradzić. Nie potrafiła okiełznać swoich uczuć. Z jednej strony wydawało jej się to głupie i niedojrzałe, ale z drugiej, nie mogła się oprzeć swojemu dzikiemu koledze. Przewrócił jej świat do góry nogami. Praktycznie z dnia na dzień, jej uczucia diametralnie się zmieniły, a ona sama poczuła się kochana. Najbardziej cieszył ją fakt, że Chat zainteresował się nią, nie tylko kiedy była silną i odważną Biedronką, , lecz też jako słabą i niezdarną Marinette, która nigdy nie miała szczęścia w miłości. Domyślała się, że chłopak może mieć bardzo bardzo namieszane w głowie, że pewnie się obwinia za te szybką zmianę obiektu uczuć, jednak czy wiedział czy nie wiedział, była to jedna dziewczyna. Jedna, ta sama osoba, identyczna dusza, którą Chat podświadomie rozpoznał. To szalone, jednak prawdziwe. Ich spotkanie nie było przypadkowe, a chociażby tak sądziła Marinette. Usłyszała ciche 'zamknij oczy' i oczywiście spełniła życzenie swojego kocurka. Po około minucie chłopak postawił ją na Ziemie, nadal mocno obejmując w talii. Poczuła jego oddech na karku, potem gorące usta na szyi. Jego pocałunki zawsze ją rozpalały, zawsze pragnęła więcej. Czując jego zwilżone wargi na skórze przechyliła lekko głowę, dając mu lepsze pole do popisu. Chłopak jednak, odkleił się od dziewczyny i przysuwając się do jej ucha szepnął:

-Otwórz oczy

Marinette ujrzała beżowy koc, leżący na trawie. Na nim kilka kanapek, zapewne ręcznie robionych, oraz dwa kartony soku jabłkowego. Dziewczyna zaśmiała się miło, widząc tą gustowną kolację i powiedziała z udawanym przejęciem:

-Oh, czy jestem dosyć elegancko ubrana?

-O to się nie martw, nikt nie zwróci na to uwagi -roześmiał się chłopak i puścił do niej oczko

Oboje usiedli na mięciutkim kocu i nadal rozbawieni, zaczęli pałaszować kanapki, wykonane przez Adriena. Jak zwykle, świetnie się dogadywali, a tematy zmieniali jeden po drugim. 'Cieszę się, że mogę z nią normalnie porozmawiać. Na co dzień jest przy mnie bardzo spięta. Dobrze, że chociaż przy tej wersji mnie zachowuje się normalnie' pomyślał chłopak, kierując te słowa do Plagga w jego głowie. Marinette zauważyła, że jej towarzysz przestał jeść i od dłuższej chwili przyglądał jej się w ciszy.

-Coś nie tak? Pobrudziłam się gdzieś? -zapytała zmieszana

-Nie -odpowiedział -nie o to chodzi

Mówiąc to, położył rękę na dłoni Mari, na której się opierała. Dziewczyna wzdrygnęła się, tym nagłym dotykiem, jednak czując ciepło jego ciała, szybko się rozluźniła. Nastała niezręczna cisza, których oboje nie lubi. Chat chciał powiedzieć coś, co już od dłuższego czasu miał na końcu języka. Nie wiedzieć czemu, stał się bardzo wstydliwy. Pragnął powiedzieć swojej czarnowłosej towarzyszce o jego uczuciach. Wypierał się ich tak mocno jak potrafił, jednak one ciągle wygrywały. Przygotował miłą kolację, zadbał o widoki.. wszystko to, aby wywrzeć na dziewczynie dobre wrażenie. Od połowy ich spotkania, te dwa, magiczne słowa cisną mu się na usta, jednak nie potrafił ich wypowiedzieć. Bał się. Bał się, że zostanie odtrącony jak wcześniej przez Ladybug. Pomimo tego, że czuł pewną silną więź między nim, a Marinette, to i tak nie mógł zebrać się na odwagę. Czyżby jego bezpośredniość gdzieś uciekła? A może po prostu pierwszy raz czuje coś takiego? 'Coś ze mną nie tak' pomyślał. Miał trochę racji.

Zrobiło się już późno, więc czas się było zbierać. Gdyby rodzice dziewczyny nagle weszli do jej pokoju, mogli by się zdziwić zniknięciem ich córki, a do tego nie chciała dopuścić. Zaczęli na spokojnie pakować wszystkie rzeczy, rozmawiając jak zwykle o głupotach. W pewnym momencie Adrien nie wytrzymał. 'Musze jej wszystko powiedzieć, cholera, tak nie może być!' krzyknął w duchu. Niespodziewanie objął, składającą koc, Marinette i mocno przytulił do siebie. Dziewczyna upuściła wszystko co trzymała w rękach i także go przytuliła. Było to dziwne zachowanie ze strony chłopaka, chociażby z jej perspektywy. 'Czy coś się dzieje?' pomyślała. Po kilkunastu sekundach, puścił czarnowłosą z jego objęć. 'Zrobię to!' obiecywał sobie łapiąc swoją wybrankę za jej drobne dłonie. Stali teraz.. trzymając się za ręce.. na trawie.. blisko najpopularniejszej wierzy w Paryżu.. mieście zakochanych. 'Istne marzenie. Idealny moment. Idealna dziewczyna' szepnął Chat, ledwie słyszalnie. Marinette spojrzała na blondyna z pytającym wyrazem twarzy. Chłopak wziął głęboki oddech i wyczekał chwilę, nabierając pewności siebie.

-Mari -zaczął -przyprowadziłem Cie tutaj, aby Ci coś powiedzieć

Nie dostrzegł żadnej reakcji dziewczyny, która czekała na kontynuacje jego słów, więc mówił dalej:

-Jesteś cudowną dziewczyną. Tobie zawdzięczam swój uśmiech, nie wiem jakbym sobie bez Ciebie poradził -złapał mocniej jej dłonie i delikatnie się przybliżył-dodajesz mi siły i otuchy. Twój uśmiech rozświetla każdy mój dzień. Marinette, ja.. ja Cie.. -przerwał widząc jak dziewczyna wyrywa się z jego uścisku i oddala się od niego

Zdezorientowany całą sytuacją Chat, stał jak wryty, patrząc na męską posturę, trzymającą jego wybrankę w swoich objęciach. Do chłopaka dzieliło go jakieś 10 metrów, a pomimo wieczornej ciemności widział go idealnie. Miał na sobie szary lateksowy kostium, z białym odcieniem w miejscu brzucha i klatki piersiowej. Na głowie nieznajomego znajdowały się szare uszy, podobne do tych, które posiadał Czarny Kot. Ręce, na których trzymał Marinette były bardzo umięśnione, a te przebranie tylko je uwydatniały. Twarz skrywał za szarą maską. 'Kto to do cholery jest?!' pomyślał kocur. Nagle, jak gdyby na zawołanie, usłyszał niski głos.

-Witam Cie Chat Noir, jestem Wild Wolf. Miło mi Cię w końcu poznać koteczku. Auuu -zawył i krzyknął w jego kierunku-Teraz to dopiero będzie zabawa!


To na tyle! Napiszcie czy taki 'zwrot akcji' i nowa postać wam się podoba! Dziękuje za tyle miłych słówek pod ostatnim rozdziałem i liczę, ze tym razem będzie tak samo! A i mam dla was dobrą wiadomość! Przyszły tydzień mam caaaaluteńki wolny, więc zasypie was rozdziałami! Może jakiś maraton? ♥ Ale musicie się postarać, oceniać i komentować! (Zwracajcie mi uwagę na możliwe błędy)

80 GWIAZDEK + 35 KOMENTARZY= NEXT

PS. ZAPRASZAMY NA OFICJALNA GRUPĘ MIRACULUM LADYBUG!

https://www.facebook.com/groups/996058347134092/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro