~Prolog~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

❓❔❓

Byłam w szoku, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu a nie złowieszcze wibracje budzika budzącego mnie z rana.

To Marty - moja najlepsza przyjaciółka.

Znamy się od przedszkola i jesteśmy  nierozłączne, chociaż - szczerze - nasz kontakt podupadł, kiedy moi rodzice zmarli w wypadku samochodowym.

Strasznie siebie za to obwiniam, gdyż jechali wtedy do szpitala w którym leżałam ze złamana nogą.

Przez moją głupotę.

Wyścig rowerowy z moim kuzynem nie zakończył się dobrze.
Wręcz koszmarnie. Moje złamanie to było nic w porównaniu do jego złamanego karku.

Nikt się nie spodziewał, że przez takie gówno zostanie kaleką do końca życia.

Po stracie Marty pocieszała mnie jak mogła. Niby jestem już pełnoletnia bo mam 25 lat ale jednak boli jak cholera.
Od najmłodszych lat mi pomagali, wychowywali aż pewnego dnia odeszli bez jakiegokolwiek pożegnania.

Spoglądałam tępo w ekran telefonu nim skumałam, że mam tysiące nieodebranych połączeń.
Kiedy zadzwoniła kolejny raz odebrałam i usłyszałam ten radosny a zarazem troskliwy głos bliskiej mi osoby.

— Louisa?! Boże! Louisa! — krzyczała.

— Tak tak powróciłam do świata żywych — parsknęłam.

— Nareszcie! Wiesz jak się martwiłam?! Dlaczego nie odbierasz? Wiem wiem że... — przerwałam wreszcie jej paplaninę:

— Tęsknie Marty. Jeszcze się z tym nie pogodziłam chociaż minęły 2 miesiące i się nie pogodzę, rozumiesz? — odpowiedziała mi grobowa cisza.

Po chwili usłyszałam westchnięcie i słowa które szczerze poprawiły mi humor od tych paru tygodni:

— Spotkajmy się na mieście godzina 14 pod Strabucksem oki? —

Przystałam na jej propozycję bo tak szczerze to już miałam dość siedzenia w domu sama i bez możliwości wygadania się. Po charakterystycznym dźwięku zakończenia rozmowy wyświetliła się godzina.

13:07

Zaraz zaraz...

NO NIE.

Biegiem udałam się do łazienki wyklinając pod nosem jak to miałam się oduczyć wstawania tak późno. Jeszcze rodzice narzekali, że za ten czas mogłabym obejść galerie (ale ja zawsze się z tym nie zgadzałam).

Ehh jak mi brakuje tego zapachu naleśników mamy roznoszącego się po całym domu...

Albo ciągłego narzekania taty jak go dziś w robocie wszyscy wkurzali.

Zrobiłabym dosłownie wszystko, aby te czasy wróciły.
Chciałabym cofnąć czas i ostrzec moich rodziców, aby nie jechali do mnie w odwiedziny.

A wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze?

Że do teraz nikt z rodziny nie powiedział mi jakim cudem wydarzył się ten wypadek.
Stracili panowanie nad autem?
Ktoś w nich wjechał?

Wszyscy wszystko ukrywają.
Nienawidzę mojej rodziny pod tym względem.

Nawet nie spytają jak się czuje? Czy sobie radzę?

Świetnie po prostu świetnie wcale nie myślałam żeby ze sobą skończyć i gdyby nie Marty...

No właśnie.

MARTY!

Oprzytomniałam i stwierdziłam, że stoję w łazience przed lustrem i gapię się w swoje odbicie.
Po ekspresowym ubraniu, umalowaniu i wygrzebaniu drobnych na autobus pogoniłam na najbliższy przystanek i nareszcie po tak długim czasie dopisało mi szczęście, gdyż magicznym sposobem pojazd już tam czekał.

Wysiadając na mieście spojrzałam na zegarek ukazujący godzinę równą 14:00. Do Starbucksa dotarłam w 5 minut.

Lustrowałam wzrokiem wszystkie stoliki aż ujrzałam tak znajomą i uśmiechniętą od ucha do ucha postać machającą do mnie. Pognałam do niej i mocno się w nią wtuliłam. Czułam charakterystyczny zapach jej perfum i nie miałam chęci się od niej oderwać.

— Oh Lou! Jak ja za tobą tęskniłam! — puściła mnie i wskazała na miejsce obok.

— Ja też — nie dałam rady nie odwzajemnić jej uśmiechu.

— Zamówiłam nam dwie kawy bierz i pij! — powiedziawszy to zabrała się za swoją.

Jak mi tego brakowało.
Spotkania, wypady, żarcie... Czego chcieć więcej? Jednak już dawno zdałam sobie sprawę, że tamto beztroskie życie już nigdy nie powróci.

— Gadaj, co tam u ciebie słychać! Dzwoniłam i dzwoniłam ale tak myślałam, że nie będziesz odbierać — odparła. W tym samym momencie złapała mnie za rękę i spojrzała na mnie z troską.

— Życie toczy się dalej... Zgaduję, że nie byłoby mnie już tu gdyby nie ty... — zawahałam się.

— Lou! Wiesz, że dla ciebie zrobiłabym wszystko! Też byłam tym wszystkim zszokowana — na jej twarzy zagościło zdezorientowanie.

— Dziękuję, że jesteś — przytuliłyśmy się zmieniając temat na weselszy.

Długo tak swobodnie gawędziłyśmy.
Cieszyłam się, że odzyskałam przyjaciółkę bo dzięki niej mogę jakoś wydostać się z dna do którego nie mam pojęcia kiedy, wpadłam...



Po roku niezdecydowania wreszcie udało mi się  wstawić nową książkę 😄
Dokładnie jeszcze nie wiem, co ile będą wstawiane rozdziały, gdyż teraz rozpoczęła się nauka i sami wiecie jak to jest 😒

Ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę.
Gdybyście zauważyli jakiekolwiek błędy, śmiało piszcie w komentarzu.
No i co — do następnego! ♥️🔥🐖

(pssst... i możecie również dawać swoje opinie jak to na razie wygląda 😏)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro