1.Atak na Berk

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dolecieliśmy na tą sama wyspę co byliśmy ostatnio. Jest idealnie ciemno do ataku. Było nas trzystu może nawet więcej. Każdy z nas plan ataku zna doskonale. Ja ruszyłem wyżej aby być jeszcze bardziej niewidoczny.

Atak na te szczury które nazywają siebie wikingami-mała korekta. Jak się wydzierają i cały czas tak się niby nazywają-trwała w najlepsze. Zrobiłem jeszcze jedno okrążenia gdy spostrzegłem pierwsze pary Zebirogów i Grąkli odlatujacych ze zdobyczami, a za nimi następni.

~Czyli już czas. Pora wracać do ''domu''

Zrobiłem nawrotkę. Nawet w idealnym momęcie, bo jeden z Koszmarów Pomocników zaczął dostawać po pysku od jednego z tych "wikingów". Zacząłem pikować w jego kierunku wydając przy tym charakterystyczny świst. Koszmar Pomocnik odleciał kiedy usłyszał, że się zbliżam. Oczywiście nie było się od krzyków ostrzegawczych kto nadciąga

-NOCNA FURIA! PADNIJ!-w tym samym czasie wystrzeliłem kule plazmy w kierunku szczura który stał na jakieś "górze" z bronią w ręku. Całe to miejsce stało w płomieniach.
-SKACZCIE!-ten zaskoczył, a ja zwróciłem i powtórnie strzeliłem plazmą w to samo miejsce dla upewnienia

To dość dziwne i zabawne zarazem. Inne smoki to zabiją bez obaw i strachu ale kiedy słyszął mnie jak nadlatuje to się chowają pod tarcze czy gdzie kolwiek myśląc, że ja ich nie widzę lub nie wyczuje. Tak jak słychać było nazwano mnie Nocna Furia. Jestem nie uchwyty, perfekcyjnie trafiam w wyznaczony prze ze mnie cel, nigdy nie porywam żadnych zdobyczy i nikt nigdy mnie nie zobaczył. To może przez to, że nigdy mnie nie widzieli boją się mnie. Za każdym razem jak ja zaczynam atakować wydaje z siebie charakterystyczny ryk i świst podczas natarcia po próbują się ukryć. Komiczne.

~No okej. Jeszcze jedna akcja i mogę wracać razem z moimi kompanami.

W tym samym czasie dobiegł do moich uszy jakiś wystszał. Nawet nie zdążyłem zareagować, a liny z jakimiś kamieniami mnie pochwyciła. Spętały mi łapy i skrzydła. Wydałem z siebie przerażliwy ryk. Ale nie ze złości tylko ze strachu. Bardzo się bałem, bo nie mogłem się ruszać...nie mogłem nic zrobić. Z ogromnej wysokości zacząłem spadać w kierunku ziemi. Chyba podczas tego "lądowania" połamałem parę drzew i krzaków. Za bardzo to się przeglądałem ale wiem, że zrobiłem spory bałagan. Kiedy pierwszy szok minął zacząłem rozglądać się dokładnie gdzie się znajduje i dopiero teraz odczuwałem niemiłosierny ból. Próbowałem się jakoś uwolnić ale nic z tego bardzo mocne mnie te liny spętały. Doszło jeszcze to tego zmęczenie.

~Nic nie mogę zrobić. Najrosądniej będzie odpocząć. Jedyny plus może być tego taki, że Król może mnie nie zabije i zje ale umierać też nie chcę.

Z taki myślami zamknąłem oczy i usnąłem ze zmęczenia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro