Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Aurora:


  - Ty jesteś tą kobietą, w której się zakochałem, Auroro - powiedział żniwiarz, patrząc uważnie w jej oczy, będące od dziś jego nowym obiektem westchnień. - Nigdy nie myślałem, że kogokolwiek w swoim życiu pokocham. Dawniej miłość była mi obcym uczuciem, jednak teraz czuję, jak bardzo mi na tobie zależy. Może to głupie, znam cię dopiero kilka dni, ale wiedz, iż jesteś kimś szczególnym, zwłaszcza dla mnie.    Młoda dziewczyna popatrzyła na niego w szoku. Nie spodziewała się wyznania uczuć, zwłaszcza od legendarnego boga śmierci. Samotna, zagubiona owieczka miała dostać teraz szansę na szczęśliwie zakończenie swojej tragicznej historii? To niemożliwe, aby było zbyt pięknie. Nie dla niej.
- Jak to...? Przecież nie jestem ani urodziwa, ani mądra. Straciłam cały dobytek. Nie ma we mnie nic, co można pokochać. Jestem po prostu nikim. Bezużytecznym beztalenciem.
- Auroro - ujął jej dłonie, będące bardzo delikatne i ciepłe, przyjemne w dotyku. -Urodę masz wyjątkową, mądrość także. Dobytek zawsze możesz odzyskać, jeśli chodzi o pamiątki rodzinne. Jednak tak naprawdę nie to się liczy.
- A co?
- No właśnie twój charakter, poczucie humoru. Właśnie liczy się to, co masz w środku, Auroro, ponieważ najważniejsze jest serce. Ono bowiem sprawia, że nie jesteśmy tak zepsuci do szpiku kości. Dzięki niemu nasze uczucia rosną w siłę, stajemy się przez to silniejsi. I to tylko od ciebie zależy, jak je wykorzystasz. Wierzę jednakże w twoją dobroć oraz to, że zostaniesz najczystszą osobą, jaką kiedykolwiek chodziła po tej ziemi.
- Nie wiem co powiedzieć? - Poczuła się bezradna, znajdując się pierwszy raz w takiej sytuacji. Co należy powiedzieć? Jaki wykonać ruch? W jej głowie panowała totalna pustka, tylko ją załamując.
- Nic nie mów. Poczekam cierpliwie -uśmiechnął się łagodnie i pocałował ją w czoło. - A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, to położę się z tobą i będziemy spać.
- Co? - zdziwiła się, ale i też zarumienila. Ciężko było Aurorze inaczej zareagować, wstydziła się być w jednym łóżku z Undertakerem.
- No wiesz, gdyby rany mi się otworzyły, to zmieniłabyś mi bandaż - stwierdził, uśmiechając się do niej lekko, przy okazji starając się nie syczeć, gdyż rany zaczęły go szczypać, ale nie dał po sobie tego poznać.
- N - no dobrze. - To dobranoc - odparł shinigami sennie, natychmiast zasypiając. Dzisiejszy dzień dał mu się tak we znaki, że nie miał wogóle już sił i musiał odzyskać je poprzez sen.- Dobranoc, Adrianie - szepnęła i sama zasnęła. Poczuła, że srebnowłosy ją objął przez sen, więc się wtulila i spali tak, będąc ramię w ramię przy sobie, ciesząc się swoją bliskością.


Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro