Rozdział IX- Święta, rodzina, listy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W przeddzień Wigilii pociąg Hogwart- Londyn wyruszył o 11 na King's Cross. Zdecydowana większość uczniów wracała nim do domów, jednak wiele osób pozostało na Święta w zamku. Tymi osobami byli przede wszystkim James, Syriusz i Peter. Tylko Remus z całej ich paczki wracał do Londynu. Było to dziwne lecz tym razem siedział w przedziale z nami, mimo, że Severus na początku nie za bardzo chciał się na to zgodzić to jednak Lupin jechał z nami. Pamela i Silver usiadły z Alicją i Dorcas. Śnieg pruszył za oknem, a pociąg mknął już po szynach spiesząc ku King' Cross. W podróży dużo rozmawialiśmy, a Remus raz na jakiś czas wtrącał, że przeprasza Severusa za wybryki całej jego bandy. Opowiedział nam też dlaczego jego trzej koledzy zostali na Święta w Hogwarcie. Sev nie był tym zainteresowany więc odwrócił głowę do okna. Lupin zaczął :
- No więc to nie jest takie proste.- spojrzał na nas całkiem poważnie.
- Opowiadaj jak chcesz.- rzuciłam dość zniecierpliwiona.
- Suriusz został na Święta w zamku, bo tak naprawdę nie chcą go wiedzieć w domu. Wszystko przez to, że jako jedyny ze swojej rodziny nie trafił do Slytherinu. Cały jego ród od wieków tam trafiał, a on przerwał tradycję tym samym stając się pośmiewiskiem w rodzinie. I w dodatku jego rodzina kładzie ogromny nacisk na czystą krew, a on toleruje każdego czarodzieja od czystej krwi po charłaka.
- A co do tego ma James czy Peter? -Lily spytała zdziwiona.
- James został żeby towarzyszyć Syriuszowi żeby nie czuł się samotny, a do rodziny wysłał list. A Peter... No on jest po prostu taką przylepą Pottera dlatego też został w Hogwarcie.
- To ma sens.- powiedziałam powoli.
Szczerze powiedziawszy zrobiło mi się żal tego Blacka, nie chciałabym mieć takiej rodziny.
- No dobrze, ale skoro toleruje każdego, to dlaczego tak źle traktujecie Severusa?- zapytała Lily podbródkiem wskazując na odwróconą twarz Snape'a który nie za bardzo chciał z nami konwersować.
- Nie wiem dlaczego wybrali go sobie na ofiarę.- chłopak wzruszył ramionami.
- Nie wiesz, ale nic nie zrobisz.- powiedziałam półtonem.
- Nic by to nie dało, tylko by powiedzieli że chyba żartuje i w ogóle by się mną nie przejmowali.- popatrzył na mnie zdziwiony.
Resztę drogi rozmawialiśmy o szkole i nawet Severus przyłączył się przy temacie eliksirów. Zdecydowanie był najlepszy w tej dziedzinie. Opowiedział nam wiele ciekawostek na temat tego przedmiotu i znaczą część warto było zapamiętać. Wieczorem Hogwart Express wjechał na peron 9 i 3/4, na którym czekali już na nas rodzice. Pożegnałam się z przyjaciółmi
i razem z rodzicami udałam się na Margget Street do domu. Od razu po powrocie zjedliśmy kolację przy której opowiedziałam rodzicom o szkole, o nauczycielach, znajomych i tym jak bardzo spodobało mi się latanie na miotle:
- No i jedzenie jest smaczne, a Święto Duchów było bardzo ciekawe.- powiedziałam przełykając kawałek chleba.
Mama była zadowolona i wspominała jak było w szkole za jej czasów.
Po kolacji byłam zmęczoną więc położyłam się spać, a poza tym jutro Wigilia, więc muszę być wyspana. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam do swojego pokoju. Odkąd wyjechałam nic się nie zmieniło, był po prostu trochę opustoszały. Położyłam się do łóżka;
- Jutro będziesz miała co roznosić.- mruknęłam do Kai siedzącej w klatce na szafce koło łóżka i zasnęłam.
Rano obudził mnie zapach pierniczków. Założyłam kapcie i zbiegłam do kuchni.
- Kiedy będą do ozdabiania?- zapytałam żywo mamy z nadzieją, że odpowiedź będzie brzmiała ,, Już za niedługo".
- Za chwilę będą upieczone, potem musisz poczekać aż ostygną.- mama uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło.
- Gdzie tata?
- Ubiera choinkę, pomóż mu, a ja zawołam Cię kiedy pierniczki będą gotowe.
Posłuchałam mamy i razem z tatą ubraliśmy choinkę, która stała w salonie. Część ozdób była z magicznych sklepów i była zaczarowana, na przykład gwiazda z czubku drzewka wyglądała jak prawdziwa i unosiła się 2 cm nad choinką. Po przystrojeniu drzewka mama zawołała mnie na ozdabianie pierniczków. W ten sposób zrobiło się popołudnie. Po obiedzie zabrałam się za pisanie kartek świątecznych do Lily, Pameli, Silver, Alicji i Dorcas. Siedziałam nad tym kilka godzin dobierając słowa, a potem przywiązałam listy do nóżki Kai, która szybko odleciała.
Nadszedł wieczór i razem z rodzicami zasiedliśmy do wieczerzy. Podzieliliśmy się opłatkiem zjedliśmy kolacje i przyszedł czas na prezenty. Ja dałam rodzicom magiczne laurki i czekoladowe żaby. A oni dali mi mnóstwo słodyczy i nowe buty. Tata powiedział, że jak już będę w drużynie quiddicha to super będzie mi się w nich grało. Na następny dzień Kai wróciła z prezentami i listami od przyjaciółek. Ja po ich otrzymaniu również wysłałam im prezenty, które wcześniej zakupiłam z mamą. Te 3 dni zleciły bardzo szybko. Nawet się nie spostrzegłam kiedy wyjeżdżałam już do Hogwartu, tym razem na dłużej, bo aż do wakacji. W drodze powrotnej rozmyślałam o tym co przez święta robili w zamku. Siedziałam tak gapiąc się w okno i słuchając jak śnieg stuka o szybę. Za chwilę znów nauka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro