Operacja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

!!UWAGA LEKKO OBRZYDLIWE!!

( Co by było gdyby nie miałbym regeneracji)

Godzina 11:17

Pati.. trzymaj się zaraz dojedziemy....- krzyknął Anti do mnie. Właśnie teraz  straciłam przytomność.

Może zaczniemy od początku.
Wszystko stało się dzisiaj rano o godzinie 9:21. Dzień jak co dzień, no prawię.... wszyscy byli dzisiaj zabiegani co dziwne nawet Anti nie wiedział co o tym myśleć.
Poszłam do salonu gdzie siedział Marvin który ćwiczył nerwowo swoje nowe zaklęcie. Usiadłam koło niego razem z Antim.

Nosz kurwa...!- krzyknął Marvin rzucając książką o ścianę.

Co się stało..?- zapytałam.

To się stało..!- powiedział pokazujac nazwiedlego kwiatka.

Nauczyłem się nowego zaklęcie... Ale oczywiście znowu coś mi nieszło ... kurwa no to już kolejna rzecz w tym domu którą zniszczyłem przez to zaklęcie.....- powiedział poirytowany.

Kiedyś ci się uda... napew... -powiedziałam ale Marvin mi przetrwał.

Błagam Patka zawsze tak mówisz... i co...nic z tego nie wychodzi..- powiedział Marvin wstają z kanapy.

Jezu o co wam dzisiaj chodzi... jesteście dzisiaj jacyś dziwni... co chwilę się na siebie wydzieracie o byle co...- powiedziałam wstają z kanapy ziryrowana.

A może dlatego że w nocy komuś zachciało się zrobić imprezę... i puścił głośną muzykę..- powiedział podchodząc do mnie.

Co to moja wina.... - powiedziałam podchodząc do niego bliżej.

No a kogo... na pewno nie moja...- powiedział a książka która leżała na ziemi nagłe znalazła się w jego ręce.

Święty się znalazł... ja się nie drę na cały dom jak ktoś śpi...- powiedziałam wkurwiona. Czułam jak moje ciało się zmienia.

Czułam jak wszyscy się na nas gapią ale miałam to gdzieś.

Ej ludzie uspokijcie się...- powiedziała Wika.

Zamknij się...- krzyknelam do niej.

Pati uspokuj się... co to jest..??!?- krzyknął Anti i pokazał na moje ramię.

Na moim ramieniu było coś w rodzaju swiecącego na niebiesko znaku.

Dotknęłam tego ale nic się nie stało.

Coś ty zrobił..- spojrzałam na Marvina wściekła.

Co że ja to zrobiłem... nawet nie machnołem placem...- krzknoł i wyciągnął swoją różdżkę.

Pati... proszę..- usłyszałam głos Wiktorii.

Nie będziesz mi mówiła co mam robić...!- krzyknęłam i rzuciłam się na nieco.
Marvin był szybszy i rzucił na mnie jakieś zaklęcie przez co padłam na ziemię, czułam jak z moimi kośćmi coś się dzieje.

Spojrzałam na Marvina, jego oczy się świeciły jasnym zielonym światłem (tak jest kiedy się wkurzy).

Nie mogłam się ruszyć. Z moich oczu leciały zły.  Po chwili czułam jak coś przebija moją skure na placach.

MARVIN CO TY ZROBIŁEŚ...- krzyknął Anti kucając koło mnie.

Ja.... nie chciałem... straciłam kontrolę....- powiedział.

NIE OBCHODZI MNIE TO... POWIEC CO JEJ ZROBIŁEŚ...!!-  krzyknął Anti biorąc mnie na ręce.

Rzuciłem na nią zaklęcie... które dodaje jej dodatkowe kości która w dodatku się powiększają...- powiedział patrząc na książkę.o

Potrafię zrobić mikstórę... Ale zajmie to trochę czasu...- powiedział Marvin.

Żadnych mikstór ani zaklęć już wystarczająco nabroiłeś..- powiedział Wika.

A-Anti...- powiedziałam ledwo mówiąc.

Pati spokojnie... jedziemy do Henrika.

Chwila obecna

Henrik POV

Wychodziłem że swojego gabinetu kierując się do mojego pacjeta. W korytarzu zobaczyłem Wiktorię biegnącą w moją stronę.

Wika co ty tu robisz..?- zapytałem.

Henrik nie ma czasu na wyjaśnienia musisz pomóc Pati...- powiedziała zdyszana.

Pokazała za siebie, i było widać jak Anti biegnie z... no cóż to coś bardziej przypominało Pati.

Z jej ciała wyrastaly duże ostre kości popełnione krwią.

Szybko na salę operacyjną...!- krzyknołem otwierając mu drzwi do sali.

Anti położył ją na stole operacyjnym i szkół drzwi na klucz.

Co się z nią stało...??!?- zapytałem ale chyba nie chciałem znać odpowiedzi.

W skrucię... Pati i Marvin się pokłucli i Patka się na niego rzuciła w tedy właśnie pokazały się na niej te dziwne świecące znaki... i jak się na niego rzuciła to Marvin rzucił na nią zaklęcie które dodaje jej kości która jeszcze się powiększają...- powiedziała Wika.

Dobra..musi...- nie zdążyłem powiedzieć bo Pati odzyskala przytomność.

Zaczęła sie rzucać na wszystkie strony przy okazji krew była wszędzie.

ANTI I WIKA PRZYWUAZCIE JEJ RECE I NOGI DO STOŁU...!!- krzyknołem do nich A sam pobieglem do szafki z różnymi lekami i przyżądami. Wypiłem sporą igłę i buteleczki ze płynem usokajacym.

Pati cały czas się szarpała przez co więcej kości i coś na rodzaj kolców wychodziło z jej ciała, i przy tym więcej krwi wyplywało z jej ciała.

Cały stół i podłoga była od jej krwi.

Wstrzkmolem jej serum na uspokojenie, dosyć sporą ilość.

Po chwili jej ciało się uspokoiło ale oddech nadal był przyspieszony.

Otworzyła oczy, ale to nie był normalne oczy jeje oczy się świeciły na niebiesko.

Co jej jest..?- spytałem  Antiego.

To chyba jej ukryta zdolność.... Jak się denerwuje to też ma coś takiego... pamiętasz walkę z Obsydian... wtedy też jej się świeciły na niebiesko... Ale te znaki to coś nowego...- powiedział patrząc na nią.

Słuchajcie później sobie pogadacie  teraz trzeba coś zrobić z tymi kośćmi...- powiedziała Wika.

Dobra nie ma zwlekać trzeba zrobić operację...- powiedziałam nakładać na siebie maskę.

Anti będziesz mi potrzebny...- powiedziałam.

No dobra a co z Wiką..- zapytał.

Odwruciłam się do niej.

Wika niestety ale musisz opuścić salę...- powiedziałem do niej.

Niech będzie...- powiedział i wyszła z sali operacyjnej.

....

Minęły już 2 godziny cały czas usunąłem kości i kolce z jej ciała.
Anti pomagał, (zbierać) krew.

Po kolejnej godzinie pozostało tylko przeżywać.

....

Kilka dni później

Ja POV

Lezlalam na oddziale czekając na wypisanie. Od operacji nie potrafiłam spojrzeć w lustro bałam się swojego odbicia. Całe moje ciało było w barażach od stóp do głowy. Od czasu do czasu przychodziły pielęgniarki żeby zmienić bandaże.

Usłyszał lekkie płukanie do drzwi.

Proszę...- powiedziałam opuszczając wzrok.

Hej.. Jak się czujesz...?- zapytał Henrik.

Dobrze...-powiedziałm cały czas na niego nie patrząc.

No jak dobrze jak na mnie nie patrzysz... co cię gryzię..?- zapytał siadajac na krześle obok mojego łóżka.

Boje się Henrik...- powiedziałam spoglądając na niego. Dzisiaj zdejmowanie bandaży... boje się co ujze w lustrze..- powiedziałam.

Pati spokojnie nie ma się czego bać... fakt mogą ci zostać bluzy ale mało widocznie...- powiedział poprawiając swoje okulary. A właśnie mam coś dla ciebie..- powiedziała coś z kieszeni.

W jego ręce była mała fioła z fioletową zawartością.

To ci pomoże...- powiedział uśmiechając się do mnie.

Podal mi serum.

Od razu otworzyłam i wzięłam do ust. Od razu poczułam kwaskowaty smak.
Po chwili okropny smak zlagodniał.

Poczułam jak blizny na moim ciele znikają.

Spojrzałam na Henrika.

Czas zdjąć bandaże..- powiedział wstajac.

Również wstałam i poszłam za min.

Poczułam jak zaczyna  zdejmować bandaże od głowy. Tam gdzie miałam najwięcej kolców.

Ale o dziwo nawet nie było blizn nawet na cielę.

Henrik skąd masz te serum...- spytałem.

Od przyjaciela który chciał przeprosić... za to co ci zrobił i że tak cierpiałaś...- powiedział.

Usmiechnelam się pod nosem.

Dzięki Marvin...- powiedziałam cicho.

Dziękuję i tobie Henrik..- powiedziałam uśmiechając się do niego szeroko.

Nie ma o czym mówić...- powiedział drapiąc się po głowie.

W tym właśnie momecie mocno to przytuliłam.

Jest za co.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro