14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypomniałam sobie właśnie, że na następny dzień mieliśmy zaplanowane wyjście na plaże, jeżeli pogoda się poprawi, a na to się zapowiadało. Kurwa.

Wyrwałam się z jego objęć, zerwałam się z miejsca i zaczęłam zakładać buty. Nie miałam wodoodpornego korektora ani podkładu, ale miałam nadzieję, że któraś z dziewczyn ma.

- Co robisz? - Zapytał zdziwiony. 

- Idę szukać czegoś, czym będę mogła to zakryć jutro na plaży. - Wskazałam na malinkę, którą mi zrobił.

- Ups. - Zaśmiał się.

- Idiota. - Skomentowałam, ale i tak lekko uniosłam kącik ust.  

I kiedy chciałam już wyjść, to Noah zablokował mi drzwi.

- Czekaj. - Złapał za moje policzki i mnie pocałował. - Tak, teraz możesz iść. 

Człowieku, moje serce zaraz eksploduje! 

Przewróciłam oczami i go ominęłam.

- Wiem, że się rumienisz! - Krzyknął za mną i było to prawdą.

Wbiegłam, dosłownie, po schodach i zapukałam w drzwi pokoju Grace i Sophie. Po chwili zostałam wpuszczona przez Soph.

- Co się tak szczerzysz? - Zapytała, stojąc jeszcze przy drzwiach, kiedy ja zdążyłam rzucić się na jej łóżko.

- Nie ważne. Ma któraś z was wodoodporny podkład albo korektor? - Usiadłam i przyłożyłam dłonie do policzków, próbując je trochę ochłodzić.

Na marne.

- Czekaj, czemu ci potrzebny? - Ciekawiła się Grace.

- No, jutro idziemy na plażę, tak? Chciałabym jakoś wyglądać. - Trochę przekształciłam prawdę, ale to tylko mały szczegół. 

- Gdyby o to chodziło, to przyjechałabyś już tutaj zaopatrzona. - Przyjechałam zaopatrzona, ale wykorzystałam to na coś innego.

Blizny same się nie zakryją, prawda?

-  Poza tym, jesteś piękna i nie potrzebujesz żadnego korektora. Teraz nie pierdol, tylko mów prawdę. - Powiedziała starsza siostra.

Wzięłam jedną z poduszek i zakryłam nią sobie twarz.

Lepiej powiedzieć, czy nie?

- Noah zrobił ci malinkę? - Zapytała Grace. Jak ona na to wpadła?

Kurwa.

Odsunęłam poduszkę od twarzy i pokiwałam lekko głową.

- Japierdole, ja tylko żartowałam! - Szybko do mnie podeszły.

- Naprawdę? - Dopytywała druga.

Odsunęłam lekko bluzę, że było widać obojczyk i tę nieszczęsną malinkę.

- O boże, o boże, o boże! - Grace, zaczęła skakać jak nienormalna.

- Czyli się całowaliście?! O kurwa. - Następna.

- Tak, chyba oczywiste. - Znowu się położyłam i już na dobre rozmarzyłam.

- Nie mogę się doczekać, aż już będziecie razem, jeju! - Ta, ja też. Marzenie.

Jezu, daj mi siły. One to przeżywają bardziej niż ja. Chociaż pewnie, gdy do mnie to wszystko dotrze, to będę gorsza niż one.

- Dobra. - Zaśmiałam się. - Macie ten korektor lub podkład czy nie?

- Już szukam, spokojnie. - Odpowiedziała Soph i zaczęła grzebać w swojej zielonej kosmetyczce.

W tej samej chwili dostałam sms-a.

Noah: żyjesz jeszcze?

Postanowiłam mu nie odpisywać, niech pożyje trochę w niepewności.

- Masz, wracaj, bo pewnie się już niecierpliwi chłopak. - Sophie podała mi korektor.

- Tylko jak coś, to się zabezpieczajcie! - Dorzuciła Grace, kiedy wychodziłam i pokazałam jej tylko środkowy palec.

Na "moje" piętro wróciłam schodami i modliłam się, żeby się nie zarumienić, kiedy wejdę do pokoju. 

- I jak? Masz to, czego szukałaś? - Odłożył telefon, który trzymał w dłoni.

- Tak, jednak nie będę musiała cię zamordować. 

- Całe szczęście. - Dramatycznie położył rękę w miejscu serca.

Odstawiłam korektor na szafeczkę nocną i kiedy chciałam usiąść na wolnym łóżku, Noah pociągnął mnie za rękę, tak, że wylądowałam na nim. Spojrzałam mu w oczy i zrobiło mi się gorąco na twarzy.

Chłopak wszystko spotęgował umieszczeniem swoich dłoni na moich biodrach. Teraz to już na pewno spaliłam buraka.

Kiedyś byłam pewna, iż się nie rumienię, ale odkąd dużo przebywam wśród niego, robię to ciągle.

Wracając, chciałam się odsunąć, bo czułam się trochę niepewnie, ale on mi na to nie pozwolił.

- Nie wstydź się. - Podniósł lekko kąciki ust i założył mi kilka niesfornych kosmyków za ucho swoją lewą ręką.

Nie pomagasz.

Wstrzymałam powietrze, kiedy się podniósł i przybliżył swoją twarz do mojej. Wplótł dłoń w moje włosy i sprawił, że leżałam na nim. Znowu.

Musiałam oprzeć swoje dłonie na jego klatce piersiowej. Po plecach przeszły mi dreszcze, czując, jak Noah je gładzi.

Mimo, że nasze usta dzieliły milimetry.. nie pocałował mnie.

Uchyliłam lekko wargi, czekając, aż złączy je ze swoimi, ale on się tylko zaśmiał i pokręcił głową, widząc, że nie miałam zamiaru sama rozpocząć pocałunku.

- Nie bój się, Vi. - Powiedział i pogładził mój policzek.

Przysięgam, że w brzuchu mam jakieś stado motyli. Chociaż, bardziej tasiemca.

W końcu się odważyłam i złączyłam nasze usta.

Momentalnie zostałam jeszcze bardziej przyciśnięta do chłopaka, a pocałunek stawał się coraz gorętszy. Położyłam lewą rękę na jego szyi, a prawą na policzku. On nadal jedną rękę przesuwał po moich plecach, w tę i spowrotem, za to drugą gładził moje udo.

Nie powiem, gorąco się zrobiło.

Robiło się coraz bardziej intymnie, a mi coraz goręcej. Jeszcze ta głupia bluza.

Odkleiliśmy się od siebie, gdy zbrakło nam tchu.

Nie potrafiłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Przecież właśnie spełniały się moje sny!

Jakim cudem? To nie mogło być prawdziwe.

Noah zagryzł wargę patrząc na mnie, a następnie usiadł, oczywiście ciągle mając mnie na kolanach.

- Też Cię bardzo lubię. - Wyszeptał mi do ucha.

- Co? - Zapytałam, bo myślałam, że się przesłyszałam.

On się tylko uśmiechnął i nie odpowiedział, po czym zsunął mnie lekko na łóżko.

Przesłyszałam się, tak?

- Jesteś głodna? Bo w sumie jeszcze podają kolację. - Wstał i przeczesał swoje włosy ręką.

- Średnio. - Westchnęłam i opadłam plecami na materac. - A ty?

- Też. 

Wtedy podeszłam do niego, ponieważ stał przy lustrze i wtuliłam się w jego brzuch. Bardzo umięśniony muszę dodać.

- Bardziej to ja jestem śpiąca, niż głodna. - Przymknęłam oczy, kiedy sam objął mnie ramionami.

- Szczerze mówiąc, ja też. - Odpowiedział. - Strasznie słodko wyglądasz w tej bluzie. - Oznajmił, a mi znowu serce szybciej zabiło.

Odsunęłam się od niego i rzuciłam się na łóżko pod oknem, wcześniejszą czynność wykonywaliśmy na tym drugim.

Bardzo mi się podobała tamta czynność.

W każdym razie, wcisnęłam swoją twarz w poduszki i starałam się nie pokazać, jak bardzo mnie zawstydził.

- I tak uroczo się rumienisz. - Powiedział kiedy położył się zaraz obok mnie i złożył krótki pocałunek na moim karku.

O Boże.

Objął mnie swoim ramieniem i przyciągnął do siebie, czułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Mój oddech, za to niesamowicie przyśpieszył.

Zasnęłam wtulona w chłopaka, przy akompaniamencie deszczu.


Obudziłam się na wpół żywa i zdezorientowana, widząc, że połową ciała leżę na klatce piersiowej Noah, a na dodatek, on jeszcze obejmuje mnie swoim ramieniem.

Przypomniało mi się, ile zjadłam wieczorem i zrobiło mi się niedobrze. Najdelikatniej i najciszej jak potrafiłam, odsunęłam się od śpiącego szatyna i wstałam z łóżka. Wzięłam telefon i zobaczyłam, że jest po drugiej w nocy.

Poszłam do łazienki, której drzwi zamknęłam na klucz. Po krótkim przemyśleniu odkręciłam kran, aby chociaż trochę zagłuszyć dźwięki. Związałam włosy i pochyliłam się nad kibelkiem.

Zaczęłam zwracać, wszystko, co miałam w żołądku, aż nie było czego zwrócić. Kiedy spuściłam wodę, usłyszałam kroki, więc szybko umyłam ręce, opłukałam twarz, a następnie zaczęłam myć zęby.

Właśnie wtedy rozbrzmiało pukanie w drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowałam.

- Jesteś tam? Co tak długo robisz? - Spanikowałam.

  

- - - - - - - - - - - - - - 


Strasznie nudny i słaby ;/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro