14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dylan:

Byłem zaskoczony wyznaniem Thomasa i jego zwierzeniem, nie spodziewałem się że gdy będę w sobotę w pracy dostanę od niego telefon z prośbą czy bym z nim po prostu nie posiedział.

Przez telefon nie brzmiał dobrze, wydawał się trochę załamany, więc bez wahania zgodziłem się z nim posiedzieć, nie było mi to zbytnio na rękę, ale mimo że to cham i prostak to trochę się zmartwiłem. Nie żebym zmienił o nim zdanie, ale gdy zaczął mi opowiadać o swoim ojcu zrobiło mi się trochę przykro, jeśli faktycznie nikt od dziecka się nim nie interesował to kto miał mu mówić jak należy się zachowywać?

Gdy go odwiozłem wróciłem do mieszkania, domyśliłem się że chłopaki przed chwilą wrócili z klubu, bo łazienka była zajęta a Theo objadał się w kuchni.

- Jak było? - spytałem.

- Dobrze, dużo napiwków. A ty gdzie zniknąłeś? - spytał.

- Thomas dzwonił. Chciał pogadać, był trochę załamany więc wyrwałem się - wyjaśniłem i przysiadłem przy stoliku.

- Dziwne, że do ciebie dzwonił - skomentował chłopak.

- Tak, zdziwiłem się, ale naprawdę nie miał z kim porozmawiać więc zgodziłem się. Swoją drogą wolę żyć z nim w zgodzie, to on decyduje o tym czy mam nadal pracę - stwierdziłem.

Ojciec Thomasa naprawdę nieźle mi płacił, i dzięki temu mogłem sobie pozwolić na wcześniejsze wyjście z klubu i odpuszczenie pieniędzy które bym w tym czasie zarobił.

Poniedziałek zaczął się typowo, musiałem Thomasa zawieźć do szkoły. Gdy przyjechałem i zapukałem do drzwi otworzyła mi Oliwia, minąłem się w drzwiach z ojcem Thomasa, który powiedział że chłopak zaspał i się szykuje i żebym poczekał na niego, i takim cudem pozostałem sam na sam z Oliwią. Usiadłem na krześle w kuchni i czekałem na blondyna.

- Przecież zanim ten się do szkoły wygrzebie, to potrwa wieki - powiedziała mając na myśli Thomasa. Nic się nie odezwałem, ciągle miałem w pamięci to jak ostatnio dogadała Thomasowi. Nie żeby on był święty, ale ona jest dorosła, a on jest nastolatkiem i powinna się zachowywać bardziej poważnie i wiedzieć czego czasami się nie powinno mówić, a ona uderzyła w jego najczulszy punkt.

- Współczuję ci, że musisz wozić tego rozwydrzonego dzieciaka, skaranie boskie z nim tutaj mam - zaczęła narzekać dziewczyna.

- Nie jest tak źle - powiedziałem krótko, do tego krępował mnie jej strój, miała na sobie skąpy satynowy szlafrok w którym kręciła się po kuchni odsłaniając swoje zgrabne nogi.

- Pewnie tak mówisz, bo pracujesz dla jego ojca. Wiem jaka jest prawda, Thomas jest okropny. A ty wyglądasz na bezkonfliktowego i dlatego tak nie reagujesz na niego jak ja - powiedziała i podeszła bliżej mnie, nie czułem się tu ani trochę komfortowo, zacząłem błagać w myślach by Thomas szybciej się naszykował.

- Jesteś przystojny, pewnie nie możesz się odgonić od dziewczyn - powiedziała, poczułem się całkowicie zakłopotany, wstałem i lekko się odsunąłem.

- Czy ja wiem... - powiedziałem, lekko się uśmiechnąłem i zacząłem się zastanawiać, czy Thomas nie ma faktycznie racji, że dziewczyna zaczyna mnie podrywać. Popatrzyła na mnie czarującym uśmiechem i przygryzła wargę. Zaczęło się robić niebezpiecznie, w końcu pojawił się mój wybawiciel.

- Jestem - powiedział dosadnie na co Oliwia się natychmiast odsunęła ode mnie, nie zauważyłem nawet kiedy on się tu pojawił - Plecak - podał mi przedmiot i zaczął wiązać buty.

Spojrzał z nienawiścią na Oliwię i wyszliśmy.

- Co ty masz w tym plecaku, kamienie? - spytałem taszcząc ten ciężki plecak.

- Nie, musiałem wziąć jeszcze jakieś dodatkowe książki. Mniejsza o to - powiedział i czekał aż otworzę mu tylne drzwi, oczywiście to zrobiłem i zamknąłem gdy tylko wsiadł.

- Widziałem wszystko - powiedział od razu.

- Co takiego? - spytałem.

- Podrywała cię. Ta dziwka cię podrywała, mówiłem że ona nie jest zainteresowana moim ojcem na poważnie? - spytał chłopak pretensjonalnym tonem.

- Ale co ja miałem zrobić, zaczęła mnie coś pytać i się do mnie zbliżać - usprawiedliwiłem się.

- Nie mam do ciebie pretensji, do niej mam. Może urządzimy pułapkę, dasz się jej poderwać, nagramy to, pokażę ojcu i Oliwia wyleci z hukiem - zaproponował Thomas.

- Tak, a ja wylecę razem z nią.

- Powiedziałbym mu, że to ukartowane.

- Nie wiem czy po tym jakby zobaczył jak się obściskuję z jego dziewczyną chciałby bym nadal był twoim szoferem - powiedziałem gdy byliśmy już w drodze, musiałem dziś wyjątkowo szybko jechać z uwagi na to, że Thomas się dłużej szykował bo zaspał.

- Racja. Nie chcę by ktoś inny mnie woził. Ale nie zaprzeczysz, że cię podrywała - upierał się ciągle.

- Nie wiem w sumie. Może trochę, tak czy inaczej nie czułem się z tym ani trochę komfortowo i nie chciałbym znowu przebywać z nią w takiej sytuacji - podsumowałem.

- Hm, no nic, może coś wymyślę. Ty też masz pomyśleć jak się pozbyć tej kurwy, to polecenie służbowe - rozkazał chłopak. Obiecałem mu, że postaram się coś wymyślić, chociaż słabo to widziałem. Jeśli jego ojciec faktycznie ją kocha, to ciężko będzie mu wybić tę dziewczynę z głowy.

- Pójdziesz ze mną do szafki szkolnej, te książki są za ciężkie bym je dźwigał, a tak to zostawię je tam - nakazał.

Tak kurwa, bo weźmiesz trochę cięższy plecak i nie wiem kurwa, w pół się złamiesz, jak on przesadzał...

- Jasne - powiedziałem krótko.

Wysiedliśmy pod szkołą, wziąłem ten jego plecak, i poszedłem z nim do szkoły. Czułem jak jakieś młodsze dziewczyny mnie obserwują, nie wiem zupełnie o co im chodziło.

Weszliśmy do budynku, następnie zeszliśmy do szatni, gdzie stał rząd szafek szkolnych. Chłopak wyjął klucz po czym pomogłem mu wypakować książki.

- Po co ci poduszka? - spytałem.

- No na wf. Nie ćwiczę, więc biorę poduszkę, idę do biblioteki, kładę się tam i śpię - powiedział i wzruszył ramionami - No jeszcze brakowało tego żebym ćwiczył na wf, dotykał brudnych piłek, materacy, przebywał w zapoconej szatni z tymi spoconymi świniami. Dylan, to nie są warunki dla mnie.

- Dobrze, rozumiem - powiedziałem, już przesadzał naprawdę, ale przywykłem do tego że przesadzanie to jego natura.

- No dobra, to możesz już iść, zaraz mam zjebaną historię. Widzimy się potem - powiedział chłopak, gdy zwolnił mnie ze służby pojechałem na jakieś zakupy do domu, bo było mało jedzenia w naszej lodówce, a tym razem to na mnie przypadała kolejność robienia zakupów.

Thomas miał lekcje aż do szesnastej, więc do tej szesnastej miałem mieć wolne, wziąłem się za sprzątanie mieszkania, włączyłem muzykę i szybko mi to szło.

O zaplanowanej godzinie wyjechałem po niego, czekałem aż wyjdzie ze szkoły. Wyszedł z przyjaciółkami, chwilę z nimi porozmawiał i zaczął iść w moją stronę.

- Słuchaj, jedziemy do sklepu meblowego - zarządził.

- Po co? - spytałem, no chodzenie z nim po sklepie meblowym to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.

- Po komodę. Potrzebuję nowej komody, siedząc na lekcjach stwierdziłem że wszystko mam powpierdalane do szafy i nie podoba mi się to - wyjaśnił.

Musiałem wykonać polecenie chłopaka, więc powiedział mi gdzie mam jechać. Aż się bałem wejścia z nim do sklepu meblowego, poznałem go na tyle by wiedzieć, że zapewne narobi wstydu i zacznie grymasić.

Stanąłem na parkingu, Thomas wybrał miejsce najbardziej oddalone od wejścia, rzecz jasna były miejsca z których mielibyśmy bliżej, ale przecież nie będziemy stawać koło jakiegoś jak to Thomas zawsze nazywa "gruchota".

Weszliśmy do sklepu, poczułem zapach nowych mebli, ogólnie lubiłem chodzić po takich sklepach i oglądać meble, ale niekoniecznie z nim.

Thomas zaczął się rozglądać po sklepie i już widziałem, że jemu coś nie pasuje.

- I co, gdzie są komody? - spytał z pretensją.

- Trzeba się zastanowić... Komody, to raczej meble do pokoju dziennego, więc na moje oko będą tam - powiedziałem wskazując piętro wyżej, gdzie były takie właśnie meble.

- Racja - powiedział i podążył na górę, a ja za nim.

- Mogę w czymś panom pomóc? - napatoczył się pracownik sklepu, gorzej być nie mogło.

- Tak, szukam komody - powiedział blondyn.

- O, to się świetnie składa - powiedział mężczyzna w średnim wieku ubrany w charakterystyczny czerwony uniform i zaczął nas prowadzić - Tutaj mamy komody w bardzo okazyjnych cenach.

Przed nami stało kilka mebli, i ja naprawdę bym do nich nic nie miał... Wspominałem już jak bardzo nienawidzę z NIM robić zakupów?

- Przepraszam bardzo - zwrócił się do pracownika zbulwersowany Thomas - Czy ja wyglądam na osobę, która byłaby zainteresowana kupnem mebli z promocji?

- To znaczy... Po prostu te komody są bardzo porządne, i mamy teraz zniżkę, myślę że każdy chciałby mniej zapłacić - powiedział zbity z tropu pracownik, bo kurwa większość ludzi zazwyczaj była zainteresowana działem z przecenami.

- Proszę Pana. Dla mnie zakup czegoś z promocji jest niemalże uwłaczający, i nie mam zamiaru płacić mniej, nie jestem biedakiem jak większość społeczeństwa. Sam sobie poszukam - powiedział, energicznie się obrócił i poszedł przed siebie alejką z meblami.

- Przepraszam za niego - powiedziałem zakłopotany do pracownika i się niewinnie uśmiechnąłem, po czym pognałem za tym szaleńcem.

- Thomas - krzyknąłem, blondyn odwrócił się i z pogardą zerkną za plączącego się w oddali pracownika.

- Co za prostak. On mi zaproponował meble... Z promocji... - przeżywał nadal jakby nie wiem co się stało.

- To normalne, to ich praca. Mogłeś grzeczniej - zasugerowałem, gdyby nie to że pracuję dla niego to już dawno dałbym mu porządną reprymendę.

- Grzeczniej? Dylan, dla mnie jego zachowanie to jak obraza majestatu - powiedział i zadarł głowę do góry niczym dumny paw i poszedł dalej w poszukiwaniu mebla.

Modliłem się by szybko znalazł to czego szuka i bym się już więcej nie musiał wstydzić. Blondyn zaszył się na dziale z najdroższymi markowymi meblami i zaczął je dokładnie oglądać.

- Jeśli kupimy dziś komodę, to kiedy mi ją złożą? - spytał.

- Pewnie jutro - odparłem.

- Ale ja chcę dzisiaj - powiedział i tupnął teatralnie nogą. Oh tak, pewnie, nie miał tej komody przez chuj wie ile a teraz już nie poczeka jednego dnia.

- Nie panikuj. Złożę ci tą komodę - zaproponowałem, już wolałem to zrobić niż się więcej za niego wstydzić.

- A, to zmienia postać rzeczy - powiedział i się uśmiechnął.

Po przejrzeniu wszystkich najdroższych komód Thomas wybrał jedną, zawołaliśmy pracownika i przeszliśmy do płatności. Poszliśmy wraz z pracownikiem na dział do dokonywania płatności, usiedliśmy za biurkiem i czekaliśmy aż mężczyzna dopełni wszystkich formalności.

- Czy płaci pan teraz, czy może na raty? - spytał mężczyzna.

Chłopie, to jedno z gorszych pytań jakie mogłeś zadać, naprawdę, nie wiesz na co się porwałeś...

Zanim zdążyłem szybko odpowiedzieć za Thomasa, by ten nie powiedział czegoś durnego, niestety zostałem uprzedzony.

- Dylan, no - powiedział rozpaczliwym tonem jakby się miał popłakać i zaczął wierzgać nogami pod biurkiem - Dlaczego wszyscy myślą, że jestem biedakiem, Boże.

Pracownik nie wiedział co ma zrobić, patrzył na ten jakby "napad" Thomasa, a ja kurwa nie wiedziałem co mam w ogóle odpowiedzieć gdy zaczął lamentować, że wszyscy uważają go za biednego i proponują mu meble z przeceny lub na raty.

- Od razu płacimy - powiedziałem szybko, blondyn się po chwili uspokoił, a pracownik nadal kontynuował wypełnianie papierów zerkając co jakiś czas na Thomasa jak na jakiegoś wariata.

Chłopak siedział oburzony ze skrzyżowanymi rękami i patrzył to na mnie to na pracownika, w końcu przeszło do końcowego etapu, czyli płacenia. Thomas wyjął portfel i zwrócił się do pracownika.

- Myśli pan, że będąc w posiadaniu portfela od Louis Vuitton brałbym tę komodę na raty czy którąś z przeceny?

- Przepraszam, nie chciałem pana urazić - powiedział zakłopotany pracownik.

Thomas nic już nie powiedział, tylko z naburmuszoną miną zapłacił i po chwili przynieśli nam tę komodę, którą wziąłem i zaniosłem do bagażnika. Oprócz tego jeszcze był zbulwersowany, że nawet jutro nikt by mu tej komody nie złożył, bo mają pełen kalendarz terminów, a on potrzebował tę komodę na teraz.

Gdy już odjechaliśmy poczułem ulgę, że nie będę musiał się już najadać wstydu w tym sklepie za niego. Mimo że to on odpierdalał, a nie ja to ja się wstydziłem za jego zachowanie.

- Dobrze, że mi złożysz ten mebel. Gdzież to tyle czekać, aż oni pofatygują dupę i sami mi to zrobią? To dla nich powinien być jeszcze zaszczyt - przeżywał chłopak.

- Też jestem tym zbulwersowany - przyznałem, oczywiście z sarkazmem.

Pojechałem z Thomasem do jego domu by złożyć mu tę komodę, nikogo poza nami nie było ku jego uciesze. Wtaszczyłem pudło z meblem na górę i zacząłem wszystko wyjmować łącznie z instrukcją, i powiedziałem jeszcze blondynowi by przyniósł niektóre narzędzia.

Jakiegoś ogromnego pojęcia to nie miałem o składaniu mebli, ale z instrukcją można sobie poradzić. Thomas usiadł obok mnie i zaczął przyglądać się wszystkim częściom i śrubkom.

- Nie, to nie jest zdecydowanie zadanie dla mnie - ocenił od razu.

- Domyślam się. Lekcje masz jakieś? - spytałem.

- No faktycznie, mam coś zadane. Widzisz, co ja bym bez ciebie zrobił - powiedział i rozłożył się na biurku z książkami i zeszytami. Rzecz jasna, że w międzyczasie gdy składałem meble to musiałem mu przecież pomagać w lekcjach i nawet w pisaniu wypracowania, na szczęście złożenie mebla poszło mi szybko, Thomas był zadowolony, i ja również bo w końcu mogłem udać się do domu i na wieczór zapomnieć o tej marudzie.

~~  




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro