Rozdział 62 "Gdybym wcześniej..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Mamy związane ręce"

„Zwracamy się z prośbą o spokój"

„Nie jesteśmy odpowiedzialni za sytuację w Ameryce, ale nie wykluczamy udziału innych posiadaczy miraculów"

„W zeszłym roku byliśmy bezprawnie przetrzymywani na terenie Stanów Zjednoczonych"

„Nie mamy pozwolenia na jakiekolwiek działanie, chyba że udzieli nam go rząd"

„Łączymy się w bólu z rodzinami ofiar i wszystkimi Amerykanami"

„Wyrażamy pełną gotowość do pomocy"

„Rząd Francji współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi, traktując nas jak broń, którą można się wymienić. Wiele ryzykujemy, zdradzając te informacje"

„Niewykluczone, że Francji grozi takie samo niebezpieczeństwo"

„W pełni potępiamy wykorzystywanie naszych mocy do czynienia tak okropnych rzeczy"

„Prosimy o wyrozumiałość. Nasza bezczynność wynika jedynie z przymusu"

„Prawdę o wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych Ameryki na pewno zna tamtejsze wojsko i obecny rząd Francji. Nam nie udzielono takich informacji"

Cytaty z filmu paryskich superbohaterów cały dzień wrzały w mediach zestawiane na przemian z relacjami Amerykanów. I chociaż za Oceanem panował największy chaos, a ludzie dosłownie ginęli na ulicach, to we Francji wcale nie było o wiele spokojniej.

      Już kilka godzin po upublicznieniu filmu pod paryskim ratuszem zebrali się pierwsi protestujący. Hasłem przewodnim było „żądamy prawdy". Wszystko wskazywało na to, że rząd będzie musiał jakkolwiek się ustosunkować, kiedy wieczorem protestowano już w całym kraju, ale cisza ciągle trwała. Tymczasem Biedronka i Kot mieli okrutne przebłyski sprzed kilku lat, gdy podobne protesty były na porządku dziennym z powodu zaakumanizowanego Andre Bourgeois. Wspomnienia te boleśnie im udowadniały, że początek tego nonsensu sięgał czasów liceum.

      Film nagrywali do późna w nocy. Był zbyt ważny, aby pozwolić sobie na jakiekolwiek nieścisłości i potknięcia. Ponadto musieli bardzo uważać. Nie mogli przecież przypadkiem wspomnieć o Mofa czy Chinach – to wywołałoby jedynie ogólnoświatowy konflikt, a może nawet wojnę. W końcu w oczach opinii publicznej Chiny były czyste jak łza.

Po skończeniu nagrywania rozeszli się w ciszy, wiedząc doskonale, że widmo końca przysiadło na ich plecach. Nie widzieli perspektyw na żadne lepsze czasy. Nadszedł bowiem czas pełnej mobilizacji, czas walki. Wszystkie wcześniejsze potyczki wydały im się malutkie – oczy Marinette i Adriena, które spotkały się tuż po wyłączeniu kamery, tylko to potwierdzały.

Chociaż daleko im było do dawnych Biedronki i Czarnego Kota, to teraz patrzyli na siebie z żalem superbohaterów gotowych na porażkę. Walczyli u swego boku latami, aby niebawem wspólnie stawić czoła najważniejszej walce w ich życiu. I czuli to oboje nawet mocniej od innych.

      Dzień po upublicznieniu nagrania pełen był ciszy. Każdy z superbohaterów nie bardzo wiedział, czym się zająć, poza czekaniem na rozwój wydarzeń. Z przerażeniem odświeżali najnowsze wiadomości, aby odkryć tylko jedno – zamieszki przybierały na sile. Jedni wrzeszczeli, że trzeba wszystkich z nadprzyrodzonymi mocami wybić, inni naciskali na rząd, aby powiedzieli cokolwiek. Nazajutrz zaplanowano też nadzwyczajne posiedzenie najważniejszych głów świata w jakimś utajnionym miejscu. Najpewniej w Europie. Superbohaterzy drżeli, bo oczywistym było, że w spotkaniu wezmą udział też przedstawiciele Chin, więc wszystko zostanie zmanipulowane. Nie mogli liczyć na sensowną reakcję reszty świata.

      Ethan czuł się w tym wszystkim nieswojo. Wiedział, że jego ojczyzna właśnie stała w ogniu, a nie mógł nic zrobić. Na dodatek serce mu się krajało, gdy widział, jak Marinette to wszystko przeżywała. Z dużym żalem przyznał także przed sobą, że wraz z przylotem do Paryża zaniedbał swoją rolę przywódcy ruchu. A przecież wielu ludzi w niego wierzyło.

Może wcale tej roli nie chciał. Może nigdy nie był też wielkim patriotą. Ale miał jednak silne poczucie sprawiedliwości i wiedział doskonale, że w którymś momencie całkowicie o tym zapomniał. Było mu wstyd, że dopiero wojna domowa mu o tym przypomniała. Zatracił się trochę w dbaniu o Marinette, jakby zapominając o reszcie świata. Tymczasem cały ten świat drżał w posadach – prawdopodobnie nie mógł temu zapobiec, ale zostawienie sprawy samej sobie nie było rozsądne. Nie po tym, jak setki tysięcy ludzi zawierzyło mu swój los.

Z gorzkim posmakiem w ustach po raz pierwszy od dwóch miesięcy wszedł na pocztę, do której niegdyś lokalni przewodniczący ruchu antyrządowego wysyłali informacje. Nie sądził, że po jego zniknięciu ktokolwiek cokolwiek tam jeszcze pisał. A jednak. Wiadomości były coraz to bardziej zdawkowe i większość stanów przestała cokolwiek raportować. Niemniej ostatnia wiadomość pojawiła się nawet wczoraj, co wprawiło Ethana w duże zmieszanie.

Lustrował wzrokiem po tych kilku linijkach tekstu, coraz to intensywniej czując ogarniający go niepokój. To nie był zwykły raport. To była cenna informacja konkretnie nawiązująca do wydarzeń, które wstrząsnęły Ameryką. Czym prędzej oderwał się od komputera i pobiegł do Marinette, która nieprzerwanie wpatrywała się w telewizor ustawiony na kanale informacyjnym. Gdy podniosła swój zblazowany wzrok na Ethana, od razu zrozumiała, że coś było nie tak.

– Smok. Mieliście z nim już do czynienia, prawda? – zapytał nerwowo.

Marinette podniosła się z kanapy. Widać było, że właśnie napięła wszystkie mięśnie.

– Tak. O co chodzi?

– Wczoraj dostałem wiadomość z Pensylwanii. Tamtejsi przewodniczący przyjęli do swojej bazy posiadacza Smoka, chcąc go uchronić przed samosądami. Coś jest na pewno nie tak – mówił szybko. – Bo powiedział, że z wami współpracował, a was już przecież nie ma w Stanach od kilku miesięcy.

Kobieta drgnęła jak rażona prądem, po czym podbiegła bliżej Ethana.

– Skontaktuj się z nimi. Szybko. Są w niebezpieczeństwie. On spalił żywcem niewinnych ludzi!

– Zaraz... co? – przyłożył rękę do czoła, jakby nagle poczuł ból.

– Idź! – krzyknęła, popychając Ethana w stronę telefonu. – To poważna sprawa. Smok jest niebezpieczny. Współpracował najpierw z Mofa, potem ze Stanami. Nie mam pojęcia, czemu ucieka... – zamyśliła się.

– Jeśli szukał schronienia, to znaczy, że za atak odpowiada... – cały pobladł.

Marinette położyła ręce na ramionach Ethana, podczas gdy ten nerwowo poszukiwał nr telefonu do bazy w Pensylwanii. Czuła, że drżał.

– Ucieka przed Mofa. Nie ma innego wytłumaczenia – cedził przez zęby. – Gdybym wcześniej-

– Uspokój się — zacisnęła dłonie na ramionach mężczyzny — i zadzwoń. Może nic się nie stało.

– Mam.

Ethan wybrał numer, po czym czekał. Cierpliwy był tylko przez moment. Gdy po minucie okazało się, że nikt nie odbiera, spojrzał na Marinette oczyma pełnymi przerażenia. Kobieta jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie.

– Nie odbierają – wyszeptał. – Na pewno już-

Marinette raptownie wtuliła się w klatkę mężczyzny i mocno go ścisnęła. Ethan z trudem przełykał łzy. Dla obojga było jasne, że przyjęcie Smoka pod dach równało się z wpuszczeniem wygłodniałego lwa do klatki pełnej ofiar. Najprawdopodobniej cała baza była już przeszłością.

– Gdybym wcześniej... – wymamrotał, po czym zawiesił się na Marinette i wybuchł płaczem.

Jeszcze nigdy nie doświadczył takiego uczucia wstydu.



Mini zwiastun:

Rozdział 63 "Doktor Fictitious"

"Pierw byli niezwykle skonfundowani, potem nieco przerażeni. Nikt nie rozumiał, o co chodziło, lecz było to dość niebywałe. Od razu przywodziło na myśl działania Władcy Ciem sprzed jedenastu lat."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro