[3] Rozdział 2 "Pierwszy listopada"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


     Aurore zastała go w niezręcznej sytuacji. Siedział na podłodze w łazience, głowę opierając o wannę, a ręce mocno zaciskając na ramionach, które drapał niemalże do krwi. Policzki miał mokre od łez. Oczy dziwnie przekrwione. W okolicach jego kolan plątały się pojedyncze tabletki – silne antydepresanty.

Kobieta ze stoickim spokojem na twarzy weszła do środka, zamknęła drzwi i przykucnęła przy Adrienie. Po chwili przyglądania się całej tej nieprzyjemnej scenerii, wyciągnęła ręce i przycisnęła głowę chłopaka do swojej klatki. Ten wówczas odrobinę rozluźnił się. Przestał drapać. Padł w ramiona blondynki jak dziecko w ramiona matki.

- Nie wziąłeś za dużo?- szeptała, gładząc go po włosach.

Pokręcił głową, choć w rzeczywistości nie miał pojęcia, ile tabletek rozkładało się właśnie w jego żołądku.

- Nie sądzisz, że to najwyższy czas, abyśmy porozmawiali?- pytała, nie przerywając matczynego przytulania.

Adrien czuł się pokonany. Naprawdę nie miał już nic w zanadrzu ponad Aurore, która przez ostatnie kilka miesięcy oddawała mu się w pełni, niczego o nim nie wiedząc. Nigdy na nic nie napierała. Czekała aż blondyn będzie w stanie sam rozmawiać. Gdy tej feralnej rocznicy zastała go w łazience w takim stanie, zrozumiał, że przyszedł czas na zmiany. Musiał pójść w którymś kierunku. Nie mógł całe życie krążyć wokół śmierci; stać w tym beznadziejnym miejscu.

Wieczorem usiedli na kanapie. W pokoju panował półmrok i całkowita cisza. Aurore rozlała do filiżanek świeżo zaparzoną herbatę, której słodka, kwiatowa woń roznosiła się po salonie. Adrien wbił plecy głęboko w oparcie, a wzrok skierował ku górze. Nie wiedział, jak zacząć.

- Kto cię tak skrzywdził?- zapytała tak, jakby czytała w jego myślach.

Przez głowę Adriena przewinęła się Jej postać. Zobaczył te piękne oczy i te usta, które go odrzuciły. Zrobiło mu się mdło.

- Pewna dziewczyna.

Aurore wzięła głęboki wdech.

- Kochałeś ją?

Blondyn poczuł, jak do oczu napłynęły mu łzy. Natychmiast je jednak powstrzymał. Przecież kochał Biedronkę jak szaleniec. Nawet teraz byłby w stanie oddać dla niej życie.

- Przez kilka lat...- odparł po chwili.

- I co ona ci takiego zrobiła, że postanowiłeś jechać autem kompletnie pijany?

Adrien drgnął. Nigdy nie sądził, że Aurore mogła w tamtym akcie widzieć coś więcej ponad głupotę. Tymczasem blondynka doskonale zdawała sobie sprawę z zamiarów chłopaka.

- Skąd?- zapytał cicho.

Uśmiechnęła się.

- Adrien, znam cię już trochę. Jesteś odpowiedzialny. Nie wsiadłbyś za kierownicę tak pijany.

Przytaknął głową.

- Mogłem się domyślić...

- A więc?

Zesztywniał. Co mu zrobiła? Nic takiego. Tylko zdeptała jego serce. Tylko go zabiła. Jest ktoś inny. Długo zastanawiał się, kim był ten ktoś inny. W czym był lepszy? Co jej dał, czego on nie mógł? Czy był przy niej zawsze? Czy spędził z nią tyle czasu, co Adrien? Czy to w ogóle możliwe, że Biedronka nigdy nie darzyła Kota uczuciem? Czy jestem aż tak ślepy?

- Adrien?

Głos Aurore wzbudził blondyna z letargu.

- Odrzuciła mnie. Tylko...

Tylko to nie było takie proste. Przecież Adrien nie mówił o zwykłej miłości. Sprawa opierała się na byciu superbohaterami, na wspólnych, silnych przeżyciach. Na latach współpracy.

- To była bardzo skomplikowana sytuacja.- dodał po chwili.- W każdym razie zależało mi na niej naprawdę długo. Jak głupiemu.

- Robiła ci nadzieję. Rozumiem.- Aurore wtrąciła.- I pewnie nigdy się nie określiła. Aż do tamtego dnia.

Przytaknął.

- I potem wsiadłeś do auta?

Adrien uśmiechnął się pod nosem. Sytuacja z autem miała miejsce prawie pół roku później. Wcześniej działo się dużo rzeczy, których chłopak w większości nie pamiętał, bo robił je pod wpływem alkoholu albo innych substancji. Wiedział jednak doskonale, że jego dni zlały się w jakąś pełną gnuśności rutynę. Spał do wieczora, a nocami wychodził z domu. Odwiedzał puby, kluby, nawet domy publiczne. Była to równia pochyła do dna, którego zresztą dotknął pewnej nocy.

Był wtedy w dzielnicy znanej z pań w kusych spódniczkach i z zapasem prezerwatyw w torbie. Adrien wówczas zobaczył Ją. Niezwykle podobną do Biedronki. Wprawdzie bardziej wulgarną i z brzydkim grymasem na twarzy, ale wydała mu się najpiękniejszą na ziemi. Zaprosił ją do auta wdzięcznym ruchem, a ta kompletnie niewdzięcznym gestem od razu naparła na niego swoim ciałem. Gdy blondyn ją zrzucił, nie ukrywała oburzenia.

- O co ci kurwa chodzi?- warknęła, grymasząc się.

Bluzga przeszyła Adriena od stóp po głowę. Przymknął oczy tak, jakby rozbolała go od tego głowa.

- Zapłacę ci za dwa razy. Tylko nie bluźnij.- wysyczał.

Kobieta odpowiedziała mu gromkim śmiechem.

Gdy dojechali do hotelu, Adrien poszedł do łazienki, dziewczynie karząc poczekać w pokoju. Zastał ją potem kompletnie nagą i „gotową". Rozpłakał się. Kiedy kobieta założyła ubrania, a potem go przytuliła, zrozumiał, że jedyne czego chciał od tej podróbki, to iluzji. Iluzji tego, że wiózł autem Biedronkę. Iluzji tego, że to Biedronka czekała w pokoju. Iluzji tego, że to Biedronka go przytulała.

Dotknął dna, a następnego dnia wsiadł w auto kompletnie pijany.

- Minęło trochę czasu, ale nie działo się wtedy za wiele.- skłamał, wcale tego po sobie nie pokazując.

Aurore przytaknęła z wyrozumiałością.

- A to, że twój ojciec zniknął na pewno nie pomogło...- wyszeptała smutno.

Blondyn wzruszył ramionami.

Gabriel Agreste przepadł jak kamień w wodę. Pierwszy listopada był nie tylko rocznicą porzucenia przez Biedronkę, ale również zniknięcia ojca Adriena. Chłopak był pewien, że mężczyzna żył. Nawet, gdyby siły burmistrza dopadły go tamtego dnia, to odzyskałby życie dzięki Niezwykłej Biedronce. Poza tym trzy miesiące później cała firma została przepisana na Adriena, a podpis na dokumencie był autentyczny. Zatem Gabriel Agreste żył, tylko z jakiegoś powodu zniknął.

- Nigdy nie byliśmy jakoś blisko.- stwierdził z przekąsem.

- A ta kobieta?

Chłopak spojrzał pytająco na Aurore.

- Ta, która popełniła samobójstwo. 




Mini zwiastun:

Rozdział 3 "Skąd wiedzieliście?"

"- Adrienie, nie chcę o tym rozmawiać...- powiedziała słabym głosem.
- Tylko ty możesz mi powiedzieć prawdę.- rzucił oschle.- Więc mi ją powiedz. Należy mi się. Zresztą gołym okiem widać, że coś jest z tobą nie tak. Bo COŚ się stało. Zatem?"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro