Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po przyjęciu u Helen, Louis i jego rodzice zostali w Londynie. Louis, by kontynuować swoją pracę charytatywną, a jego rodzice, aby troszczyć się o własne obowiązki.

Dzieciaki były pełne zachwytu z powodu, iż on wracał do nich każdego dnia, a on był bardziej niż zadowolony.

- To nie pasuje - powiedział mu Thomas, dając Louisowi kawałek puzzli, które układali.

Święta w domu Thomasa były trochę tragiczne. Ich choinka się zapaliła, a w rezultacie cały parter stanął w płomieniach. Mały dziewięcioletni Tom był tym, który ucierpiał najbardziej.

Miał oparzania wokół górnej części ciała, pozostawiając go z uszkodzeniem wzroku. Ale siedem miesięcy później go odzyskał. Musiał teraz nosić grube okulary, ale z terapią mają nadzieję, że zredukują to do ilości jakiej potrzebują.

Louis głośno jęknął - Co masz na myśli, że to nie pasuje? - Zapytał przesadzonym tonem. Zaczął sprawdzać kawałek, podnosząc go wyżej i udając, iż znajduje się w głębokim zamyśleniu - A jaki rodzaj kształtu ma ten ekstrawagancki kawałek?

Tom zachichotał, - A co to ekstrawagancki?

- Oh, to oznacz dziwny albo fantazyjny, - Louis uśmiechnął się.

- Ale to nie jest dziwne! - Tom zaśmiał się, - To jest trójkąt.

- Trójkąt! - Wykrzyczał Louis, sprawiając że nawet inne dzieci się odwróciły i roześmiały.

Tom zaśmiał się jeszcze bardziej, - Tak.

- I to nie pasuje? - Zapytał Louis zwężając swe oczy.

- Nie - odpowiedział Tom.

- Cóż, w takim razie będziemy musieli użyć trochę magii, - wyszeptał Louis.

- Tak, - odszeptał Tom, wchodząc w zabawę.

Louis wziął kawałek w swoje dwie ręce, przykrywając go całkowicie, - Powiedz magiczne słowa, - powiedział Louis, przybliżając swe ręce do buzi Toma.

- Ale nie znam żadnych magicznych słów, - odpowiedział Tom z szerokimi oczami.

- Okej, spróbujmy... - przybliżył kawałek bliżej swoich ust, - Avava Keda...

- Nie, Louis! - Krzyknął Tom, kładąc swe malutkie rączki na buzi Louisa, uciszając go, - To zaklęcie niewybaczalne!

- Oh, nie! Teraz dementorzy przyjdą i mnie dopadną! - Jęknął Louis.

- Shh! Nie ruszaj się, - nakazał Tom, utrzymując Louisa w miejscu.

Louis czekał, powstrzymując chichot.

- Myślę, że jest dobrze, - Tom westchnął. - Nie pójdziesz do Azkabanu.

Louis wypuścił dramatyczne westchnięcie, - Teraz wypowiedz prawidłowe magiczne słowa.

Tom myślał przez parę sekund, nim wyszeptał. - Wąsy i mleko.

- Wąsy i mleko? - Louis rozśmiał się.

Tom zaśmiał się razem z nim, - Jak wąsy na twojej twarzy.

Louis popieścił swój zarost i fałszywie głębokim głosem powiedział - To nie są wąsy! To jest broda dorosłego mężczyzny!

Tom roześmiał się, - Tak, jesteś stary.

- A ty niby ile masz lat? Sześć? - Zapytał w odwecie Louis.

- Mam dziewięć! - Odpowiedział dumnie Tom.

Louis zaśmiał się, - w porządku, dziewięć, zobaczmy czy magiczne słowa zadziałały.

Louis wręczył mu kawałek i Tom ponowił próbę dopasowania tego w dziurę w trójkącie.

- Zadziałało! - Tom rozpromienił się

- Widzisz? Jesteś czarodziejem! - Louis połaskotał go.

- Tom, twoja mama tu jest, - poinformowała Valerie.

- Aww, - jęknął Tom.

- Nie martw się pchełko, zobaczymy się jutro, - Louis potargał jego włosy.

Tom skinął głową, - Dobrze, Lou, pa!

- Pa, Tom! - Louis uśmiechnął się.

- Te dzieci cię kochają, - powiedziała Valerie.

Louis zachichotał, - A ja kocham je.

Uśmiechnęła się słodko do niego - Idziesz teraz do domu?

- Tak, sądzę, że powinienem.

- Dobrze, kochanie, do zobaczenia jutro.

Kiedy Louis dojechał do Buckingham, ochroniarz powiedział mu, że Liam go potrzebuje. - Jest w północnym holu, - poinformował go.

Zaczął słyszeć głosy, gdy zaczął się zbliżać do holu.

- A oto i on! - Usłyszał to, co powiedział, Liam.

- Oi, kolego! Niegrzecznie! Nie dostałem od ciebie ani jednej wiadomości! - Krzyknął Ed.

Louis zaśmiał się i przytulił go, kiedy do nich dotarł.

- Jak leci kolego?

- Dobrze! Boże, tęskniłem za wami panowie? - Ed rozczochrał włosy Louisa.

- I co w takim razie chcesz zrobić? - Zapytał Liam.

- Wyjdźmy gdzieś! - Powiedział Ed, wyrzucając swe ręce w powietrze.

- Tak? W Porządku, - Louis zaśmiał się z podekscytowania swojego kolegi.

- Ale idź wziąć prysznic, bo śmierdzisz, kolego, - powiedział Ed Louisowi, wprawiając Liama w śmiech.

~*~

Louis wypuścił głośne ziewnięcie.

- Spałeś po swoim czasie w łóżku, prawda? - Zapytała go Brianna.

Brianna była jednym z dzieci mieszkających w centrum. Jej poparzone ramiona dopiero zaczęły się goić, więc spędzi tutaj prawdopodobnie jeszcze tydzień albo dwa.

Pokój był strasznie podobny do tych w szpitalu, więc Louis siedział na pojedynczej sofie, podczas gdy Brianna znajdowała się na swoim łóżku.

Louis otarł zaspaną łzę, która wypłynęła z kącika jego oka, - Masz mnie, - zachichotał.

- Zostałeś do późna, oglądając telewizję?

- Nie, - Louis ponownie zachichotał, - Kolega mnie odwiedził, więc poszliśmy późno spać.

- Tak jakby piżama party? - zaćwierkała, - Moja mama mówi, że kiedy wrócę do domu będę kapryśna, ponieważ nie śpię wystarczająco.

- Ale ja nie jestem kapryśny - odpowiedział Louis, uśmiechając się szerzej niż zazwyczaj.

Brianna zaśmiała się, - A dlaczego miałeś piżama party w czwartek?

- Ponieważ mój przyjaciel przyjechał tylko na parę dni. Już pojechał, więc... - Louis wzruszył ramionami.

- Cóż, jutro możesz wstać później. Zawsze wstaję później w soboty, - Brianna uśmiechnęła się.

- A co z niedzielami? - Zapytał Louis.

- Nie, w niedzielę chodzę do kościoła, - odpowiedziała.

Louis zachichotał, a Brianna skupiła swą uwagę z powrotem na telewizji.

- Lubisz ten film? - Zapytała go Brianna po paru minutach.

- Zaplątanych? Tak, a ty?

Brianna skinęła głową, - Tak, ale możesz iść spać, jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko, - dodała, kiedy zauważyła, że Louis ponownie ziewnął.

Louis zachichotał, - W porządku, ale obiecaj, że mnie obudzisz, kiedy będą śpiewali w łodzi.

- To się nazywa ', - zachichotała, - dobrze, obiecuję.

Louis posłał jej dziękczynny uśmiech i zasnął.

~*~

Louis tej soboty wstał w szczególnie dobrym humorze, przypominając sobie o Briannie i jej pozwoleniu na spanie mu tego dnia.

Wstał i uniósł swe ręce przeciągając się i sprawiając, że strzyknęło mu w kościach.

Podrapał się po swojej nagiej klatce piersiowej i udał się w kierunku swojego biurka, gdzie znajdował się jego telefon.

- Jego biurko było przed oknem i miało widok na pałacowy kort do tenisa. To był naprawdę miły dzień, słońce świeciło, ogrzewając miasto.

Louis sprawdził godzinę na swoim telefonie i dobrze, jego dobry humor wziął się prawdopodobnie z tego, iż przespał trochę ponad 12 godzin.

Napisał wiadomość do Liama.

Do Liam: Chcesz iść na lunch ze mną?

Zablokował swój telefon, odłożył go na biurko i wziął prysznic w chwili, gdy Liam mu odpowiadał.

Mając tylko ręcznik owinięty wokół talii, ponownie podszedł do biurka, sprawdzając swój telefon.

Trochę się przestraszył, kiedy zobaczył pęczek ludzi na zewnątrz, idących w kierunku kortu tenisowego. Najpierw pomyślał, że byli pracownikami, ale po przyjrzeniu się im, stwierdził iż jest to grupa turystów, odkąd zdawali się podążać za jedną osobą i byli wymieszani pod względem płci i wieku.

Jego telefon zawibrował w jego rękach. Louis spojrzał na niego i zobaczył, że Liam do niego dzwonił.

Louis odebrał, - Cześć kolego.

- Nie mówi mi, że dopiero wstałeś, - droczył się Liam.

Louis zaśmiał się, ocierając parę kropel wody, które spadły na biurko, - Szalona noc z Edem mnie wyczerpała. Nie mam pojęcia jak to wytrzymałeś.

- Brzmisz jak stary facet, - Liam zaśmiał się w odpowiedzi.

- Nie lubię cię, para leniwych dupków, pracuję w dni robocze. I przyjeżdżanie o czwartej rano w czwa... cholera! - Wymamrotał Louis, upuszczając swój telefon.

Podniósł go.

- ... stało? - Louis usłyszał co powiedział Liam.

- Jest tu turysta, który wygląda jak Harry, - odpowiedział Louis z oczami przyklejonymi do tej osoby.

- Co? Co masz na myśli? Co turysta robi w twoim pokoju? - Zapytał zdezorientowany Liam.

- Jest na zewnątrz, na korcie tenisowym, - odpowiedział zdenerwowany Louis. - Cholera, on naprawdę wygląda jak on.

- Lou, masz się w porządku? Czy wyobrażasz sobie pewne rzeczy? Myślałem, iż już go przebolałeś, - oddech Liama stawał się cięższy.

Grupa turystów zaczynała wychodzić. Sposób w jaki ten facet chodził, potwierdził przypuszczenia Louisa. - Cholera, jasna cholera. Liam to jest Harry! - Louis zaczął panikować. - Dlaczego on tu jest? Dlaczego... Liam, przyjedź tutaj, teraz!

- Już idę kolego! - Odpowiedział Liam dysząc.

Louis ruszył do swojej garderoby. Chwycił to co zauważył jako pierwsze. Białą koszulkę, czarne jeansy i parę starych, białych conversów.

Tak szybko jak się ubrał, usłyszał jak Liam wchodzi do jego pokoju.

- Co? Gdzie? Pokaż mi! - Było pierwszym co powiedział Liam.

- Wyjrzyj przez okno, - odpowiedział Louis. - Nie! To inne okno! - Dodał, kiedy Liam udał się w złym kierunku.

- Nic nie widzę.

Louis spojrzał, - Poszli. Wiesz, gdzie się udają później?

- Nie. Nie idą czasem po prostu wokół ogrodów? - Zapytał Liam.

Louis zaczął dreptać po całym pokoju. - Co powinienem zrobić? Co ja do jasnej cholery powinienem zrobić?

- Louis! - Zawołał Liam i zachichotał, - Oddychaj.

~*~

Harry nie chciał kupować niczego ze sklepu z pamiątkami, a zwiedzenie się skończyło, więc zdecydował się wyjść.

Miał to czego chciał. Ujrzał w przelocie życie Louisa i to było wszystkim czego chciał. Wszystko o co mógł pytać tak właściwie, nie zasługiwał na więcej.

Tylko kiedy był w stanie przekroczyć bramę, poczuł rękę na swoim ramieniu.

Odwrócił się i zauważył ochroniarza.

- Sir, zostałem poinformowany, że jesteś potrzebny w pokoju muzycznym, - powiedział ochroniarz.

To oświadczenie zaskoczyło Harry'ego - Umm... jestem tylko turystą, - wyjaśnił.

- Jestem tego świadom. Rozkazano mi, by zabrać turystę; mężczyznę; około dwudziestki; noszącego botki, ciemne jeansy i czarny t-shirt w pałacu. Jesteś jedynym, który pasuje do tego opisu, sir.

Harry wypuścił coś jak przytłumiony pisk.

- Proszę za mną, sir - zaoferował grzecznie ochroniarz.

I w porządku, Harry tego nie oczekiwał. Jego ciało zaczął opanowywać strach.

Zaczął myśleć o innych scenariuszach. Może cały pałac o nim wie i o tym, że odrzucił Louisa. Może 'pokój muzyczny' był kodem na stare lochy, gdzie musiałby spędzić resztę swojego życia.

Może ktoś kto o nim wiedział, krzyknąłby: Zetnijcie mu głowę. I teraz umrze ścięty.

Może był uważany za terrorystę, za złamanie serca księcia. Więc zostanie deportowany do Stanów, jeśli nie zabity.

Tak szybko jak wszedł do pałacu, wszystkie jego szalone teorie się zatrzymały, a jego usta pozostały otwarte.

Wszystko było takie ekstrawaganckie, takie czyste, i bardzo królewskie. Wszędzie były obrazy. Harry nie wątpił w to, że wszystkie był oryginalnymi arcydziełami. Była majestatyczna cisza, czasem perfekcyjnie przerwana przez głos elegancko rozmawiających ludzi.

Wypuścił oddech, kiedy został wprowadzony do pomieszczenia, który naprawdę wyglądaj jak pokój muzyczny. Były tam trzy pianina i wszystko inne. Harfa, dwie wiolonczele; i wiele innych futerałów przypadkowo ułożonych na ekstrawaganckiej półce, prawdopodobnie kilka z nich zawierało skrzypce, a inne flety.

Krzesła, dwa stoły i zestaw kanap wypełniał pokój.

Harry usłyszał, że drzwi zostały zamknięte. Odwrócił się i zauważył, że był sam.

Wędrował po pokoju.

Szarpnął za jedną z strun harfy, tworząc bardzo miękki i piękny dźwięk.

Czarne, wielkie pianino przykuło jego uwagę. Przejechał po nim opuszkami swoich palców. Podniósł pokrywę, odkrywając perfekcyjnie białe i czarne klawisze.

Odgłos otwierania drzwi przestraszył go, sprawiając że opuścił pokrywę, powodując głośny odgłos w pomieszczeniu. Harry skrzywił się, gotowy przeprosić osobę w pokoju.

Ale nie spodziewał się zobaczyć twarzy, którą znalazł gdy się odwrócił.

Louis stał tam, tylko kilka kroków od teraz już zamkniętych drzwi. Z lekko rozwartymi wargami, ale z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Harry cofnął się kawałek, potykając się o ławkę od pianina.

- Przepraszam, - wymamrotał Harry. Następnie ustawił ławeczkę we właściwej pozycji, - Przepraszam, - powtórzył.

Spojrzał na Louisa, który wciąż miał na sobie ten nieczytelny wyraz twarzy.

- Um... co ty tutaj robisz? - Zapytał Harry.

Louis uśmiechnął się, a krótki chichot opuścił jego usta.

- Przepraszam, przepraszam, nie powinienem zadawać pytań, - dodał szybko Harry, - Po prostu... Niall powiedział mi, że mieszkasz w Berkshire.

Louis skinął głową, - Tak jest, czasami.

I, Boże, jak bardzo Harry tęsknił za jego głosem. Zupełnie inaczej było słyszeć go w reklamie, niż mając jego prawdziwy głos w swoich uszach.

- Ja... nie spodziewałem się ciebie tutaj zobaczyć, - przyznał Harry.

Louis już całkiem się roześmiał, - Ja ciebie również.

Ten śmiech. Harry mógłby tam umrzeć szczęśliwy, po usłyszeniu śmiechu Louisa po tak długim czasie.

Harry nie odpowiedział.

- Więc co cię tutaj sprowadza? - Zapytał Louis, robiąc parę kroków w przód, więc przestrzeń pomiędzy nimi nie była już taka świetna.

- Uh, ja... przyleciałem odwiedzić swojego tatę. Więc, zostaję z nim. W Cheshire, mam na myśli. - Wyjąkał Harry, - Sam przyjechałem na weekend do Londynu.

- I jak ci się podoba w Londynie? - Louis położył swoje ramiona za sobą.

- Dobrze, dzięki, - odpowiedział Harry. - Nie byłem w Londynie od jakiegoś czasu. Jest miło.

Louis skinął głową, a po kilku sekundach przemówił ponownie. - I planowałeś odejść bez żadnego przywitania ani czegokolwiek? - Louis wzruszył ramionami.

- Nie sądziłem, że kręcisz się wokół, - odpowiedział wyraźnie nerwowy Harry.

- Oh, więc tak naprawdę wcale nie chciałeś mnie zobaczyć, - powiedział Louis. I nawet jeśli miał uśmiech na swojej twarzy, ból mógł być wyczuwalny w jego głosie.

- Nie. Mam na myśli, tak. Znaczy... - Harry przetarł swą twarz swoimi rękami. - Boże, jestem taki głupi.

- Dlaczego jesteś głupi? - Zapytał zmartwiony Louis.

- Przyjście tutaj było złym pomysłem. Wiedziałem, że nie powinienem przychodzić, - wymamrotał Harry bardziej do siebie.

- W takim razie, dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał Louis, przygryzając swoją dolną wargę.

- Nie wiem, - Harry pokręcił głową, - Ponieważ jestem... zdezorientowany.

- Jesteś zdezorientowany? - Louis próbował przetrawić wszystko to co powiedział mu Harry, nawet jeśli było tego dużo.

Harry wypuścił trzęsący się oddech.

Louis myślał nad tym co powiedzieć, kiedy zaburczało mu w brzuchu.

Nie mógł powstrzymać chichotu, - Wybacz. Jeszcze nic dzisiaj nie jadłem.

- Oh, - Harry uniósł swą brew, - Jeśli musisz być gdzieś indziej, rozumiem, ja... mogę już wyjść.

Ale Louis nie był gotowy na wyjście Harry'ego, - Co powiesz na zjedzeniu lunch ze mną? - Zaproponował.

- Teraz? - Zapytał Harry, różowy cień pojawił się na jego policzkach.

- Cóż, chciałbym dokończyć rozmowę z tobą bez ciągłego przerywania nam przez mój żołądek, - Louis zaśmiał się lekko.

Mały uśmiech pojawił się na wargach Harry'ego, który ocieplił serce Louisa.

- Tutaj, tęskniłem za tymi dołeczkami - Louis czule wyszeptał.

Harry zarumienił się jeszcze bardziej, ponieważ nie spodziewał się tego usłyszeć.

- Ok, tak. Lunch brzmi dobrze - Harry uśmiechnął się.

Louis rozpromienił się, - Świetnie! Um, daj mi tylko wykonać szybki telefon - powiedział, wyciągając swój telefon oraz biorąc parę kroków do tyłu.

Odwrócił się i zadzwonił do Carol, swojej asystentki.

- Dzień Dobry, Wasza Wysokość, w czym mogę pomóc? - Zapytała.

- Witaj, Carol. - Louis próbował nie mówić zbyt głośno. - Ja, umm, potrzebuję rezerwacji dla dwojga w miejscu miłym i prywatnym, by zjeść teraz lunch. I również, niech samochód po mnie podjedzie. Jestem teraz w pałacu. Cóż, właściwie wolę sam prowadzić.

- W porządku. Zrobię rezerwację w Berners Tavern, odpowiada to panu?

- Tak, cudownie. Dziękuję - Louis uśmiechnął się.

- Samochód powinien być gotowy w ciągu pięciu minut - odpowiedziała.

- Dziękuję - powtórzył Louis, nim się rozłączył.

Odwrócił się i zauważył, że Harry był w tym samym miejscu co wcześniej.

- Dlaczego stoisz w miejscu? - Louis zachichotał.

- Nie chciałem niczego przerywać - odpowiedział nieśmiało Harry.

Louis zaśmiał się i powiedział. - Więc, mamy parę minut, nim samochód przyjedzie. Czy będzie w porządku, jeśli poczekasz chwilę, podczas gdy ja pójdę po parę rzeczy?

Harry skinął głową - Tak, pewnie.

Na zewnątrz pokoju muzycznego znajdował się ochroniarz.

- Wasza Wysokość - ochroniarz ukłonił się, kiedy zauważył, że Louis chce się do niego zwrócić.

- Mógłbyś proszę zabrać pana Stylesa, tutaj, do głównego holu? Będę tam niebawem - zapytał uprzejmie Louis.

- Z pewnością. Proszę za mną, sir - ochroniarz zaoferował Harry'emu.

Harry posłał Louisowi niepewne spojrzenie, który odpowiedział pocieszającym uśmiechem.

- Zaraz tam będę, Haz - Louis uspokoił go. Zamarł, kiedy zdał sobie sprawę, że użył starego przezwiska Harry'ego, ale jego serce zatrzepotało, kiedy zdał sobie sprawę, iż Harry patrzył na niego czule z nowym błyskiem w jego zielonych oczach.

Harry szedł za ochroniarzem, kiedy Louis poszedł do swojego pokoju.

Louis wziął swój portfel, lekko się ogolił i rozwierzgał swoje włosy.

Zadzwonił do Liama.

- Opowiedz mi wszystko! Co się teraz dzieje? - Rozkazał Liam.

- Zabieram go na lunch - wyjaśnił Louis.

- Dobrze. O czym rozmawialiście?

- Niewiele. Ale rozmawialiśmy - Louis westchnął. - Naprawdę, naprawdę chcę to wszystko naprawić.

- I zgaduję, że Harry również - powiedział Liam i Louis wiedział, że on się uśmiechał.

- Mam taką nadzieję - Louis przygryzł swą dolną wargę.

- Wszystko wyjdzie na dobre. Teraz, rozłącz się i idź już. Chcę cię zobaczyć ponownie szczęśliwego.

Louis uśmiechnął się - Dzięki, Liam. Tak bardzo ci dziękuję.

Liam zachichotał - Chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze kolego. Kocham cię.

- Też cię kocham, Li. Pa.

Kiedy Louis dotarł do miejsca, w którym był Harry, znalazł go siedzącego na sofie.

- Hej - powiedział miękko Louis.

- Cześć - odpowiedział Harry.

- Samochód jest gotowy, sir - ten sam ochroniarz, poinformował o tym Louisa.

- Dziękuję - odpowiedział Louis, nim wyszedł na zewnątrz, upewniając się że Harry podąża za nim.

Czekał na nich czarny Range Rover. Ochroniarz otworzył Harry'emu przednie drzwi, a jeszcze inny Louisowi od strony kierowcy.

Louis włączył silnik, po tym gdy zapięli pasy.

- Cóż, to ekstrawaganckie - Harry zachichotał, powoli zaczynając czuć się komfortowo wokół Louisa.

Było mu teraz łatwiej, odkąd wiedział, że Louis go nie nienawidzi. I że jego głowa jest bezpieczna.

Louis wzruszył ramionami - Przyzwyczaisz się.

Harry wyjrzał za okno, oglądając mijane ulice Londynu.

- Więc, jak się ma reszta? U Zayna i Nialla wszystko w porządku? - Zapytał Louis.

- Tak, mają się dobrze - powiedział Harry czule o swoich przyjaciołach. - Jesteśmy tacy podekscytowani zakończeniem w następnym roku. - Uśmiechnął się.

- Oh, tak? - Louis oddał uśmiech. - Cóż, powodzenia. A co u twojej siostry?

- Dziękuję - Harry uśmiechnął się. - U niej też wszystko w porządku. Skończyła szkołę w maju. Wtedy, na zakończenie, moja mama dała jej bilety, na wiesz, odwiedzenie mojego taty i podróż wokół Europy. I wtedy mój tata powiedział, że mnie również chce zobaczyć, więc wysłał mi bilety. - Odpowiedział płynnie Harry.

Louis był taki szczęśliwy, że Harry zaczął się zachowywać mniej bojaźliwej, a bardziej jak on sam.

- I gdzie ona teraz jest? W pewien sposób też za nią tęsknię.

- Podróżuje wokół Europy - powtórzył Harry z uśmiechem i skinął głową. - Ona nie wie, że tu jestem. Umrze, kiedy się dowie.

- Gdyby przyszła, prawdopodobnie sprawiłaby, że zadzwoniłbyś dzwonkiem pałacu, zamiast się skradać - drażnił się Louis.

Harry zaśmiał się, a również i trochę zarumienił - Tak, przepraszam za to.

- Jest w porządku. Cieszę się, że cię złapałem. - Mrugnął Louis.

- A co robiłeś skradając się pomiędzy turystów, co? - Zażartował Harry.

Louis prychnął. - Skradanie się pomiędzy turystów to moje alternatywne hobby.

- Żartujesz, prawda?

Louis zaśmiał się, - Oczywiście, że tak.

Harry zaśmiał się z samego siebie.

- Nie wiem, może to było po prostu przeznaczenie lub cokolwiek co sprawiło, że wyjrzałem za okno, kiedy ty szczęśliwie się tam błąkałeś - powiedział Louis, uśmiechając się.

- Masz na myśli jak los próbuje nam coś powiedzieć? - Zapytał Harry.

Louis wzruszył ramionami - Prawdopodobnie - spojrzał na Harry'ego, który przygryzał swoją dolną wargę. - I nie chcielibyśmy tego przegapić, prawda?

Harry zachichotał. - Tak.

- Jesteśmy - oznajmił Louis, po paru minutach jazdy.

Zostawił samochód parkingowemu i wszedł do restauracji.

- Um, Lou? - Zapytał Harry, sprawiając że serce Louisa zaczęło bić szybciej, gdy usłyszał swoje przezwisko z ust Harry'ego. - Nie jesteśmy trochę... źle ubrani jak na to miejsce?

I tak, to była prawda. Obydwoje mieli na sobie koszulki i jeansy. A miejsce było ekstremalnie ekstrawaganckie.

Było w eleganckim stylu z bogato zdobionymi żyrandolami. Obramowane obrazy przykrywały każdą ścianę. Wielki bar, który był pusty o tej godzinie, wyglądał imponująco z małą ilością światła. Rozległa jadalnia ozdobnie otynkowana z sufitem i czystym spojrzeniem, wyglądała nawet lepiej.

Gdyby byliby kimkolwiek innym z pewnością by ich nie wpuścili.

Louis nie odpowiedział, tylko podszedł do hostessy i powiedział. - Louis z Yorku. Rezerwacja dla dwojga.

Uśmiech hostessy się powiększył. - Wspaniale cóż, um, Wasza Wysokość. Proszę za mną.

- Profity bycia księciem zgaduję. - Wyszeptał Louis do Harry'ego.

Dostali zaprowadzeni do stolika w bardziej prywatnej części restauracji.

Kelner pokazał się przy ich stole.

- Dzień dobry, Wasza Wysokość - przywitał się, uśmiechając się do Louisa, a następnie do Harry'ego. - Mogę zaproponować coś do picia?

Louis spojrzał na Harry'ego, dając mu pierwszeństwo.

- Tylko gazowaną wodę, poproszę - powiedział Harry kelnerowi.

- A dla Waszej Królewskiej Mości? - Zapytał.

- To samo, poproszę. - Louis uśmiechnął się. - Ale Wasza Królewska Mość tylko za pierwszym razem, Potem tylko sir.

Kelner przełknął raczej nerwowo, ale wymusił mały uśmiech. - Będę tutaj zaraz z waszymi napojami, sir.

Louis uśmiechnął się ponownie.

- Przepraszam za to - powiedział Louis Harry'emu, kiedy kelner odszedł, obawiając się, że Harry uznał to za aroganckie.

- Jest w porządku - zapewnił go Harry. - To twoja rzecz... tak zgaduję - zachichotał.

- Zazwyczaj nie obracam się wokół tych wszystkich formalności. - Louis wzruszył ramionami. - Tylko w pałacu z innymi ludźmi. Na uniwersytecie lub w organizacji jestem po prostu Louisem - uśmiechnął się.

- Organizację, masz na myśli, tam gdzie ty... - Harry zawiesił pytanie, chcąc by Louis coś powiedział.

Oczy Louisa ożyły, myśląc o organizacji i jego dzieciach.

Zaczął o tym mówić i o tym co zrobił, ale nigdy nie chwalił się samym sobą. Wyjaśnił sytuacje w jakiej znalazły się te dzieci i jak 'Nowe Nadzieje na Życie' im pomaga. Powiedział o Nat i Tomie. O słodkości tych dzieci.

Louis mówił z taką pasją o tym jak to rozświetliło jego życie. Harry był zahipnotyzowany, oglądając Louisa opowiadającego swoją historię. Nie mógł przestać go słuchać. Chciał, aby powiedział mu każdy pojedynczy detal, więc Harry mógłby oglądać jego cienkie wargi i kości policzkowe, kiedy wypowiadał poszczególne słowa. Słyszeć jego podekscytowany głos, kiedy dzielił się wiadomościami o poprawie stanu jednego z dzieci.

Ale nie rozmawiali tylko o Louisie.

Louis również chciał wiedzieć co u Harry'ego.

Zapytał go o jego zajęcia. Więcej o przyjaciół, rodzinę, nawet siłownię i plany na przyszłość. Nawet poszli trochę w przeszłość i rozmawiali o grządce z warzywami. Louis był bardziej niż szczęśliwy, słysząc że Harry zrobił z nich sałatkę i zjadł ją wraz z Zaynem i Niallem.

Ich napoje, tak samo jak dania, przybyły w trakcie konwersacji. I obydwoje byli przekonani, że wszystko było przepyszne.

Ale co było dla nich bardziej rozkoszne to to, że w końcu byli razem. W końcu przebywali razem z sobą. Czuli, że byli tacy sami jak wcześniej, mając tego drugiego w swoim życiu.

Kiedy skończyli, Louis zapłacił rachunek i poprosił o swój samochód.

Harry powiedział Louisowi, że zostaje w małym hotelu, więc Louis zaoferował. - Jesteś pewny, że chcesz spędzić noc w hotelu? Mam na myśli, zawsze możesz zostać w pałacu, wiesz?

Harry był zaskoczony. - W Buckingham?

- Tak - Louis wzruszył ramionami z oczami skupionymi na drodze. - Oszczędzisz trochę kasy, zamiast wydając ją w hotelu, gdy masz inne miejsce do zatrzymania.

- Czyli, możesz to zrobić? - Zapytał Harry.

- Zapraszać innych ludzi? Tak. Nazywają się gośćmi - Louis uśmiechnął się.

- I nie będę problemem?

- Możemy mieć wielkie problemy z udogodnieniami, odkąd jest tam tak mało miejsca. Może będziemy musieli nadmuchać parę materaców - zażartował Louis, przewracając oczami.

Harry zachichotał. - Dobrze, w takim razie. Skoro nalegasz - drażnił się w odwecie.

Louis uśmiechnął się - Więc chcesz teraz pojechać po swoje rzeczy?

- Tak ,tak, w porządku - Harry skinął głową.

Louis zaczekał na Harry'ego w samochodzie, podczas gdy ten zbierał swoje rzeczy.

Kiedy dojechali do Buckingham, pokojówka zabrała sportową torbę Harry'ego.

- Pan Styles zostanie z nami. Proszę przygotuj mu pokój w południowej stronie. Biała sypialnia powinna być dobra - powiedział jej Louis z delikatnym uśmiechem.

Harry podziwiał jak wydaje rozkazy z uśmiechem na twarzy bez apodyktycznego brzmienia.

Usłyszeli odgłos zbliżających się szpilek.

Harry zobaczył kobietę wokół trzydziestki idącą w ich kierunku. Była trochę sztywna, ale jej uśmiech wyglądał na prawdziwy. - Witam, sir, jak udał się lunch? - Zapytała Louisa.

- Świetnie. Dziękuję, Carol. - Podziękował Louis. - To jest pan Styles. Jest moim gościem i zostanie u nas na parę dni.

Carol wyciągnęła swą rękę i potrząsnęła tą Harry'ego - Jestem Carol, asystentka księcia.

- Bardzo miło cię poznać. - Harry uśmiechnął się.

- Proszę, upewnij się, że pan Styles czuje się komfortowo w swoim pokoju - powiedziała Carol pokojówce, która wciąż tam była. - I proszę powiedz mi, jeśli będziesz czegoś potrzebował - powiedziała Harry'emu.

- Dziękuję. - Odpowiedział Harry.

- Księżna Yorku kazała mi przypomnieć o pana obiedzie z Lordem Calder i jego rodziną - powiedziała Carol Louisowi.

Mina Louisa opadła na chwilę, całkowicie zapomniał o tym kompromisie.

- Dziękuję, Carol. - Louis skinął głową. - Właściwie to pan Styles dołączy do nas również na obiedzie - dodał, ignorując zmieszane spojrzenie Harry'ego.

- Bardzo dobrze, w takim razie. Dam o tym znać personelowi - skinęła głową.

- Dziękuję - Louis odesłał ją.

- Chcesz iść na spacer? - Zapytał Louis Harry'ego.

- Jasne - odpowiedział Harry, podążając za Louisem.

- Więc.. obiad z Lordem Calder? - Zapytał z niepokojem Harry.

- Oh, przepraszam - przeprosił Louis. - Całkowicie o tym zapomniałem. Ale to w porządku jeśli pójdziesz. Mam na myśli, jeśli nie chcesz, nie musisz, ale byłoby miło.

- Ale nie mam nic do ubrania. Wszystko co mam to koszulki i flanele.

- Możesz pożyczyć ciuchy od Liama. Sądzę, że będą pasować - odpowiedział Louis.

Harry przygryzł swoją wargę. - Dobrze - uśmiechnął się.

Louis oddał uśmiech.

Szli wzdłuż ogrodów w ciszy przez parę minut.

- Nigdy nie myślałem, że tutaj będę. Dzisiaj rano, sądziłem, że po prostu przyjdę tu jako turysta i pozostanę niezauważony - przyznał Harry.

Louis wypuścił z siebie nerwowy chichot. - Możemy, uh, porozmawiać o tym?

- Tak. - Tchnął Harry, równie nerwowy.

- Skoro nie oczekiwałeś, że tutaj będę - Louis włożył swe ręce do kieszeni. - Dlaczego przyszedłeś?

Harry spuścił swoją głowę, patrząc się na swoje buty. - Widziałem cię w gazetach i telewizji. Wszystko było takie surrealistyczne. Czułem, że gdy przyjdę tu, będę miał się czego trzymać. W pewien sposób dowód na to, że to nie było tylko snem.

Harry zatrzymał się, podchodząc blisko drzewa i paru kwiatów. Poza mrówkami, które się kręciły, byli całkowicie sami.

- Mówiłem ci, byłem... zdezorientowany - wyszeptał Harry.

- Zdezorientowany czym... - Louis przeciągnął słowo.

Był cicho przez dobrą minutę lub dwie, nim opowiedział.

- Zostawiłeś list - Harry wypuścił głęboki oddech. - I powiedziałeś mi, że cię znam. I przyszedłem zobaczyć czy potrafię znaleźć Louisa, którego znam. Czy potrafię odnaleźć małego Louisa biegającego wokół ogrodów, bawiącego się ze swoim kuzynem, niszczącego kwiaty i przypadkowe krzewy.

Louis uśmiechnął się, nie dowierzając w to, że Harry zapamiętał tę historię.

- Ale wtedy, poczułem również, że jesteś inną osobą. Z ważnym życiem, ochroniarzami wykonującymi twoje rozkazy i ludźmi, którzy cię słuchają. - Oczy Harry'ego napłynęły wodą.

- Ale kiedy spojrzałem na ciebie - kontynuował Harry. - Wpatrywałem się te same niebieskie oczy, w których się zakochałem. Skompletowałeś moje życie. Teraz, widzę cię wszędzie. W moim kubku z herbatą każdego poranka; w moim pustym łóżku, kiedy zasypiam; w mojej drodze na zajęcia, na grządce, na której uprawialiśmy warzywka.

Louisowi zabrało dech w piersiach.

Harry pociągnął nosem. - Jesteś wszędzie w moim życiu, a w tym czasie czasie wciąż brakuje mi ciebie w nim. Próbowałem tak bardzo, bardzo mocno ignorować to co przypominało mi o tobie, ale nie chcę już dłużej tego robić. Po prostu nie. Jestem zmęczony graniem. Chcę ciebie ponownie w swoim życiu. I przepraszam za okłamywanie cię. Za powiedzenie ci, że cię nie kocham, kiedy wciąż tak było. Kiedy wciąż tak jest. - Przyznał szeptem Harry. - Ale...

Louis nie pozwolił Harry'emu kontynuować.

W mgnieniu oka, Louis ujął twarz Harry'ego i pocałował go.

Całował go ze wszystkich sił. Jakby chciał mu pokazać jak bardzo Louis go potrzebował. Jak bardzo za nim tęsknił. Jak bardzo niekompletny Louis był bez niego.

A Harry go przyjął. Objął swoimi ramionami jego talię i przyciągnął go najbliżej jak tylko mógł. Oddając pocałunek z jak największą pasją. Z potrzebą i ogromem miłości.

Całowali się przez pewną chwilę. Przechylając swoje głowy. Łącząc swe usta w krótkich, miękkich pocałunkach. Następnie otworzyli pocałunek, dzieląc westchnięcia. Obydwoje czuli jakby ich serca mogłyby wybuchnąć w ich piersiach.

Louis przerwał pocałunek, aby złapać oddech i zetrzeć parę łez, spływających po policzkach Harry'ego.

- Ale...? - Louis zachęcił Harry'ego do kontynuowania, dysząc lekko.

- Ale byłem przerażony.

Louis starł pojedynczą i ostatnią łzę, która wypłynęła z oka Harry'ego.

- Nie bądź. - Dał Harry'emu krótkiego buziaka.

Harry westchnął. - Nadal się obawiam, że nie będę wystarczająco dobry. Boję się, że znajdziesz kogoś, kto będzie potrafił stać właściwie przy twojej stronie, być tym czego potrzebujesz. Kto wie jak się zachować lub co powiedzieć. - Zamknął swe oczy. - Powiedziałem ci, że cię nie kocham, ponieważ nie chciałem ci sprawić żadnych problemów. Wiem, że twoje życie bardzo się różni od mojego i że jestem najprawdopodobniej najgorszą rzeczą jaka przytrafiła się rodzinie królewskiej, ale...

- Harry... - Louis pogłaskał jego policzek, chcąc mu przeszkodzić.

- Nie. Daj mi skończyć. - Harry położył swe ręce na klatce piersiowej Louisa, chwytając materiał jego koszulki.

Wziął głęboki wdech. - Ale również się nie przejmuję. Tęskniłem za tobą tak bardzo, bardzo mocno. I jestem samolubny, i chcę abyś był cały dla mnie. Nie przejmuję się tym co inny mówią. Potrzebuję cię i przepraszam, że nie mogę ci zaoferować więcej niż tylko siebie.

- Tylko ciebie? - Zapytał Louis. - Harry jesteś najlepszą rzeczą, która mi się przytrafiła. Jak możesz mówić, że to 'tylko ty', kiedy jesteś dla mnie całym światem?

Harry pociągnął nosem, ale łzy nie spływały już dłużej po jego twarzy. - Nie wiem jak długo by mi to zajęło, nim bym wrócił i przyznał ci się do tego. Cieszę się, że mnie dzisiaj zauważyłeś. - Posłał mu mały uśmiech.

Louis uśmiechnął się do niego serdecznie. - Jestem bardziej niż szczęśliwy - powiedział, łącząc ich wargi razem, kolejny raz.

Harry przytulił ciaśniej Louisa po pocałunku. - Tęskniłem za tobą.

- Ja za tobą też. - Odpowiedział Louis, wdychając zapach Harry'ego.

Kiedy się odłączyli, Louis trzymał rękę Harry'ego i szli wzdłuż łąki.

Nie minęło dużo czasu, nim jego telefon zawibrował.

- Hej, Liam. - Louis odebrał telefon.

- Powiedzieli mi, że jesteś tutaj i do tego z gościem! - Pisnął Liam.

- Tak. - Louis zachichotał, uśmiechając się do Harry'ego. - Jest tutaj.

- Cóż, daj mi go poznać! - Nalegał Liam.

- Jesteśmy teraz na zewnątrz, ale... spotkajmy się w moim pokoju?

- Dobra. - Odpowiedział zbyt podekscytowany Liam i rozłączył się.

- Liam chce cię poznać - powiedział Louis Harry'emu.

Harry odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem. - W porządku.

- Nie mam nic przeciwko rumieńcowi na twoich policzkach. - Louis przejechał swoim kciukiem po kościach policzkowych Harry'ego. - Ale nie musisz już być nieśmiałym. Jesteśmy tacy sami jak wcześniej.

- Tak? - Zapytał Harry, schylając się ku dotykowi Louisa.

- Tak. - Louis uśmiechnął się. - Mam na myśli, byłbym zachwycony móc cię nazywać ponownie moim chłopakiem.

Twarz Harry'ego rozświetliła się. - Czy ty pytasz się mnie o to czy chcę być twoim chłopakiem?

- Myślę, że tak. - Louis położył swe ręce po każdej stronie talii Harry'ego.

Harry odpowiedział buziakiem w jego usta. - Tak, tysiąc razy tak - powiedział wzdłuż warg Louisa.

Louis uśmiechnął się w pocałunku.

- Jesteś dla mnie za dobry - powiedział Harry, po tym jak odsunęli swe wargi od siebie.

- Nikt nie jest dla ciebie za dobry. - Louis westchnął - Tak się cieszę, że dajesz mi drugą szansę.

- Drugą... co? Jeśli już, to ty jesteś tym, który dał mi tę możliwość. Przepraszam za bycie dupkiem - wymamrotał Harry.

- W takim razie przepraszam za utratę twojego zaufania.

- Już mnie za to przeprosiłeś. I już dawno temu zostało ci to wybaczone. - Harry westchnął.

- W takim razie mamy się dobrze. - Louis uśmiechnął się, cmokając Harry'ego w usta jeszcze jeden raz. - Kocham cię.

Harry uśmiechnął się szerzej, niż kiedykolwiek. - Też cię kocham.

Kiedy byli prawie przy wejściu do pałacu, Harry pociągnął Louisa za rękę.

- Co się stało? - Zapytał Louis, kiedy zauważył przestraszony wzrok Harry'ego.

Harry spojrzał na ich złączone dłonie.

Louis wtedy się opamiętał i puścił je.

- Rozumiem, jeśli tak jakby nie chcesz, tak jakby trzymać się za ręce i inne te rzeczy, tak jakby, kiedy my... jesteśmy na przeciwko ludzi.

Louis zaśmiał się. - Trzy 'tak jakby' w jednym zdaniu?

Harry zachichotał.

- Ale dziękuję. - Louis przełknął. - Za zrozumienie.

Harry przeczesał parę włosów Louisa. - Nie martw się o to.

Louis oddał uśmiech. - I miejmy nadzieję, że nie potrwa to długo.

- Cokolwiek sobie życzysz kochanie - dał Louisowi szybkiego buziaka, nim wszedł do środku budynku.

I Harry miał buzię szeroko otwartą przez całą drogę do pokoju Louisa. Wpatrywał się głupio na wnętrze pałacu.

- To jest twój pokój? - Zapytał Harry z podziwem.

- Tak - odpowiedział Louis, wreszcie będąc w stanie trzymać go za rękę i wprowadzić go do środka.

- Trójka ludzi mogłaby tutaj mieszkać. - Harry wszedł w przestrzeń, która strasznie wyglądała jak mały salon z stolikiem do kawy po środku i widokiem na plazmę. Telewizor był umieszczony nad kominkiem, co do którego Harry nie był w stanie zgadnąć czy jest prawdziwy czy nie.

Potem było biurko pod oknem. Fantazyjny parapet pod kolejnym oknem. Inny mały stolik z wazonami na przeciwko ścian. A na ścianach były powieszone obrazy, głównie malowane pejzaże.

I na koniec, królewskich rozmiarów łóżko, umiejscowione tak, że było z niego widać plazmę. I nawet jeśli łóżku było naprawdę duże i miało stoliki nocne po obydwu stronach, pokój nie wyglądał na przepełniony. Wszystko było takie przestrzenne. Były tam wątpliwe drzwi obok stołu, musiały prowadzić do łazienki.

Louis usiadł na sofie i oglądał z rozbawieniem jak Harry skanuje pokój.

- To musi być lepsze od jakiegokolwiek pokoju hotelowego - powiedział Harry.

- Nie bardzo, nie mam tutaj mini-barku, więc... - zażartował Louis.

Wtedy drzwi się otworzyły, ukazując podekscytowanego Liama, który przeszedł przez próg z wielkim uśmiechem na swojej twarzy.

- Cześć! - Liam przywitał się.

Louis wstał. - Hej, Li. To jest Harry.

Harry wyciągnął swą dłoń. - Bardzo miło cię poznać.

- Zapomnijmy o uścisku dłoni. Daj mi się uścisnąć kolego - powiedział Liam, już przytulając Harry'ego.

- W porządku. - Harry zachichotał, czując ogromną wdzięczność z faktu, iż Liam go nie nienawidzi.

- Wow, nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. - Liam rozpromienił się. - Masz się dobrze? Jesteście znowu razem, prawda? - Patrzył tam i z powrotem pomiędzy ich dwójką.

Harry zarumienił się.

- Tak, oczywiście, że tak. Spójrz na te iskierki w oczach Louisa - zagruchał Harry.

Tym razem przyszedł czas na to, aby to Louis się zarumienił. - Zostaw już to.

Usiedli. Liam na pojedynczej sofie, a Louis i Harry razem na innej. Louis wtulił się w ciało Harry'ego.

- Powinniśmy uczcić to święto!

Louis zaśmiał się z przestraszonego spojrzenia na twarzy Harry'ego. - Nie martw się, nie może tego zrobić.

- Mówisz, że nie mogę urządzić imprezy w swoim własnym domu? - Ośmielił się Liam.

- Tak. - Louis prychnął. - I kto niby w ostatniej chwili przyjdzie na imprezę? Twoje wypchane zwierzęta?

- Nie mam żadnych wypchanych zwierząt.

- Cóż, w takim razie będziesz sam. - Louis uśmiechnął się.

- Cokolwiek. - Liam przewrócił oczami. - Nie, naprawdę powinniśmy wyjść.

Louis westchnął. - Nie da rady. Mamy obiad z Calderami.

- My, oznacza ciebie i Harry'ego?

- Tak.

- Idziesz? - Zapytał Liam Harry'ego.

- Najwidoczniej. - Harry wzruszył ramionami.

- To będzie w porządku. Te rzeczy raczej są ekstremalnie nudne - odpowiedział Liam. - Dlaczego twoi rodzice wciąż się z nimi spotykają? - Zapytał Louisa. - Czy już rozmawiałeś ze swoją mamą o, no wiesz, problemie?

- Tak, rozmawiałem z moją mamą, ma się w porządku. Ale mój tata i Lord Calder pracują razem od dawien dawna, więc nie mogą po prostu przestać z nimi rozmawiać - wyjaśnił Louis.

- Oh, widzę.

- Hej i - dodał Louis. - Harry nie ma nic do ubrania. Myślisz, że mógłbyś mu coś pożyczyć?

- Tak. - Liam skinął głową. - Czy to jest formalne? W co zamierzasz się ubrać?

- W to. - Louis wzruszył ramionami. - Po prostu założę czarny blezer i formalne buty.

- Ok ,w porządku. - Wstał. - W takim razie chodźmy.

- Teraz? - Zapytał Harry, ale już wstając.

- Tak, więc będziesz miał masę czasu na wybranie ubrania i przygotowanie się.

Louis uśmiechnął się do Harry'ego i skinął głową.

- W którym pokoju się zatrzymałeś? - Zapytał Liam Harry'ego.

- Um... - Harry szukał pomocy u Louisa.

- W białej sypialni - odpowiedział Louis.

- Ekstrawagancko - mrugnął Liam.

- Wszystko co najlepsze dla mojego chłopca. - Louis uśmiechnął się, sprawiając że Harry się zarumienił.

- Południe? - Zapytał Liam zgadując odkąd to była przestrzeń, w której znajdowała się sypialnia Louisa.

- Tak - odpowiedział Louis.

- W takim razie, najpierw pójdziemy do mojej sypialni, więc będziesz mógł wybrać ubrania, a później zabiorę cię do twojego pokoju - powiedział Liam Harry'emu.

- Spotkamy się w twoim - powiedział mu Louis.

- W porządku. - Harry skinął głową.

Louis dał mu krótki pożegnalny pocałunek, na który Liam zapiszczał.

~*~

Louis zaniemówił, kiedy Harry otworzył drzwi swojej sypialni.

Harry zaczął się martwić na brak słów ze strony Louisa.

- Czy to w porządku? - Zapytał Harry.

Oczy Louisa skanowały ciało Harry'ego.

- Wyglądasz tak gorąco. - Powiedział Louis, ledwo szepcząc.

Harry miał na sobie te same ciemne jeansy i znoszone buty, ale założył do tego czarną koszulę z czarnym krawatem i czarny blezer na to.

- Dzięki. - Harry zarumienił się.

- Louis przygryzł swą wargę, naprawdę bardzo ciężko powstrzymując swoje ręce z daleko od Harry'ego.

- Ty również dobrze wyglądasz - powiedział Harry.

Louis zachichotał. - Oczywiście, że nie. Obok ciebie wyglądam jak kot, który zdążył przeżyć już siedem żyć.

- Nie, nieprawda. - Harry zaśmiał się. - Wyglądasz perfekcyjnie, zawsze tak jest.

- Dzięki. - Louis uśmiechnął się, akceptując komplement.

Odsunął się od drzwi tak, aby Harry mógł wyjść.

- Więc, jak wyglądają te rzeczy? - Zapytał Harry, idąc przy boku Louisa.

- Co, obiad? Tak jak obiad z twoją rodziną. - Louis wzruszył ramionami. - Ale zamiast rozmawiać o tym jak minął każdemu dzień, rozmawiają tylko o nudnych rzeczach i próbują ukradkiem otrzymać informacje, by zobaczyć jak mogą coś od siebie uzyskać.

Harry zachichotał.

- Przepraszam, to zabrzmiało bardzo samolubnie. Nie zawsze tak jest. - Louis próbował to naprawić.

- Jest w porządku. Interesowność dzieje się wszędzie. - Harry wzruszył ramionami.

Wtedy Louis zaczął się martwić swoim problemem z Eleanor i interesem małżeństwa.

Był przekonany, że jego mama nie powie o tym ani słowa, dopóki Louis nie powie jej, że czuje się z tym w porządku. Ale nie był taki pewny co do Lady Calder.

Będzie pewnie trzepotała swoim rzęsami, jakby to ona była na wydaniu. Będzie przechwalała się Eleanor i może powiedzieć nieodpowiedni komentarz o tym jak dobrze by razem wyglądali.

- Wiesz, Harry, ostatnim razem coś przed tobą ukryłem i wszystko się pokomplikowało - powiedział nerwowo Louis.

Harry posłał mu pocieszający uśmiech. - Nie musisz mi teraz mówić każdej pojedynczej rzeczy. Ufam ci.

- Wiem. - Louis uśmiechnął się. - I dziękuję ci za ponowne zaufanie mi. Ale będzie dobrze jeśli mogę, jak, ostrzec cię o pewnej rzeczy.

- W porządku - powiedział ostrożnie Harry.

- Głównym interesem Lady Calder jest ożenienie mnie z jej córką - przyznał Louis. - I moja mama się zgodziła, ale...

Harry zatrzymał się w pół kroku. - Jesteś zaręczony? - Zapytał. Łzy wypełniły jego oczy.

Louis westchnął. - Nie wyciągaj pochopnych wniosków. Nie skończyłem mówić.

- Ale skoro twoi rodzice się zgodzili, to to nie jest zaaranżowane małżeństwo? Praktycznie już jesteś żonaty - panikował Harry.

- Haz. - Louis ujął twarz Harry'ego. - Powiedziałem mojej mamie, że tego nie chcę. Ślub z Eleanor nie jest nigdzie na mojej liście Do zrobienia. I zrozumiała, ale to nie gwarantuje, że Lady albo Lord Calder nie powiedzą głupiego komentarza, odnosząc się do tego tematu.

Harry przełknął.

Louis upewnił się, że nie ma wokoło żadnego ochroniarza, nim pocałował delikatnie Harry'ego.

Harry natychmiast zrelaksował się po dotykiem Louisa.

Harry skinął głową.

- Dobrze, ponieważ jesteś teraz jedynym w moim życiu i obawiam się, że jesteś na mnie skazany.

Harry uśmiechnął się. - To dla mnie w porządku.

Wznowili swoją drogę.

- Nie jestem pewien czy wiem jak się zachować - powiedział Harry. - Możesz mi podać, podstawy? - Zapytał, uśmiechając się.

- Cóż, jedyną ważną rzeczą jest, jak się do nich będziesz odnosił, ale wystarczy, jeśli będziesz czarującym sobą, a jeżeli zwątpisz, zrób to co ja robię. - Louis wzruszył ramionami.

- W porządku. - Harry skinął głową, chichocząc lekko.

- Dobrze, moi rodzice to władca i księżna, więc możesz nazwać ich 'Wasza Wysokość' za pierwszym razem, gdy będziesz się do nich zwracał, potem mówi do nich 'Sir' lub 'Madam', właściwie 'Ma'am' też będzie dobrze - wyjaśnił Louis. - To samo z Lordem i Lady Calder, nazwij ich 'Lady' i 'Lordem' tylko raz. Eleanor jest tylko panienką i... myślę, że to najważniejsze.

Harry skinął głową. - A co z twoimi siostrami? Jak powinienem je nazwać.

- Możesz nazwać je 'bestiami', ale ich tam nie będzie. - Zażartował Louis.

- Louis. - Skarcił go Harry. - Nie bądź podłym starszym bratem. - Powiedział z uśmiechem.

- Dlaczego? Są bestiami. - Louis zaśmiał się.

- A jak inni ludzie je nazywają? - Harry oddał pytanie.

- Tak samo, 'Jej Królewska Mość'. Znaczy, jeśli powiesz do nich 'Wasza Wysokość' też jest dobrze.

- I one są... księżniczkami? - Zgadywał Harry.

- Tak.

- A ty jesteś księciem?

- Tak. - Louis zachichotał. - Myślałem, że to wiesz.

- Tak jest. Ale powiedziałeś, że twój tata jest władcą. - Powiedział zdezorientowany Harry.

- Tak, ale my, Liam, moje siostry i ja, jesteśmy wnukami królowej, więc jesteśmy księciami i księżniczkami. - Louis wzruszył ramionami. - Póki nie weźmiemy ślubu i nabierzemy nowego tytułu.

- Więc, jeśli jedna z twoich sióstr poślubi Lorda, wtedy będzie Lady?

- Tak.

- Cóż, to nie jest dla nich zbyt dogodne. - Harry zmarszczył brwi. - Dlaczego Eleanor jest tylko panienką a nie Lady?

- Ponieważ tytuły Lordów i Lady nie są dziedziczone przez ich dzieci. - Wyjaśnił Louis.

- Więc, jeśli wyjdzie za ciebie... będzie księżniczką? - Wydedukował Harry.

- Nie. Kiedy wezmę ślub, prawdopodobnie otrzymam tytuł władcy, więc ona byłaby księżną. - Wyjaśnił Louis.

- Co wciąż jest jej bardzo na rękę. - Dodał Harry.

- Dokładnie. - Louis uśmiechnął się.

- Idziemy już dość długo. - Poskarżył się Harry, zdając sobie sprawę, że wciąż idą.

Louis zaśmiał się. - Ponieważ to jest po stronie północnej, ale jesteśmy blisko. Już zaraz za rogiem.

- Jakim cudem nie gubisz się w pałacu?

Louis zaśmiał się ponownie, nim nie stanął przy frontowych drzwiach z ochroniarzem przy nich. Ochroniarz otworzył te drzwi.

Rodzice Louisa siedzieli przy raczej dużym salonie. Wstali, kiedy ich zobaczyli.

- Louis, kochanie, jak się masz? - Jay ucałowała go.

- Dobrze, mamo, dziękuję. - Powiedział Louis, nim potrząsnął ręką swojego taty, ale w czuły sposób.

- To jest Harry Styles. - Louis przedstawił go. - Jest moim przyjacielem z Brown z zeszłego semestru za granicą w zeszłym roku.

Jay wystawiła swą dłoń. - Bardzo miło cię poznać.

- Przyjemność po mojej stornie, Wasza Wysokość. - Harry ukłonił lekko swoją głowę.

Wtedy Harry potrząsnął również ręką taty Louisa. - Wasza Wysokość. - Powtórzył Harry.

- Więc odwiedzasz Louisa. - Powiedziała Hay.

- Tak, Madam. Przyleciałem do Anglii odwiedzić swoją rodzinę, a potem przyjechałem do Londynu, by odwiedzić Louisa tylko na parę dni. - Harry uśmiechnął się.

- Cóż, cieszę się, że dzisiaj do nas dołączysz. Mam nadzieję, że wszystko dla twojej satysfakcji. - Oddała uśmiech.

- Dziękuję, Madam.

Wtedy drzwi ponownie się otworzyły i Lord i Lady Calder wraz z Eleanor weszli do środka.

Louis przedstawił im Harry'ego i był szczęśliwy z powodu, iż nikt nie był dla niech oziębły.

Po krótkiej rozmowie w salonie Jay zaoferowała przejście do jadalni.

Louis był w stanie wyszeptać Harry'emu, aby usiadł obok Eleanor.

Harry próbował jak najmniej rozglądać się po miejscu.

Ojciec Louisa usiał na głównym miejscu z Lordem Calder po swojej lewej i Jay po swojej prawej.

Lady Calder siedziała obok swojego męża, a na przeciwko Louisa, który był obok swojej matki.

Eleanor była pomiędzy swoją matką a Harrym.

I tak, Lady Calder przechwalała się Eleanor i jej perfekcyjnym francuskim, ale Harry się tym nie przejmował.

Oglądanie Louisa zachowującego się tak formalnie, tak właściwie było hipnotyzujące dla Harry'ego. Był taki stanowczy. Odpowiadał elegancko i mądrze na każde pytanie, byłoby trudno komukolwiek odbiec od tego co powiedział Louis.

Policzki Harry'ego przybrały kolor głębokiej czerwieni, kiedy zauważył, że Jay przyłapała go na wpatrywaniu się w Louisa. I próbował to powstrzymać przez resztę wieczoru.

Po skończonym obiedzie, panie wypiły trochę herbaty, podczas gdy panowie zdecydowali się na coś mocniejszego.

Louis zasugerował Harry'emu i Eleanor, by przeszli się po najbliższym ogrodzie.

I Harry nie miał wcale nic przeciwko obecności Eleanor. Louis prowadził rozmowę nie pozostawiając nikogo z boku. Nawet Eleanor zadała Harry'emu parę pytań i Harry również zadał jej parę, tylko po to, by być uprzejmym.

Harry nigdy nie sądził, by mógł kochać Louisa bardziej niż dotychczas, ale widząc tą stronę jego osobowości, widzenie go kompletnego, sprawiło, że kochał go jeszcze bardziej.

Wieczór się jeszcze nie skończył, kiedy Louis przeprosił wszystkich, mówiąc że mieli długi dzień, co nie było tak naprawdę kłamstwem. Ale Harry był bardziej niż wdzięczny, mogąc odejść.

Wtedy poszli do Liama.

Liam zapytał jak poszło, wcale nie kryjąc swojego podekscytowania.

Porozmawiali trochę dłużej, żartując i dzieląc się historyjkami.

Harry czuł się tak komfortowo z Louisem, jakby od zawsze był tym, do którego przynależał.

Ale, zbyt szybko jak dla Harry'ego, musieli sobie powiedzieć dobranoc.

Louis zabrał Harry'ego do jego pokoju i powiedział, że przyjdzie rano go odebrać.

Biała sypialnia była tak duża jak ta Louisa, ale odkąd wszystko było białe, wyglądało to jeszcze bardziej ekstrawagancko.

Harry rozebrał się do bokserek i udał się pod kołdrę ogromnego łóżka.

Właściwie to było duże łóżko, ale odczuwał je jako ogromne, ponieważ był przyzwyczajony do jednoosobowego łóżka, które miał w Brown.

A bez Louisa, łóżko zdawało się być jeszcze większe.

Harry rzucał się, odwracał, nie będąc w stanie zasnąć.

Tak straszliwie chciał, aby Louis tu był.

Harry westchnął, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie ma się z nim jak skontaktować. Byli razem przez cały dzień, Harry nigdy nie pomyślał o tym, by zapytać Louisa o numer telefonu.

Wstał i narzucił na siebie szlafrok, który był na krześle obok łóżka.

Otworzył drzwi i wyjrzał, mając w zamiarze poszukanie Louisa.

Nie zrobił nawet trzech kroków, kiedy zauważył ochroniarza na końcu korytarza.

Wycofał się szybko i wrócił do swojego pokoju.

W każdym razie, nie byłby w stanie znaleźć pokoju Louisa. Prawdopodobnie skończyłby gubiąc się.

Powrócił do łóżka, próbując zasnąć.

Parę minut minęło, Harry nie wiedział jak wiele, odkąd stracił poczucie czasu.

Już prawie miał zasnąć, kiedy usłyszał, że drzwi zostały otworzone.

- Hazza? - Harry usłyszał czyiś szept, a ten ktoś mógłby tylko być Louisem.

Harry zapalił swoją lampkę nocną przy swoim łóżku.

- Hej - powiedział zgarbiony.

- Cześć. - Louis uśmiechnął się, podchodząc bliżej. - Obudziłem cię?

- Nie. Nie mogłem nawet zasnąć.

- Ja również. - Odpowiedział Louis. - Nie kiedy wiem, że jesteś blisko, ale wciąż nie obok mnie. - Louis zarumienił się.

Hary uśmiechnął się i uniósł kołdrę, otwierając swe ręce, więc Louis mógł w nie wpaść.

Louis wtula się w jego ciało, a Harry czuje się taki kompletny.

Harry wypuścił z siebie szczęśliwe westchnięcie. - Tak bardzo za tym tęskniłem.

- Ja też. - wymamrotał Louis. - Jesteś taki ciepły.

Harry uśmiechnął się i pocałował Louisa w głowę.

- Zaśniesz teraz? - Zapytał Louis.

- Mam taką nadzieję. Z tobą wszystko jest łatwiejsze.

Louis pocałował szyję Harry'ego w odpowiedzi.

Harry był opanowany, ale wciąż nie był całkowicie spokojny. - Lou? - Zawołał Harry, kiedy jego myśli był tak zagmatwane, że nie mógł już tego dłużej wytrzymać.

- Tak? - Odpowiedział Louis, przytulając go ciaśniej.

- Co zamierzamy zrobić? Z nami? - Zapytał Harry szorstkim głosem.

Louis zrozumiał pytanie Harry'ego, ponieważ to również krążyło w jego myślach przez cały dzień. - Nie wiem, kochanie. Ale poradzimy sobie. - Pocałował ramię Harry'ego.

- Nie byłoby łatwiej gdybyś poślubił Eleanor? - Wyszeptał Harry po kilku sekundach.

Louis odwrócił się i spojrzał Harry'emu w oczy z twarzą wykrzywioną bólem.

- Nie, Harry - wyszeptał Louis. - Już nigdy nie chcę być bez ciebie. Nie chcę być z kimkolwiek oprócz ciebie. Wiem, że czasami rzeczy staną się burzliwe i nie zawsze będzie perfekcyjnie. Ale chcę żebyś wiedział, że zrobię wszystko co w mojej mocy. Będę dla nas wałczył i będę z tobą tak długo, jak będziesz mnie chciał...

Harry przerwał mu potrzebującym pocałunkiem. Otaczając ciało Louisa i złączając razem ich nogi.

Harry po pocałunku złączył ich czoła razem. - Zawsze. Chcę ciebie na zawsze. - Tchnął.

Louis uśmiechnął się. - Zawsze trwa. - I schylił się po następny pocałunek.

- Kocham cię - sapnął Harry pomiędzy pocałunkami.

- Kocham cię bardziej - odpowiedział Louis, mając to na myśli bardziej niż kiedykolwiek. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro