2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Na pewno? - Noah już któryś raz upewniał się, czy naprawdę nie chcę iść z nim i całą resztą na zachód słońca. Tylko Grace jeszcze została, bo źle się czuła.

- Taaaak! No idź już, bo się spóźnicie, idioto. - Przecież jesteśmy tu na całe dwa miesiące, zdążę jeszcze na zachód słońca.

Wyszedł. Wreszcie. Myślałam, że to już nigdy nie nastąpi. Skoro jego nie ma to, co mogę  porobić? Tyle pomysłów i nie wiem co wybrać, nie będzie ich maksymalnie dwie godziny, co mnie ogranicza. Postanowiłam w końcu wziąć kąpiel w pięknej średniej wielkości łazience z dużym lustrem. Wypakowałam również ubrania z walizki do swojej części szafy. Nie mogłabym przez dwa tygodnie trzymać rzeczy w walizce.

Po założeniu dużej bluzy, w której chodzę tylko w domu i cienkich dresów puściłam playlistę z Zayna na spotify. Kocham dosłownie wszystkie jego piosenki i nuciłam do każdej z nich, ale gdy zaczęło się Dusk Till Dawn, nie mogłam wytrzymać. Zaczęłam śpiewać na cały głos, jak skończyłam po pierwszym refrenie przerwałam, żeby się napić usłyszałam i brawa. 

Odwróciłam głowę i momentalnie spaliłam się ze wstydu. Całe szczęście, że się nie rumienię, bo już dawno kopałabym sobie grób. Noah stał przy wejściu do pokoju i patrzył na mnie z uniesionym kącikiem ust.

- Przestań się tak gapić. -  Naprawdę mnie zawstydzał i słyszał, jak śpiewam, o kurwa. Z tą myślą padłam na łóżko twarzą w poduszki. Błagam, niech to będzie sen. Nie chcę, aby ktokolwiek słyszał, jak śpiewam, tym bardziej on. Co on sobie teraz o mnie pomyśli?

- Czego się wstydzisz? Nie rozumiem. - Burknęłam na to, jak obrażony czterolatek, któremu mama nie chciała kupić lizaka. - Przecież masz piękny głos, serio cię nie rozumiem. - On serio to powiedział? Musiałam się zaśmiać, po prostu musiałam.

- Straciłeś słuch, czy coś? - Zmarszczył brwi.

- Ja? Raczej ty, jeśli uważasz, że brzydko śpiewasz. 

- Mhmm.. - Wolę nie kontynuować tego tematu, bo jeszcze się pokłócimy. - Było widać zachód słońca? -  Westchnął. Totalnie nie potrafię zmieniać tematu rozmów.

 - Kiedyś wrócimy do tego tematu. - Zagroził mi palcem. Wyglądał uroczo, przez co się zaśmiałam.

- Czego się śmiejesz, młoda damo? - Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej i po chwili poczułam, jak zaczyna mnie łaskotać. Tylko nie to, błagam.

- Zo.. zostaw.. mni.. ee. - Nienawidzę łaskotek, najgorsze co może być. - Pro.. szę.

- Nie ma mowy. - Sam zaczął się śmiać, ale jego nikt nie łaskotał! W końcu po moich wielu błaganiach, które nic nie dały, postanowiłam pójść na układ.

- Przestań, to ci coś zaśpiewam! - Udało mi się wykrzyczeć na jednym wdechu na co, od razu przestał.

- Tak? - Pokiwałam głową. - Obiecujesz? - Znów pokiwałam głową, ale i tak tego nie zrobię.

Odsunął się ode mnie, dzięki czemu wreszcie mogłam odetchnąć. Usiadł na swoim łóżku i patrzył na mnie podejrzliwie. Wstałam z łóżka z zamiarem ucieczki z pokoju, co niestety mogło mi się nie udać.

- Gdzie idziesz? Coś mi obiecałaś. 

- Poczekaj, chcę się tylko napić. - Udawałam, jakbym rzeczywiście chciała wziąć tylko wodę.

Już się schylałam, ale szybko się wyprostowałam i wybiegłam z pokoju. Na moje szczęście, akurat ktoś wyszedł z windy więc, szybko do niej weszłam i zamknęłam drzwi, zanim Noah zdążył dobiec. Przemyślałam fakt, że pobiegnie schodami i pewnie myślał, że pokieruję się na dół. Natomiast ja wybrałam najwyższe piętro, czyli osiemnaste gdzie pokój mają Emily i David. Gdy wyszłam z windy, nikogo nie było na korytarzu, co oznaczało, iż dobrze myślałam w związku z Noahem. Podeszłam do ich drzwi z nadzieją, że mnie przygarną na chwilę. dopóki szatyn mnie nie znajdzie.

- Cześć. - Niestety się rozczarowałam, bo drzwi otworzyła mi właśnie ta osoba, przed którą chciałam się ukryć.

- Ja pierdolę. - Westchnęłam, bo już nie miałam jak uciec.

- Kogo? - Zapytał z głupim uśmieszkiem.

- Moje życie. - Z irytacją wymalowaną na twarzy skierowałam się w stronę windy, tym razem wolniej. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że i tak ci nie zaśpiewam?

- Oj zobaczymy, zobaczymy.


- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać. - Powiedziałam i czmychnęłam do łazienki, wcześniej wyjmując piżamę z szafy. Składała się ona z czarnych legginsów i dłuższej koszulki ze spranym nadrukiem. Od kiedy dzieliłam z nim pokój, byłam zmuszona przez siebie samą, spać w staniku sportowym. Normalnie tak nie robię, ale za bardzo bym się krępowała chodzić tak przy szatynie. Na szczęście jakoś specjalnie mi ten stanik nie przeszkadzał, więc o tyle dobrze.

Kiedy wyszłam, Noah oglądał jakiś film akcji, na co jęknęłam niezadowolona. Nienawidzę filmów akcji, nudzą mnie te ciągłe walki i pościgi. Jedynym wyjątkiem od reguły jest seria "Szybcy i wściekli". To się nigdy nie znudzi, niestety chłopak oglądał film Marvela, czyli podstawę tych filmów, których nie lubię.

- Przełącz to. - Odwrócił  głowę w moją stronę. - Najlepiej wyłącz, chcę spać. - Prychnął z głupim uśmiechem.

- Przecież wiem, że nie pójdziesz spać, tylko będziesz czytała te swoje romansidła na wattpadzie. -  Westchnęłam. No tak, już zdążył zauważyć, co robię na telefonie oprócz przeglądania twittera i instagrama. I zdążył też zauważyć, że czytam zawsze, ale to  z a w s z e  przed snem.

- To chociaż przycisz. - Ściszył trochę, dzięki czemu po założeniu słuchawek i puszczenia muzyki, prawie nic nie słyszałam.


- - - - - - - -


- Noah! Nooooaaaaaah! - Właśnie próbowałam obudzić tego jakże irytującego człowieka na śniadanie, ale nic nie dawały moje krzyki. Wczoraj zapewne obejrzał nie jeden film. Postanowiłam ostatni raz spróbować, a gdy ta próba nic nie dała, nalałam do szklanki wody. 

- Raz. - Przechyliłam ją lekko. - Dwa. - Jeszcze przechyliłam. - Ii..

- Nawet się nie waż! - Poderwał się z łóżka jak oparzony sekundę przed tym, jak miałam wylać na niego wodę.

- No ej! Nie spałeś nawet! - Fajnie, zdzierałam gardło na darmo i jeszcze odebrał mi przyjemność wylania na niego wody. 

- Chciałem zobaczyć twoje sposoby na obudzenie mnie, ale myślałem, że wymyślisz coś lepszego. - Przewrócił oczami.

- Nie zmienia to faktu, że masz mało czasu, żeby zdążyć na śniadanie, a ja nie zajmę ci miejsca. - Uśmiechnęłam się złośliwie. Było wpół do dziesiątej, a o dziesiątej śniadania się kończą.

- W takim razie nie zagram z tobą w bilarda. - Tym razem to on uśmiechnął się złośliwie. Z takim uśmiechem wygląda nad wyraz seksownie. Niestety to nie pomagało mi w mojej sytuacji. Wiedział, jak bardzo chcę zagrać w bilarda, a niestety nikomu się nie chciało ze mną grać. On się zgodził i postanowił mnie teraz szantażować.

Skubaniec.

- Ugh.. no dobra. - Zgodziłam się, ale nie miałam zamiaru na niego jeszcze czekać.

Wyszłam z pokoju i po wejściu do windy nacisnęłam guzik z numerem pierwszym, bo właśnie tam znajdowała się jadalnia. Wybrałam sobie tosty francuskie, jakąś sałatkę i postanowiłam, że po owoce pójdę później. Miałam smaka na jajecznicę, ale niestety ta tutaj była niejadalna. Szukając miejsca, zauważyłam Soph, Grace i wujka, przy których były jeszcze trzy wolne miejsca, więc skierowałam się w ich stronę.

- Cześć. - Przywitałam się z uśmiechem, a oni odpowiedzieli mi tak samo oprócz Sophie, która spała na siedząco. - Mogę się dosiąść? Jeszcze Noah przyjdzie.

- Tak. - Odpowiedział wujek, a ja zajęłam wolne miejsce obok niego. - Jeszcze będzie ciocia, która poszła po jedzenie. Reszta zjadła wcześniej, ale widzę, że wy również poszliście późno spać i trochę zaspaliście. - Zaśmiał się.

- To Noah zaspał, a ja musiałam go budzić. O wilku mowa. - Noah kierował się w naszą stronę z talerzem pełnym jedzenia. Przywitał się z siostrami, dając każdej po buziaku w policzek, a z tatą przybił żółwika. 

- Synu, jak tak możesz? To ty powinieneś budzić damę, najlepiej śniadaniem do łóżka. - Zażartował jak zwykle wujek.

- Tak? To, czemu ty mnie nie budzisz śniadaniem do łóżka, tylko to ja muszę cię budzić? - Powiedziała sztucznie obrażona ciocia, która nagle pojawiła się za nami, a ja musiałam się odezwać.

- Widać to rodzinne. - Powiedziałam złośliwie do Noaha, a ten odpowiedział mi wystawieniem języka. 

- Już nie wystawiaj tego jęzora, tylko jedz, bo idziemy na plaże. - Grace pośpieszała brata. Ja i Sophie jęknęłyśmy na tą wiadomość z niezadowolenia równocześnie, z czego się zaśmiałyśmy. Niby lubię plaże, ale teraz będę tam z Noahem, który zobaczy, że wcale nie jestem szczupła..

Szybko zjadłam swój posiłek, zabrałam klucz od Noaha i uciekłam do pokoju. Po wejściu od razu pobiegłam do łazienki, a później zaczęłam szykować się na plażę.

- Masz krem na słońce? - Zapytał mnie szatyn, gdy się szykował i nie potrafił znaleźć swojego.

- Tak, pożyczę ci. - Oznajmiłam i zaczęłam zastanawiać się, który strój założyć. Po chwili poczułam za sobą obecność i zobaczyłam rękę szatyna z moim skąpym strojem.

- Załóż ten. - Wyszeptał mi do ucha, na co od razu zrobiło mi się ciepło. Na szczęście szybko się opamiętałam i zabrała materiał z jego rąk.

- Chciałbyś. - Prychnęłam, przewracając oczami.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Oznajmił z tym swoim seksownym uśmieszkiem.


- - - - - - - - - - - - - - - - - 


Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam dużo na głowie. (po prostu nie potrafię znaleźć lepszej wymówki, ale moja wena jest uzależniona od pogody, więc musicie mi wybaczyć) Postaram się, aby rozdziały były co tydzień (lub częściej). 

Zostawiajcie gwiazdki i komentujcie ;>


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro