dolores - stypy, obiady, wesela
mój przyjacielu
byłem wykończony
po morderczej trasie
skręciłem do motelu
i tytoń też skręcałem
na mokrym, starym tarasie
było brudno, mżysto
zimno jak jasna cholera
otuliłem się kocem
i spojrzałem w oczy
zgarbionego portiera
wstał ociężale
z wysiedzianego fotela
nosił srebrną przypinkę
„dolores - noclegi
stypy, obiady, wesela"
z głowy zdjął melonik
i skórę miał pomarszczoną
„dolores" prowadził od lat
z dwiema córkami
i z żoną
w „dolores" było cicho
słyszałem szumy
gdzieś z tyłu głowy
było radio, patefon
telewizor kineskopowy
stos gazet, stos kaset
wesela na VHS
portier przeglądał playboya
za rogiem
leżał pies
córka portiera sprzątała
ospale
kurze spod zasłon
boazeria skrzypiała
i światło
wciąż skwierczało
i gasło
„los" jedynie świecił
wśród liter na starym neonie
zauważyłem dwa krzesła
bez nóg [śmiech]
stać chciały na balkonie
patrzyłem z litością
patrzyłem na to wszystko
w kącie leżał papieros
i stara kula disco
wszyscy byli zaspani
półżywi
znudzeni
i śnięci
oparłem ramię o ladę
„interes dobrze się kręci?"
portier westchnął i milczał
jeszcze bardziej ponury
zza winkla dobiegał smród
zjełczałej, podłej frytury
za oknem po parapecie
szwendały się dwa koty
uśmiechnąłem się lekko
i z płaszcza wyjąłem
dwa stare, wymięte banknoty
spojrzałem na portiera
oczami dobrego kolegi
„poproszę obiad, wódkę
i jeszcze dwa noclegi
mój ruch tę ruinę wskrzesi
on tę ruinę pobudzi
będą flesze, neony
gwar
pełno ludzi
cała hołota tutaj
tak jak dawniej przybędzie
będą tańczyć, wariować
w mglistym amoku, obłędzie"
było brudno, deszczowo
zimno jak jasna cholera
wymierzyłem broń
w środek głowy portiera
i kulę na środku twarzy
ten stary portier miał
nikt nie przypuszczał
że ciszę
zakłóci jeden strzał
córki stanęły jak wryte
i parkiet sprzątać przestały
zaśmiałem się tylko panicznie
oddałem jeszcze dwa strzały
było krwawo, groźnie
gorąco jak jasna cholera
zza rogu wybiegła w panice
gruba żona portiera
„co tu się dzieje? o panie
do licha, chryste, o boże"
stała podparta o krzesło
i wiotko groziła mi nożem
krzyczała, płakała i dzwonić
chciała już na policję
jakież to szczęście było
[że miałem
amunicję]
następnego dnia przed motelem
zebrały się gęste tłumy
ludzie tłumili się
i ciekawość też tłumili
pod maską gorzkiej zadumy
miej ich, o panie
w swojej pamięci
teraz interes
świetnie się kręci
oddałeś życie
życie w ofierze
mój przyjacielu
stary portierze
______
ode mnie: po przerwie wracam do żywych, musiałam swój ostatni czas poświecić na naukę, ale teraz wiersze znów będą dodawane regularnie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro