Kawałek układanki o niej 2
- Więc tu jesteś.
Kreatura siedziała na stole udawając płacz.
Mówiła dziwnie nie zrozumiałe od tego płaczu.
- Rodzina nie żyję, zostałem sam.
Ciągle powtarzał te same zdanie.
Nim coś zdołałam zrobić, spojrzał się na mnie.
- Wiesz gdzie moja rodzina jest?
Nic nie odpowiedziałam. Przez to klątwa się zdenerwowała. Powiększyła się i rzuciła do ataku.
Udało mi się uniknąć jej ataku.
- To ty zabiłaś moją rodzinę!
- To trzeba było nie niszczyć mojej. - odpowiedziałam bez emocji w głosie.
Aktywowałam swoje bransoletki i zamiast nich miałam pazury.
Też się rzuciłam do ataku.
Jedyne co ta kreatura robiła to unikała mnie.
- Ej co jest-
Słysząc te zdanie od Itadoriego, kreatura wydzieliła jakąś trucizne i strzeliła w niego.
Udało mi się stanąć przed nim i osłoniłam się płaszczem, który szybko zdjęłam.
Po tym jak trucizna trafiła w mój płaszcz, to zżerał fragment materiału.
- Tak myślałam.
- Wooo, to mogło nas zabić! - skomentował tą sytuację.
Puściłam skrawek mojego płaszcza.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Technika przeklętych pazurów pantery.
Wypowiedziałam te zdanie. Broń się rozjaśniła.
- Rozerwanie!
Od razu zamachnęłam się równocześnie przenosząc się szybko za przeciwnikiem.
- Koszmary trzeba niszczyć.
Od razu zniknęła klątwa z piskliwym jękiem.
Moje pazury też w tym czasie zamieniły się w bransoletki.
- Niesamowite!
Odwróciłam się do Yujiego.
- Że co takiego?
- No od razu egzorcyzmy odprawiłaś na tej klątwie! Tak bez problemu!
- Po pierwsze, klątwa nie była ciężka. Po drugie, nie jaraj się tym, też tak umiesz zrobić.
- No niby tak...
Usiadłam tylko na schodach i już odczuwałam te uczucie spania.
- Czy to nie za wcześnie na takie spanie?
Podszedł do mnie i kucnął przede mną.
- Czasem tak mam. Do szczęśliwego życia brakuje mi wieczne spanie. - mówiąc to ziewnęłam.
- Może przez to co było.. - miał minę jakby się zastanawiał. - A czemu pantera?
- Jaka pantera?
- No o co chodzi z tą techniką pantery?
- A to. Jako dzieciak w zoo weszłam jakoś na teren panter, a one jakoś nie chciały mnie pożreć. Usiadły tylko obok mnie i traktowały mnie jak każde dziecko. Chyba przez to, że pantery, szczególnie takie czarne, to moje ulubione zwierzęta.
- Kojarzy mi się taki film.
- Ten film to mój ulubiony z tych serii Marvela.
Usłyszałam lekki śmiech chłopaka. Trochę się zirytowałam, ale nie pokazałam tego.
- Wracając. Jak się czujesz?
- Dziwnie. Dziwnie mówiąc tobie coś o sobie i wracając do tego miejsca.
Nastała cisza.
- Sam też bym nie wiedział co z tym zrobić. - szepnął.
Chciałam coś powiedzieć, ale zrobiło mi się ciemno i dalej nic nie słyszałam.
Itadori Pov
Zobaczyłem jak dziewczyna zasnęła. Może chyba serio ze zmęczenia.
Wziąłem ją na barana i z nią chciałem pójść, lecz coś mnie zatrzymało.
- Może nie będziesz zła jak rozejrze się i zabiorę kilka twoich rzeczy? - spytałem sam do siebie.
Przecież mnie za to nie zabije. Prawda?
Położyłem ją przed wyjściowymi drzwiami i jeszcze raz się rozejrzałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Otworzyłem drzwi mając na plecach Ogate i trzymając w ręku małą torbę z rzeczami dziewczyny.
Z nikąd znalazłem torebkę gdzieś w jej byłym pokoju.
Wyszłem z budynku i co mnie napotkało?
Wściekła mina Kugisaki.
- I po kij tam byłeś? Miała sama się tym zająć!
- Cicho bądź bo śpi.
Mówiąc to usłyszałem niewyraźne marudzenie koleżanki.
Podszedłem do samochodu, otworzyłem drzwi i posadziłem Sango delikatnie próbując nie obudzić jej.
- I jak? Nie ma klątwy?
- Obserwowałem jej czyny, Megumi. Spisała się.
- A co trzymasz w ręce? - zaciekawił nie czarnowłosy.
- To rzeczy Ogaty. Mówiła, że tutaj mieszkała.
- Dziwnie mało o niej wiemy, a ona zna nas na wylot. - westchnęła Nobara.
- Gojo chce, żebyśmy wracali. - wtrącił się Kiyotaka.
Od razu weszliśmy do pojazdu i odjechaliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro