nie gniewaj pana bo stracisz banana rozdzial 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypomnij mi. Przypomnij mi proszę. Miecio czyli chłopak podnosi się lekko z pozycji bezpiecznej. On odkruł wtem rze ma złamanie kolanowe przewlekłe w łokciu złamanie efektu zielonej gałonzki. Uśmiechł się na to złamanie. Polizał się w i pszyszed siki i powiedział tak jemu:

- Jesteś kociakiem moim chłopakiem mój jedyny ty bo nie kto inny - Pomidonozorze mów mi tak

- Mocno fioletowe suty mojego brata Alberta

- OD KIEDY MAS MAME ALBERTA??! - I dlaczrgo nic o tym nie wiem

-Tak ja mam dzisiaj urodziny - URODZINY!!!!16

I wtedy ja wyszłem, tego był zbyt viele. Kupić mu tor szedłem. Przyszedłem ale nie doszedłem. Upadłam kolanami na twarz. Płakałem. Opadł mi. Ale nein Zdołałam upaść i uratowałaś tort siki. Brawo. Wszedłem do domu i widzę miecio siedzi i plakać poczyna rzensiście. Ja dobiegam do niego pytać się co stalo się jemu. Pytam się tak

- Bo urodziny mam tu a nie w Tor uniu. Oh mamuniu

I wtedy ja wygongam Zza się tor t i daje mu go a on cieszy się jego anakonda.

I wtedy ja zabieram mu anakonde bo to niebespieczne zwierze jest.

- Magonga pozdrawia!! - Krzyczy z za okna PCV ktoś.

- Kto ma rację ten ma rację. Faktów nje oszukasz.

I to okno otwiera jakiś koleś co wygląda jak arcybiskup i mówi nam cześć Magonga pozdrawia

- Kim jesteś wędrowcze? - Powiedziałem mu jestem ciekawy

- Jestem marek Jędraszewski co laska to nie laska. Jestem najlepsza niunia w tym rejonie. Faktów nje oszukasz.

I wtedy przez to okno jeszcze otwarte wbiega Duda w stroju pasterza i krzyczy tak

- To ja najlepszom dziunią w rejonie lubusko krakowskim. Łaski swojej nie oszukasz.

- Jacek o czym ty mówisz? - Krzyczy Jacek Zieliński

- Chciałem kiedyś mieć psa...

- Jacek kurwa o czym ty pierdolisz??!

- Lubię cię

I wtedy Duda wzią za rękę Jacka i mrugnęł mu w oczko i wyszli w krzaków strome.

Ale jeszcze została sprawa biskuparcy. Ale on chyba poszedł się pizgać do sypialni mojej i miecia. Ale z kim? Oto jwst pytanie. Ale nagle miecio mowi do mnie zaniepochujony:

- Siki gdzie tor t mój mów mi

I zobaczyłam wtedy że tortu nie ma. Nie było i nie będzie. Arcybiskupa nie ma też teraz wszystko ma sens. Pomyślałam że ja też pizgać z miecio teraz ale sypialnia nasza zajęta więc położyłem się na miecio a on na mnie. Trochę paradoks. Kontynujmy. Ja wziąłem twarz mietka w dłonie, i zbliżylem jego twarz do swojej...

- Oh siki.. - Mówi miecio

- Nie słucham cie aniołku

I wtedy już prawie jego twarz i moja się zlonczyły w jedność podzieloną na dwa ale ja wypierdoliłem mu z bani i wszedłem do piekarnika i zwaliłem sobie kutas.

Nikomu nie ufajcie. W lesie nikt was nie uslyszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro