XXX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Marinette, skarbie - usłyszałam głos mamy, stojącej przy moim łóżku. - Zrobić ci herbatkę?

-Dziękuję, ale nie mam ochoty nic pić

-Musisz. Lekarz ci zalecił - jęknęła.

-No dobrze - powiedziałam i zanurzyłam się w swojej pościeli.

Własne łóżko, własny pokój. Jak cudownie.

Nigdy nie sądziłam ze będę za nim tęsknić...

Przez trzy dni byłam w szpitalu na obserwacji. Teraz kolejne trzy mam spędzić w domu, chociaż szczerze mówiąc zostałabym w nim z miesiąc. Nie mam ochoty na opuszczanie własnych czterech ścian. I to wcale nie przez ból głowy czy mdłości, które mnie spotykają przy gwałtownych ruchach.

Powodem jest moja pamięć.

Okazało się, że przez wypadek straciłam pamięć z ostatnich kilku miesięcy, a raczej prawie. Swoją wiedzę nabytą w ciągu tego czasu oraz wspomnienia z wspólnych nocy z Alya nie straciłam... jednak wiele innych momentów z życia tak.

A chociażby tak mówią.

Rodzice potwierdzili słowa Adriena. Naprawdę spotykałam się z Nathem. Wszyscy to potwierdzają. Nawet Alya.

Dlaczego więc o nim zapomniałam?

Zapomniałam też o Chacie, o którym wspominał Adrien. Nikt nie wie dlaczego. Lekarze powiedzieli, że mogło to być spowodowane moimi uczuciami. W chwili wypadku mogłam być zła na Natha, a mój mózg  wyparł go przez to ze swoich szufladek.

To by wyjaśniało sprawę czerwonowłosego, ale co z tym Chatem?

Chyba nigdy się nie dowiem.

Alya wspomniała tylko, że Nath był Chatem przez jakiś czas i tak się poznaliśmy, ale uznała że więcej wiedzieć mi nie potrzeba.

Tylko, że coś we mnie pragnie wiedzieć o nim więcej.

***

Od wczoraj przeglądam stare zdjęcia i wiadomości z telefonu. Przejrzałam już prawie wszystkie sms z Alyą, jednak nie było ich za dużo. Podejrzanie ich mało...

Z Nathanielem nie mam żadnych, a o Chacie ani słowa.

Już zupełnie nic nie rozumiałam.

Zostawiałam wiadomości i zaczęłam przeglądać screenshoty z telefonu. Było ich wiele.  Naprawdę wiele. Różne zdjęcia i rozmowy z jakiejś dziwnej aplikacji. Nie były to typowe dymki dla messengera lub sms, a ja niestety nie mogłam sobie przypomnieć co to za aplikacja i czy nadal ją mam. Na zrzutach ekranu były rozmowy z Nathem i z niejakim Chatem. Spędziłam dobre pół godziny przeglądając wszystkie screenshoty. Nie wiedziałam kim jest ukryty pod tym dziwnym nickiem chłopak. Alya wspominała mi, że Nathaniel go udawał, jednak czytając te wiadomości nie wydawało mi się to w ogóle możliwe. To nie jego styl pisania. 

Nie wiedzieć też czemu, czytając rozmowy z Chatem chciało mi się płakać.

Nie wiedziałam kim jest lub kim był.

Nie wiedziałam komu ufać

Nie wiedziałam, jakie życie prowadziłam przed wypadkiem.

***

Godzina 3:00

Powinnam już dawno spać, jednak to wszystko nie dawało mi spokoju i nadal przeglądałam swojego smartfona. Szukałam aplikacji, z której mogłam rozmawiać z Chatem.

Od zawsze miałam parcie na apki, więc miałam ich tysiące. 

No dobra, dziesiątki.

Przejrzenie wszystkich dużo mi zajęło.

Byłam już u kresu wytrzymałości, ponieważ po prawie godzinie nadal nie znalazłam tej, którą potrzebowałam. Zostały mi ostatnie trzy. Liczyłam i wierzyłam, że to któraś z tych.

Jedna. 

Głupi kalendarz, cholera

Druga.

Kupony do osiedlowej restauracji. No nie wierze

Ostatnia z nich była moją nadzieją. Naprawdę chciałam, aby to była ta.

Kliknęłam i oczekiwałam na pojawienie się czegokolwiek na ekranie. Cholerstwo, długo się ładowało. Już traciłam nadzieję ja cokolwiek. Myślałam, że telefon odmówił mi posłuszeństwa i będę musiała czekać kolejne minuty, aż wróci do normy. 

Nagle, na ekranie, pojawił się jakiś interface. Dosyć podobny do tego ze zrzutów ekranu. Czyżby to było to? Następnie, po kilku sekundach pojawiło się logowanie do mojego konta.

Było tak blisko!

Wpisałam swoje dane i czekałam aż się załaduje. Niestety, po kilku sekundach pojawił się komunikat o błędnym haśle.

Wpisywałam każde inne hasło, na które mogłam kiedyś wpaść, jednak nic nie pasowało. Dosłownie nic. Nie było możliwości zmienienia go przez mejla, ani obejścia logowania.

Nie mogłam się zalogować.

Nie mogłam dowiedzieć się więcej o Chacie.

Było tak blisko...


HEJ! WIEM, ŻE PISZĘ STRASZNIE... JEDNAK NAPRAWDĘ WYSZŁO MI TO Z RUTYNY I TERAZ, ABY COŚ NAPISAĆ TO CHYBA MUSIAŁBY MNIE KTOŚ PILNOWAĆ I STAĆ NADE MNĄ Z NOŻEM...

OCZYWIŚCIE BĘDĄ POJAWIAĆ SIĘ ROZDZIAŁY I LICZĘ, ŻE SIĘ TO UNORMUJE!

CHCECIE WIĘCEJ?

GWIAZDKA? KOMENTARZ?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro