Rozdział XXII- Powtórka?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Black!- wrzasnęłam, po czym wyrwałam się z uścisku chłopaka.- Czego ode mnie chcesz?- obdarzyłam go nienawistym spojrzeniem.
- Przeprosić, tylko tyle.- powiedział bezbarwnie.
- Na przyszłość myśl co robisz.- powiedziałam ściszając głos, bo zauważyłam jak ludzie zaczęli się gapić.- Wybaczam, ale to ostatni raz.- dodałam i zostawiając chłopaka w tyle ruszyłam w stronę zamku.
Od razu podbiegły do mnie Pamela i Lily.
- Czego on od Ciebie chciał?- syknęła Pam wbijając wzrok w bruneta.
- Przeprosić i tyle.- przewróciłam oczami.
- I co?- zapytała Lily z przejęciem.
- Wybaczyłam mu i sobie poszłam.- wzruszyłam ramionami i kontynuowałam już 2 razy przerwaną drogę do zamku.
Dziewczyny poszły za mną ale nic nie mówiły. Pam i Lily udały się na Wieżę Gryffindoru, a ja chciałam jeszcze pójść do biblioteki więc przy drzwiach wejściowych się z nimi rozstałam. Wzięłam potrzebne książki z biblioteki i wyszłam. Teraz chciałam tylko usiąść przy biurku i napisać esej z zielarstwa. Weszłam więc na schody, które jak to one uwielbiały płatać figle i zamiast pojechać od dobrej strony korytarzu, pojechały od drugiej. Wtedy przypomniałam sobie jak w tym miejscu znalazłam tajne pomieszczenie, a potem spotkałam dyrektora. Powtórzyłam więc to co zrobiłam tamtego dnia. Trzy razy przeszłam wzdłuż korytarza i mocno myślałam nad cichym miejscem. Nagle tuż obok mnie znalazły się mosiężne dębowe drzwi. Teraz już wiedziałam co zrobić żeby owe pomieszczenie się pojawiło, chciałam je pokazać dziewczynom następnego dnia.
Weszłam do pokoju bez większego zastanowienia. Tym razem ukazało mi się biurko, atrament,pergamin, pióro i koc, światło wpadało do pokoju na biurko przez wielkie okna, a w powietrzu zalegała cisza.
Usiadłam w miękkim fotelu przy biurku i zaczęłam pisać swój esej. Pracy nie miałam dużo i szybko się z nią uwinęłam. Po zakończonej robocie położyłam się na kocu i zaczęłam czytać książkę. Na szczęście dostałam od rodziców zegarek, przysłali mi razem z listem, więc tym razem pilnowałam czasu. Wyszłam z Pokoju Życzeń i udałam się na Wieżę Gryffindoru. W Pokoju Wspólnym siedział Black, ale bardzo zastanawiało mnie czemu był sam.
- Gdzie reszta?- zapytałam bezbarwnie na wejściu.
- Gdzieś poszli.- rzucił nawet na mnie nie patrząc tylko wlepiając swoje szare oczy w płomienie kominka.
- Coś się stało?- popatrzyłam na niego trochę zaskoczona.
- Nie dasz drugiej szansy, co nie?- wtedy przeniósł swój wzrok na mnie.
- Na Merlina, o czym ty mówisz!?
- Dzień Kobiet, za tydzień. Może wtedy byś gdzieś ze mną poszła?- miał dziwnie niepewny głos.
- Powtórka? Znowu będę smutna i zła, tak?
- Nie, tym razem obiecuje, że tak nie będzie.- uśmiechnął się szeroko z błagalnym wzrokiem.
- Niech Ci będzie, 8 marca o 17 przed zamkiem.- również się uśmiechnęłam i poszłam do swojego dormitorium.
Kiedy weszłam dziewczyny zasypały mnie tonami pytań. Opowiedziałam im o wszystkim i poszłam się szykować do spania.

Rano jakoś totalnie wyleciało mi z głowy, że miałam je zabrać do Pokoju Życzeń, po śniadaniu udałyśmy się od razu na lekcje.
Mieliśmy eliksiry ze Ślizgonami, usiadłam z Silver. Po skończonej lekcji, w całości przegadanej z dziewczyną złapałam na chwilę Severusa.
- Hej Sev, jak tam?- zapytałam, a potem dołączyła Lily.
- Wszystko dobrze, nawet ci wariaci- tu wskazał głową w stronę czterech chłopców- dali mi więcej spokoju.
- To dobrze, nie przejmuj się nimi, to takie czubki.- Lily się uśmiechnęła.
- To do zobaczenia.- rzuciłam i po zbiciu z chłopakiem żółwika odeszłam.
Lily została i jeszcze z nim rozmawiała, a do mnie doszła Pamela i po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń zaczęłyśmy się śmiać. Udałyśmy się na kolejną lekcję, jaką była transmutacja. I tak minął dzień, nawet nie spostrzegłam się kiedy nastał wieczór.
Tak było dzień w dzień, aż minął tydzień.
8 marca właśnie trwał. Do 17 została jedynie godzina. Poczytałam książkę, powiedziałam po raz tysięczny dziewczynom, że to nic więcej jak tylko spacer, i że mamy jedynie 12 lat i poszłam się przebrać z mundurka. Nie traktowałam tego wypadu jako coś ważnego więc ubrałam czarne lakierki, jeansy w tym samym kolorze i różową, kwiecistą koszulę. Włosy rozpuściłam i założyłam czarny płaszcz i wyszłam z Wieży Gryffindoru. Zeszłam na dół i kiedy znalazłam się przed zamkiem zostało pięć minut do umówionej godziny. Dokładnie po tym czasie w drzwiach ukazała się znajoma burza włosów. Odstrzelił się jak nie wiem. Czarne eleganckie buty, spodnie w tym samym kolorze i sweter w barwach Gryffindoru, w tym zestawieniu wyglądał śmiesznie. Ledwo powstrzymałam niekontrolowany śmiech, w dodatku włosy miał ułożone tak dokładnie, że nawet jeden kosmyk nie wystawał mu z głowy.
- Witaj Laro.- powiedział łagodnym tonem z poważną miną.
- Dzień Dobry Syriuszu.- zrobiłam to samo, jednak nie mogłam powstrzymać śmiechu, jeszcze ten jego strój i fryzura.
Chłopak również zaczął się śmiać i zeszliśmy poboczem zamku nad jezioro, w miejsce gdzie rok temu biliśmy się na śnieżki.
- Ładnie tutaj.- powiedział chłopak rozglądając się dookoła.
- Przecież nie jesteś tu pierwszy raz.- popatrzyłam na niego unosząc jedną brew.
- No niby nie, ale nie siedziałem tu jeszcze z Tobą.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Twoje zaloty na mnie nie działają, nie będę w twoich ,,szeregach".- powiedziałam potrząsając przecząco głową.
- Jakich szeregach?- zapytał rozbawionym tonem.
- Takich, że nie będę jak większość. Prawie każdą możesz mieć, każdą bajerujesz.- zaczęłam wyliczać na palcach.
- Aha, a to miał być tylko zwykły komplement.- przewrócił oczami, jednak nadal się uśmiechał.
- Interesujące.- potrząsnęłam głową.
Rozmawialiśmy jeszcze dużo. Jak najbardziej chciałam mu wybić z głowy dokuczanie Severusowi i inne takie. Było miło. Później wróciliśmy do zamku. Od razu po przybyciu do dormitorium zostałam zasypana kolejnymi pytaniami od Lily i Pam. Chyba się sprzymierzyły.
- I jak i co i w ogóle opowiadaj!- wrzasnęła Pam na wejściu.
- Było miło, niby co ma być i po prostu sobie rozmawialiśmy i tyle.- wzruszyłam ramionami.
- Czyli nie zadajesz się z tym czubkiem?- Lily popatrzyła na mnie z nadzieją.
- Jesteśmy jedynie koleżaństwem i to się nie zmieni.- odpowiedziałam szybko widząc ich wzrok i Dorcas wchodzącą do dormitorium.
Ogarnęłam się do spania i zaczęłam czytać książkę, jednak szybko ogarnęło mnie zmęczenie i położyłam się spać. Następnego dnia wypadał weekend więc mogłam się wyspać.

Dni leciały spokojnie. Zaczęliśmy się coraz lepiej dogadywać z chłopakami i nawet mniej dokuczali Severusowi. Coraz częściej widywałyśmy się z Silver i wygraliśmy mecz przeciwko Krukonom. Życie w Hogwarcie toczyło się bardzo leniwie i spokojnie, ale w końcu musiało się coś wydarzyć. Nic nie przeczuwając położyłam się ostatniego dnia marca do swojego łóżka. Przeczytałam kilka rozdziałów książki, a potem zgasiłam lampkę. Zasnęłam szybko i nic mi się nie śniło. Dopiero rano obudził mnie ostry, nagły ból przeszywający lewą stronę klatki piersiowej, nie wiedziałam co się dzieje, zaczęłam więc krzyczeć. Po czym cisza, już nic nie czułam, wszystko jakby zniknęło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro