Rozdział 19 „Ufasz mi?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


        Czarny Kot odskoczył od monitora, dłonie kładąc na głowie. Cała jego twarz i postura sygnalizowały tylko jedno uczucie – szok. Makabryczny widok, który zobaczył z kamer, wstrząsnął każdą komórką ciała blondyna. W pierwszych sekundach nawet nie wierzył, że naprawdę był świadkiem czegoś takiego. Naturalnie jednak nie przejmował się sobą. W głowie natychmiast pomyślał o Biedronce, która wyglądała na zdewastowaną.

Oczy miała ogromne, otępiała i puste. Zbladła znacznie. Nie ruszała się wcale. Nawet nie mrugnęła. Patrzyła tylko nieprzytomnie na wciąż drgającą dłoń Lady Rozpusty. Przypominała teraz kukłę, której ktoś zapomniał użyć. Na jej policzkach lśniła karmazynowa ciecz.

Chloe nie panowała nad swoim ciałem. Wrzeszczała w niebogłosy, przyprawiając tym Kota o dreszcze. Wielkimi, przerażonymi oczyma wodziła po swojej ręce, jakby szukając w niej niedawnej bliskości dopiero co odciętej dłoni. Wykonywała ciałem dziwne, nienaturalne ruchy. Zdawała się próbować ruszyć nieobecną już kończyną. Przy tym krwawiła niemiłosiernie. Krew rozbryzgiwała się po nogach Lady, brzuchu, twarzy zupełnie jakby dekorowała centymetry jej smolistego ubioru. Po chwili dziewczyna zaczęła macać mokry kikut. Prawdopodobnie próbowała nieudolnie zatrzymać jego krwawienie. Zdawało się to jednak na nic.

Nagle Kot zauważył, że Biedronka ruszyła się. Dłonie powoli uniosła ku górze, po czym wbiła je mocno w rozmierzwione włosy. Chwilę później z jej gardła wydobył się krótki, piskliwy krzyk. Zaczęła oddychać płytko, głośno, nierównomiernie. Ogarniała ją panika, może nawet histeria. Oczy miała jeszcze większe, ale już nie puste. Teraz wypełnione były prawdziwym przerażeniem.

Tymczasem Chloe, blada jak ściana i niezwykle słaba, ruszyła w stronę mównicy. Na ten widok Czarny Kot ponownie przybliżył się do monitorów. Nie wierzył temu, co widział. Lady Rozpusta stała już przy mównicy, choć prawdopodobnie nikt na jej miejscu nie byłby w stanie tego uczynić. Chwilę później wszystko było już jasne. Dziewczyna bez najmniejszego drgnięcia włożyła kikut w rozwalony panel sterowania. Przypaliła go. Zatamowała krwawienie. Czarnego Kota oblał zimny dreszcz.

Biedronka nawet nie zauważyła zniknięcia Lady Rozpusty z jej pola widzenia. Opadła nagle na łokcie, dusząc się przedziwnie. Wyglądała tak, jakby miała wymiotować, jednak nie doszło do tego. Zaczęła natomiast zabierać głos.

- J-ja nie... Ja... Prze-prze... praszam... Nie wiedzia... łam.

Czarny Kot wiedział, że Biedronka była bliska niepoczytalności. Sam oczywiście z trudem znosił cały ten widok, ale cały czas myślał: „Muszę być dla niej silny.". Pokonał wszelkie mdłości, przerażenie i szok. Musiał myśleć logicznie. Musiał uratować Biedronkę. Lady Rozpusta zdawała się bowiem nie czuć bólu. Bez trudu przypaliła rękę i bez trudu szykowała się do kontynuowania walki, podczas gdy Biedronka leżała na ziemi, mamrocząc coraz to dziwniejsze rzeczy.

- Akuma. Ręka.- Wycedził do mikrofonu.

- Akuma... Ręka...- Usłyszał w odpowiedzi.

Biedronka działała mechanicznie i mimowolnie. Wyglądała tak, jakby nie miała pojęcia, co robiła. Rękę wyciągnęła w kierunku dłoni Chloe, dotykając jej opuszkami palców.

- Akuma... Akuma.- Szeptała pod nosem.

Dla Kota był to okropny widok. Wiedział jednak, że Biedronka musiała sprawdzić odciętą dłoń Lady Rozpusty. Od tego zależało pokonanie jej.

Dziewczyna rozchyliła palce dłoni.

- N-nie... ma...

Czarny Kot nie mógł czekać ani chwili dłużej. Wiedział, co należało zrobić. Wiedział też, że nie mieli czasu na załamanie się. Musiał myśleć za Biedronkę. Musiał przywrócić Biedronkę do minimum normalności.

Upewnił się na kamerze, co do trajektorii swojego skoku do sali konferencyjnej, po czym zwiesił nogi przez dziurę w podłodze. Wziął głęboki wdech i zeskoczył, plecami obracając się do Lady Rozpusty. Wzrok wbił w półprzytomną Biedronkę klęczącą na ziemi kilka metrów dalej. Natychmiast podbiegł do niej. Odruchowo położył rękę na ramieniu dziewczyny. Wystraszyła się.

- Musimy działać.- Powiedział szybko.

Biedronka patrzyła na niego z niezrozumieniem i przerażeniem w oczach.

- Co ty tu... Uciekaj...- Mamrotała, machając głową.

Czarny Kot pociągnął ją za ramiona, tym samym stawiając do pionu.

- Weź się w garść. Zaklęcie Mistrza Fu.- Mówił.- Musimy go użyć. Musimy wiedzieć, gdzie jest akuma.

- Ale ty nie możesz... tutaj...

- Przestań.- Warknął, czoło opierając na głowie dziewczyny.- Przestań się o to martwić.

Bliskością swojej twarzy celowo odciął Marinette od widoku na Lady Rozpustę.

- Ale nie możesz na nią patrzeć...- Szeptała niemal ze łzami w oczach.

- Jesteś jedyną, na którą będę patrzył. Bądź moimi oczyma, dobrze?

Wyraz twarzy Biedronki uległ zmianie. W jej oczach wciąż błądziło przerażenie, ale Czarny Kot dostrzegł w całej tej beznadziei ukrytej w źrenicach dziewczyny tlący się płomień nadziei. Było z nią lepiej.

- Złapię cię za rękę, a gdy się obrócę przodem do niej, od razu to powiemy. Tak?

Biedronka przytaknęła głową. Po chwili trzymali się już za ręce. Marinette ogarnął nagły spokój – dotyk Kota dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Obrócił się. Stali teraz na wprost do mównicy. Czarny Kot miał mocno zaciśnięte powieki.

- Zài shēn yóu zhá de chūnjuǎn!- Krzyknęli oboje.

Biedronka nie miała pojęcia, jak nowa moc powinna działać. Kierując wzrok na Lady Rozpustę, czuła się niepewnie. Kiedy już dotarło do niej to, co widziała, całkowicie oniemiała.

- Ona... cała. To wygląda tak, jakby...- Mówiła z niedowierzeniem w głosie.- Jakby akuma była wszędzie... w niej.

- Jesteś tego pewna?- Zapytał, mocniej uciskając dłoń Biedronki.

- Tak. Wszystko w niej ma kolor akumy. Ona... cała.

Czarny Kot zadrżał. Nie umknęło to uwadze Biedronki, której pewność siebie nagle zmalała. Widząc wahanie partnera, odczuła niepokój.

Nie wiedziała wówczas, że Kot nad niczym się nie wahał. Czuł jedynie strach, bo zdawał sobie sprawę z obrotu sytuacji. Rozumiał już wszystko. Zresztą, podejrzewał wcześniej, że mogło do tego dojść. Wyjaśniałoby to wiele rzeczy. Nie widział innego wyjścia z tej chorej sytuacji, choć bardzo chciałby, żeby było inaczej.

- Biedronko, ufasz mi?

Dziewczyna poczuła ból, gdy palce Kota zaczęły wbijać się w jej dłoń.

- Kocie, co ty mówisz? Przerażasz mnie.

Blondyn pokręcił głową, a brwi zmarszczył.

- Czy mi ufasz?- Powiedział ostro.

Biedronka jeszcze nigdy nie widziała partnera tak poważnego. Całkowicie różnił się od wiecznie radosnego i pewnego siebie Kota. Teraz trząsł się, denerwował, a ton jego głosu brzmiał niemal obco. Dziewczyna bała się.

- Tak. Zawsze.- Wyszeptała niepewnie.

Uścisk dłoni Kota rozluźnił się znacznie.

- Dobrze.

Chłopak wypuścił dłoń Biedronki ze swojej. Nagle ogarnęła go dziwna samotność. Nic nie widział. Nic nie czuł. W zasadzie też nic nie słyszał. Został sam ze swoimi myślami. Niby doskonale wiedział, że partnerka była tuż obok, a Lady Rozpusta na wprost, ale całkowicie stracił orientację. Zgubił się w tym wszystkim.

Po chwili jednak był już gotowy. Obrócił głowę w stronę Biedronki i delikatnie uniósł powieki.

- Wszystko będzie dobrze.- Powiedział, zdobywając się na lekki uśmiech.

Biedronka patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Nic nie rozumiała.

- Kiedy dam ci znak, popchnij mnie w jej stronę.- Dodał po chwili.- Ok?

- Koooocieeeee, wracasz do mnie?- Lady Rozpusta nagle zabrała głos.- Myślałam, że już nigdy nie przyjdziesz.

Bohaterzy zdawali się kompletnie tego nie słyszeć. Marinette patrzyła tępo w twarz Kota, który zdążył już zamknąć powieki i ze skupieniem przybierał pozę do biegu. Blondyn natomiast starał się utrzymać wszystkie nerwy w ryzach.

- Koteczku, spójrz no na mnie!!

- Teraz!

Biedronka nie wiedziała, na co się pisała. Ten wieczór był jednak na tyle nieobliczalny, że nie miała już sił ani chęci na zbędne zastanawianie się. Ufała Kotu. Wierzyła, że wiedział, co zrobić. Że zrobi właściwą rzecz.

Popchnęła go w stronę Lady Rozpusty. Ten biegł szybko i zwinnie. Gdy dzielił go niespełna metr od dziewczyny, krzyknął.

- Kotaklizm!

Biedronka znieruchomiała. Nie mogła jednak ze swojej perspektywy widzieć wszystkiego. Czarny Kot chwilę po krzyku otworzył oczy. Wzrok miał pełen przejęcia, szklący. Były to ułamki sekundy, które zadecydowały o być czy nie być blondyna. Patrzył w twarz dziewczyny, którą miał zaraz zabić. Dziewczyny, która go kochała. Dziewczyny, która była w takim stanie tylko z jego powodu. I nie chciał, aby do tego doszło. Naprawdę nie chciał. Rozchodziło się jednak nie tylko o jego dobro (zresztą nigdy nie o to chodziło), a o Biedronkę. Nie zniosłaby kolejnej porażki.

- Przepraszam.- Wyszeptał zanim jeszcze dotknął ciała Lady.

Nim zniknęła, poczuł jej ciepło. Poczuł jej oddech i strach. Przez moment była mu najbliższą osobą na świecie. W myślach błądził mu obraz Chloe jeszcze z czasów gimnazjum. Jeszcze, kiedy ich stosunki były dobre, kiedy jej nie skrzywdził. W jednej sekundzie wypomniał sobie wszystkie swoje błędy. Każdą obojętność i bagatelizowanie. Każde złe spojrzenie. Każdy brak kontaktu. Wszystko wydawało się mu teraz takie proste do naprawiania, takie błahe. Nie rozumiał, jak mogło dojść do tego feralnego dnia.

Po policzku spłynęła mu łza, gdy poczuł, jak ciepło Chloe ulotniło się. Już jej nie było. Zniknęła.

Biedronka nie wierzyła własnym oczom. Lady Rozpusta po dotknięciu ręki Kota momentalnie zastygła. Chwilę potem całe jej ciało otoczyła dziwna niby maź, niby jakiś dym czarnego koloru. Szczelnie ją to oplotło. Zasłoniło każdy centymetr sylwetki. Sekundy później Chloe już nie było. Ulotniła się wraz z czarnym cieniem, który jak szybko pojawił się, tak zniknął.

Chloe Bourgeois odeszła.



Doszliśmy do wniosku, że te rozdziały powinno czytać się jeden po drugim :D 


Mini zwiastun
Rozdział 20 "Żegnaj"

"- Jak się trzymasz?- Zapytał, widząc, że partnerka była w kiepskiej kondycji.

Dziewczyna wzięła głęboki wdech.

- Kocie, to jest pożegnanie. "



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro