Rozdział 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa: Jeff.

Kazałem wyjść tym pierdołom z basenu, bo to, co właśnie odjebali przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że ten cały Sebastian wpierdolił się do wody z Miguelem, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo widziałem z okna jego pokoju, że zaczęli się szamotać. W snach bym się nawet nie spodziewał, że jakimś cudem blondas wydostanie się z piwnicy, a następnie z dzikością wleci wprost w Stilesa. Nie mam pojęcia, jak mu się to udało, ale będzie miał z tego tytułu przewalone. Niech ja tylko ich wszystkich dorwę, to pożałują, że się urodzili.

Ogólnie doszedłem do wniosku, że będę musiał zaangażować Dereka z Dylanem w opiekę nad nimi, bo gówniarze są przebiegli, niesubordynowani oraz niezwykle kapryśni oraz pyskaci. Sam nerwowo z nimi nie wytrzymam, ani też sobie nie poradzę, bo nastolatkowe, w dodatku zbuntowani, to najgorsze, co może się człowiekowi trafić. W związku z tym mogą nam narobić masę problemów, a że zostali zawieszeni w prawach ucznia, to bezczelnie zamknę ich w pokojach, zabierając telefony i komputery, aby nie zadzwonili na psiarnie.

Jutro muszę pójść załatwić pewne sprawy związane z prowadzeniem swojego gangu, ale będę do tego potrzebował Miguela, a boję się zostawić samego Stilesa z tą rozwydrzoną bandą, bo w trójkę będą w stanie go pokonać, bo umówmy się, że Stiles do najbardziej ogarniętych nie należy. Myślę, że dobrym pomysłem będzie wdrożyć w ten cały proceder Cody'iego, bo sami nie damy sobie rady.

I po cholerę pchałem się do roli niańki?

Westchnąłem cicho, masując skronie dłoniami, bo od tego wszystkiego zaczęła boleć mnie głowa. Thomas zaczął się przekrzykiwać z Dylanem o to, kto komu zaufał i kto kogo podle oszukał. Nie mam zamiaru ich dalej słuchać, ale jak ma to wszystko tak dalej pójść, to ja dziękuję za taką pracę. Niestety, ale zobowiązałem się do tego i muszę tutaj tkwić zwłaszcza, że nie dostałem tego, po co przyszedłem. 

Razem ze swoją ekipą wpadliśmy na pomysł, aby przejąć całkowitą władzę nad tym miastem. Nie podoba mi się fakt, że psiarskie coraz bardziej węszą oraz poszukują nas. Jesteśmy co prawda notowani, ale pod innymi nazwiskami, jednak gęb w stanie zmienić nie jesteśmy, przez co nasza pozycja zaczęła słabnąć. Nasz informator z policji powiedział nam, że podobno są świadkowie, którzy nas rozpoznali, ale znają nas jedynie z gangsterskich pseudonimów i są w stanie rozpoznać twarze. Policja jeszcze nie powiązała ich zeznań z naszym wizerunkiem oraz fałszywymi nazwiskami, ale to kwestia czasu, nim ktokolwiek z nas wpadnie, a wtedy, to już będzie bardzo ciężko kręcić biznes.

Andersonowie są bogatą rodziną, która ma również bardzo wysoką pozycję w mieście. Są to dziani ludzie sukcesu, którzy często wyjeżdżają w sprawach służbowych do innych krajów, ale również są wysoko postawionymi radnymi, którzy siedzą tuż przy władzy. Z tego, co wiem, to dzięki im pomysłom oraz pieniądzom, mają swój własny wkład w podejmowane przez władze decyzje odnośnie zarządzania naszym miastem. Mamy zamiar przede wszystkim zebrać brudy na ich temat, a dodatkowo musimy przeszukać ich dom, aby znaleźć kluczowe informacje na temat miasta, a także znaleźć nazwiska każdego, kto bierze udział w strukturze organizacyjnej miasta. 

Wiem też, że mają również dostęp do miastowych systemów, a gdy znajdziemy loginy i hasła, to nasi hakerzy będą mogli włamać się niepostrzeżenie do każdego z systemów, w tym do policyjnej bazy danych pod nazwiskiem Anderson, co tylko utrudni wykrycie prawdziwych sprawców. W ten sposób chcemy się dowiedzieć, kto nas podkablował, a potem czym prędzej wysłać na tamten świat, bo nie możemy sobie pozwolić na wtopy. W ten sposób uda nam się przejąć kontrolę nad miastem, a jak będzie trzeba, to się kogoś zastrzeli i po problemie. Mamy w sumie taki plan, aby podstawić naszych ludzi do rady miasta, ale to wymaga pozbycia się potencjalnych chętnych, którzy mają i tak nieczysto zagwarantowane miejsce w radzie, bo w końcu układy i układziki są nieodłącznym elementem tego zakłamanego i fałszywego świata. 

Doszły nas słuchy, że Andersonowe szukają opiekunek do ich niesfornych bachorów. Pierwsze, o czym pomyślałem to to, że będzie to idealne rozwiązanie, aby niepostrzeżenie dostać się do ich domu. Początkowo sądziłem, że chodzi o mniejsze gówniaki, bo w końcu do takich potrzebne są niańki, ale gdy przyszedłem tu dzisiaj, to po raz pierwszy w życiu poczułem się zagięty. Robota wydawała się naprawdę łatwa, bo małe bachory zamknie się ewentualnie w piwnicy lub da im się jakieś proszki, by poszły spać i po kłopocie, a tu niespodzianka. W najgorszych koszmarach nie spodziewałbym się, że są to w cholerę niepokorni nastolatkowie. 

Uważałem, że czeka nas naprawdę lekka, łatwa oraz przyjemna robota, a tutaj z każdą minutą jest coraz ciężej oraz coraz kurwa gorzej. Mógłbym ich zastrzelić co prawda od razu, ale po co robić dym na całe miasto. W ten sposób tylko bardziej sobie zaszkodzę, a na to pozwolić sobie nie mogę. Jak już uda nam się zdobyć dokumenty i kody do systemów, to wtedy pomyślę nad tym, jak się ich w tajemniczy, nie budzący podejrzeń wobec mojej osoby sposób pozbyć. Jak na razie muszę udawać stanowczą i przemiłą niańkę. 

Ogólnie, to gdy tylko pojawiło się ogłoszenie, to nasi hakerzy w trybie natychmiastowym hakowali każdy e-mail zawierający odpowiedź w sprawie pracy, jako opiekunka, więc w związku z tym moje zgłoszenie było jedynym, które Andersonowie zobaczyli. Dostałem od nich telefon, więc musiałem udawać ex wojskowego, co w sumie jest prawdą, bo byłem w wojsku. Na początku trochę nie byli do mnie przekonani, ale po chwili jednak oboje doszli do zgodnego wniosku, że dyscyplina im dzieciom dobrze zrobi, więc dostałem tę robotę od razu. 

- Fabio! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Stilesa, który taplał się w basenie z tą blond ofermą. Rozejrzałem się dookoła i zorientowałem się, że nie wiem, co się tutaj wydarzyło, ponieważ moje myśli błądziły wokół mojego planu. Miałem zamiar wyjść i spotkać się z Brettem, ale bachory przysparzają mi coraz więcej kłopotów, więc wszelkie sprawy, w tym związane z naszym gangiem, muszę załatwiać tutaj.

- Czego? - odpowiedziałem niesympatycznie, dostrzegając, że Thomas łaskawie wyszedł z basenu.

- Jaki jest plan? - zadał pytanie Miguel. - Musimy coś zrobić z tymi rozkapryszonymi gówniakami. - dodał, trzymając dość mocno za ramię tego szarowłosego dzieciaka, któremu ewidentnie coś się nie podobało. Dylan wyszedł w końcu z basenu.

- Wypierdalaj na dno, gdzie Twoje miejsce, kłamco! - wrzasnął rozjuszony jak dzika kotka Thomas, który ponownie rozpędził się, chcąc chyba wepchnąć z powrotem do basenu Stilesa, ale tym razem zapobiegłem temu incydentowi. Złapałem z pasie tego narwańca, a on zaczął się wiercić oraz szamotać.

- Uspokój się kurwa, albo złamię Ci kark, pieprzony bachorze! Jeszcze raz wrzucisz Dylana do basenu, to będziesz leżał w piwnicy skutym łańcuchem, bez dostępu do kibla, jedzenia i wody, zrozumiałeś?! - powiedziałem agresywnie, a właściwie uniosłem się, puszczając go i łapiąc za ramię, podobnie jak Derek Sebastiana. Potrząsnąłem nim, a ten tylko przerażony spojrzał na mnie i natychmiast się uspokoił. Nie mam zamiaru się z nikim z nich patyczkować, bo mam serdecznie dość tego ich wstrętnego zachowania. Wcale się nie dziwię, że rodzice mają ich dość i poszukują do nich opiekunki. W tym tempie wysadzą dom w powietrze.

Dobrze, że Scott jest związany, bo jeszcze tylko jego brakuje do kolekcji. 

- On jest jakiś nienormalny, słowo daję. - skomentował to wszystko Stiles, ściągając z siebie bluzę, którą wykręcał z dłoniach, bo był cały przemoczony. 

- Idziemy do środka i tam sobie wyjaśnimy od dziś panujące w tym domu zasady, bo widzę, że Wasza trójka jest na bakier z inteligencją. W tak krótkim tempie żeby mnie wkurwić, to trzeba mieć absolutny talent. - powiedziałem poważnie i bez żadnego szacunku szarpnąłem blondasa, bo na chwilę obecną wkurwiał mnie najbardziej. 

- Auć, to boli. - skomentował łagodnie, a ja tylko wzmocniłem uścisk, aby nie wywinął mi tutaj żadnego numeru. - Ała, to naprawdę boli... - dodał, łapiąc mnie za dłoń, ale ja nie przejmowałem się tym oraz zignorowałem go. Mam w dupie to, czy będzie miał siniaki, czy też nie.

- Będziesz szedł normalnie, czy mam Cię nauczyć?! - wkurzył się Miguel.

- Pfff, co taki staruch może mnie nauczyć? - odpowiedział mu z pogardą Sebastian, a ja zaśmiałem się. 

- Jak Ci zaraz skórę złoję, to zobaczysz, co ten staruch potrafi. - warknął Derek, który był już na pograniczu wybuchnięcia złością. 

- Podejrzewam, że nic nie potrafi, bo umówmy się, nie wyglądasz na takiego, co miałby kochającą żonę i dzieci, bo z taką mordą, postawą i charakterem, to wątpię, by Ci w ogóle stawał i aby ktokolwiek Cię chciał, patusie. - odpowiedział mu z zadowoleniem szarowłosy chłopiec, a ja wiedziałem, że nie ma już życia.

- Ty mały skurwysynie. - warknął Derek.

- Kurwa, puszczaj, pojebie! - wrzasnął na cały dom, a ja zatrzymałem się i odwróciłem. Na szczęście byliśmy już w salonie. Chciałem coś skomentować, ale Miguel w ostatniej chwili rzucił chłopaka na kanapę. Przyjaciel złapał go wcześniej za włosy i bezpardonowo prowadził, co spodobało mi się, że pokazuje mu, gdzie jest jego miejsce. Spojrzałem na tego blondasa z ADHD, po czym rzuciłem go na podłogę i chłopak wylądował koło tego chłystka na krześle. Na szczęście ten pyskacz jest zakneblowany i unieruchomiony, co działało na naszą korzyść, bo nie zniósłbym wyzywania się z nim. Wystarczy mi ta dwójka do tego, aby porządnie się wkurwić. 

- Siadaj koło tego wytatuowanego debila i nawet nie próbuj się ruszyć, bo dostaniesz wpierdol, jasne?! - krzyknąłem, bo zauważyłem, że pokojowo nie da się z nimi rozmawiać. Stanąłem nad chłopakiem, który cały ociekał z wody i tylko nieśmiało podniósł głowę do góry, a gdy napotkał moje wojownicze spojrzenie, natychmiast wykonał polecenie, siadając obok swojego szurniętego braciszka. 

- Ja pierdziele, muszę się przebrać. - skomentował Stiles, który zdjął koszulkę, wykręcając ją, a na środku salonu powstała spora kałuża. Przyjaciel również był cały w wodzie, ale nie przejmowałem się tym, że praktycznie każdy z nich cuchnął chlorem i niszczył meble. Dostrzegłem, że blondyn zrobił minę, jak by zobaczył milion dolarów w gotówce, gdy Stiles prezentował swoją umięśnioną klatkę piersiową. 

Podszedłem do chłopaka, który siedział zakneblowany na krześle i bezpardonowo odwróciłem go w naszą stronę, przesuwając bliżej kanapy tak, abyśmy mieli na nich oko. 

- A teraz mnie wszyscy posłuchacie i Wasza dwójka również. - zacząłem mówić głośno, powoli i bardzo stanowczo, a gdy dostrzegłem, że Stiles i Derek nie są zainteresowani tym, co mam do powiedzenia, to zwróciłem się również i do nich. Dylan jak zwykle rozdziawił gębę ze zdziwienia, a Miguel nie był tym faktem zbytnio zaskoczony. Nie wiem, kiedy oni w końcu zrozumieją, że mnie się słucha bez względu na to, co się dzieje. - Wasi starzy wyjechali na tydzień, co oznacza, że przez te siedem dni jesteśmy skazani na siebie, wobec czego radzę Wam się dostosować do reguł, które za chwilę przedstawię. Z tego, co zdążyłem zauważyć, to jesteście niepokorni, niegrzeczni i nie potraficie się słuchać, więc nasza współpraca może nie przebiegać pomyślnie, ale wierzę, że macie trochę oleju w głowie i nie będzie mi wchodzić w paradę, bo inaczej źle się to dla Was skończy. - zacząłem, groźnie, a dwójka dzieciaków na kanapie ani drgnęła, natomiast pyskacz zaczął się kręcić, jak by go ktoś poraził prądem. 

- Masz jakąś koszulkę? - spytał się Dylan Miguela, a ja natychmiast się odwróciłem w ich stronę, bo zauważyłem, że przebywanie z tą bandą młodocianych urwisów spowodowała niesubordynację ze strony Stilesa, który nie wykazuje zainteresowania tym, co mam do powiedzenia. Chłopaki napotkali mój wzrok i skupili się na tym, co mam do przekazania. 

- Na wstępie powiem tyle, że mnie też nie podoba się pomysł, że wpakowałem się w takie gówno, jak opieka nad dziećmi. Po tym ogłoszeniu spodziewałem się małych berbeci, maksymalnie dziesięcioletnich gówniaków, a tu się okazuje, że niańka jest potrzebna prawie pełnoletnim patałachom. Wstyd, żeby takie bachory same nie umiały się sobą zająć, ale po tym, co odjebaliście w ciągu dosłownie kilku godzin, to ja się wcale nie dziwie, że starzy nie chcą was zostawić samych, chociaż uważam, że prościej by było Was zamknąć w pierdlu na tydzień. Tam przynajmniej nie narobicie szkód. - zacząłem swój monolog oczywiście od tego, aby im ubliżać i pokazać swoje niezadowolenie na fakt, że muszę tutaj być. 

- To po jaką cholerę wziąłeś tą robotę, co? - odezwał się siwowłosy pyskacz. - Jak tak bardzo coś Ci nie pasuje i masz taki problem, to wypierdalaj stąd, a my powiemy starym, że rzuciłeś tę robotę w pizdu i każdy będzie zadowolony. Ty nie będziesz musiał zajmować się nami, ani też znosić naszego towarzystwa, a my tym bardziej nie będziemy musieli użerać się z Twoją chujową osobą i Twoimi zjebanymi kolesiami. - dodał, a mnie po prostu zamurowało na jego bezczelność. Derek wyglądał na wkurwionego i chciał już coś odpowiedzieć temu gówniarzowi, podobnie jak ja, ale jedyne, co zdążyłem zrobić, to otworzyć usta, ponieważ w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

Co jest kurwa?

Kogo niesie o tej porze?

Zerknąłem na zegarek i była prawie jedenasta w nocy, więc zastanawiające jest to, co za pojeb dzwoni do drzwi. 

- Rusz dupę i otwórz te drzwi. - nakazałem blondasowi, ale on nie miał zamiaru spełnić mojej prośby, a właściwie polecenia. Siedział dzielnie na dupie i spoglądał na mnie, co tylko mnie dodatkowo wpieniło. 

- Jestem cały mokry i nie mam zamiaru się stąd ruszyć. - stwierdził, a ja podszedłem do niego i chciałem złapać za włosy, aby rzucić nim o podłogę, ale chłopaczek spanikował, gdy zbliżyłem się do niego. - Dobra, okej, spokojnie, już zapierdalam. - powiedział wystraszony i poderwał się z kanapy, ale po drodze ten osioł wywinął orła na panelach, ponieważ poślizgnął się na kałuży, którą zrobił Stiles, jak wyciskał wodę z koszulki.

- Co za pojeb! - wrzasnąłem na jego koordynację, a dzwonek do drzwi był coraz bardziej gwałcony, że tak powiem, a do tego doszło jeszcze intensywne pukanie. Ktoś ewidentnie nie dawał za wygraną i chciał dostać się do środka. 

- Sam się kurwa pofatyguję i otworzę te jebane drzwi, skoro żaden z Was nie ma mózgu i nawet tego nie potrafi. - zdenerwowałem się, że sam osobiście muszę to zrobić, bo nikt w tym pomieszczeniu nie ma na tyle inteligencji, aby otworzyć pierdolone drzwi, jak by to było nie wiadomo jak w chuj ciężkie zadanie. 

Ja pierdole po prostu.

Mam dość.

Dobrze, że zostałem gangsterem i nie muszę chodzić do normalnej pracy, bo bym już dawno chyba skończył w grobie z tych wszystkich nerwów. 

Niezadowolony na tę całą sytuację, przekręciłem zamek w drzwiach, a następnie chwyciłem za klamkę, energicznie za nią pociągając, a mym oczom ukazało się kilku dziwnie wyglądających facetów. Zrobiłem zdziwioną minę.

- Dobry wieczór, specjalistyczny zespół do spraw zwalczania sił nieczystych i komunikacji ze złymi mocami przybywa na ratunek! - powiedział radośnie, a mnie po prostu kurwa zamurowało.

Co to za banda oszołomów, do cholery?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro