*29*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Niall


Po raz pierwszy od wielu miesięcy mogłem zasnąć w swoim łóżku. Znajdowałem się w domu. Moim i Zayna. Chłopaki trochę wymęczyli mnie pytaniami. Zayn szybko jednak ich odprawił i nie pozwolił mi wychodzić z łóżka. Nasi przyjaciele mieli wpaść do nas jutro.

- Śpij. - mruknął Zayn, obejmując mnie teraz  ramieniem.

- Dopiero wstałem. - zaprotestowałem. - Nie mogę przespać kolejnej doby.

- Owszem, możesz. - odpał i pocałował mnie w kącik ust. - Powinieneś odpoczywać.

- Niedługo zapuszczę korzenie w tym łóżku. - westchnąłem i wyplątałem się z jego uścisku. - Czuję się świetnie. Mogę już wrócić do pracy. Chłopaki sobie nie poradzą z obowiązkami. Ja bałem się nawet tobie powierzać firmę, a co dopiero im. Oni się na tym nie znają.

- Dadzą radę. - zapewnił. - Poza tym mieli wybrać się  na zasłużony urlop. Zero pracy, zero zmartwień.

- Zayn... - westchnąłem. - Nie ma na to czasu.

- Pragnę ci przypomnieć, że firma nie jest już twoja. - zaśmiał się. - Póki nie wypoczniesz zabroniłem Harry'emu i Lou zwrócić twoje udziały. Za tydzień wyjeżdżamy.

- Gdzie?- zapytałem.

- Nie powiem ci. - uśmiechnął się. - Bo jeszcze odwołasz lot jak to było rok temu. Bo przecież praca jest ważniejsza ode mnie...

- Zayn, ale... - spojrzałem na niego  i westchnąłem. - Masz rację, przepraszam. To ty jesteś dla mnie najważniejszy. Kocham cię Zee.

- Ja również cię kocham, Ni. Najmocniej na świecie.

I może byśmy leżeli dalej w łóżku, gdyby nie mój brzuch domagający się jedzenia. Mulat spojrzał na mnie i wstał z łóżka. Uśmiechnął się szeroko.

- Zrobię nam śniadanie. Nie waż się opuszczać łóżka. - zaznaczył.

Przewróciłem oczami i gdy tylko zniknął na korytarzu, podniosłem się. Postawiłem stopy na podłodze i odszukałem swoje puszyste kapcie w kotka. Rzeczywiście wszystko w tym domu wyglądało tak, jak to zostawiłem. Zayn nie wyrzucił moich rzeczy. Nawet ich nie tknął. Obok kapci widziałem swój krawat, który zawsze zdejmowałem po powrocie do domu.

Poprawiłem swoją bluzkę, która podciągnęła się za bardzo do góry. Przeczesałem włosy dłonią i opuściłem sypialnię. Wciąż czułem lekki ból w klatce piersiowej tam, gdzie dostałem. Dziwiłem się, że Zayn tak szybko powrócił do formy po postrzale w stopę. Ja natomiast w dalszym ciągu nieco utykałem na nogę. Wciąż pamiętałem ten palący ból. Wtedy jeszcze działała adrenalina i udało mi się uciec z tamtej uliczki. Jak teraz o tym pomyślę to był prawdziwy cud, że nie padłem tam na miejscu.

Ostrożnie wyszedłem na korytarz, a potem trzymając się barierki zszedłem na dół po schodach. Słyszałem odgłosy dochodzące z kuchni. Zajrzałem tam i zobaczyłem Malika w różowym fartuszku z patelnią w ręku. Coś sobie śpiewał pod nosem. Po chwili podrzucił coś na patelni, co zidentyfikowałem jako naleśnik. Zakradłem się cicho do niego, lecz wale nie byłem taki bezgłośny. Objąłem go w pasie a ten udał, że mnie nie widział. Porzucił patelnię na rzecz złapania mnie za biodra. Posadził na blacie obok i patrzył na mnie z uśmiechem. Po chwili jednak pokręcił głową.

- Powinieneś odpoczywać, a nie robisz sobie wycieczki po domu. - skarcił mnie za to.

- Nie mogłem się doczekać jedzenia. - zaśmiałem się.

- Myślałem, że powiesz, że stęskniłeś się za mną. - mruknął, wyginając usta w podkówkę.

- Dobrze wiesz, że ty i jedzenie zajmujecie pierwsze miejsce w moim sercu.

- Myślałem, że tylko ja. - dodał z grymasem.

- Więc nie myśl za dużo. Gdy się najem to będziesz tylko ty. - szepnąłem i przyciągnąłem go za bluzkę bliżej siebie. - Tylko nie spal moich ukochanych naleśniczków. - pocałowałem go i wskazałem na patelnię.

Malik zaśmiał się i pokręcił rozbawiony głową. Podszedł do patelni i dosłownie w ostatniej chwili ściągnął ciasto z rozgrzanej patelni. Zeskoczyłem z blatu i skrzywiłem się przez ból. Szybko jednak uśmiechnąłem się lekko, aby Zayn nie mógł tego zobaczyć.

Naszykowałem talerze i sztućce. Potem sam zasiadłem na krześle i cierpliwie czekałem. Zayn wyłączył gaz i ściągnął fartuszek. Przyszedł do stołu z pachnącymi naleśnikami. Położył talerz na środku i sam zajął miejsce naprzeciwko mnie.

- Jesteś najlepszym kucharzem, wiesz? - zapytałem.

- Dla mojego męża, a raczej byłego męża  zrobię wszystko. - dodał.

- To pierwsze nasze wspólne śniadanie od długiego czasu. - przyznałem. - Chciałbym wrócić do twojego nazwiska. - zagryzłem niepewnie dolną wargę. - Jeśli jeszcze mnie chcesz.

- Tak! - nawet nie próbował ukryć swojej radości. - Tak, tak, tak, tak!

Próbował mnie pocałować, ale uniosłem wyżej widelec.

- Najpierw moja pierwsza miłość, później ty. - miałem na myśli przepyszne jedzonko.


&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro