Rozdział XXIX- Przekreślone

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłam jeszcze chwilę, po czym nie czułam już gruntu pod nogami. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, jest widok Syriusza i Dorcas trzymających się za ręce i uśmiechniętych od ucha do ucha, byli w towarzystwie reszty chłopców.
Osunęłam się na ścianę, po czym dziewczyny pomogły mi wstać. Pamela ruszyła w stronę chłopców i z całej pety przywaliła z liścia Syriuszowi:
- Jesteś fałszywym padalcem!- wrzasnęła i żwawym krokiem wróciła do nas, zostawiając chłopaka w całkowitym oszołomieniu. Uśmiechnęła się lekko w wyrazie triumfu i wszystkie wróciłyśmy do naszego dormitorium. Tym występkiem Black przekreślił wszystko.

Kiedy zaczął się listopad starałam się całkowicie zapomnieć o tamtym niefortunnym dniu. Jedynie nadal przyjaźniłam się z Remusem, podobnie dogadywałam się z Jamesem, wszystko dzięki treningom. Ostatnio znów wygraliśmy. Syriusz nie raz próbował ze mną porozmawiać, starał się żebym mu wybaczyła, ale było już za późno, stracił wszystkie szanse jakie kiedykolwiek mu dałam.
Za oknem szumiał jesienny wiatr, z Wierzby Bijącej i z większości drzew Zakazanego Lasu opadły już całkowicie liście, a chłód było czuć wszędzie. Kominki rozżarzyły się jeszcze bardziej, a ja siedziałam na dziedzińcu, bo rzadko kto tam przebywał w takie chłodne dni. Chciałam się wyciszyć, ale oczywiście zostało to przerwane.
- Lara?- otwarłam oczy, stał przede mną Hagrid.
- Cześć Hagridzie!- uśmiechnęłam się bezbarwnie, ale starałam się by było to naturalne.
- Co robisz tutaj sama?- zapytał gajowy patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Chciałam się wyciszyć. Nie czuję się najlepiej.- popatrzyłam na niego wymownie.
- Chodzi o sytuację z Syriuszem?- zapytał tak jakby właśnie przejrzał moje myśli.
- Owszem.- zawahałam się lekko.- chodzi o tą sytuację... Ale skąd ty o niej wiesz??
- No, bo chłopcy nie raz do mnie przychodzą. No cholibka Syriusz wie, że źle się zachował.- Hagrid popatrzył na mnie tak jakby chciał żeby przeszły mi wszelkie nerwy.
- Podobno za każdym razem wiedział. Zawsze mówił to samo, już po prostu mu nie ufam.- powiedziałam na jednym wdechu.
- Wiem, ale...
- Nie ma żadnego ale!- przerwałam mu wpół słowa i szybko odeszłam.
To było dla mnie naprawdę ciężkie. Nie chciałam się godzić, nie miałam siły kolejny raz wybaczać i znów się zawodzić. Wróciłam do dormitorium, wchodząc do niego trzasnęłam drzwiami, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Co się stało?- zapytała Lily przejętym głosem i spojrzała mi w oczy.
- Nic, naprawdę nic.- starałam się uspokoić, odruchowo ocierając kapiące łzy.
Przyjaciółka podała mi chusteczkę, oprócz nas nikogo nie było, słyszałam tylko szum wiatru.
- Syriusz.- powiedziała nagle Lily zaciskając pięść.
- Co?- spojrzałam na dziewczynę lekko przerażona.
- Nie ujdzie mu to na sucho!- rudowłosa praktycznie wrzasnęła.
- Co chcesz zrobić?
- Zemścić się.
- Co takiego? Lily nie, ty nie jesteś taka, przestań!
- Ale nie mogę na to patrzeć!
- Ale nic nie rób, proszę.- popatrzyłam na nią błagalnie po czym złapałam ją za rękę.- Przestań, zostaw Blacka.
- Okej w takim razie zajmę się Dorcas.- dziewczyna zatarła ręce po czym chwyciła różdżkę. Po cichu rzuciła kilka zaklęć i delikatnie ruszyła nadgarstkiem.- Nie mogę się doczekać aż położy się spać.- Lily nie zachowywała się jak ona, tak bardzo chciała się zemścić, naprawdę nie przypominała siebie.
- Co zrobiłaś?- zapytałam niepewnie.
- Powiedzmy, że na łóżko naszej kochanej przyjaciółki rzuciły się wszelkie bakterie, chyba rozumiesz.- rudowłosa uśmiechnęła się i wróciła do czytania książki.
Spojrzałam na zegarek, za 15 minut trening, zaczęłam się przygotowywać do kolejnego wyczerpującego wieczoru.
Kiedy byłam już gotowa chwyciłam miotłę, pożegnałam się z przyjaciółką i wyszłam z dormitorium, szybko udałam się do Pokoju Wspólnego gdzie miał czekać James, jednak go tam nie zastałam, po raz kolejny stał tam Black we własnej osobie.
- Nie, nie porozmawiamy!- wrzasnęłam w stronę chłopaka i ruszyłam w stronę dziury w portrecie.
Ten niestety nie dał za wygraną i zastawił mi drzwi.
- Nigdzie nie pójdziesz.- powiedział stanowczo.
- Przepraszam, ale to ja decyduje gdzie i kiedy idę.- popatrzyłam na niego wściekle.
- Nie panno White, nigdzie nie pójdziesz dopóki nie dasz mi się wytłumaczyć.- chłopak stanął na wprost drzwi i skrzyżował ramiona.
- Nie chcę cię słuchać, nie ufam ci za nic, bardzo mnie zraniłeś. Zależało mi na tobie, ale teraz nie chcę mieć z tobą styczności!- poczułam jak kolejne łzy napełniają mi oczy.
- Naprawdę nie chciałem cię zranić, błagam porozmawiajmy ostatni raz.- głos chłopaka zaczął się łamać, spojrzał na mnie równie przeszklonymi oczyma.
- Jeśli mnie nie wypuścisz zacznę wrzeszczeć.- powiedziałam już słabym głosem.
- Nikogo tu nie ma, nikogo. Błagam porozmawiajmy, zależy mi na tobie.
- Skoro ci na mnie zależy to mnie puść!- w tym momencie łzy poleciały mi z oczu.
Syriusz to zauważył, odsunął się od drzwi, po czym rzucił ciche i załamane:
- Bardzo mi zależy.
I odszedł w stronę kanapy. Nie odwróciłam się, szybko otarłam łzy i pobiegłam na stadion.
Okazało się, że James musiał przyjść na trening szybciej, dlatego na mnie nie czekał. Od razu zauważył moje zakłopotanie. Opowiedziałam mu po raz kolejny o co chodzi, po czym wzbiliśmy się w powietrze. Trening trwał 2 godziny, po nim zebraliśmy się na kolację.
Całą drużyną weszliśmy na Wielką Salę i zajęliśmy się jedzeniem. Potem jak najszybciej wróciłam do swojego pokoju. Nie chciałam już totalnie nic kiedy kładłam się do łóżka. Nie zasnęłam szybko. Teraz miałam ochotę na Pokój Przychodź Wychodź.

Następne jesienne dni mijały bardzo monotonnie, końcem listopada spadł pierwszy śnieg. Dorcas wyglądała pięknie pogryziona przez wszelkie możliwe bakterie, przynajmniej to poprawiało mi jakoś humor, delikatnie, ale jednak. Razem z dziewczynami aby się rozerwać zorganizowałyśmy bitwę na śnieżki, przyłączył się do nas Severus. Starałam się nie myśleć o tej sytuacji. Moje rozerwanie było okropne, z jednej strony chciałam o nim całkowicie zapomnieć, a z drugiej ciekawiło mnie jego tłumaczenie i chciałabym z nim porozmawiać. Przez swoje zamyślenie oberwałam śnieżką tak niefortunnie, że śnieg wsunął mi się za kołnierz. Szybko się otrząsnęłam.
- Sorry, nie chciałam.- powiedziała Pam chowając za sobą śnieżkę.
Uśmiechnęłam się lekko i sama cisnęłam w dziewczynę kolejnym pociskiem. Zabawa rozkręciła się na całego. Potem razem z dziewczynami usiadłyśmy na dziedzińcu i zaczęłyśmy rozmawiać. Nagle przybiegła do mnie Janny, dziewczyna z klasy młodszego brata Syriusza- Regulusa.
- Co się stało?- zapytałam dziewczynę, bo była wyraźnie zadyszana.
- Musisz to zobaczyć! Naprawdę, patrz co zrobił Black.- dziewczyna żywo gestykulowała.
- Ale który? Starszy czy młodszy?- popatrzyłam na nią naprawdę zdziwiona.
Dziewczyna wzięła kilka wdechów po czym wrzasnęła:
- Syriusz!- po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą, pobiegłam więc za nią, nie wiedziałam co mnie czeka, szczerze zastanawiało mnie to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro