[walentynki hedric]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

pisała demasilence

Potter spojrzał na wyświetlacz swego telefonu. Udawał zdziwienie, gdy pokazała mu się wiadomość od Tego w Koronie z lawiną emotikonek. Z westchnieniem przesunął palcem po ekranie, odblokowując własność i odczytując kuszącą informację od chłopaka.

     ›Ten w Koronie🍋🦡💛

„ będę za dziesięć minut w naszym ulubionym sklepiku " 

 Harry przygryzł wargę, ale jego palce szybko wystukały odpowiedź, nim wpadła mu do głowy dziwna myśl.

     ›Gryfoński Goferek💞💕

„ pojawię się za dziewięć "

     ›Ten w Koronie🍋🦡💛

„ nie musisz brać kasy, mam wystarczająco na zapas shake'ów w proszku " 

Parsknął cichym śmiechem i poprawił okulary na nosie, załamując się nad swoim starszym chłopakiem, któremu tylko jedno w głowie, choć rozpierała go cicha duma, że przystosował się do mugolskiego świata, któremu Harry podarował wszak kawałem serca. Ubrał przez głowę czarną bluzę z dużym wyszywanym herbem Gryffindoru z przodu, podarowaną przez cudowną matkę najlepszego przyjaciela na święta. Będzie musiał niedługo odwiedzić Rona, który w przeciwieństwie do niego już siedział na drugim roku treningów na aurora, gdy on wybrał chwilowy spokój i chęć nacieszenia się kochanym Cedrikiem. Odetchnął cieniem zapachu jego perfum na bluzie. Schował różdżkę do przedniej kieszeni spodni, poprawił znów okulary na nosie i ruszył się z domu na Grimmauld Place 12. Aportację zastąpił spacerem, chcąc przewietrzyć dziewiętnastoletni umysł. Skręcił w ósmą uliczkę, widząc już w jej połowie niewielki neon-wisienki, witający przychodzących ludzi. Otworzył drzwi w towarzystwie jedynie wietrznego dźwięku uderzających o siebie drewnianych rurek. Spojrzał w lewo, gdzie jak zawsze stała pani w kwiecie wieku, właścicielka cudownego sklepiku. Jak zawsze pochylił głowę w geście powitania, a kobieta uśmiechnęła się i pomachała ręką. Zadzwonił jej telefon, przez co jedynie znów uśmiechnęła się przepraszająco, przykładając telefon do ucha i odchodząc na zaplecze. On sam włożył dłonie do kieszeni bluzy. Skierował się ku regałowi z ulubionymi artykułami w tym niewielkim, ale urokliwym sklepiku z japońskim jedzonkiem w paczuszkach, kartonikach i kubeczkach. Jednakże ledwo skręcił w alejkę, a ktoś pociągnął go za przód bluzy. 

Jego plecy natrafiły na regał, a usta zostały uwięzione przez drugie, które tak ukochał. Zapach cedru i słoneczników otulił go wraz z ramionami starszego Puchona. Przymknął zielone oczy i chętnie oddał pocałunek, czując stado motylków w brzuchu. Wsunął palce w brązowe włosy, z którymi wiązał tyle pięknych wspomnień - szczególnie jak leżeli wspólnie i Ced podsuwał mu głowę na kolana jak kot chcący pieszczoty. Zakończyli pocałunek, a jego tęczówki spotkały te puchońskie.

— Zborsuczałeś beze mnie? — spytał ze słodkim uśmiechem. 

Diggory jedynie zdjął kosmyk czarnych włosów z okrągłych okularów. Harry przewrócił oczami i przyciągnął go do kolejnego pocałunku, a każdy był równie emocjonalny jak ten pierwszy, gdy wyszli zdyszani z labiryntu, a Cedrik z jaśniejącymi oczami podziękował mu miłosnym gestem. Nie zauważył, nawet gdy palce Puchona wślizgnęły się pod bluzę, a po chwili także pokonały gumkę dresów.

— Tęskniłem — wymruczał Cedrik w jego usta.

— Przez dwa dni — stwierdził Wybraniec z uniesionymi brwiami, ale wyszczerzył zęby z gryfońską otwartością i szaleństwem. — I to zawsze ja wykonuję pierwsze ruchy.

— Urażasz mnie — odpowiedział ze śmiechem starszy. — I mą zborsuczałą naturę.

— Oj, oj, oj — odparł jedynie Potter. 

Ciepłe palce wsunęły się w bokserki Harry'ego, obejmując jego przyrodzenie. Cedrik złączył ich usta w kolejnym pocałunku, pozwalając mu znów smakując jego usta, a motyle w brzuchu rozgonić podniecającym ciepłem. Jednakże najbardziej skupiał się na czynach szatyna, który zachęcony jego sztywnością gładził delikatną skórę. Harry przez chwilę pomyślał, by ułatwić im obojgu i zsunąć dresy, ale zbyt mu się podobała idea samego odczuwanie, niepatrzenia. Tak więc patrzył spod przymrużonych powiek na zamknięte oczy Cedrika, założył mu dłonie na karku i wtulił twarz w szyję, całkowicie zapominając o regale z pudełeczkami pod plecami. Sam Puchon również kuszony erotyczną wizją kontynuował. Ten przesunął paznokciem po całej długości, zahaczając o żołądź, wywołując jęk chłopaka, przytłumiony przez skórę szyi. Poczuł przyjemny uścisk, a palce zaczęły się przesuwać w górę i dół je członka, kciuk za to kreślił kółka na szczycie, jednocześnie nasycając go, lecz powodując niedosyt. Poruszył na ślepo biodrami, chcąc uzyskać reakcję. Cedric parsknął, ale go posłuchał i przyśpieszył ruchy, zanurzając chłopaka w erotycznej fazie. Pieprzył dłoń Cedrika między regałami w sklepiku. Dwóch podnieconych dorosłych nastolatków wzdycha w euforii, podczas gdy pani na zapleczu miło rozmawiała z córką. Harry pocałował szyję masturbującego go z oddaniem partnera, robiąc piękną malinkę, jednocześnie maskując kolejny jęk. Poczuł nacisk kciuka przy centralnym punkcie jego penisa, na co westchnął i zadrżał, poruszając biodrami. Przeszły Harry'ego dreszcze i fala orgazmu, przez co odchylił głowę z zamkniętymi oczami i wygiął plecy w łuk, drżąc z rozkoszy. Cedrik objął po drugą ręką w pasie, przyciągając go do siebie, dopóki chłopak nie uspokoił się i przytulił do niego.

— To było... mocne — wysapał zielonooki we włosy Puchona. 

Ten mruknął w odpowiedzi i pogładził, będącą dalej pod dresami, dłonią jego udo. Jemu samemu podobała się ta... zabawa. W tym momencie do swego miejsca w kasie 

— Idealne wyczucie czasu — wróciła pani właścicielka, żegnając się przez telefon.

— Chłopcy, jesteście? — spytała pani na sklep, na co oni jakby zostali przyłapani odskoczyli od siebie. 

 Harry poprawił dresy i zaśmiał się, sięgając po podaną mu chusteczkę.

— Jesteśmy, proszę pani — odkrzyknął Cedrik, z uśmiechem patrząc na twarz partnera. — Dobrze, że nie ma tu kamer — dodał ciszej, wywołując kolejny śmiech. 

Jakby nigdy nic zgarnęli chciane shake'i, oczywiście Potter popchnął Puchona do otwartej lodówki z lodami. Przy kasie pani przy kasowaniu podsunęła im bombonierkę.— Na mój koszt — powiedziała i mrugnęła do nich. Puchon uśmiechnął się promiennie.— Dziękujemy.— Wesołych Walentynek, kochaneczki. Uśmiechnięci byli uczniowie Hogwartu wyszli ze sklepiku za ręce, z czego Gryfon trzymał w ręce małą papierową torbę z małym walentynkowym zapasikiem na wieczór.

Miłych walentynek <3 ~ demasilence

ps. nie wiem, czy kolejne rozdziały pojawią się idealnie o godzinach [ kolejny miał być o 17, a ostatni 18 ], ponieważ jestem na urodzinach przyjaciółki, także proszę, nie bądźcie źli jeśli się spóźnię. ~ milenkaaa

edit: mój shot będzie koło 20/21 ;]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro