Rozdział 6
- Jestem. - Wolała zawiadomić domowników o tym, że wróciła.
- Długo szłaś. Coś się stało? - Tak, jak się domyśliła, Ford został poinformowany o tym, że opuściła bliźniaków.
- Nic się nie stało. Trochę się zgubiłam, ale szybko znalazłam właściwą ścieżkę. - Nie chciała wspominać Fordowi o pomniku, coś jej mówiło, że tak będzie lepiej. Lepiej, jeśli zatrzyma tę informację dla siebie. - Eee... Wujku Ford. Dipper wspomniał mi, że masz mi cos wytłumaczyć.
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Chodź. Wszystko ci wytłumaczę. - Albo chociaż większość, pomyślał Ford.
Skierowali się do salonu, gdzie jedząc lody, siedział Stan.
- Chcesz trochę? - Skierował pytanie do dziewczyny, ale to Ford szykował się do odpowiedzi. - Nie ciebie pytam. Tylko dziewczyny. Chyba potrafi sama zdecydować, prawda?
- Tak, znaczy nie, nie chcę, dziękuje. Na pewno później się przyłącze, jeśli oferta będzie wciąż aktualna. - Dziewczyna posłała promienny, choć nieśmiały uśmiech w stronę wuja. Jego kąciki ust nieznacznie się poruszyły w górę.
- Oczywiście, że będzie. Mamy jeszcze sporo pudełek, więc na pewno nie zabraknie. - Stan pokazał język bratu i wrócił do oglądania telewizji.
- Usiądź. - Ford wskazał Pauli krzesło i sam zajął drugie. Na stole leżały czerwone książki, dzienniki. (dop. Autora, czyli mnie XD. W mojej wersji dzienniki nie zostały spalone, dziwnogeddon był bardzo podobny do tego, co został pokazany w kreskówce, ale małe zmiany są). - Wszystko, co musisz wiedzieć, znajduje się w tych dziennikach.
- Wcale nie. Ja połowy z tych rzeczy nie wiem, a jakoś żyje. - Wtrącił Stan, wygrzebując resztki lodów z pudełka. Nawet nie oderwał wzroku.
- Oczywiście nie musisz zapamiętać wszystkiego, ale jeśli lubisz czytać książki - Ford kontynuował, nie zwracając uwagi na brata. - to powinnaś przeczytać te dzienniki. Może ta wiedza uratuje ci kiedyś życie. Proszę, weź jeden i sama zobacz.
Paula sięgnęła po leżący na gorze. Był koloru czerwonego, ze złotą sześciopalczastą dłonią, znakiem Forda. Liczba 3 umieszczona była w samym centrum okładki. Otworzyła na przypadkowej stronie.
Duży, czarny napis „Nie ufaj nikomu" od razu rzucił jej się w oczy. „Niestety moje podejrzenia zostały potwierdzone. Jestem obserwowany". Zdanie u góry strony zrobiło na niej wrażenie. Przecież jej również wydawało się, że jest obserwowana, ale nie chciała komentować tego. Przejrzała jeszcze kilka stron, na których były różne dziwne zwierzęta i nie tylko. Natrafiła na notatkę o zombie, duchach, jednorożcach i... krasnoludach.
- Wendy mówiła dziś o krasnoludach właśnie. Czy miała na myśli takie prawdziwe gnomy?
- O nie. To nie są gnomy. Te są zdecydowanie inne. - Zaśmiał się. - Ale tak, Wendy mówiła właśnie o nich. Wszystko, co jest opisane w tych dziennikach, jest prawdziwe. Co do jednego. - Wziął pierwszy dziennik. Widniała na nim jedynka złota. Położył swoją dłoń, która idealnie pasowała do odcisku na grzbiecie. - Pisałem te dzienniki dawno temu, gdy przyjechałem do Wodogrzmotów. Wiele rzeczy się zmieniło, ale wolałem je zostawić takie, jakie są. Dipper zna je na pamięć, Mabel i Stan to zbytnio nie interesuje, więc teraz należą do ciebie. - Przesunął dzienniki w stronę dziewczyny.
- Ale... Nie mogę. One należą do ciebie...
- Kiedyś, gdy będziesz miała swoje dzieci, przekażesz im tę wiedzę, wspominając mnie. Dipper ich nie przyjął, bo zaczął prowadzić własne, wiec zostajesz ty.
Paula westchnęła i ułożyła wszystkie trzy w stos, przysuwając je do siebie. „Jestem obserwowany" wciąż huczało jej w głowie. Nie wiedziała, czy na pewno, ale bala się powiedzieć o tym Fordowi. „Nie ufaj nikomu".
---
Po zaniesieniu dzienników do pokoju Paula skierowała się do salonu, gdzie wciąż siedział przed telewizorem Stanley. Poszła do kuchni po lody czekoladowe i wróciła.
- Mogę się przysiąść? - Zapytała, wchodząc.
- Oczywiście. Przysuń sobie krzesło. - Po chwili dziewczyna siedziała wygodnie kolo wuja. - Czekoladowe? Sam wole truskawkowe.
- Nie są złe, ale czekolada najlepsza. Zresztą widziałam wcześniej, że je jesz, a zostało tylko jedno pudełko, wiec ci zostawiłam. - Uśmiechnęła się szerzej do wuja. Tym razem Stan się uśmiechnął.
- Dzięki. - To słowo zdziwiło Paulę. Nie spodziewała się żadnej wdzięczności od wuja.
- Nie ma sprawy. - Zaczęła jeść lody. W telewizji leciała komedia romantyczna. - Nie spodziewałam się, że lubisz takie filmy...
- Nie lubię! Po prostu... Po prostu nie mogłem znaleźć pilota! - Trochę zmieszany odpowiedział Stan.
- Ach, no tak... Rozumiem. - Próbowała być poważną, ale jej nie wyszło i po chwili już się śmiała. Stan zdziwił się, ale dźwięk jej śmiechu był bardzo zaraźliwy i przez to wuj zaczął się śmiać. To spowodowało, że Paula umilkła.
- No co? Ty zaczęłaś.
- Tak, ale...
- Ale nie spodziewałaś się, ze stary zgred potrafi się śmiać, tak? No to teraz już wiesz.
Wieczór spędzili rozmawiając i śmiejąc się razem z Dipper i Mabel, którzy wrócili około godziny po przyjściu Pauli. Po kolacji zjedzonej bardzo późno wszyscy poszli do swoich pokoi.
**__***__**
Wróciłam! Z nową weną, nowymi pomysłami i mam nadzieje, że z częściej wstawianymi rozdziałami.
W następnej części będzie się działo duużo, wiec mam nadzieje, że będziecie z ta książka do samego końca.
Pozdrawiam i NOX
Paula 😀
PS. Co sądzicie o mojej stronie z dziennika? Tłumaczenie moje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro