Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Słyszałem, że nie miałeś nawet czasu na surfowanie. Oraz, iż ceremonia była ekstremalnie nudna i że praktycznie spałeś z powodu jetlagu. I wiesz co? - Zapytał Louis Liama, zwężając swe oczy do ekranu. - W ogóle nie jest mi cię szkoda. Ponieważ planowałeś iść serfować beze mnie. To najmniej, na co zasługujesz.

Liam zaśmiał się ze swojego kuzyna. - Tak, cokolwiek. Lecimy w grudniu, w każdym razie. - Liam wzruszył ramionami. - Teraz, nie zmieniaj tematu. Kiedy poznam twojego chłopaka?

- Poznać kogo? Co jeżeli cię rozpozna?

- Zapuszczę swą brodę. Założę bluzę z kapturem i snapbacka. Może nawet założę fałszywe kolczyki. Chcę go poznać. - Wyjaśnił Liam.

Louis roześmiał się. - Ok, tylko jeżeli się wykolczykujesz. - Usłyszał przyjazd windy. - Muszę lecieć, ktoś tu jest. Porozmawiamy niedługo.

- Dobra, ale Lou? - Zawołał Liam, nim Louis zakończył połączenie. - Zdajesz sobie sprawę, że musisz mu kiedyś powiedzieć, prawda? Nie możesz go wiecznie okłamywać.

Louis wzruszył ramionami, jakby to nie była wielka sprawa - Tak, wymyślę coś.

- Dobrze, Lou. Pa.

- Kocham cię, Liam!

Ta noc była pierwszą, z tylko Bóg wie jak wielu, w której Louis nie mógł spać, myśląc jak powiedzieć Harry'emu prawdę o sobie.

~*~

Louis został obudzony przez głośny gwizd. Tak szybko jak otworzył swe oczy, ktoś wtargnął do pokoju.

- Wstawajcie i świećcie! - Powiedział energetycznie Harry. - Mamy mecz do zagrania. - Ponownie dmuchnął w gwizdek.

Niall jęknął. - Pieprz się, Styles!

Louis, wciąż zbyt śpiący by zrobić cokolwiek, tylko się przewrócił i przykrył kocem.

- Dzień dobry śpiąca piękności! - Harry zrzucił koc z ciała Louisa. Schylił się i wyszeptał Louisowi do ucha. - Nie myśl, że to rewanż za obudzenie mnie wcześnie w zeszłym tygodniu. Wcale nie. - Zachichotał i klepnął Louisa w tyłek.

Nim Louis mógł cokolwiek odpowiedzieć, Harry już zniknął, otwierając drzwi Zayna.

- Która jest godzina? - Zapytał Louis zachrypniętym, porannym głosem.

Niall westchnął i chwycił swój telefon. - Ósma rano.

Harry ponownie wszedł do och pokoju. - Dalej, szykujcie się, kiedy ja zrobię śniadanie.

- Tak, mamo. - Wymamrotał Niall, ale Harry był już w kuchni.

Louis wstał i założył na siebie parę sportowych szortów i luźny T-shirt.

Poszedł do kuchni. Harry robił jajecznicę na małej kuchence. Louis przytulił go od tyłu, kładąc swój policzek na jego ramieniu.

- Dlaczego nam to robisz? - Poskarżył się.

Harry się roześmiał - Będzie zabawnie.

Louis pocałował Harry'ego pomiędzy łopatkami, nim pozwolił mu odejść. Wlał sobie trochę soku.

Niall przyszedł i włączył telewizor po to, by usiąść na kanapie.

- Nie ma żadnych porannych wiadomości, Nialler. Śniadanie jest gotowe. - Powiedział Harry.

Ku niespodziance Louisa, Zayn wstał. I po zjedzeniu śniadania wszyscy byli w lepszym humorze, żartując na temat tego kto wygra mecz.

- Nigdy nie byłem w tej części kampusu. - Powiedział Louis, kiedy mógł zobaczyć boisko do piłki nożnej, otoczone dwoma kortami do koszykówki.

- To tylko część. Jestem pewien, że musi być ich więcej, ale nigdy ich nie widziałem. - Odpowiedział Zayn.

- I możemy używać którego chcemy? - Zapytał Louis.

Niall wzruszył ramionami - Tak długo jak są wolne, dlaczego nie?

- Hazza, spacer był długi. - Jęknął Louis - Na barana! - Wykrzyczał, nim nie wskoczył na plecy Harry'ego.

Harry szybko rzucił Niallowi piłkę, kładąc swe ręce na udach Louisa z łatwością wspierając jego wagę.

Harry się zaśmiał. - Jesteś cholerną księżniczką.

Louis wydyszał. - Nie jestem! - Delikatnie pacnął Harry'ego w głowę. - Teraz, nieś mnie póki gra się nie zacznie.

Kiedy doszli na murawę, zauważyli grupę facetów, która wyglądała jakby dopiero co skończyli trening. Mężczyzna, który jak przewidywali był trenerem, zabrał swą torbę i odszedł, więc zgadywali, iż mogą skorzystać z boiska.

Wysoka, znana postać zaczęła kierować się w stronę chłopców.

- Haz, daj mi zejść - Poprosił Louis, kiedy rozpoznał Daniela.

- Dlaczego? Powiedziałeś mi, bym cię trzymał póki gra się nie rozpocznie. - Harry złośliwie się uśmiechnął, okręcając swą głowę, by dać Louisowi buziaka w policzek, świadomy tego, iż Daniel ich obserwuje.

- Witam panowie! - Powiedział Daniel, kiedy był w ich zasięgu słuchu.

- Siema. - Odpowiedział szorstko Harry przed Louisem.

- Cześć, Dan. - Louis uśmiechnął się, wciąż z rękami wokół szyi Harry'ego i nogami wokół jego bioder. - Co robisz?

- Jestem w drużynie lacrosse. - Wtedy Louis zauważył, że dziwnie się na niego patrzy. Daniel był trochę onieśmielony przez Harry'ego, ale wciąż kontynuował rozmowę. - Jak z tobą?

- Moi przyjaciele i ja gramy w mecz piłki nożnej. - Wyjaśnił Louis.

- Brzmi jak zabawa. - Daniel odwrócił swą głowę, kiedy usłyszał, iż ktoś go wolą. Westchnął - Muszę iść.

- Ok - uśmiechnął się Louis. Do zobaczenia na zajęciach.

- Jasne. Pa, Lou. Pa, Harry.

- Żegnaj, Daniel. - Powiedział Harry.

Louis zachichotał, kiedy Daniel nie mógł ich już usłyszeć. - Nie lubisz Daniela. - Louis wtulił swą twarz pomiędzy szyję, a ramię Harry'ego, łaskocząc go.

- Nie lubię tego, że on lubi ciebie za bardzo. - Harry ściągnął z siebie Louisa i cmoknął jego wargi. - Dalej, mam mecz do wygrania.

Louis przewrócił swoimi oczami - Chciałbyś.

Podczas gry pszczoła ukąsiła Nialla, na szczęście mógł szybko wyjąc żądło i grać dalej, Zayn upadł dwa razy i piłka uderzyła Harry'ego prosto w twarz, kiedy Louis strzelał karnego. Louis chciał odwołać mecz po uderzeniu Harry'ego, ale po prawdopodobnie piętnastu 'pocałuj-to-będzie-lepiej' buziakach, Harry powiedział, iż ma się dobrze i wznowili grę.

Prawie godzinę później, Zayn i Louis strzelili dwa gole i Harry nie chciał ich za to obwiniać. Ani on, ani Niall nie byli bardzo dobrymi bramkarzami i Zayn grał uczciwie, to mógłby być powód. Kolejnym może być to, iż Harry był jasno rozproszony przez Louisa biegającego wkoło w swoich szortach, które opinały jego pośladki i uwydatniały jego gorące, umięśnione uda. To był prawdopodobnie ostatni powód.

- Zaczyna padać.

Gdy tylko Zayn to powiedział, Harry poczuł kroplę deszczu na swoim ramieniu.

- Oh, tak. - Louis się zgodził, pocierając swój nos gdzie spadła kropla. Harry uznał to za najbardziej uroczą rzecz w wykonaniu Louisa, którą kiedykolwiek widział.

Harry poczuł kolejną kroplę i jeszcze jedną. Szybko zaczęło mżyć.

- Gra skończona, a wy stawiacie obiad. - Powiedział szczęśliwie Zayn, przybijając sobie piątkę z Louisem.

Niall zadrwił. - Po prostu jesteście szczęściarzami, Harry przez cały mecz ślinił się na widok Louisa.

Harry zarumienił się. - Nieprawda! - Starał się obronić samego siebie.

Louis podbiegł do jego boku. - Wyglądasz słodko, kiedy się rumienisz. - Wyszeptał do jego ucha, sprawiając że czerwień na policzkach Harry'ego się pogłębiła. Louis podniósł piłkę. - Ok, chodźmy stąd, nim ktoś zachoruje.

~*~

Następnego poranka, tak szybko, jak drzwi windy się otworzyły, Harry zobaczył zaspanego Nialla, trzymającego dwie rolki papieru toaletowego.

- Dla kogo to? - Harry zmarszczył brwi.

- Louis. - Niall krótko odpowiedział.

Harry podążył za Niallem w stronę ich pokoju.

- Proszę bardzo, Louis. - Niall dał Louisowi jedną z rolek.

Louis wyglądał okropnie. Czerwone oczy z workami pod nimi, brudne włosy, zatkany nos i tysiące zmarnowanych chusteczek wokół jego całego łóżka. - Dięki, koles. - Odpowiedział Louis co było jego chorą wersją 'Dzięki, koleś'. Louis urwał kawałek papieru toaletowego i wydmuchał swój nos. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył Harry'ego. - Hej.

- Kochanie, jesteś taki chory. - Harry usiadł w roku łóżka.

Louis wzruszył ramionami. - Zwykłe przeziębienie. - Następnie, kichnął dwa razy.

Harry roześmiał się na jego słodki głos. - Źle spędziłeś noc, co? Dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś?

Niall, który leżał w swoim łóżku, próbując z powrotem zasnąć, odpowiedział za Louisa. - Spędził noc na kichaniu i dmuchaniu nosa. Wciąż mówił, że ma się dobrze i nie chciał ci przeszkadzać.

- Nigdy nie będziesz kłopotem. - Harry ucałował czoło Louisa. - Daj mi zrobić trochę herbaty dla ciebie.

Harry zgadywał, iż Louisa boli głową, dlatego wziął tabletkę razem z herbatą.

- Proszę - Harry dał Louisowi tabletkę i herbatę - ale herbata jest... - Przerwał, gdy Louis zrobił zdegustowaną minę po wypiciu łyku herbaty -... słodzona.

- Dlaczego? - Zapytał Louis.

Harry westchnął i przeczesał włosy Louisa. - Wiem, że tego nie lubisz kochanie, ale herbata cytrynowa z miodem jest teraz najlepszą rzeczą dla twojego gardła. Zaufaj mi.

- Nie, najlepszą rzeczą jaka może się stać, to ty leżący obok mnie. - Żachnął Louis.

- Dobrze, ale najpierw wypij swoją herbatę. - Powiedział Harry, podwijając koc Louisa, a następnie kładąc się pod nim.

Dużo czasu nie minęło, nim Louis skończył swą herbatę i ponownie zasnął. Ze swoimi rozchylonymi ustami i ciężkim oddechem, ponieważ nie mógł tego zrobić ze swoim zatkanym nosem. Louis wyglądał bardziej krucho niż kiedykolwiek. Wszystkim, co chciał Harry, to zostać z nim na zawsze i chronić go przed każdą krzywdą, która może go dopaść.

Harry wykorzystał ten czas, by pójść do sklepu spożywczego, aby kupić rzeczy dla swojego chorego chłopaka. Przygotował kolejną herbatę.

- Więcej herbaty? - Zapytał Louis, siadając na swoim łóżku.

- Musisz pić dużo płynów. Ta nie ma w sobie miodu. - Dał Louisowi również kolejną tabletkę.

Louis zaakceptował to i westchnął, po wypiciu herbaty.

- Co byś chciał na śniadanie? - Zapytał Harry, zbierając usmarkane chusteczki i wrzucając je do kosza na śmieci.

- Nie jestem głodny. Chodź, przytul mnie. - Louis rozprostował swoje ręce dla Harry'ego.

- Ale musisz coś zjeść. - Powiedział mu Harry, idąc w stronę łóżka.

- Może później. Chcę jeszcze trochę pospać. - Odpowiedział Louis, kładąc swe ręce na klatce piersiowej Harry'ego i zamykając swe oczy.

Harry owinął swoim rękami Louisa i dał mu zasnąć w swoich ramionach.

Po tym, gdy Louis zasnął po raz drugi, Harry ostrożnie wygramolił się spod niego i poszedł do swojego pokoju po laptopa. Powrócił do boku Louisa.

- Hej. - Wyszeptał Louis, budząc się po kilku godzinach.

- Cześć. Jak się czujesz? - Harry czule zapytał, pozwalając Louisowi się rozciągnąć.

- Trochę lepiej i również troszeczkę głodny. - Przyznał Louis.

- Co powiesz na trochę rosołu?

- Brzmi pięknie. - Uśmiechnął się Louis.

Harry roześmiał się. - Nie, to twój chory głos brzmi pięknie. Zaraz wrócę.

Harry poszedł do kuchni, by przygotować Louisowi jedzenie. Docenił to, że Zayn i Niall zaoferowali swą pomoc, ale czuł się dobrze opiekując się Louisem. Nie był dumny się z faktu, że ten jest chory, ale cieszył się, iż jest tu, by się nim zająć.

Po zjedzeniu zupy, Louis poczuł się lepiej. Spędzili swój dzień na oglądaniu filmów na laptopie Harry'ego, szukaniu głupich rzeczy na internecie, dzielili się muzyką, którą lubią i Harry był trochę za bardzo podekscytowany, mówiąc więcej na temat motocyklów, pokazując Louisowi swoje ulubione.

Następnego dnia obydwoje pominęli wszystkie swoje wykłady, więc Louis szybciej mógł się poczuć lepiej i Harry został z nim, ponieważ chciał się dobrze nim opiekować i nie chciał, by był sam przez cały poranek.

Pierwszej nocy Louis był chory, przysiągł nawet, że umiera. Ale po całej trosce, którą dostał od Harry'ego, czuł jakby nic nie mogło go znokautować. Z Harrym czuł się jakby mógł przezwyciężyć wszystko. I myśl, bycia z daleko od niego, przerażała go. Ale Louis wiedział, że pewnego dnia, w nie tak dalekiej przyszłości, będzie musiał powrócić do swojej rzeczywistości. Rzeczywistości, której Harry nie jest częścią, rzeczywistości o której Harry nawet nie wie. że istnieje.

~*~

Harry dostał się do mieszkania chłopców i znalazł Louisa odrabiającego pracę domową na stole w kuchni. Zaskoczył go, dając mu buziaka w policzek. Louis zachichotał w odpowiedzi.

- Odkąd masz się o wiele lepiej, podziękowania dla twojego niesamowitego chłopaka, zadecydowałem, że zabiorę cię do kina.

Louis się zaśmiał. - Ale jest środa. Robię pracę domową.

- Założę się, że jest ona na następny tydzień albo coś w tym stylu, jesteś kujonem i dobrze to wiesz. Teraz, dalej, chodź. - Powiedział Harry, zamykając laptopa Louisa. - Nie możesz powiedzieć nie, ponieważ już zapytałem Gemmę o samochód.

- Gemma? Co, samochód? - Zapytał Louis trochę zmieszany, byli już w windzie.

- Mama dała nam stary samochód jakiś czas temu. Znaczy, jest stary, ale działa prawidłowo. - Wyjaśnił Louisowi. - Ale potem zacząłem spędzać swój wolny czas z chłopakami i nie potrzebowałem samochodu, ponieważ Zayn ma swój. Więc Gemma go bardziej przejęła.

- Oh, ok. - Zaczęli iść w stronę parkingu.

- Ale wciąż mam do niego prawo, a Gemma powiedziała, że jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko jeżdżeniu nim, możemy się dzielić.

- O co jej chodziło z 'jeśli nie mam nic przeciwko? - Zapytał Louis, zmieszany.

Harry westchnął i wskazał na liliowego Volkswagena.

Louis zachichotał. - Definitywnie wygląda jak własność Gemmy. Ale Beetles jest klasyką, chociaż. Jaki to rocznik?

- Myślę że '69. - Odpowiedział Harry, otwierając drzwi kierowcy z zewnątrz, a następnie pasażera od wewnątrz. Louis wsiadł do samochodu i zauważył, że było tu bardzo czysto i czuć delikatny zapach lawendy. Znalazł coś uroczego w tym, że głowa Harry'ego prawie uderza o sufit.

- Cóż, powiedz Gemmie, że musi zacząć się dzielić swoim liliowym samochodem, ponieważ nie straszne mi pastelowe kolory.

Harry roześmiał się i włączył zapłon, sprawiając że silnik głośno, ale pewnie ruszył.

Kiedy dojechali, nie rozpoznawali żadnego filmu, który leciał obecnie w kinie.

- Mogę poprosić dwa bilety na jakikolwiek film, który zaczyna się jako następny? - Zapytał Harry mężczyzny w budce.

- To będzie Przed Północą. Zaczyna się za pięć minut. Czy to w porządku? - Zapytał.

- Jasne. - Odpowiedział Harry, płacąc za bilety.

Kiedy skończył, zauważył Louisa kupującego popcorn.

Nie było tu zbyt wielu ludzi i nie spodziewali się, że będzie dużo więcej. Ponieważ tak szybko jak usiedli, zaczęły się reklamy.

Louis nie tracił czasu na jedzenie popcornu.

- Skończysz go, nim film się zacznie. - Poskarżył Harry.

- Już się zaczął. - Odszeptał Louis.

- Nie, nieprawda.

Louis westchnął i przestał jeść, ale zostawił pudełko na swoim podołku.

- Ok, zaczyna się. - Louis szczęśliwie wyszeptał, kiedy film się rozpoczął.

Harry zobaczył jak mężczyzna w filmie zostawia swojego syna na lotnisku, następnie wsiada do samochodu z kobietą, która jak Harry przypuszczał, była jego żoną. Dwie dziewczynki spały na tyłach samochodu.

Scena z rodziną w samochodzie była niemożliwie długa i jeszcze się nie skończyła. Oni tylko rozmawiali i rozmawiali.

- Lou, o czym to jest? - Wyszeptał Harry do Louisa.

- Nie wiem, - Louis przełknął popcorn. - Ale musimy słuchać, może przegapiliśmy coś ważnego.

Harry westchnął i ułożył swą głowę na ramieniu Louisa, zwracając swoją uwagę z powrotem na film.

Rodzina w filmie przyjechała do domu, który wyglądał jakby był gdzieś w Grecji.

- Lou, byłeś kiedykolwiek w Grecji? - Zapytał Harry.

- Tak. - Louis krótko odpowiedział.

- Naprawdę? - Zapytał Harry, trochę głośniej niż szeptem.

Louis zachichotał. - Wyrzucą nas, jeśli nie przestaniemy rozmawiać. Weź trochę popcornu. - Powiedział, podając Harry'emu pudełko.

Harry położył opakowanie na puste siedzenie obok niego, nie chciał popcornu. Położył swą głowę ponownie na ramieniu Louisa i wziął jego rękę, splatając ją ze swoją.

Zaczął bawić się palcami Louisa, całował jego opuszki palców i ssał lekko koniuszek jego małego palca. Następnie zaczął pocierać jego rękę, pozostawiając dreszcze w miejscach, gdzie były jego palce. Szczęśliwy z rezultatów, Harry pocierał jego rękę, póki nie doszedł do obojczyka. Louis zadrżał lekko i Harry umieścił tam pocałunek.

Harry wciąż poruszał się w górę, tworząc ścieżkę pocałunków na szyi Louisa. Kiedy Harry odnalazł jego żuchwę, Louis nie mógł się powstrzymać i pochylił się, by pocałować jego wargi. Louis również uznał film za nudny, a Harry całujący go, nie sprawiał łatwiejszym w koncentrowaniu się na nim.

Harry przesunął się w swoim siedzeniu, by być w stanie lepiej pocałować Louisa. Miał jedną rękę na jego policzku, a drugą na jego kolanie. Harry pochylił swą głowę i Louis delikatnie zassał jego dolną wargę. Harry rozchylił swe usta, pozwalając Louisowi wślizgnąć swoim językiem do jego buzi.

Ręka Louisa, ta na policzku Harry'ego, zaczęła poruszać się w dół do klatki piersiowej Harry'ego , czując jego twarde mięśnie pod cienkim materiałem jego koszulki. Odnalazł jego talię i zaczął bawić się rąbkiem jego koszuli.

Harry zaczął przygryzać dolną wargę Louisa i zaczął kierować swoimi rękami w dół i w górę ud Louisa. Louis odchylił się, by złapać oddech, tylko po to, aby Harry zaatakował jego szyję, wszędzie pozostawiając pocałunki.

Harry zaczął ssać miejsce gdzie bark Louisa i szyja się spotykały, gdy delikatnie naparł na jego półtwarde wybrzuszenie, sprawiając że Louis westchnął. Harry powtórzył akcję, tym razem mocniej, a Louis nagle odepchnął Harry'ego.

Louis spojrzał na Harry'ego, obydwoje mieli lśniące, ciemne, pełne pożądania oczy.

- Muszę iść do łazienki. - Louis zmusił się, by wyszeptać, nim szybko nie wstał, prawie biegnąc do wyjścia.

Harry uśmiechnął się na bałagan, który zrobił i podążył za nim.

Louis dotarł do łazienki, zdesperowany by się odświeżyć. Pochylił się w stronę kranu, otworzył kurek i chlapnął trochę wody na swoją twarz. Cholera, była gorąca. Spojrzał na samego siebie w lustrze, zaczerwienione policzki i ciemne oczy, ze świecącym błyskiem wewnątrz.

- Jest jakiś problem? - Louis usłyszał głos Harry'ego zza siebie, zamknął drzwi do łazienki, zablokował je i podszedł bliżej niego z tymi samymi, lubieżnymi oczami, które miał, gdy oglądali film.

- Umm, nie- znaczy, - Louis nic nie mógł na to poradzić, że się jąkał, nie mówiąc o tym, iż nie mógł się powstrzymać, by spojrzeć w dół na spodnie Harry'ego i widoczne tam wybrzuszenie.

Harry był wtedy tak blisko, kilka cali od twarzy Louisa, atakując przestrzeń osobistą Louisa do momentu, w którym tyłek Louisa był wciskany w umywalkę i nie było więcej miejsca za nim, by uciec przed Harrym.

- Wyglądasz tak ślicznie, Lou. - Tchnął Harry na przeciw wargom Louisa, łapiąc go za talię, sprawiając, że ich penisy się o siebie otarły, zarabiając niski jęk od Louisa. - Taki śliczny i taki gorący.

- Harry, - sapnął Louis, nie będąc w stanie się kontrolować, pragnąc tylko dotyku od kręconowłosego mężczyzny na przeciwko niego.

Harry uśmiechnął się bezczelnie, widząc potrzebującego chłopaka przed sobą, ponieważ oczywiście miał go owiniętego wokół swoich palców, a ta rzecz była tylko zapowiedzią. Przed daniem czegokolwiek innego, Harry lubił się drażnić.

Teraz Louis był na umywalce, Harry pomiędzy jego rozchylonymi nogami, Louis próbował złapać się czegoś, nim adrenalina i żądza przejęły nad nim władzę. Harry otarł o siebie lekko ich miednice, otrzymując kolejny, delikatny jęk od Louisa, otwierającego swe usta. Harry wykorzystał szansę na pocałowanie go z pełnymi ustami i wszystkim, wślizgując swój język do buzi Louisa zawzięcie i ostro, prawdziwy bałagan tworzył się pomiędzy ich językami, próbując wygrać wyścig o kontrolę.

Wtedy Harry przesunął swe ręce na tyłek Louisa, ściskając obydwa pośladki, każdy jedną ręką i dając małego klapsa jednemu z nich, Louis podskoczył lekko na to i wyszczerzył się, ponieważ lubił ostrą, lubieżną stronę Harry'ego.

Harry potrzebował więcej droczenia, to go nakręcało, słuchając jak ofiary błagają o więcej, nim nie mogą już dłużej wytrzymać. Więc, stojąc pomiędzy nogami Louisa, Harry prześlizgnął swymi dłońmi na piękne, perfekcyjne uda i kierował się do namiotu w spodniach Louisa. Oczy Louisa były skierowane na niego, kiedy Harry na niego spojrzał, ta intensywność i ciekawskie spojrzenie połączone z rozwartymi ustami, sprawiły że Harry się uśmiechnął. Jego ręce znalazły kutasa Louisa i sprawił, że z tych rozchylonych warg wydostało się sapnięcie, kiedy przycisnął swą rękę do niego. Cienki materiał jego bokserek i rurek nie tłumiły wiele odczuwanie pewnej i równomiernej ręki Harry'ego.

Głowa Louisa upadła na lustro nad umywalką i Harry wiedział, że to idzie w dobrym kierunku. Szybko odpiął rozporek od spodni Louisa i ściągnął je.

Harry spojrzał w górę, by zobaczyć zarumienionego Louisa siedzącego na umywalce z zamkniętymi oczami i wypompowanymi ustami, czekającego aż Harry wykona jakiś ruch.

- Taki twardy - powiedział Harry, chwytając kutasa Louisa, nawet jeśli ten wciąż miał na sobie bokserki. - I taki piękny, Lou.

Louis sapnął na dotyk Harry'ego, chcąc więcej, tu i teraz. Był zdesperowany, napalony, chciał by Harry mu obciągnął, teraz i tu, chciał poczuć te mięsiste wargi Harry'ego na swoim kutasie. Chciał wielu rzeczy, a Harry tylko się drażnił.

Harry schylił się, otworzył swe usta, łapiąc erekcję Louisa. Louis westchnął w najdelikatniejszy sposób jaki Harry kiedykolwiek słyszał, graniczącym nawet z skomleniem. Poruszył się w kierunku jąder, delikatnie wystawiając swe zęby, następnie wziął do buzi całą główkę, dokuczając mu, czekając na to, co Louis zrobi.

Bez ostrzeżenia, biodra Louisa podskoczyły odrobinę w górę i Harry roześmiał się, gdy się odsunął, unosząc swe oczy na pięknego niebieskookiego chłopca. - Rozumiem, że ci się podoba?

Louis skierował swój wzrok na twarz Harry'ego, oczy wybałuszone z nutką żądzy w sposób w jaki Harry jeszcze nigdy nie widział. Louis skinął głową trochę zbyt ekscytująco niż planował, zarabiając chichot od Harry'ego.

Harry zahaczył swe palce pod gumką bokserek Louisa i ściągnął je jednym, płynnym ruchem. Przyklęknął przed Louisem, jego twarz znajdowała się dokładnie na wysokości, gdzie twardy penis Louisa, ukazywał się przed jego oczami. Obniżając się zaczął całować wewnętrzną stronę ud Louisa, ponownie poruszając się w stronę jego główki.

- Harry... - Powiedział Louis, na wpół zły, na wpół potrzebujący.

- Hmmm? - Odpowiedział Harry, jakby nic się nie działo, może zbyt był skoncentrowany na swoim zadaniu, by zwracać uwagę na konwersację.

- Wolę twoje usta tam, gdzie były wcześniej. - Powiedział Louis, niebezpiecznie blisko dąsania się, ale ze swoją gburowatością i majestatycznym głosem, to byłoby trudne do stwierdzenia dla kogoś innego niż Harry. Jego ręka znalazła miejsce do przeczesywania loków Harry'ego.

- Wiem to - powiedział Harry, następnie ugryzł delikatnie udo Louisa, tylko kawałek od podstawy jego penisa. Louis zassał powietrze. - Ale również jest dobrą rzeczą.

W końcu, po usłyszeniu stałego delikatnego jęczenia Louisa i błagania jak; - Proszę Haz, tylko - proszę zrób to teraz. - Harry się poddał, oblizując swe wargi i odwracając swą głowę, unosząc swe usta do podstawy kutasa Louisa i złożył mokre pocałunki u nasady jego penisa; te pocałunki wędrowały od podstawy do główki. Jęk, który wyleciał z ust Louisa, gdy Harry zakręcił swym językiem wokół jego główki był wspaniały.

- Haz, - Louis ledwo zmusił się do wyduszenia, tylko nim Harry nie obniżył się, biorąc więcej przyrodzenia Louisa do swoich ust. Sapnięcie zamieniło się w długi i niski jęk i Louis musiał się przytrzymać kantu umywalki, jego nogi się trzęsły, a serce waliło jak szalone. - To uczucie jest takie dobre - tchnął, kiedy znów czuł się bezpieczny na umywalce.

Harry mógłby się roześmiać, gdyby nie był zbyt zajęty koncentrowaniem się i oddychaniem. Kiedy wziął Louisa tak głęboko jak tylko był w stanie, wysunął się i zaczął poruszać swą głową. Louis szybko załapał i zamknął swe oczy, wyrzucił głowę do tyłu, rozkoszując się tymi pięknymi, napuchniętymi ustami, pracującymi na jego penisie.

Po każdym ruchu, brał Louisa dalej i głębiej w swoje gardło, póki nie zmusił się do wzięcia całej długości na raz. Minął jakiś czas, odkąd to robił, ale dźwięki jakie wydawał z siebie Louis były warte wyzwania. Słowa wypadały z ust Louisa z każdym oddechem. - Haz, tak, to jest wspaniałe - rozdziawił usta. - To co wyrabiasz ze swoim językiem - ahh, tak, ohh tak, to, Harry... proszę, Haz, proszę, więcej.

I więcej. O wiele więcej. Każde słowo, które wypowiedział chwaliło to, co Harry mu robił. Mógł powiedzieć, że Louis topił się pod nim. Słowa wychodziły bez tchu razem z jękami i sapnięciami, każdy ruch sprawiał, że Louis jąkał, zapamiętywał i robił to znowu, kiedy był w środku powiedzenia czegoś spójnego.

Biodra Louisa zaczęły się kołysać w rytm poruszania się głowy Harry'ego, tempo przyspieszało i Harry musiał zacisnąć tyłek Louisa i zrobić kółko wokół podstawy jego jąder jedną ręką, tylko po to, by go utrzymać. Niedługo po tym, nie było już większej ilości słów od Louisa, zastąpione zostały przez pomruki, które pięknie brzmiały dla Harry'ego.

Napinanie się ciała Louisa i dźwięki które wydawał były jedynym ostrzeżeniem dla Harry'ego, nim Louis nie spuścił się w jego usta. Głośny krzyk rozkoszy był połączony z dźwiękiem uderzania głowy o lustro, kiedy Louis dochodził.

Harry przełknął wszystko, poczucie zaciskania się całego ciała Louisa, rąk ciasno trzymających się skraju kantu, zamkniętych, zmarszczonych oczu i rozchylonych warg, każdy aspekt tego momentu. Harry wziął to wszystko i przełknął, oblizując się, próbując wyczyścić Louisa, gdy jego penis się pomniejszał. Louis spojrzał w dół, gryząc swą dolną wargę, patrząc czule na Harry'ego.

Nie wiedząc jak radzić sobie z tym wyglądem twarzy Louisa, Harry skierował swój wzrok na jego brzuch i klatkę piersiową, ponownie scałowując drogę do warg Louisa.

Wtedy Louis przytrzymał twarz Harry'ego obydwiema rękami i pchnął go w głęboki, ale delikatny pocałunek. Jakkolwiek, Louis wycofał się wkrótce, robiąc dziwną minę. Harry zachichotał i skinął głową, nim pocałował żuchwę Louisa. - Tak wiem, trochę słone i gorzkie.

Louis zmarszczył brwi, ale wciąż całował Harry'ego troszkę bardziej po całej jego twarzy, póki nie dotarł do jego ucha, gdzie wyszeptał. - To nie ma znaczenia. Zniosłeś ten smak, więc jak też mogę, - powiedział Louis teraz, odchylając się oraz patrząc prosto na Harry'ego. - Rzeczy, które zrobiłeś zaskoczyły mnie.

- To był tylko blowjob - powiedział Harry, śmiejąc się, ale nie mógł powstrzymać rumieńców pojawiających się na jego twarzy. - Wyobraź sobie, kiedy zrobię ci wszystko.

Louis uśmiechnął się nieśmiało, próbując ukryć czerwony kolor na swoich policzkach na wspomnienie o wszystkim, ponieważ teraz oczywiście, był chętny na zrobienie czegokolwiek z Harrym. Ponieważ Harry był bardzo dobry w tych rzeczach i Bóg wie, że Louis nie przestanie myśleć o tym, póki tego nie dostanie.

- Wszystko, co? - Powiedział Louis z bezczelnym uśmieszkiem, unosząc swą brew, ale przepiękna twarz, którą zrobił, sprawiła, że serce Harry'ego zabiło w jego klatce piersiowej troszeczkę mocniej.

Louis wykorzystał przewagę zaczerwienienia policzków Harry'ego i wziął je w swoje dłonie jeszcze jeden raz i pocałował go, pełny warg i smakowania jego ust, bez zawahania. I Harry topił się w tym pocałunku i odwzajemnił to wszystko czego był wart - czego było trochę dużo, według Louisa.

Ponieważ teraz dla Louisa, Harry znaczył wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro